Ewka, tego "prawdziwego" powodu moze wcale nie być.
Poleciały "kalesony" "dupki" i inne epitety. Moze i trafnie, a może nie. Nie wiem, nie oceniam.
Najpierw garść w kwestii, która budzi mój głęboki sprzeciw
o tyle nawrócony katolik ma ostrą alergię na relatywistów w obrębie nowo przyjętej ( czy odrodzonej w dorosłości) wiary.
Bzdura. I tyle garsci.
A teraz
moje spostrzeżenia.
W świetle tego, co Sinusoida napisała o swoim byłym nie dziwi mnie to jego nieartykułowanie swoich potrzeb i oczekiwanie że Sinusoida je odgadnie. To dość czeste i naturalne. Nie dziwią mnie też problemy z komunikacją.
Tak sobie myślę nawet, że zmanipulował Sin, zeby to Ona odeszła, bo on nie potrafił zakończyć tego związku. Jak sądzę też, głęboko Ją kocha swoją miłością i wyobrażeniem o miłości jak powinna wygladać. Sadzę, ze ma swój, mało elastyczny sposób widzenia przyszłosci zwiazku. Ta wizja nigdy nie została omówiona z Sin, bo na to potrzeba prawdziwej otwartosci i powiedzenia o swoich lękach. Jak choćby o tym, że boi się kłótni czy okazywania złosci dlatego to Sin
powinna
się zmienić, żeby on czuł się bezpiecznie.
Z tym robieniem przemocowca z chłopaka to bym się tak od razu nie rozpędzał.
Nie dziwi mnie też relatywizm w korzystaniu z elementów wiary. Bóg jest mu potrzebny, bo daje oparcie i spokój. Jest niezmienny. Wiara katolicka zawiera w sobie mnóstwo wypracowanych przez wieki pułapek, w które łatwo wpaść. Jak choćby ta, by nieść własny krzyż. I te biedne żony alkoholików ten krzyż biorą na plecy i zamiast go unieść czyli choćby spróbować dać sobie szansę innego życia, padają pod nim plackiem i do konca życia biadolą, ze Bóg tak chciał, bo kazał nieść krzyż.
Z tym współżyciem przed ślubem a "przymusem" ślubu katolickiego jest jasna sprzecznosć w świetle wiary katolickiej jest jednak małe "ale". Z własnych obesrwacji i doswiadczeń wiem, że zdarza się ludzion mylić prawdziwie głęboką relację duchowo-emocjonalną z taką w której jest seks. Inaczej mówiac jak juz poszliśmy do łóżka, to jesteśmy naprawdę blisko. I są blisko. Tyle, ze fizycznie - niekoniecznie duchowo i emocjonalnie, nawet jeśli się kochają. Dla mnie osobiscie wiekszą wartosć ma jedna trudna rozmowa o tym, co boli niż orgazm.
Reasumując mój przydługi wywód. Przykro mi Sinusoido, ale w mojej ocenie Waszej relacji nie była ona prawdziwie bliska. Zabrakło komunikacji, rozmowy o oczekiwaniach, odmiennosciach widzenia świata, innymi słowy pielęgnowaliscie podobieństwa miedzy Wami, ale zabrakło pracy nad różnicami. A przecież tak pięknie potrafimy sie różnić.
Ewka teraz
moja odpowiedź jaki to jest ten prawdziwy powód. To nieumiejętnosć budowania prawdziwie otwartej i bliskiej relacji.
I ja tam byłem,
miód i wino piłem,
nic nie widziałem
i bajkę opowiedziałem.
(dla czytajacych dosłownie wyjaśnię, ze powyżej sobie pusciłem wodze fantazji o równie dobrze w tym co napisałem moze byc prawda jak i świeta prawda jak i gów.o prawda czego pełną i nieograniczoną prawnie posiadam świadomosć)
PS. A jak on reaguje na Twoje łzy ?"nic tak nie rozczula meżczyzny jak łzy kobiety, którą kocha. NIc tak nie drażni mężczyzny, jak łzy kobiety, którą kochać przestaje" Czy jakoś tak