przez Jacinta » 20 sty 2011, o 17:05
doduś ewka mam poczucie, jakby zrobił mały krok, nacieszył się seksem, a potem się wycofał, bo "niewiele ci mogę dać..." i zobaczymy co będzie dalej. Mam poczucie, że przyciąga mnie i odpycha kiedy mu wygodnie ( oczywiście robi wszystko zgodnie z tym co czuje). A siedzenie po kilka godzin przed kompem mnie tak wnerwia, że mi dym uszami zaraz pójdzie. Spoko, ja też mam swoją pasję, kocham czytać i potrafię na dwa dni zatopić się w lekturze, ale potem robię przerwę na pranie, gotowanie i inne życiowe sprawy. Ja czuję, że jak nie zaczniemy czegokolwiek robić razem, że jak będziemy tylko dreptać obok siebie, to nici z budowania choćby zalążku związku ( a podobno zależy mu na cieple rodzinnego gniazda, na zabawach z dzieckiem, na spróbowaniu jeszcze raz ze mną). Ja rozumiem, że powoli, ale od czegoś trzeba zacząć. Choćby od obejrzenia razem filmu, żeby było o czym pogadać. Choćby od wspólnego spaceru. W związku z jego terapią to on nadaje tempo temu, co się dzieje w naszym związku ( a raczej temu, co się nie dzieje) ale mnie to nie odpowiada. Zbieram się do pogadania z nim o tym, ale muszę poczekać aż mi złość przejdzie.