Bez żalu i nienawiści drodzy rodzice...

Problemy związane z depresją.

Bez żalu i nienawiści drodzy rodzice...

Postprzez Księżycowa » 28 sty 2011, o 02:18

Długo myślałam czy załozyć ten wątek... Ale nie moge dłużej tak tego kisić w sobie, muszę to gdzieś z siebie wyrzucić...

Ostatnio czekając na Ł w Centrum Handlowym i tak zaglądałam do sklepików. W końcu podeszłam do biżuterii i... może powiecie, że głupie to, ale zobaczyłam taki ładny łańcuszek z wisiorkiem. Ten wisiorek, to było słowo ,,Mama". No i jakos tak tam utknęłam. Stałam jak rąbnięta przed tą szybą, zamyslona.... I jakoś poczułam, że bardzo moją mamę kocham. I mimo tego, że tak często była przeciw mnie, bo wolała mojego braciszka (ona uważa, że nie, ale tak mi dawała odczuć), to nie mam jej niczego za złe.

Przypomniało mi się tyle rzeczy za nim wszystko się popieprzyło... Nie zapomnę jak chodziłam z nią na zakupy co dziennie, albo jak latem ona z nich wracała a ja biegałam po ulicy i zaglądałam jej do torby. Nie wiem co się ze mną dzieje powstrzymuję się od łez, by Ł nie zauważył... Ciepło mi się gdzieś w środku robi, kiedy mi się te chwile przypominają. Same, bo nie przywoływałam ich specjalnie... Zwykły łańcuszek na wystawie obudził takie emocje i wspomnienia...

Zatęskniłam za nią, ale nie tak, że dawno nie byłam, tylko tak emocjonalnie. Poczułam takie zwykłe wierne, pewne nie strute żadnym żalem ani brakiem zaufania uczucia...
Jednocześnie jestem świadoma, że rodzice są coraz starsi... i w końcu odejdą. Tak dawno nie mówiłam im, że ich kocham i wiecie co? Nie umiem... cholera nie umiem, czuję wstyd, gdy sobie pomyślę, że do niej podchodzę i to mówię, albo ojcu... a chciałabym im to powiedzieć... czuję, że bym chciała.
Moja mama... duzo wycierpiała. Przeze mnie też... i jest mi bardzo wstyd z tego powodu. Wiem, że mnie kocha. Ona jest taka, że cierpi w samotności, jest dobra ogólnie tak. Stara się nam raczej pomóc w wielu sprawach jako dzieciom. Nie mówię tu o sprawach rodzinnych, ale były też sytuacje, że czułam jej miłość do nas jako matki, taką bezwarunkową i bezgraniczną.
W tamtych kłótniach i zgrzytach gdzieś to poginęło...

Nie wiem, może bez sensu piszę, ale przypomniałam sobie uczucie do rodziców, które czułam jako mała dziewczynka... takie szczere i bez żadnych urazów... Dobrze mi z tym a jednocześnie mam łzy w oczach i nie wiem dlaczego... :(
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez Sansevieria » 28 sty 2011, o 10:45

Zazdroszczę Ci tego uczucia do rodziców.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Winogronko7 » 28 sty 2011, o 10:54

Kasiorku, każdy człowiek ma takie chwile słabości. Wiąże się z tym przemijalność wszystkiego, czas ucieka nieubłaganie... Ale wiesz, to wspaniale, że masz takie pozytywne odczucia cd rodziny. Fajne jest też, że nie wypominasz sobie w duchu, krzywd ze strony mamy, tylko zasłaniasz je pozytywnymi momentami. Matki tez popełniają błędy. Ale napewno bardzo Cię kocha :D

Ja mam najwspanialszych rodziców na świecie, choć też czasem mi tęskno za tym co było.

3maj się :)
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez mahika » 28 sty 2011, o 10:58

mam łzy w oczach i nie wiem dlaczego...

Rozczuliłaś sie. Jesteś wrażliwą osobą.

Ja też mam wspaniałych rodziców, nie rozpamiętuję złych chwil.
Pielęgnuję w sobie dobre wspomnienia.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Lelula » 28 sty 2011, o 11:42

ja też keidyś nie umiałam powiedzieć kocham do Rodziców. Też było mędzy nami różnie- czasem szło na noże...

przelamałam się...i ...moje "Kocham" powiedziane mamie i tacie to był chyba najpiekniejszy prezent jaki mogłam im sprawić.

Mamie napisalam smsa w dniu moich urodzin. Podzekowalam jej za to ze mnie urodzila, ze mimo trudu zwiazanego z zagrozoną ciążą dala rade lezec plackiem przez kilka miesiecy i mnie urodzic. Za to, że zawsze jest.

TAcie powiedzalam ze go kocham. I moj tata...szorstki, twardy górnik- na początku mnie ofuczał, ale potem...widzałam, ze siedzi zamyslony i usmiechniety.
Widzialam jakie to dla niego wazne- ze dorosła córka powiedziala, ze go kocha, ze dalej jest dla niej wazny i potrzebny...



Za rzadko mowimy swoim bliskim takie slowa....

a czasem...moze byc za pozno, by je powiedziec....

ściskam Kasiorku. Tez mam teraz oczy w mokrym miejscu :)
Avatar użytkownika
Lelula
 
Posty: 176
Dołączył(a): 14 sty 2009, o 16:40

Postprzez mahika » 28 sty 2011, o 11:44

W sumie, tak sie zastanowiłam, ze ja też nie umiem powiedzieć rodzicom ze ich kocham. Wole to okazywać w milion innych słowach i gestach, niz wymówić słowo kocham. Tak jakby się wstydzę.
Ciekawe....
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 28 sty 2011, o 11:49

Kasiu, aż gorąco mi się zrobiło jak Cię poczytałam :serce2:.

Moja mama długo miała żal do mojej nagłej wyprowadzki.
Ale z której stronicy by nie patrzył, to my prawie w każdym aspekcie miałyśmy odmienne zdania toteż generalnie nie pochwalała tego, co robię.
Jednakże ostatnio usłyszałam, że jest dumna, że wyrosłam na taką osóbkę :).

Aktualnie wyzbyłam się żalów do rodziców.
Staram się utrzymywać kontakt na bieżąco (choćby tel.), pamiętać o ich uroczystościach.
Niekiedy bardzo nie chce mi się jechać np na niedzielny obiad (no dobra - chodzi o wstawanie po imprezowej sobocie ;)), lecz robię to, ponieważ wiem, że sprawię im tym przyjemność.
Bo prócz złych wspomnień przekazali mi i dobre.
A nade wszystko dali mi przecież życie, bez jakiego nie mogłabym się cieszyć... życiem :).


Ps:
Jestem wdzięczna mamuli za to, że samotnie acz dzielnie walczyła o mnie, gdy po urodzeniu wyszło, że mam ostre zapalenie płuc... A nie było aptek i lekarstwa trzeba było sprowadzać z zagranicy :misiu:.
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez Winogronko7 » 28 sty 2011, o 12:22

Dziewczyny Wasze posty dały mi do myślenia. Kurcze dzień w dzień myślę o tym, że bardzo ich kocham, że dzięki nim jestem kim jestem, ide dobrą drogą i mam poukładane w głowie. Hmmm ale faktem jest, że nie mówię im o tym, czuję barierę. Ale czy te słowa są potrzebne skoro i tak się kochamy?
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez Lelula » 28 sty 2011, o 12:31

na moim przykłądzie widać , że slowa są potrzebne. U niektórych czasem tylko rzeczy nazwane docierają głęboko

:)
Avatar użytkownika
Lelula
 
Posty: 176
Dołączył(a): 14 sty 2009, o 16:40

Postprzez Księżycowa » 28 sty 2011, o 12:45

Mahiko, ja mam podobnie z tym wstydem. Nie wiem co to jest... Czy może to, co się działo w domu, ojca alkoholizm, awantury tak pozamykały nas przed sobą, że nie umiemy... Ja nie umiem. Wiem, że nie podejrzewają mnie nawet o okazywanie uczuć... Czasem wydaje mi się, że nie podejrzewają mnie nawet o ich posiadanie, ale takie głębokie. Wydaje mi się, że sądzą iż nie rozumiem, bądź nie rusza mnie to, co się działo.
A może nie chcą rozumieć. Jako dziecko starałam się mamie powiedzieć, ale ona na to, że przecież nic takiego się d=nie dzieje. Tata trochę pije, ale to nic wielkiego... Dla mnie to nie było trochę... Rozwalone karnisze i uchrupnięty stół, to nie jest trochę...

Nie ważne, może nie dała rady wziąć tego na siebie... rozumiem. Ojca też, rozumiem, że sobie nie radził i nie radzi... Mówił coś czego pewnie nie chciał...

Jeśli chodzi o przeprowadzkę, to mama była za, chciała bym sama spróbowała. Pewnie nie było jej łatwo, ale ojciec omal się nie ropzpłakał jak wyjeżdżaliśmy. Mama mówiła, że w domu o tym mówił, ze było widać...

Ja nie chcę pamiętać tego wszystkiego, co było złe, nie porozumień, zgrzytów, wyzwisk... Nawet w stosunku do mnie, niue chcę... Życie i tak jest paskudne, i do tego krótkie, szkoda go na upieranie się przy swoich żalach, tak myśle.

Słowa chyba są jednak ważne. Nawet w związku jak sie sobie nie mówi, że się kocha, to tak jakby wszystko stawało się płytkie i w końcu zadaje się pytanie : ,,Czy on/a aby na pewno jeszcze mnie kocha?"

Mam w sobie ostatnio wiele wspomnień i aż jestem w szoku i jednocześnie pełna podziwu, że tak się nagle skończyły i się o tym zapomniało gdzieś w chaosie awantur, pretensji i krzyków... smutne... Nagle człowiek budzi się i zaczyna rozumieć, że tego się już nie cofnie...

A tą barierę chciała bym pokonać, ale już teraz się czuję jakbym sie obanżyła przed publicznością ogromną, kiedy tylko o tym myślę...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez caterpillar » 28 sty 2011, o 13:24

a ja ostatnio zlapalam sie na tym ,ze kompletnie zapomnialam ,ze moja mama jest i tez babcia..nie wyslalam jej zyczen od mojego dziecka...jakos smutno mi sie zrobilo ,ze musze ja wypierac ze swiadomosci,ze tak sie wszystko popierniczylo a bylo chwile dobrze :(

ze gdyby tyko chciala tez jestem w stanie zapomniec co bylo

mam malo wspomnien z matka , z rodzicami to chyba w ogole.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Księżycowa » 29 sty 2011, o 00:32

Cat :pocieszacz:

Ja mam w głowie taki mocny kontrast... Na początku było dobrze. Pamiętam jak ojciec latem kupował zgrzewkami wodę grodziską. Pamiętacie ją? Szkoda, że już nie ma nigdzie...

Później nagle jakbym była inną osobą w innym życiu. Zapomniana, pomijana i wszystkiemu winna... Później awantury... nie pamiętam tylko momentu zmiany... Czyli pamiętam dobre i to złe, ale nie pamiętam etapów przechodzenia z dobrego na to złe.

Wiecie jakie mam marzenie? Że jak będę brać ślub kiedyś, nie wiem kiedy patrząc na fundusze, to marzy m się jak mnie ojciec prowadzi do ołtarza. Czasem tylko boję się, że nie zdąży, bo co jak co żaden ślub nasz się nie zapowiada. Raz, że Ł musi poprosić (mam nadzieję, że to zrobi) i muszą być pieniądze a to daleka droga, by nas było stać...

Często się pojawiają we mnie takie ciepłe uczucia, bezinteresowne i nie pamiętające o tamtych krzywdach i to chyba dobrze...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez nusia___ » 29 sty 2011, o 00:58

---------- 23:49 28.01.2011 ----------

Sansevieria jesli zazdroscisz to moze jednak COŚ czujesz ?

---------- 23:58 ----------

Wiele razy slyszalam , ze dzieci ˇoddaja^ swoim rodzicom i mysle ze cos w tym jest.

Szczerze mowiac ja tez nie potrafie okazac......moze nawet nie mam czego swojemu ojcu. Mamie wiele raz potrafie mowic kocham cie , ale nienawidze cie slyszala moze nie tak czesto ale dosc czesto , wiele przrzeze mnie wzcierpiala.

Mysle ze drogowskazem na tej drodze jest zrozumienie siebie , swoimch uczuc , dlaczego tak a nie inaczej i analiza swojej przeszlosci tego co dali nam rodzice , jak naucztkli nas okazywac oczucia i czy wogule ,jak nas traktowali i ogolnie wspolne relacje. Nie jestesmz w stanie zrobic tegi sami bo potrzeba do tego kogos widzacego to z dzstansu i bez zbednych emocji , kogos kto poda nastepne drogowskazy np terapeuta.

PRZEPRASZAM ZA BLEDY ALE KLAW. MI SIE ZEPSULA
Avatar użytkownika
nusia___
 
Posty: 836
Dołączył(a): 4 lut 2008, o 20:30

Postprzez mahika » 29 sty 2011, o 10:34

...
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Winogronko7 » 29 sty 2011, o 14:27

Mahika, co kryje się pod trzema kropkami? Zwykłe przemilczenie?
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 266 gości