Dziecko i problemy z zachowaniem

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Dziecko i problemy z zachowaniem

Postprzez Just Me » 16 sty 2011, o 15:54

Witam
Szukam pomocy, wychowuje sama syna, teraz ma 15 lat, przechodzi chyba wiek buntowniczy, nie chce się uczyć, nie słucha mnie i nie szanuje, nie liczy sie z moim zdaniem, nie pomagają kary i konsekwencje... czy ktos mial takie problemy i udalo mu sie z tym poradzic? Martwie sie o syna, jeszcze rok temu umialam nad nim zapanwoac, teraz juz nie daje rady...
Just Me
 
Posty: 4
Dołączył(a): 16 sty 2011, o 15:45

Postprzez impresja » 18 sty 2011, o 02:08

Zimny kompres (sobie) na głowę i przeczekać.
impresja
 

Postprzez Morton » 18 sty 2011, o 02:37

nie jestem rodzicem, ale znałem kiedyś poodobną rodzinę, w której chłopakowi w opamiętaniu się odrobinę pomógł kontakt ze stabilnym wzorcem męskim, ktory starał się coś tam chłopakowi tłumaczyć (to akurat był jakiś tam znajomy wojskowy)

ogólnie to kontestacja wartości rodzica, nadmierna wręcz asertywność i buntowanie się są, wydaje mi się, dobre, potrzebne, żeby się uniezależnić i wyrobić sobie własne poglądy...

ale przeginanie jakichś podstawowych zasad (np. popadanie w nihilizm, kompletne olewanie wszystkich przedmiotów, albo nadmierną agresję/wrogość, epatowanie brakiem szacunku dla drugiej osoby) by mnie niepokoiło.. zastanawiałbym się, jaki jest cel tego i jakie przyczyny

wystrzegałbym się podejścia w stylu, że chcesz nad nim "ZAPANOWAĆ". to nie jest Twój poddany, więc nie ma nad czym panować. jest jedynie komunikacja, oby jak najlepsza

PS. na liczenie się innych z własnym zdaniem trzeba sobie zapracować, wiem że to pewnie wiesz, ale tak tylko przypominam 8)
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Postprzez Sansevieria » 18 sty 2011, o 12:02

Just Me, z tak lakonicznego opisu sytuacji to dosyć trudno wywnioskować, co się naprawdę dzieje. Czy jest jakiś powazny problem czy Ty wyolbrzymiasz. Syn na pewno jest w tzw. "trudnym wieku", i dla niego samego i dla rodzica czy opiekuna. Napisz może, jakie problemy bardziej szczegółowo, bo "nie uczy się" może oznaczaś zarówno "nie ma samych piątek i szóstek" jak i "ma jedynki ze wszystkiego i nic nie chce zrobić, żeby je poprawić".
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Just Me » 18 sty 2011, o 18:31

Sansevieria napisał(a):Just Me, z tak lakonicznego opisu sytuacji to dosyć trudno wywnioskować, co się naprawdę dzieje. Czy jest jakiś powazny problem czy Ty wyolbrzymiasz. Syn na pewno jest w tzw. "trudnym wieku", i dla niego samego i dla rodzica czy opiekuna. Napisz może, jakie problemy bardziej szczegółowo, bo "nie uczy się" może oznaczaś zarówno "nie ma samych piątek i szóstek" jak i "ma jedynki ze wszystkiego i nic nie chce zrobić, żeby je poprawić".

Nie wyolbrzymiam, po prostu się martwie o niego, bo ma problemy z nauką,kolejne zagrożenia z przedmiotów, i nic nie robi w kierunku aby je poprawić, rozmawiam z nim grzecznie, tlumacze mu jak wazna jest nauka,a on i tak nie chce sluchac... jemu sie po prostu nie chce wziasc ksiazek do reki, kiedy juz wezmie i pouczy sie, wystarczy chwila i zapamietuje tekst, ale problem jest w tym zeby go zmusic do tego by wzial ta ksiazke czy odrobil lekcje... wtedy sie buntuje ze on nie bedzie sie uczyl bo mu sie nie chce...i nikt go nie bedzie zmuszal...to sa jego slowa...nie rozumiem jego agresji, mam z synem dobry kontakt ale temat nauki jest dla nas horrorem... sama ukonczylam studia wiec sadzilam ze jestem dla niego przykladem, ale tak nie jest, do tego obwinia nauczycieli ze sie na nim uwzieli, chce sie przeniesc do innej szkoly, ale ja sama wiem ze tu jest wina syna, bo on nie zaliczal przedmiotow bo nie chcialo mu sie uczyc,wychowawca twierdzi ze przeniesienie syna do innej szkoly nic nie da, pogorszy tylko sytuacje, bo mu ulegne a on ucieka od problemu... szukam sposobu by przekonac syna ze to co robi-robi dla siebie, ze nauka jest wazna , zeby chociaz mial te 3-ójki....kiedy zastosuje kare , bo dostal jedynke, czy nie chcial sie uczyc on sie jeszcze bardziej buntuje i nie idzie np na drugi dzien do szkoly,,, na pewno nie wyolbrzymiam sytuacji... :(
Just Me
 
Posty: 4
Dołączył(a): 16 sty 2011, o 15:45

Postprzez Sansevieria » 18 sty 2011, o 19:15

No po prawdzie to chodzi o to, żeby sam uznał za słuszne uczenie się, a nie o to, żeby go zmusić. Bo zmusić to się nie da, ślepa uliczka.
Czy wiesz, czemu mu "się nie chce"? Mnie to raczej patrzy na demonstracyjne stawianie biernego oporu niż na lenistwo.
Na pewno jest w wieku, kiedy "na złość mamie uszy mi zmarzną" czyli kontestowania i obalania autorytetów, więc chwilowo nie licz na to, że jesteś dla niego przykładem. Byłaś i być może będziesz, chwilowo jesteś "do obalenia", a nie do naśladowania. Z największą zaciętością i siłą obala się jak wiadomo autorytety najsilniejsze i najbliższe czyli, nie ma zmiłuj, zwykle pada na rodzica, jednego lub oboje. Znany tekst kierowany do matek/ojców z wyższym wykształceniem "Studia skończyłaś, i co z tego masz ?" po którym następuje wyliczenie, czego NIE MASZ, czego nie osiągnęlaś i ogólne wbijanie rodzica w glebę.
Nie lekceważyłabym informacji, że "nauczyciele się uwzięli". Przetrwałam 11 lat edukacji córki (potem jako że skończyła 18 mogłam sobie kontakty z nauczycielami odpuścić i przetrwanie stało się łatwiejsze) i na dwoje babka wróżyła. Bywają pedagodzy i bywają "wręcz przeciwni". Okaż zaufanie również synowi i załóż, że również taka wersja jest możliwa, może nie w całości, ale w części większej czy mniejszej. Poza tym skoro mówi "uwzięli się" to albo tak się czuje albo to jest znany wykręt. Nie zakładaj na 100%, że wykręt. Potrafią się uwziąć.
Wychowawca twierdzi, że przeniesienie do innej szkoły nic nie da. Sorki, ale jak wyżej - może da, może nie da, trochę zbyt polegasz na cudzym zdaniu, a za mało w tym opinii i informacji od Twojego syna. Od jakiego problemu Twój syn zdaniem wychowawcy ucieka? Objawowo problemem są złe stopnie, nie uczenie się. A głębiej? Poza tym czasem przeniesienie do innej szkoły jest znakomitym pomysłem, należy to traktowć jako możliwą opcję, nie jak "uleganie i klęskę". Syn jest już w wieku, w którym dotyczące Go ważne decyzje powinny być z nim uzgadniane i wspólnie w sposób otwarty rozważane, ma prawo głosu w swojej sprawie i ma prawo być wysłuchany, a jego zdanie uwzględnione. Czasem są sytuacje, w których zaiste jedynym rozsądnym wyjściem jest właśnie "uciec".
Syn ma 15 lat. To jeszcze gimnazjum czy już liceum? Jak wyglądają jego relacje z ojcem, o ile istnieją? I z rówieśnikami? Nie czuj się "przesłuchiwana", po prostu Twój syn żyje w jakiejś rzeczywistości, gdzieś jest to, co pokazuje tym swoim "nie uczeniem się", a ja pisząc co powyżej to czuję, jak rzucam raczej ogólnikami.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Just Me » 18 sty 2011, o 21:33

Sansevieria napisał(a):No po prawdzie to chodzi o to, żeby sam uznał za słuszne uczenie się, a nie o to, żeby go zmusić. Bo zmusić to się nie da, ślepa uliczka.
Czy wiesz, czemu mu "się nie chce"? Mnie to raczej patrzy na demonstracyjne stawianie biernego oporu niż na lenistwo.
Na pewno jest w wieku, kiedy "na złość mamie uszy mi zmarzną" czyli kontestowania i obalania autorytetów, więc chwilowo nie licz na to, że jesteś dla niego przykładem. Byłaś i być może będziesz, chwilowo jesteś "do obalenia", a nie do naśladowania. Z największą zaciętością i siłą obala się jak wiadomo autorytety najsilniejsze i najbliższe czyli, nie ma zmiłuj, zwykle pada na rodzica, jednego lub oboje. Znany tekst kierowany do matek/ojców z wyższym wykształceniem "Studia skończyłaś, i co z tego masz ?" po którym następuje wyliczenie, czego NIE MASZ, czego nie osiągnęlaś i ogólne wbijanie rodzica w glebę.
Nie lekceważyłabym informacji, że "nauczyciele się uwzięli". Przetrwałam 11 lat edukacji córki (potem jako że skończyła 18 mogłam sobie kontakty z nauczycielami odpuścić i przetrwanie stało się łatwiejsze) i na dwoje babka wróżyła. Bywają pedagodzy i bywają "wręcz przeciwni". Okaż zaufanie również synowi i załóż, że również taka wersja jest możliwa, może nie w całości, ale w części większej czy mniejszej. Poza tym skoro mówi "uwzięli się" to albo tak się czuje albo to jest znany wykręt. Nie zakładaj na 100%, że wykręt. Potrafią się uwziąć.
Wychowawca twierdzi, że przeniesienie do innej szkoły nic nie da. Sorki, ale jak wyżej - może da, może nie da, trochę zbyt polegasz na cudzym zdaniu, a za mało w tym opinii i informacji od Twojego syna. Od jakiego problemu Twój syn zdaniem wychowawcy ucieka? Objawowo problemem są złe stopnie, nie uczenie się. A głębiej? Poza tym czasem przeniesienie do innej szkoły jest znakomitym pomysłem, należy to traktowć jako możliwą opcję, nie jak "uleganie i klęskę". Syn jest już w wieku, w którym dotyczące Go ważne decyzje powinny być z nim uzgadniane i wspólnie w sposób otwarty rozważane, ma prawo głosu w swojej sprawie i ma prawo być wysłuchany, a jego zdanie uwzględnione. Czasem są sytuacje, w których zaiste jedynym rozsądnym wyjściem jest właśnie "uciec".
Syn ma 15 lat. To jeszcze gimnazjum czy już liceum? Jak wyglądają jego relacje z ojcem, o ile istnieją? I z rówieśnikami? Nie czuj się "przesłuchiwana", po prostu Twój syn żyje w jakiejś rzeczywistości, gdzieś jest to, co pokazuje tym swoim "nie uczeniem się", a ja pisząc co powyżej to czuję, jak rzucam raczej ogólnikami.


A więc tak: rozmawiałam z synem na temat zmiany szkoły, upiera sie przy tej zmianie, do tego stopnia, że powiedzial mi, ze jak go nie przeniose wtedy nie bedzie w wogole chodzil do szkoly i ze to jest moj wybor. Chyba nie mam wyjscia i musze zaryzykowac i zaufac synowi ze w nast szkole beda lepsze efekty nauki... niestety zmiana szkoly wiaze sie ze zmiana podrecznikow i kosztami, bo w naszej edukacji co szkola to inne ksiazki...ale chyba nie mam wyjscia. Boje sie tylko ze to i tak niczego nie zmieni. Co do sytuacji rodzinnej, mamy tylko siebie, taty swojego nie zna, rozstalam sie zojcem mojego dziecka jeszcze jak bylam w ciazy. Moze brakuje mu ojcowskiej ręki, ale znam wiele osob ktore wychowywaly sie bez ojcow a potrafily docenic to co maja, bez buntu i przeciwstawiania się. Więc nie usprawiedliwam jego zachowania brakiem taty... choc wiem, ze gdyby go mial byloby latwiej... syn bardzo duzo czasu poswieca dla sportu, jest to jego pasja, sport jest jego zyciem, niektorzy mowia ze przez poswiecenie czasu na sport nie ma czasu na nauke, nie chce mu odbierac pasji, bo boje sie ze zbuntuje sie jeszcze bardziej. Boli mnie to jednak,ze spelniam kazda zachcianke syna, a on tego nie docenia i nie potrafi mi sie odwdzieczyc chociazby dobrymy stopniami w szkole. Dziekuje wszystkim za kazde wypowiedziane zdanie , czasami nie widzi sie swoich bledow, a ktos z boku moze je dostrzec...
Just Me
 
Posty: 4
Dołączył(a): 16 sty 2011, o 15:45

Postprzez Sansevieria » 18 sty 2011, o 22:39

Musi synowi bardzo na tej zmianie zależeć. Acz nie jest dobrze, że wygląda to trochę jak szantaż z Jego strony. Myslę, że zdrowiej byłoby raczej zawrzeć dwustronną umowę, ze zobowiązaniami obu stron. Ludzie w tym nastoletnim wieku czasem bardzo dobrze reagują na traktowanie ich jak "bardziej dorosłych" niż już są. Ale uważam, że przyczyny tego uporu to by należało jakoś wyjasnić. Żeby nie powstała niezdrowa sytuacja, w której on nie uczeniem się wymusił coś na Tobie. Powiedziałabym coś w tym klimacie, że rozumiem, że masz bardzo ważne powody żeby chcieć zmienić szkołę i chcę żebyś wiedział, że zgadzam się dlatego, że ufam, iż są to powody naprawdę ważne. Chciałabym je poznać, ale uszanuję, jesli nie chcesz mi w tej chwili wszystkiego wyjasniać. Coś w takim bardziej klimacie zaufania do Jego rozeznania, bez nacisku że "musi mamusi prawdę powiedzieć". Dużo zależy, jak Ty sama tę sytuację postrzegasz, bo Twoje obawy oraz odczucie "ulegania zachciankom" to z Ciebie wyłażą zapewne. Nie bój się na zapas. Ostatecznie jesli syn przedtem uczył się dobrze to nie musi być źle. Naprawdę atmosfera w szkole/klasie czasem potrafi zabić wszelką chęć do czegokolwiek. Ja sama rok walczyłam z nauczycielką córki, wówczas 16-letniej. Absolutnym antypedagogicznym potworem. Wyniszczającym psychicznie wybranych przez siebie uczniów.
Jesli syn jest tak zaangażowany w sport to ciesz się - pewne rzeczy masz szansę przetrwać "wedle ulgowej taryfy". A i potem, nawet jesli nie będzie zawodnikiem wysokiej klasy to może się znakomicie odnaleźć w jakimś zawodzie związanym ze sprawnością fizyczną. Postaraj się nie patrzeć na to jako na sytuację sport kontra nauka, tylko sport i szkoła (zdać maturę) i potem się zobaczy. Więcej luzu, nawet od powtórzenia klasy nikt jeszcze nie umarł, a i z mojego rocznika maturalnego dwoje poprawkowiczów zrobiło naprawdę fajne kariery :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Morton » 19 sty 2011, o 00:22

Sansevieria napisał(a):Jesli syn jest tak zaangażowany w sport to ciesz się - pewne rzeczy masz szansę przetrwać "wedle ulgowej taryfy". A i potem, nawet jesli nie będzie zawodnikiem wysokiej klasy to może się znakomicie odnaleźć w jakimś zawodzie związanym ze sprawnością fizyczną. Postaraj się nie patrzeć na to jako na sytuację sport kontra nauka, tylko sport i szkoła (zdać maturę) i potem się zobaczy. Więcej luzu, nawet od powtórzenia klasy nikt jeszcze nie umarł, a i z mojego rocznika maturalnego dwoje poprawkowiczów zrobiło naprawdę fajne kariery :)


Myślę, że bardzo mądrze napisane :)
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Postprzez smutnaa445 » 21 sty 2011, o 22:08

w sumie chłopak w moim wieku :D .
ale nie ważne a jak jego towarzystwo ?
niech się Pani nie martwi tak już jest z czasem i on zrozumie ze to złe ale musi go pani wspierać, dlatego ze potem jak sie w coś wplącze trudno będzie sie wyplotować wiem to po sobie :)
Avatar użytkownika
smutnaa445
 
Posty: 41
Dołączył(a): 27 gru 2010, o 02:41

Postprzez Just Me » 21 sty 2011, o 23:56

smutnaa445 napisał(a):w sumie chłopak w moim wieku :D .
ale nie ważne a jak jego towarzystwo ?
niech się Pani nie martwi tak już jest z czasem i on zrozumie ze to złe ale musi go pani wspierać, dlatego ze potem jak sie w coś wplącze trudno będzie sie wyplotować wiem to po sobie :)


Jego koledzy i kolezanki tez z tego co wiem maja klopoty z nauka, czesc osob jakos sobei z tym radzi i zdawaja do nast klasy, czesc jest podobna do mojego syna, czyli zagrozenia na semestr i opuszczanie szkoly, wiem ze maja na syna wplyw, gdyz kiedys dostal wiadomosc od kolezanki(ktora przypadkowo odczytalam) ze dzisiaj nie ida do szkoly tylko na wagary, moj syn odpisal jej ze on musi isc do szkoly, ona mu odpisala, zeby olal szkole i szedl z nimi, i on jej posluchal...ale jak temu zaradzic???
Mam nadzieje ze tak jak u Ciebie :) z czasem zrozumie ze to zle i doceni to co ma... Staram sie go wspierac, ale czasem juz nie mam sil, rozmawiam z nim spokojnie, a potem wychodze do innego pokoju i wylewam lzy. Martwie sie o niego, mowie mu to czesto, chcialabym aby zrobil dla mnie tylko tyle, by się uczyl zdawajac z klasy do klasy i nie wplatal sie w zle towarzystwo, czy narkotyki, alkohol...w takim wieku dzieci sa bardzo wplywowe, musialabym byc z nim 24 na dobe zeby byc pewna ze wszystko jest dobrze, ale wiadomo ze nie moge...
Just Me
 
Posty: 4
Dołączył(a): 16 sty 2011, o 15:45

Postprzez Sansevieria » 22 sty 2011, o 00:12

Just Me, syn nie ma tego robić dla Ciebie. To jest niedobre myślenie, bo uzależnia Twoją samoocenę od postępowania syna. Wagary to trzeba wyjasnić. Znaczy po prostu powiedzieć synowi, że ilość jego nieobecności nieusprawiedliwionych zmusza Cię do żądania wyjaśnień. Nie czytaj przypadkiem jego sms-ów. Rozumiem Twój niepokój, ale z takich numerów jest więcej szkody niż pożytku, a poza tym to jest wchodzenie mu w prywatność. O nieobecnościach możesz spokojnie wiedzieć od wychowawcy. Pamiętaj, że jeśli syn będzie Cię chciał "robić w konia" to ma ogromne możliwości i nie upilnujesz. I nie w kierunku "upilnowania" powinno to iść, bo co, samodzielność mu skasujesz? Ubezwłasnowolnisz? On za 3 lata będzie pełnoletni. Za trzy lata będzie się bez pytania mógł na przykład ożenić.
Musisz się postarać odzyskać jego zaufanie, ale i chyba na próbę dać mu kredyt zaufania. W spokojnej rozmowie. Umowie dwustronnej. Której przestrzegać będą obie strony. Bo coś mi się wydaje, że to zaufanie straciłaś w jakiejś części.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez smutnaa445 » 22 sty 2011, o 01:47

Hmm no znam to ktoś mówi zrób to a ty jak głupi biegniesz ale co do czego potem żałujemy .
Alkohol Narkotyki .
hm
z tego co piszesz wychodzi on na grzecznego chłopaka tylko po prostu nie to towarzystwo jeśli oni palą i on zacznie .
jeśli piją spróbuje a z ganją się nie martw bo może ból głowy go zniechęci .
Niech sie pani po prostu nie martwi taki wiek tylko niech pani na niego uważa żeby sie nie wymkną spod kąt roli .
Ja powiem tak na początku to jest fajne.
a potem same problemy tu cie ktoś widział tam cie ktoś widział
ja sama mam na półrocze 5 pał. kiedyś bylo inaczej ale poznałam nowe koleżanki kolegów i koniec juz inaczej nie umiem .
niech pani pilnuje syna. Ale tez niech sie pani nie martwi chłopak na pewno wybierze lepszą droge. :). On zrozumie co traci zawróci mam taką nadzieje :).
Avatar użytkownika
smutnaa445
 
Posty: 41
Dołączył(a): 27 gru 2010, o 02:41


Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 30 gości