przez inka85 » 27 sty 2011, o 11:39
hej, było spotkanie rodziców jedno (u rodziców narzeczonego), nikt ani słowa nie wspomniał o tym, że się zaręczyliśmy, moja mama umówiła kolejne spotkanie tym razem u NIEJ (i taty oczywiście), w rozmowie ze mną mówiła, że wtedy będą oficjalne zaręczyny, w ogóle odbyłam z mamą rozmowę (na gg, na żywo trudniej, nie byłabym w stanie tak spokojnie i rzeczowo mówić), uświadomiłam jej, że ten jej zwyczaj oficjalnych zaręczyn z oficjalnym pytaniem o rękę, to nie u wszystkich jest znany, powiedziałam jej (bo rozmawiałam na ten temat z mamą narzeczonego), że u nich nigdy nie było takiego zwyczaju, że jego mama była zdziwiona, że to tak może wyglądać i zaskoczona-z jakiej racji ktoś miałby ich pytac o zgodę na ślub, skoro jesteśmy dorośli, sami podjęliśmy przecież decyzję, zdaniem mamy R. to bez sensu tak pytać, potem rozmawiałam z R. pytając, czy w ogóle w jego mniemaniu jest coś takiego jak zaręczyny, i jeśli tak, jak to powinno wyglądać wg niego (odpowiedział że nie lubi szopek, pytanie o rękę wydaje mu się glupie, pytając ich o moją rękę wg niego powinnam czuć się wtedy jak osoba ubezwłasnowolniona, skoro ktoś za mnie decyduje), czyli generalnie nie widzi powodu ani sensu urządzania oficjalnych zaręczyn. Uświadomiłam go też, jak widzi to moja mama (podkreślając, że nie ja tak uważam, tylko mama), powiedziałam mu o rozmowie z jego mamą. Powiedziałam, że nie musi tak mówić, jedynie że moim zdaniem w dobrym guście byłoby dać mamie kwiaty (też nie rozumie dlaczego, ale ostatecznie powiedział że ok). Generalnie tak jak pisałam wam wczesniej na forum, zamierzam olać zdanie mamy i zwracać większą uwagę na zdanie R, żeby nie rozwalić tego związku, na którym mi zależy. Wiem, że w takim przypadku muszę przyzwyczaić się do ciągłego niezadowolenia mamy i jej narzekania na R., ale nic nie poradzę, myślę że to dobra decyzja, w końcu jak rozwalę związek przez ciągłe mówienie i robienie, co chce mama, to co, ją potem będę obwiniać o wszystko? Będzie ciężko, ale podjęłam walkę o to, żeby nie brać pod uwagę zdania mamy.
Jeśli chodzi o sam ślub, na razie nie rozmawialiśmy o nim, wydaje mi się to głupie, żeby tydzień po zaręczynach od razu o ślub pytać, kiedy itp.. Niech upłynie trochę czasu (chociaż miesiąc), wtedy mogę co najwyżej spytać, jak R. to widzi, kiedy i w jaki sposób chciałby, żeby się to odbyło, potem wyrazić własne zdanie na ten temat i ewentualnie poszukać kompromisu.
Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała, jak rozmawiałam z mamą na tym gg, okazało sie, że ona jest przekonana w 100%, że to spotkanie u rodziców R. jest w celu ustalenia szczegółów, kto za co płaci, kiedy ślub itp. Dla mnie to szok, jak można tak pomyśleć? Ustalać szczegóły ślubu (kiedy sami my jeszcze nie wiemy gdzie chcemy, na ile osób itp) ??? Uświadomiłam ją, że na 100% nie o to chodzi, i CO ONA CHCE USTALAĆ, skoro my nie mamy nic ustalone jeszcze. Generalnie dla mojej mamy są 2 opcje-albo sami płacimy za wesele (wtedy oni się nie wtrącają), albo oni płacą (pewnie nie wszystko) i decydują. Mama dała mi to wyraźnie do zrozumienia.