Konkubent i ja...

Problemy z partnerami.

Konkubent i ja...

Postprzez agik » 5 lis 2007, o 09:59

Pisałam Wam tyle razy o mnie o moim super facecie...O 13- letnim byciu razem...

Kilka dni temu tak strasznie pokłóciliśmy się, że byłam o krok od wyprowadzki do mamuni.
To nie jest jakaś nowość, że się kłocimy, bo kłótnie róznego kalibru sa u nas od zawsze. Kłocimy się tak, że czasem szyby drżą i tynk leci ze scian. Ale zawsze jakoś szybko godziliśmy się.
Tym razem zaczełao się od tego, że nie pocięłam listków szpinaku, co mojego lubego naprowadziło na myśl, jakoby moja inteligencja była równa inteligencji pęku słomy. I tak z coraz większą złościa doszło do tego, że on na mnie ruszył z krzesłem, a ja polałam go wodą i dałam w twarz.
Przekroczylismy jakąś granicę... pierwszą moja myślą było- uciekać do mamuni...Bo jeśli, ktoś, kto twierdzi, że kocha, potrafi zamachnac się krzesłem- no, to dobrze nie jest.
Ale tak miedzy atakami okropnego płaczu i zalu, i użalania się nad sobą, wlazło mi w głowę, że przeciez to nie jest tak, że jakiś posrany szpinak potrafi przekreślić tyle dobrych chwil i tyle lat wspólnego zycia...
I przeprosiłam go... ale on nie przyjął przeprosin :(
Wiec postanowiłam, ze pogadamy...
I on powiedział, że ok, pogadajmy...
No, ale skończyłoby się tak, że znowu pokłócilibysmy sie... No to postanowiłam napisać list do niego. I tak nie moglam spać...
Pisałam kilka razy, mocząc papier łzami, aż wyrzuciłam wszystkie ataki (tzn.moim zdaniem wszystkie) i zostawiłam tylko konkret.
Nie pisałam o moich pretensjach, bo to było raczej takie zaproszenie do rozmowy, bo pomyślałam, że jeśli to zaproszenie przyjmie, to bedę miała okazję i tak powiedzieć o tym...
gdyby zaproszenia nie przyjął, byłam zdecydowana wyprowadzić się.
A gdybym się wyprowadziła- to nie po to, żeby wracać. Nie zrobiłabym tego mamuni, nie chciałam robić przedstawienia, nie chciałam stawaić go pod ścianą i nie chciałam też prokokować go do tego, żeby gonił kroliczka...
Po jakims kolejnym dniu, lub dwóch,w końcu do tej rozmowy doszło.
Mój miły też się zastanawiał, czy dalej chce być ze mna, też mu było szkoda tych lat, też bładził we wspomnieniach...
Staneło na tym, ze spróbujemy... :D :D :D :D
I próbujemy :D

Czemu pisze o tym teraz?
Bo podziwiam Was- piszących tutaj.
Za to, że potraficie schować ambicje do kieszeni, napisać o rozterkach, wywalic cale swoje bolące miejsca- być moze na atak.
Bo sama wtrącam się w Wasze zycie, a nikt mi jeszcze nie powiedział- spadaj, zostaw swoje "madrości" dla siebie.
Zaufanie, którym mnie obdarzacie- zobowiązuje. Przynajmniej ja tak czuję.
Ja sama zdecydowałam, bedąc chyba na jakimś zyciowym zakręcie że zostane z tym sama. Teraz troche żaluje.
Gdyby wszyscy robili tak, jak ja- nie byłoby tego wspaniałego forum.

No! dziękuje Wam ;)
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 5 lis 2007, o 11:04

---------- 10:02 05.11.2007 ----------

:buziaki: :buziaki: :buziaki:

Pomoc Ci niepotrzebna, wsparcie też nie... świetnie sobie poradziłaś. Pozostaje zastanowić się nad szpinakiem;))

Buźka :slonko:


---------- 10:04 ----------

Aha! Szpinak w sensie, czy nie lepsze byłyby buraczki;))))))
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez scooby007 » 5 lis 2007, o 13:11

No ja tu jestem nowy ale czytając wasze posty wiem do kogo zwrócić sie z problemami. Dzięki
Avatar użytkownika
scooby007
 
Posty: 57
Dołączył(a): 3 paź 2007, o 10:51

Postprzez ewka » 5 lis 2007, o 14:13

scooby007 napisał(a):No ja tu jestem nowy ale czytając wasze posty wiem do kogo zwrócić sie z problemami. Dzięki

A co masz na myśli? To, jak sobie Agik świetnie poradziła... czy moją głupawą odpowiedź?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez echo » 5 lis 2007, o 14:30

Agisiu,
ale jesteś fajna babka ;). Ostra, ale myśląca i aktywna. Mój ideał ;).
o mamuniu , i o szpinak poszło? tragikomiczne prawda ;) trochę sie uśmiałam , trochę zasmuciłam, ale finał bardzo ładny i mądry. Normalnie scenariusz Almodovara. ;)

Pewnie ten szpinak, to tylko przykrywka dla jakichś złych emocji, które się nagromadziły, ale widzę że wasze temperamenciki pasują do siebie. Oboje ogniści, ale szybko przechodzi. Taki typ włoski. Z tym, że nikt nie pozostał dłużny, więc są podstawy by się godzić, najgorzej gdy jedno jest ofiara, a drugie katem.
Widzę , że dobrze sobie radzisz, tylko chyba radziłabym jedno , żebyś następnym razem (mam nadzieję, że kluski nie wyjdą krzywe;) nie podejmowała pochopnych decyzji o rozstaniu, czy przeprowadzce , ale raczej o wyjeździe na krótki uropik bez niego.

buziaki

ps. matko, ale mnie wzięło na pisanie, to nerwowe, proszę o wybaczenie ;)
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez agik » 5 lis 2007, o 15:07

---------- 13:32 05.11.2007 ----------

A ja chyba wiem...;)))

To chyba taka wzruszająca próba podziękowania za forum...
Ja miałam tak samo.

A Ty Scooby nie wystrasz się;))

---------- 14:07 ----------

Echo! o krzywe kluski już kłócilismy się :oops:
MÓj to perfekcjonista, a perfekcjonizm to jeszcze gorsza choroba niż optymizm
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez echo » 5 lis 2007, o 19:05

no to niech sam robi to żarcie, jak mu się nie podoba.
A Królowa będzie wybrzydzać ;).

Ja mam dwie takie wybredne gadziny, że bym czasem zadusiła ;). jednemu każę wynosić się na stołówkę, a małej grożę stołówką szkolną. Po krótkim namyśle miękną ;). Ale rozumiem , że może to dobijać, nie dość że człowiek poświęca drogocenny czas - to jeszcze widzi grymasy. W d.... się poprzewracało z dobrobytu. ot co.

buźka
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez agik » 5 lis 2007, o 19:10

A to jeszcze gorzej, hi
On lubi gotować, ja nie lubie, jak on gotuje... Wymaga wtedy stałej adoracji,podziwu; wykorzystuje mnie do podrzędnych prac kuchennych i obraca kuchnie w jakieś koszmarne pobojowisko. No! przeciez artysta nie będzie sprzątał, hi
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez mahika » 5 lis 2007, o 20:09

:)
A jednak, napisałaś, widzisz....
Naprawde jesteś super babka :)
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez echo » 6 lis 2007, o 00:10

o kurcze piórko,
no to królowa musi znaleźć równie artystyczne zajęcie, ale bardzo pracochłonne i istotne, że nie ma czasu niestety, choć bardzo chciałaby znaleźć ten czas i musi się oddalić z wielkim żalem do innej części chałupki, co by się kuchni nie pozabijać. Potem trochę poadorować, no niech już ma te swoje głaski ;) No wiesz jak królowa pochwali to zawsze wyższa ranga niż kuchcik ;).
Mój mąż też jest niby perfekcjonista, ale ja znalazłam sobie jeszcze ciekawsze hobby niż on. Ha ;).

zresztą Ty pewnie znajdziesz mnóstwo lepszych sposobów na niego ;).

trzymajcie się ciepło i bądźcie grzeczni
pozdrawiam mocno
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez KATKA » 6 lis 2007, o 10:40

ja miałam wczoraj awanture o to, ze nie usłyszałam, ze recznik do raczyń zsunął się z suszarki na pranie i położył się na nim kociak ;) kurcze czas na wizyte u laryngologa chyba ;) wojna była niesamowita....starałam się być spokojna wytłumaczyć,z e tego nie słychać,z e trudno to tylko recznik....nie no nic nie dało...usłyszałam, że nie można mi nic powiedzieć, że on nie ma nic do powiedzenia w domu.....nadal byłam spokojna ale jak zaczął coś zawodzić ze mam znależć księcia, który pozwoli mi na takie rzeczy i nie bedzie zwracał uwagi na to, ze spadł ręcznik (ludzie :shock: ) to nie wytrzymałam :( no i posypało się pare słowek nie miłych.....nie wytrzymałam wyszłam...ale zimno było.....i tak własnie przypomniał mi się ten szpinak (czy inne cóś ;) i pomyślałam, że nie powinnam sie dac sprowokować.....ale już za późno....wieczorem cisza...dziś cisza...a ja sie zastanawiam czy warto mi dalej w to brnąc....tak czytając ostatnie wypowiedzi na forum...o wspólnym życiu o rodzinie...dziecku :( jakoś mi z tym źle bo to co jest teraz nie rysuje sie zbyt pozytywnie...czyżbym traciła siły?????
Chciałabym miec czasem takie podejscie jak Wy ;) albo żeby w pore przypominały mi się Wasze słowa
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez echo » 6 lis 2007, o 11:59

moje podejście akurat jest do bani, bo jestem strasny raptus ;)
i kłótnica jestem też straszna i zawzięta, ale wiesz chyba kreujemy sobie takie dobre rady, no bo jakoś trzeba sobie świat układać , a życie życiem i często wszystkie mądrości idą w łeb. No przynajmniej u mnie.
Ale następnego dnia jakoś wstaję i walczę o lepszy świat, mając jednak świadomość , że ta destrukcja spowoduje, że następnego dnia może nie być. Więc zostaje tylko próbować. i uśmiechać się do czego popadnie ;) np. do kubka kawy. Myślę , że to dobrze ulokowane uczucie ;).
buźka
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 116 gości