przez Sinuhe » 19 sty 2011, o 20:31
Szczerze mówiąc ważniejsza jest dla mnie pierwsza część mojego wpisu.
Przy ustalonym systemie wartości, wierności sobie i swoim przekonaniom, które mają jakąś wartość konstrukcji, porządku i tworzenia jakości, która mi odpowiada widzę, że nie odsuwam sam siebie poza nawias społeczny.
Zarówno ja potrafię żyć z ludźmi, jak i ludzie ze mną - nie mam zwykle konfliktów, sam potrafię wyznaczyć swoją wartość i czuć się z nią dobrze. Opiniowany jestem z reguły ok.
Nie zamierzam podpowiadać ludziom jakiejś nieprawdy, ani niczego, co by mnie dewaluowało, czy umniejszało. Co ktoś z tym zrobi - jego sprawa. Wierzę w to, że wzajemne dobre współżycie jest miarą jakiejś umiejętności stwarzania zarówno siebie do bycia sobą, jak i kimś dla innych ludzi. Wierzę, że w zdecydowanej większości przypadków pozytywne wyjście do innych powoduje pozytywne wyjście innych do mnie. Jeżeli tak nie jest, to sorry - zrobiłem swoje i nie zamierzam usilnie walczyć o życzliwość kogoś, kto nie jest w stanie jej okazać. Chce ktoś zmierzenia się - ok, da się zrobić. Nie lubię niechęci, wojenek i złej atmosfery - po prostu będę unikał, ale jak będzie trzeba, to podejmę rękawicę...
Poza tym uważam, że jestem w stanie ocenić, czy czyjaś opinia jest prawdziwa, czy nie w kręgu znajomych. Obcy - może mieć zarówno świeże spojrzenie, jak i brak danych. Opinia obcego, przypadkowego człowieka stoi pod znakiem zapytania i z natury winna zostać poddana w wątpliwość.
Gdybym naraz zaczął dostawać negatywne i powtarzające się opnie, to uznałbym, że ze mną jest coś nie tak i coś bym z tym zrobił.
A poza tym zupełnie narcystycznie uważam, że opiniujący musi być coś warty w moich oczach, abym cenił jego zdanie.
Ok, emocjonalnie odbiorę czyjeś warknięcie, bo to naturalne, ale będę sobie zdawał sprawę, że to chwilowa złość na kogoś, kto równie dobrze może być ową swołoczą, jak i po prostu mieć zły dzień, być rozdrażniony i zmęczony. Nie zamierzam wnikać i roztrząsać kogoś - jeżeli chodzi o samego siebie mogę założyć, że mam wystarczającą ilość danych.
A co do swołoczy - wybaczcie, ale dawno przestałem wychodzić z założenia, że muszę w każdym doszukiwać się wartości i znaczenia w imię jakiejś wydumanej równości, tolerancji, czy patrzenia na kogoś , jako unikatową i niepowtarzalną istotę, w której muszę odnaleźć to coś dobrego i pozytywnego. Ostatnie bydlę też jest unikatowe i niepowtarzalne.
Mam pełne prawo uznawać, że ktoś musi sobie zasłużyć na moją dobrą opinię i branie jego zdania pod moją uwagę. Tak samo, jak zakładam, że mój stosunek do tego kogoś też niewiele znaczy i nic nie wnosi. Ale mojego negatywnego nastawienia wcale nie muszę też okazywać. Wybaczcie, ale nie zamierzam ani przejmować się jakimiś pionkami, ani im schlebiać...