Wyslalam mu to zdjecie, bo pokazal mi w trakcie naszego zwiazku, ze mozna nie byc z kobieta a dziecko, ktore sie z nia ma wrecz ubostwiac, tesknic za nim, kochac. Nie sadzilam, ze takie uczucia ma zarezerwowane tylko dla swojego jednego, i wg niego, jedynego dziecka...
Nie potrafie zrozumiec jak tak mozna? Nie marwi sie tym czy bedziemy mialy gdzie mieszkac choc wie o problemach. Jednoczesnie jego koronnym argumentem na to, ze utrzymuje eks bylo to, ze jego syn musi miec dach nad glowa dlatego daje na czynsz. A moje dziecko moze mieszkac pod mostem????? To go nie obchodzi???? Nie potrafie zrozumiec, wybaczyc, zaakceptowac... W czym moje dziecko jest gorsze od tamtego, ze dla niego w ogole nie istnieje?????