niedaleko pada jablko od jabloni

Rozmowy ogólne.

niedaleko pada jablko od jabloni

Postprzez sikorka » 25 sty 2011, o 13:41

kolega, ktory podobnie jak ja boryka sie z nieudanym dziecinstwem polecil mi artykul
http://www.ezosfera.pl/sylwia-kalinowsk ... rtykul/626
ktory byc moze Was zainteresuje.
ja wciaz mam w sobie spore poklady nienawisci do wlasnej matki i jednoczesnie bardzo mi jej brakuje (ale raczej nie jej jako jej, a jej jako wymarzonej jej) :(
wyprowadzka z domu wiele mi jednak dala - odciecie od destrukcyjnego domu i otwarcie sie na cos nowego, lepszego. na cos, o czym nawet nie mialam pojecia.
do zalozenia mojej szczesliwej i wymarzonej rodziny coraz blizej - wierze, ze bede umiala byc inna, lepsza.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez doduś » 25 sty 2011, o 14:05

dla pewnej przeciwwagi warto poznać z kolei "Bunt ciała" Alice Miller. http://www.psychologia.apl.pl/forum/vie ... =16&t=9961
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Sansevieria » 25 sty 2011, o 15:20

Jak czytam, że przed urodzniem sama wybrałam sobie takich a nie innych rodziców, to nie mogę nie dojść do wniosku, że nadaję się li tylko do eksterminacji w tempie przyśpieszonym. Bo nie jestem w stanie uwierzyć, że ktoś, kto podjął tak debilną decyzję czyli sam sobie zafundował koszmar zasługuje na współczucie oraz troskę....
Tak serio to ja jestem ewidentnie z "nurtu Miller" :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez sikorka » 25 sty 2011, o 15:35

mnie tez to nie pasuje - zdecydowanie daleko mi do masochizmu.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez Abssinth » 25 sty 2011, o 15:56

ja widze to 'wybieranie' w podobny sposob jak trening na silowni.

jesli idziemy na silownie zeby popodnosic ciezarki o wadze 0.5 kg, trzy serie po trzy powtorzenia, raz na miesiac - to srednio nam to pomoze na miesnie, prawda? Jesli natomiast wezmiemy ciezarki, ktore sprawia nam trudnosc, i bedziemy pakowac tak, ze poczujemy to na drugi i trzeci dzien, wtedy zobaczymy efekty.

cala filozofia 'wybierania przed urodzeniem' zaklada, ze traktujemy nasze zycie na Ziemi jako swego rodzaju silownie mentalna - wybieramy sobie wiec sobie takie sytuacje, takie ustawienia, ktore pomoga nam sie rozwinac w pewien sposob. W bolu, cierpieniu - zmuszajac nasze 'duchowe miesnie' do wysilku i wzrostu.

to NIE znaczy, ze mamy isc do kogos, kto uczynil zlo w naszym zyciu, podziekowac im, i zaczac im ufac, dac sie znowu przez nich wykorzystac i zranic.

tylko raczej - tak ja to rozumiem - chodzi o odpuszczenie wewnetrzne, dostrzezenie tego, ze cala sprawa jest juz poza mna, dzieki temu, co bylo, ja sie nauczylam i rozwinelam w sposob, ktory nie bylby mi dany, gdybbym nie miala tych trudnosci... i pojscie dalej, bez kazdego dnia zatruwanego oparami nienawisci i zalu do kogos, kto cos nam zrobil iles tam lat temu.



to sie wiaze jak dla mnie z cytatami takimi jak:

'co nas nie zabije, to nas wzmocni' (no znowu silownia;) ), czy
'Bog nie daje nam wiekszego krzyza niz jestesmy w stanie uniesc' (co mozna przetlumaczyc jako 'my sobie nie nakladamy wiecej ciezaru, niz moglibysmy wytrzymac')

ooo i jeszcze -
to wybaczenie, tak mi sie wydaje, powinno nastapic juz PO fazie nienawisci i zlosci za wyrzadzone krzywdy...po przezyciu i przerobieniu tego, nawet jakiegos rodzaju zemszczeniu sie na sprawcy zla. bo inaczej, tak, to jest dalej ciagniecie tego przyduszania cierpienia i bycia zmuszonym do kochania ojca i matki, ktorzy zrobili nam cos zlego, jednoczesnie wbijajac do glowy ze oni nas kochaja i my tez mamy ich kochac.



takie tam Absyntowe trzy pensy...:)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Sansevieria » 25 sty 2011, o 16:06

Jedno mi nie pasuje na maksa - obciążanie mnie dopowiedzialnością za ten wybór. . Reszta jak najbardziej, "po Millerowsku". Oraz, miejscami również nad wyraz po katolicku :D
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Abssinth » 25 sty 2011, o 16:20

hmm
a czy lepiej jest obciazyc odpowiedzialnoscia Boga?

ja lubie byc odpowiedzialna za to, co sie dzieje w moim zyciu - wtedy mam szanse to zmienic...

wole przyjmowac odpowiedzialnosc na siebie niz czuc sie marionetka w rekach jakich tam sil.

z drugiej strony - jesli zakladasz, ze Bog tak chcial, z jakiegos powodu - czemu nie zalozyc, ze Ty sama (Twoja wszechwiedzaca dusza) tak chcialas, z tego samego powodu?


*gwoli wyjasnienia, jesli jest potrzebne - nie zalezy mi na tym, zeby sie klocic ani przekabacac na moj sposob myslenia, dyskusji chce jeno :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 25 sty 2011, o 16:27

stąd już tylko krok do IV przykazania i obowiązku chrześcijanina, bo jak nie, to żyje w grzechu
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 25 sty 2011, o 16:36

Dodus, a moze przeczytasz jeszcze raz to co napisalam? Bo jesli do moich slow sie odnosi Twoj wpis, to nie zrozumiales tego, co chcialam przekazac.

jestem osobiscie totalnie przeciwna 'obowiazkowi chrzescijanina' by kochac ojca i matke, nawet jesli nas skrzywdzili. Juz chyba wspomnialam , ze do chrzescijanstwa mi daleko :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 25 sty 2011, o 17:17

ja zrozumiałem Cię jak sądzę dobrze. Czyli wprost Twoją wypowiedź. A skoro nadmieniłaś o Bogu to napisałem, że to już blisko do przykazań, no bo blisko. Nawiazałem do Osoby, która się w Twojej wypwiedzi pojawiła, a nie do wypowiedzi. Mama nadzieję, zę jasno się wyraziłem
A kontynuujac staje katolik wobec dylematu wiary, bo skoro nienawidzę ojca czy matki, a przykazania mówią mi, że mam ich "czcić" to jak mam to połączyć ? NIe ma tu z mojej strony skarkazmu ani złych czy złośliwych czy jakichkolwiek innych intencji. Jest za to sam w sobie ciekawy paradoks. Oczywiscie mozna wdać się w filozoficzno/religijne dyskusje teraz. No i pewnie dadzą jakąś odpowiedź. Choćby bardzo prostą. należy się im (rodzicom) szacunek za, to że dali mi życie. Ale tylko za to. Na przykład.
Choć patrząc szerzej ponoć każdy z nas ma białą i czarną stronę. Ale tu znowu filozoficznie bedzie.
Z własnego ogródka zauważam w sobie powielanie schematów z domu rodzinnego. Robię takie miny jak mój ojciec, ale juz nie jestem tak ograniczony w pogladach jak on. Myslęsobie ianczej. Facet zrobił co mógł, co potrafił i sam boryka się ze swoimi demonami. No i zostawiam go z tym.
Ale ja mam to szczęście, że nie napierdalał mnie pieściami po twarzy krzycząc że mnie kocha. Wiec wiem też, że moja droga wtej kwestii moze być o wiele łątwiejsza niż innych osób. No i przyznaję się, że gdyby ktośtaki spytał mnie co ma zrobić skoro taki madry jestem to odpowiem. Nie wiem. Jestem madry tylko wobec swoich problemów.

Ale mam dziś dzień filozofa... :) Mam nadzieję, ze nikogo nie uraziłem tą wypowiedzią.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Sansevieria » 25 sty 2011, o 17:51

Abssinth, ja w ogóle nie potrzebuję kogokolwiek obciążać odpowiedzialnością. Z pewnego podstawowego ogarnialnego puntu widzenia mogę to zrobić w stosunku do osób fizycznych "uczestniczących". Bo jednak ten aspekt praktyczny jest. I w jakimś czasie to mi było potrzebne. Ci konkretni odpowiedzialni. Teraz żadne szukanie odpowiedzialnego na jakichś wyższych poziomach najwyraźniej już mi nie jest potrzebne. Po drodze ciekawie się działo, ale stan na teraz jest taki właśnie.
Wiesz co Doduś, chyba z tym przykazaniem o czczeniu rodziców to jednak każdy w pewnym momencie musi sam sobie poustawiać, czym jest "czcij" dla niego w jego konkretnym życiu. U mnie na razie to jest tak, że nie podjęłam w stosunku do nich działań, które w takiej samej sytuacji bym podjęła gdyby rodzicami nie byli. No i udało mi się znaleźć jedną rzecz, za którą absolutnie uczciwie jestem im wdzięczna. Czyli udało mi się nie zamknąć na taką możliwość. Samej mi jest trudno w to uwierzyć, ale cóż - znalazłam, to mam. Się cieszę. Abssinth, ja też lubię być odpowiedzialna za różne rzeczy w swoim życiu. Ale możliwości zmieniania nie chcę zawężać do tego, za co jestem odpowiedzialna. Tak mi się wydaje ciekawiej :) I wcale nie zakładam, że Bóg tak chciał !!!
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez doduś » 25 sty 2011, o 17:54

ja to się uczę nie zwalać odpowiedzialnosci na innych tylko samemu być za siebie odpowiedzialny :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 25 sty 2011, o 17:58

hmm Sans - ale jesli nie Bog i jesli nie Ty , to kto ? los? przypadek?

jesli przypadek to OK, ale to mi sie osobiscie kloci z chrzescijanswtem...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Sansevieria » 25 sty 2011, o 18:47

Kochana,ja najwyraźniej nie potrzebuję znaleźć żadnego "kogoś"czy "czegoś" odpowiedzialnego. Łatwiej mi to chyba wyrazić czy przekazać "po taoistycznemu", bo po katolicku bym musiała za dużo na wstępie wyjaśniać od strony teorii. A po taoistycznemu to "było tak i nie ma po co wnikać, bo to jest dao, a tego nikt nie ogarnie będąc maleńkim jego fragmentem". :)
Przypadków, jak już pisałam gdzieś na forum, nie uznaję. Losu także w znaczeniu "przeznaczenie" czy predystynacja.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57


Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 397 gości

cron