Praktycznie 9 miesięcy byłam w "związku" na odległość. Znaliśmy się z rodzinnego miasta, ale studiowaliśmy w dwóch różnych miejscowościach. Nie była to duża odległość, ale jemu zawsze coś wypadało- powody były różne, od początkowo pisania pracy magisterskiej, później przez "rodzice nie pozwalają przyjechać" po brak pieniędzy etc. Rozumiałam wszystko, czekałam na te spotkania czasem 2 czasem 3 tygodnie, niekiedy miesiąc. Codziennie po kilka godzin rozmawialiśmy przez net.
Nie kłóciliśmy się.
Rzucił mnie w Święta Bożego Narodzenia.
Nawet nie do końca wiem czemu.
Jeszcze w czwartek mówił, że mnie kocha, że nie chce beze mnie żyć, że wszystko szykuje dla nas (chodziło niby o pracę etc- były plany, iż przeniesie się do miasta, gdzie studiuję, jak odłoży trochę na pierwsze miesiące). Planowaliśmy wspólnego sylwestra.
W sobotę wziął mnie na spacer, szedł ze mną za rękę lub objęty i mówił, że musi zatęsknić, że stracił po drodze wszystkie uczucia.
I nadal zwracał się do mnie per kochanie. Zapytany, czemu mnie przytula, stwierdzał, że nie wie.
Jedyne dwie odpowiedzi to było nie wiem albo przykro mi.
Nie rozumiem kompletnie, jak można tak z dnia na dzień się zmienić.
Mam wrażenie, że tak naprawdę nigdy nie było tego jego uczucia.
Dzisiaj zaczął się 4 tydzień. Dni są puste, mało co mnie cieszy. Bywają już chwile, że macham ręką i nawet jakoś potrafię przejść nad tym do porządku dziennego, ale ciągle wydaje mi się, że ich za mało.
Brakuje mi rozmów z nim, nie rozumiem tego, co zrobił (po rozstaniu sam powiedział, że było mu ze mną cudownie i że drugiej takiej nie będzie, co go rozumiała bez słów :/ ).
W nocy śni mi się, różnie, raz lepiej (czyli spokojnie jest gdzieś nieopodal, tak jakby nic się nie zdarzyło) raz gorzej.
Denerwuje mnie to, że nie oglądał się na nic, zrobił to w święta przed ważną dla mnie sesją :/. Dziwi mnie jego ciągle powtarzane stwierdzenie, że "on nie ma żadnych uczuć, ani dobrych ani złych".
Chciałabym to wszystko zapomnieć i żeby przestało gryźć. Czuję się jak zabawka, która gdy się znudziła została kopnięta w kąt.