Nie wiem sama czy sobie wmawiam czy nie, ale czuje że nie jest tak jak powinno być. Może opisze pokótce o co chodzi. Moja mama zmarła jak miałam 5 lat. Mieszkałam wtedy u babci. Ojciec po śmierci mamy gdzieś wyjechał-chyba do niemiec. Wrócił po kilku miesiącach. Nie zabrał mnie od babci. Znalazł sobie kobiete. W rok po śmierci mojej mamy!! Czasem spał u babci, ale częsciej go nie było. Pamiętam jak w pierwszej klasie nie mogłam się nauczyć alfabetu i samogłosek i spółgłosek. Wytargał mnie wtedy za nos i zbił pasem. Uciekałam przed nim skacząc po łóżkach i błagałam go by mnie już nie bił, krzyczałam że go kocham, żeby tego nie robił, że jest moim tatusiem...Po kilku miesiącach odwiedzania mnie u babci-u której zresztą było mi bardzo dobrze- zabrał mnie do tej swojej kobiety. Zabrał i nawet nie dał znać babci że mnie nie przywiezie spowrotem, a ja kilka dni nie mogłam spać bo martwiłam się o babcie i jej serce. Do tej nowej kobiety kazał mi mówić mamo. Jak nie chciała tego robić bił mnie pasem. Ta kobieta miałą swojego syna. Traktowała go bardzo dobrze. Mnie zresztą też. Lepiej niż ojciec. Nie zmuszała mnie żebym mówiła do niej "mamo". Ale ojciec tak, więc musiałąm to robić. Pamiętam jak miałam problem z matematyką w 2 klasie sp. (dodam, że jak zamieszakaliśmy u tej kobiety przeniósł mnie do pobliskiej podstawówki). Ojciec na mnie krzyczał, a ja nie byłam w stanie skupić się na zadaniu i dostałam pasem-po plecach, rękach, nogach. Wszędzie.Było mi bardzo przykro. Nawet nie czułąm bólu.Było mi wstyd, że musi mnie bić. Pamiętam jego kobiete i jej syna. Siedzieli na kanapie. Ona go przytulała i zasłaniała ręką twarz bo chyba nie mogła patzrezć na to jak bije mnie ojciec. Zawsze jak skończył mnie bić, całował mnie w kark i mówił że robi to dla mojego dobra, że powinno mi być wstyd że zmusiałam go do użycia pasa.
Pewnego dnia uderzył syna tej kobiety. Kazała mu się wynosić z jej mieszkania i życia. Zawiózł mnie do babci. Po kilku dniach przyjechał i dał mi złotego słonika. Kazał wsiadać do samochodu. Powiedział że mam dać tę figurkę tej kobiecie i poprosić żeby była moją mamą. Zrobiłąm jak mi kazał. Ale ona nie chciałą tej figurki. Zaczęła na niego krzyczeć, że go nie chce że w każdej chwili jak tylko pstryknie palcem wróci jej mąż. Rozstali się. Gdy wsiedliśmy d samochodu ojciec podczas jazdy odwrócił się do mnie i złapał za nos uderzył mnie w twarz. Powiedział że to moja wina, że wszystko przeze mnie. Miałam wtedy 8 lat.
Potem zamieszkaliśmy w domku który budował razem z moją mamą. Nie wróciłam do babci:(
Pewnego razu zabrał mnie ze sobą do jakiejś pani. Powiedział że to jest moja mama i kazał do niej mówić "mamo".Pojechaliś,y razem w Pieniny. Była wtedy w 2 klasie szkoły podtswaowej. Ta pani była miła. W górach poszliśmy razem na wyciąg krzesełkowy. Bałam się jechać sama. Pierwszy raz byłam w górach. Uderzył mnie w nos i szarpnął. Kazał jechać samej. Powiedział że wszystko to moja wina. Dobrze że ta pani-jego nowa kobieta-stanęłą po mojej stronie. Dzięki niej nie jechałąm sama. Ale za to ojciec mnie zwyzywała od cymbałów, głąbów itp.
W nocy w pokoju w pensjonacie spali ze sobą w jednym łóżku. Byłam z nimi w pokoju. Ojciec kazał się odwróć do ściany. Słyszałam jak się kochają.
Niedługo potem się rozstali, bo zaczął się spotykać z inną.
Jak byłam pod koniec 3 klasy szkoły podtsawowej ojciec poznał Dorote. Do niej teżkazał mi mówić "mamo". Wkrótce wzięli ślub. Byłam większa i postanowiłam się zbuntowć. Powiedziałąm że nie będę do niej mówić mamo. Ojciec zbił mnie pasem. Ta jego żona mówiła do niego" zrób coś, zobacz co ona znowu robi, jak nie będzie do mnie mówić mamo to niech w ogóle nie mówi!!!masz to załatwić" Za każdym razem byłam bita. Z czasem doszło do tego ,że zaczęła dzwonić d niego do pracy, żeby natychmiast przyjechała "bo ze mną są problemy". Byłam wtedy w pdostawówce i byłam posłuszna. Bos ię bałam. Chodziłam ze śladami od pasa na rękach do szkoły. Ta jego żona nie mogła mieć dzieci. Kiedy miałam 13 lat wezwali mnie do dużego pokoju i stwierdziali że Dosia mnie adoptuje bo tak chce. Chłodno stwierdziałam że nie wyraże na to zgody, bo mam ukończone 13 lat i moja zgoda jest konieczna. Nie mogłam się pozbawić "mojej mamy " we mnie. Byłam jej córką a nie tego potwora. Ojciec kazał mi się wynosić z pokoju. O dziwo nie zbił mnie pasem. Powiedziała że jestem podły głąb, że sprawiłam Dosi przykrość, że wszystko przeze mnie i że teraz ona przeze mnie płacze. Nie raz owa Dosia mnie uderzyła. Najczęściej w twarz. Do tej pory mam blizne na policzku po niej. Pod koniec podtsawówki i na początku liceum ojciec bardzo często katował mnie pasem. Potem przychodził, całował w kark i mówił że to moja wina że musiał mnie skarcić. Cały czas kazał mówić do swojej kobiety mamo. Nawet zdjęcia mamy nie mogłam mieć na biurku bo tamta w jaiś amok wpadała.
Chciałam iść do liceum plastycznego. Ojciec i Dosia wymusili na mnie żebym zdawała do ogólniaka. Dostałam się. Zmieniłąm towarzystwo. Poznałam nowych ludzi. W 2 klasie liceum przestałam się uczyć. Doszłam do wniosku że skoro dostaje pasem za 4 to nie ma róznicy czy się będę uczyć czy nie bo i tak dostane, więc po co tracić czas na nauke. Poza tym w tym okresie ojciec zaczął romans ze sowją studentką, do któej też kazał mi mówić "mamo" Na domiar złego nie rozwiódł się z ową Dosią. Chciał złapać dwie sroki za ogon. Zmuszł mnie do kontaktów ze sowją nową kobietą. Zmuszał też do bycia przy Dosi. Zaczęłam pić. Tanie wina. Wagarować. Przestałam. Jemu to raczej nie przeszkadzałao-nie bił mnie już za oceny czy wagary. Czasem tylko dorwał mnie gdzieś, jak się pokłócił z 1 albo 2 swoją kobietą i pobił . Kiedyś jak byłam po 1 piwie zabrał mnie na myjke. Wczesniej pobił. Pan na myjce powiedział że nie jestm pijana i nie może mnie przyjąć. Potem zabrał na komisariat. Czekałam na niego i jego Dosie pod drzwiami.Nie wiem co nagadał policjantowi, ale nie dał mi on powiedzieć swojej wersji, tylko oznajmił że jak tak dalej będzie pojde do poprawczaka. Dodam że moj ojcec jest prawnikiem. Przyznam szczerze że wolałam poprawczak niż jego i jego Dosie i nową kurewke. Przestałam jednak pić, jak poznałam sowjego ówczesnego chłopaka. Dbał o mnie i poczułam się kochana. Pewnego razu spacerowałam z nim pod blokiem. Nic nie robiliśmy-nawet wtedy jeszcze z nikim się nie całowałam-miałam 16 lat. Zobaczyła to Dosia. Wybiegła z domu. Zostawiła tylko na stole kartke do mojego ojca, że widziała mnie pod blokiem i żeby zrobił coś z tym. Potem jak się dowiedziałóam wiele razy do niego dzwoniła, ąż przyjechał do domu. Był pijany-zresztą nic dziwnego-wiele razy po pijaku odwoził mnie do domu. Pobił mnie-rzucał we mnie zagłówkiem łóżka, groził że mnie zabije. Kiedy poszedł do kuchni po nóź, schowałam się za łóżkiem i zadzwoniłam na policje. Chyba był bardzo narąbany bo nie był w stanie do mnie dojść z tym nożem tylko się połóżył na podłodze. W między czasie zadzowniłam do Dosi-do tej ddo której miałam mówić mamo- że ojciec chce mnie zabić i to przez nią. Odłożyła słuchawjke. Dopiero po drugim moim telefonie kiedy powiedizłam że policja tu jedzie przyjechała do domu. Policjantom musiłam zrzucać klucz przez okno, bo dzrwi były zamknięte, aojciec miał klucz. Musiłam przejść koło niego kiedy leżał zalany na podłodze i w eku miał nóż.
Zaraz po policji weszła do domu Dosia zdziwiona całym zajściem. Dzięki Bogu policja mnie nie chciała zostawić z nimi. Ojcu nie zrobili nic-zasrany prawniczyna!!Dosia gdy ja popchnął mówieć ze to przez nią , że ona mu kazała stwierdział że się boi i żeby ją też policjanci odwieźli. Zabrałamnie do swojej matki. Chciała jechać do babci, ale że zakręciła policjantów zawieźli mnie tam gdzie ona kazała.
Krzyczałam że to ona mu kazała, ale wystraszyli się chyba. Tu ojciec policjant-i jego żonka-nauczycielka.
Oczywiści standardowo ojciec kilka dni po tym zdarzeniu mnie przeopraszał. W dalszym ciągu jednak traktowała mnie jak szmate. Podobnie jak Dosia.
Niedługo potem okazało się ze jego kochanka jest w ciąży, więc się do niej przeprowadział, a mnie zostaewił z ową Dosią. Byłam poniżana i obrażana ana każdym kroku. Krytykowała moją figurę, twarz, wszystko. Zazdrościła że mam chłopaka który o mnie dba. Nieraz zamykała za kare w domu na klucz tak że nie mogłam wyjść cały dzień. Raz nawet uderzyła moją koleżanke, która stanęła w mojej obronie. Znajomi próbowali zmusić ją żeby wypuściła mnie, ale ona tylko potrafiła mnie uderzyć kilka razy żebym się uciszyła i nic nie robiła sobie z ich gróźb że zadzwonią na policje.
Próboweałam popełnić samobójwsto w szpitalu zrobili ze mnie idiotke ze to nie przez te cała patologie tylko przez chlopaka, bo mam zaburzenia psychiczne i nerwice.
Gdy jhego kochanka urodziała zadzownił do Dosi się pochwalić. Dosia stwierdział" przywieź mi ją ja wychowam to dziecko".
Boże może to normalne, może ja jestem chora psychicznie, może właśnie tak trzeba jak oni.
Dodam , że teraz mam 25 lat. Mam swoją córcie. W ciąży nie mogłam liczyć na jakąkolwiek pomoc od ojca. Kiedy potzrebowała pieniędzy na leki stwioerdził że go to nie obchodzi co sie stanie z dzieckiem. Dzięki Bogu mąż pożyczył od rodziny-byliśmy wtedy studentami.
Dorota miała chrapke na wychowywanie mojej córki. Albo on miał. Sama nie wiem. Chcieli żebym wyjechała na studia do innego miasta a im zostawiła dziecko. Nie zrobiłam tak zamieszkałam u męża.
W dalszym ciągu nie moge sbie poradzić z przeszłościa-przez Dorote mam problem w kontaktach z kobietami-boje się ich, uwazam że chca mnie skrzywdzić, że są wrdene i przebiegłe. I w dalszym ciągu ulegam ojcu-robie to co on chce-nawet studieuje tam gdzie mi kazał. Coraz częsciej mam ochtoe stad uciec. Mam też mysli samobójcze-ale za bardzo kocham córke zebym ja zostawiac. Jeeszcze by jej tez zgotowali takie pieklo jak mnie. Tez by chcieli zniszczyc jej tożsamość. Ostatnio ojciec kazał mi i mężowi wyjechac na studia gdzies i zostawic z nimi nasza córezcke. Ma 5 lat. Nie yechowuje swojej ktora ma z kochanka bo tamta czemu sie nie dziewie stara sie o ograniczenie mu praw. Boże. Nie wiem co robić!!Gdzie można iść na psychoterapie??
Myślicie że jestem nienormalna?? Nienawidze tej Dosi i nienawidze ojca, ale czuje wobiec ojca litość. Czasem przychodzi i mowi że jest chory żle się czuje.A ja wtedy wymiekam.
Nie pozwalam mu zajmowac sie corka, bo dalby ja dorocie, albo zaczeli by jej razem robic pranie mozgu. Wychowujeją sama, m,az pracuje i nas utzrymuje. Prosilam ojca o zaatwienie jakiejs pracy dla mnie-w koncu wszystkim znajomym i ich dzieciom załatawia- ale nie chce mi pomóc. Obiecuje ze to on mi pomoze. Robi wszytsko żeby sama tez sobie niczego nie znalazła. Namawia do rezygnacji z oferty,bo jego kolega czy kts tam mnie zatrudni, a jak sie zgodze na prace u tego kolegi to nagle zmienia zdanie. Mam wrazenie ze chce zebym była od niego zależna. Zeby miał mnie w garsci..
Doradzcie mi cos, bo chyba oszlałam i jestm chora psychicznie. Może sobie to wmawiam. Moze on jest dobrym ojcem. ??