ja widze to 'wybieranie' w podobny sposob jak trening na silowni.
jesli idziemy na silownie zeby popodnosic ciezarki o wadze 0.5 kg, trzy serie po trzy powtorzenia, raz na miesiac - to srednio nam to pomoze na miesnie, prawda? Jesli natomiast wezmiemy ciezarki, ktore sprawia nam trudnosc, i bedziemy pakowac tak, ze poczujemy to na drugi i trzeci dzien, wtedy zobaczymy efekty.
cala filozofia 'wybierania przed urodzeniem' zaklada, ze traktujemy nasze zycie na Ziemi jako swego rodzaju silownie mentalna - wybieramy sobie wiec sobie takie sytuacje, takie ustawienia, ktore pomoga nam sie rozwinac w pewien sposob. W bolu, cierpieniu - zmuszajac nasze 'duchowe miesnie' do wysilku i wzrostu.
to NIE znaczy, ze mamy isc do kogos, kto uczynil zlo w naszym zyciu, podziekowac im, i zaczac im ufac, dac sie znowu przez nich wykorzystac i zranic.
tylko raczej - tak ja to rozumiem - chodzi o odpuszczenie wewnetrzne, dostrzezenie tego, ze cala sprawa jest juz poza mna, dzieki temu, co bylo, ja sie nauczylam i rozwinelam w sposob, ktory nie bylby mi dany, gdybbym nie miala tych trudnosci... i pojscie dalej, bez kazdego dnia zatruwanego oparami nienawisci i zalu do kogos, kto cos nam zrobil iles tam lat temu.
to sie wiaze jak dla mnie z cytatami takimi jak:
'co nas nie zabije, to nas wzmocni' (no znowu silownia;) ), czy
'Bog nie daje nam wiekszego krzyza niz jestesmy w stanie uniesc' (co mozna przetlumaczyc jako 'my sobie nie nakladamy wiecej ciezaru, niz moglibysmy wytrzymac')
ooo i jeszcze -
to wybaczenie, tak mi sie wydaje, powinno nastapic juz PO fazie nienawisci i zlosci za wyrzadzone krzywdy...po przezyciu i przerobieniu tego, nawet jakiegos rodzaju zemszczeniu sie na sprawcy zla. bo inaczej, tak, to jest dalej ciagniecie tego przyduszania cierpienia i bycia zmuszonym do kochania ojca i matki, ktorzy zrobili nam cos zlego, jednoczesnie wbijajac do glowy ze oni nas kochaja i my tez mamy ich kochac.
takie tam Absyntowe trzy pensy...