---------- 23:29 24.01.2011 ----------
Filemonie, brak mi słów by wyrazić emocje, które mną wstrząsnęły po przeczytaniu Twojej wypowiedzi… Przeczytałam kiedyś, że „właśnie dlatego powstają zły, że coś nie mieści się w słowach”. Ja właśnie tego doświadczyłam. Dziękuję Ci za wszystkie dobre słowa na mój temat, chociaż o dziwo wywoływały jeszcze większe łzy.
mam takie przypuszczenie, że w gruncie rzeczy, to jednak Ty sama musiałaś zdobyć się na odwagę, na kolejne kroki do przodu, na podejmowanie pewnych decyzji, otwieranie się, ufanie, zawierzanie, itd...
To prawda, chciałam to w sobie przezwyciężyć ale jednak pomimo chęci nie zrobiłabym tego sama. X był bardzo cierpliwy i czuły, oswajał moją „dzikość” i lęk i wiem, że innego faceta nie byłoby na to stać. Zwiałby gdzie pieprze rośnie. Rzeczywiście więc pod tym względem żywię do niego szczególne uczucie.
Czy naprawdę chodziło o coś innego niż religię? Tego nie potrafię teraz powiedzieć. Mogę się jedynie pokusić o próbę odgadnięcia tej tajemnicy. Wtedy powiedziałabym, że X nie był wystarczająco dojrzały by czuć się gotowy na wzięcie odpowiedzialności za kogoś innego niż on sam. Stąd przerażała go perspektywa bycia głową rodzinny. Zresztą, w gruncie rzeczy powód nie ma teraz znaczenia bo czasu i tak nie cofnę.
i ja w to wierzę, że trafiają się jeszcze na tym świecie tacy mężczyźni...
A ja właśnie tracę tą wiarę. Zaczynam myśleć, że to jest wyidealizowane podejście i że w życiu to się nie zdarza…
rownie dobrze mozna powiedziec, ze to wlasnie sinusoida z tej swojej wielkiej milosci ponad wszystko powinna zmienic wiare dla swego Ukochanego.
Sikorko, wyobraź sobie, że także pomyślałam o takiej opcji czytając post Fila. Szczególnie w momencie „pomyśl o tym”. Problem jednak w tym, że (jak słusznie zauważył Fil) mój były nawet nie dał mi takiej szansy bo mi o tym nie powiedział. Czysto teoretycznie rzecz biorąc sprawa, kto powinien przejść na stronę kogo jest otwarta. Chociaż muszę tu przyznać rację San, że gdybym ja się nawróciła nie zniosłabym relatywizmu. Nie chce teraz rozważać abstrakcyjnych problemów pt.: co by było gdyby X powiedział mi chociaż w pierwszym roku naszej znajomości, że albo się nawrócę albo nie mamy szans. Nie wiem teraz co bym zrobiła ale miałabym WYBÓR. Mogłabym się nawrócić (co by go nie usatysfakcjonowało bo nie wpadłabym na to sama tylko zrobiła to pod jego wpływem wiec w jego oczach nie byłoby to szczere z mojej strony) albo nie zdecydować się na dalsze z nim bycie, na wspólne zamieszkanie, na seks… Tak więc Sikorko, nie oto w gruncie rzeczy (w mojej konkretnej sytuacji) się rozchodzi.
wiara wypływa z serca, z wnętrza duszy a nie z uwarunkowań zewnetrznych, czyli oczekwań drugiej osoby.
Otóż to, dlatego gdyby mój były wyraził swoje oczekiwanie, ja bym mogła się ustosunkować do tego, czy jestem wstanie zacząć wierzyć dla NIEGO. Myślę że tak naprawdę, szczerze i głęboko jednak na ten moment nie byłabym wstanie. I znowu wracamy do punktu wyjścia w którym on powinien powiedzieć, ze nie jest wstanie zaakceptować mojego braku wiary zanim sprawy zaszły tak daleko.
---------- 23:32 ----------Przecież śluby biorą ludzie o zupełnie odmiennych wyznaniach i da się to pogodzić.
Zgadza się się Ewka, tyle że wymaga to od dwóch osób tolerancji i otwartości, której X nie miał.
Tak sobie myślę nawet, że zmanipulował Sin, zeby to Ona odeszła, bo on nie potrafił zakończyć tego związku. Jak sądzę też, głęboko Ją kocha swoją miłością i wyobrażeniem o miłości jak powinna wygladać. Sadzę, ze ma swój, mało elastyczny sposób widzenia przyszłosci zwiazku. Ta wizja nigdy nie została omówiona z Sin, bo na to potrzeba prawdziwej otwartosci i powiedzenia o swoich lękach. Jak choćby o tym, że boi się kłótni czy okazywania złosci dlatego to Sin
Cytat:
powinna
się zmienić, żeby on czuł się bezpiecznie.
Coś w tym jest Doduś. On nie potrafił zakończyć związku ale też wcale mną nie manipulował. Nie robił nic bym miała go dosyć. Czas zrobił swoje.
A mało elastycznie to on generalnie wiele rzeczy postrzega. Często generalizuje i rzuca stereotypami o co nie raz toczyłam z nim żywe dyskusje.
Z własnych obesrwacji i doswiadczeń wiem, że zdarza się ludzion mylić prawdziwie głęboką relację duchowo-emocjonalną z taką w której jest seks. Inaczej mówiac jak juz poszliśmy do łóżka, to jesteśmy naprawdę blisko. I są blisko. Tyle, ze fizycznie - niekoniecznie duchowo i emocjonalnie, nawet jeśli się kochają. Dla mnie osobiscie wiekszą wartosć ma jedna trudna rozmowa o tym, co boli niż orgazm.
Reasumując mój przydługi wywód. Przykro mi Sinusoido, ale w mojej ocenie Waszej relacji nie była ona prawdziwie bliska. Zabrakło komunikacji, rozmowy o oczekiwaniach, odmiennosciach widzenia świata,
Doduś, z tym się nie zgodzę. Wyobraź sobie, ze poszłam z nim do łóżka po roku znajomości. Uważam że to na tyle późno, ze mieliśmy czas się poznać bliżej właśnie emocjonalnie. To była świadoma decyzja, w której uwzględniłam również fakt ewentualnej wpadki. Wtedy doszłam do wniosku, że chciałabym mieć dziecko z tym facetem więc jeśli już coś miałoby nam się przydarzyć pomimo zabezpieczeń, zważywszy na mój wiek i miłość do osoby, z którą miałam zamiar zacząć sypiać, nie byłoby to tragedią. Tak więc nasza znajomość nie zaczęła się od łóżka.
Rozmawialiśmy o odmiennościach i wiedziałam, że religia jest dla X bardzo ważna, że chciałby by jego dzieci były chowane w zgodzie z tą religią. I nie miałam nic p/ko. Kiedy on wyrażał obawy, że dzieciom to namiesza w głowie, ja przedstawiałam swój punkt widzenia, że uważam że to wszystko zależy od nas, że wystarczy z dzieckiem rozmawiać, tłumaczyć mu, a nawet że mogę chodzić również do kościoła kiedy dzieci będą małe. I to był moment, w którym X powinien powiedzieć NIE, nie satysfakcjonuje mnie to, nie jestem wstanie tego zaakceptować i koniec, kropka. Albo - albo. Ale tego niestety nie zrobił. Tak więc rozmowy były ale jak widać nieefektywne.
---------- 23:34 ----------Ewka teraz moja odpowiedź jaki to jest ten prawdziwy powód. To nieumiejętnosć budowania prawdziwie otwartej i bliskiej relacji.
Być może… Zdaje się, że to cecha DDA. X jest DDA a ja, jak czytałam o DDA i znalazłam u siebie wiele ich cech pomimo, ze nie jestem DDA.
PS. A jak on reaguje na Twoje łzy ?"nic tak nie rozczula meżczyzny jak łzy kobiety, którą kocha. NIc tak nie drażni mężczyzny, jak łzy kobiety, którą kochać przestaje" Czy jakoś tak
Hmmmm… powiedział jakiś czas temu, że łamią mu serce i że nie jest to dla niego łatwe… A teraz już nic nie mówi, tylko mnie tuli a raczej ja się tulę do niego. Nie wyczuwam by był tym rozdrażniony, ale przypuszczam, że z tego powodu zaczął unikać spotkań ze mną.
Miłość różne ma twarze. To czułość, dbanie o bezpieczeństwo, troska, zrozumienie, szacunek - to na przykład. To wszystko nie wyklucza, że może braknać prawdziwie głębokiej więzi emocjonalnej.
Jeśli to, co przeżyliśmy nie było bliską więzią to ja już nie ma zielonego pojęcia co to znaczy i jak to zrobić (stworzyć taką więź). Bo pisząc, że z nikim wcześniej nie byłam tak blisko nie mam na myśli sfery fizycznej lecz właśnie emocjonalną. Ale może mi się wydawało że to była bliska więź, może można osiągnąć coś więcej jeśli jest się do tego zdolnym. Sama już nie wiem.
Wiesz, ja myślę, że duże pole do pracy to przed nim.
On tego „pola” niestety nie dostrzega na dzien dzisiejszy
---------- 23:40 ----------
Dziękuję Wam wszystkim za zaangażowanie w ten temat. Wasze spojrzenie na sprawę naprawdę bardzo mi pomaga. Dziś czuję się spokojniejsza, jakoś tak bardziej pogodzona z tym wszystkim pomimo, że nie mogę odżałować. Naprawdę z całego serca dziękuję, że jesteście: