Poczucie osamotnienia, zaufanie do siebie

Rozmowy ogólne.

Poczucie osamotnienia, zaufanie do siebie

Postprzez kajunia » 14 sty 2011, o 17:10

Jak budować zaufanie do siebie? Jak oswajać się z poczuciem osamotnienia/samotnością?

Zainspirował mnie artykuł http://psychotekst.pl/artykuly.php?nr=296 jednak brakuje mi w nim konkretnych przykładów jak sobie pomóc i przezwyciężać poczucie osamotnienia.

Poza ogólnikami ciężko cokolwiek znaleźć na ten temat, może macie jakieś pomysły/doświadczenia? Będę wdzięczna za każdą wskazówkę :)
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez Winogronko7 » 14 sty 2011, o 22:11

Kajunia, naprawde uważasz, że potrzebna Ci wiedza, jak oswoić się z samotnością? Jestem pewna, że znajdziesz w życiu takiego człowieka, który wskoczy za Tobą w ogień. Ale rozumiem, że może być ciężko właśnie teraz...

A może dobrą radą na samotność byłaby próba otwarcia się na ludzi, którzy Cię otaczają?
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez pozytywnieinna » 14 sty 2011, o 22:18

oj winogronko, gdyby to bylo takie proste. drugi czlowiek przy nas nie znaczy, ze nie bedziemy sie czuli samotni... niestety mam tez wrazenie, ze w dzisiejszych czasach duzo ludzi idzie na latwizne, a co za tym idzie latwiej jest sie rozstac, niz walczyc ze zlymi duchami drugiej osoby :(

ja tez czytalam ten artykul i rowniez meczy mnie mysl jak sobie z tym poradzic :(
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Postprzez Winogronko7 » 14 sty 2011, o 22:44

Oczywiście, że to nie jest proste.
Ale wiele zależy od naszego nastawienia. Ja czasem (niewiem nawet dlaczego) nieświadomie odpycham ludzi, którzy mogliby być moimi przyjaciółmi. Zachowania ludzi są osobniczo zmienne. Pomyślałam, że może Kajunia postępuje podobnie jak ja.

fakt, łatwizna weszła w życie...
Znów się zepsułeś, i wiem co zrobię...
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez pozytywnieinna » 14 sty 2011, o 22:55

Winogronko7 napisał(a):fakt, łatwizna weszła w życie...
Znów się zepsułeś, i wiem co zrobię...


no wlasnie, dlatego ja juz sie boje tak bardzo ludzi, ze za wszelka cene unikam glebszych wiezi, nawet przyjazni
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Postprzez Sansevieria » 14 sty 2011, o 23:08

A znasz Kajuniu taki termin "wewnętrzne dziecko"?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Winogronko7 » 14 sty 2011, o 23:30

Wiadomo, nie wszyscy mają zamiar nas skrzywdzić i pozostawić, ale obawy są silniejsze. I w głowie pozostaje myśl, że mogę ufać tylko sobie. Tak rodzi się samotność- smutne.

Pozytywnieinna, trzeba cos z tym zrobić.
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez kajunia » 15 sty 2011, o 00:36

Winogronko, są takie osoby w sumie w moim życiu, które mnie rozumieją. Mam chłopaka, z którym jestem szczęśliwa, rozumie mnie, ale przecież nie zawsze może być obok, nie jest też kobietą (a towarzystwa kobiet mi bardzo brakuje w życiu). Nikt nie wypełni mojej pustki wewnętrznej choćby nie wiem jak chciał i się starał, tak jak napisała pozytywnieinna :(

Ja właśnie sama nie wiem czy faktycznie odpycham ludzi...? Czy nie ufam? Chyba ufam ludziom, chciałabym tworzyć coś razem z innymi, ale i tak czuję się przeważnie na marginesie. To jest śmieszne wręcz, bo zasadniczo mam pozytywne nastawienie do ludzi, a chyba jestem odbierana negatywnie :( W zasadzie to jestem otwarta, ale czuję się czasem taka "sztuczna" mimowolnie.

Sansevierio, coś mi się obiło o uszy, ale nie bardzo pamiętam. Kojarzy mi się z jakimiś niezaspokojonymi potrzebami z dzieciństwa, ale moje dzieciństwo w gruncie rzeczy nie było złe. W domu panują raczej ciepłe, przyjacielskie stosunki. :roll:
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez mikidajlo » 15 sty 2011, o 02:03

Kajunia nie potrafię Ci dokładnie poradzić bo tak sięnie da.
Ludzi zbliżają gry czy zabawy zespołowe, przebywanie razem, wspólne plany, przedsięwzięcia i tak czasami jesteśmy bliżej z obcymi osobami niż z bliskimi.
Ja zawsze uważałem że bardziej mogę zaimponować w pracy jak przy stole czy w szkole. Wspólne wyzwania dają efekty, dzielenie się obowiązkami. Wspólne wyprawy, wycieczki, przygotowania posiłków, błądzenie zbliża. Przygotowywanie wspólnego wypadu. Takie jest moje zdanie bo w innym wypadku to jest takie chowanie się pod stół, chwalenie się czy po prostu czekanie kiedy ta impreza się skończy. To jest dziwne ale z drugiej strony jak coś Twoim zdaniem się przygotuje samemu to i goście nie narzekają i choćby coś nie wyszło to niezadowolenia sie samemu nie czuje.
Nie wiem czy dobrze to opisałem ale w gruncie rzeczy chodzi o współpracę i staranie się dla innych, zabawę i to chyba najbardziej zbliża ludzi.
Coś wspólnego, wspomnieinia
Pozdrawiam Miki
Avatar użytkownika
mikidajlo
 
Posty: 728
Dołączył(a): 8 wrz 2008, o 11:57
Lokalizacja: łódź

Postprzez Sinusoida » 15 sty 2011, o 17:49

Kajunia nie wiem jak generalnie przezwyciężać samotność ale napiszę Ci jak ja się staram sobie z nią radzić. Otóż wymyślam sobie różne zajęcia, zapisałam się na angielski, chodzę na jogę, taniec, czasem do siłowni albo na fitness (rzadziej). Generalnie staram się spotykać z ludźmi pomimo że nie zawsze czuję się z nimi komfortowo (poczucie zażenowania, dziwności, niedopasowania). Wiem już, że im bardziej się człowiek izoluje tym bardziej "dziki" się staje.
Co do zaufania. Nie mam zbyt wielu osób, którym ufam ale myślę, że lepiej mieć takich osób niewiele niż wiele ale niepewnych.
Wiem że czasem ciężko się z kimś spotkać, sama mam wokół siebie wiele osób, z którymi chciałam czasem gdzieś wyskoczyć albo zaprosić na kawę ale jakoś te osoby nigdy nie miały na to czasu. Po kilku próbach skapitulowałam i zostało niewielkie grono. Może poszukaj wokół siebie właśnie takiego grona?
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez 1KOR13 » 16 sty 2011, o 15:24

ja nigdy nie jestem sam zawsze mi Towarzyszy Bóg
1KOR13
 
Posty: 337
Dołączył(a): 18 lip 2009, o 22:57
Lokalizacja: z mazowsza

Postprzez mahika » 16 sty 2011, o 15:42

słowa klucze, nigdy i zawsze...
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez kajunia » 16 sty 2011, o 16:31

Sinusoido, rozumiem o co chodzi, w zasadzie jestem specjalistką w zapełnianiu sobie wolnego czasu- 2 kierunki studiów+praca. Języki, fitnesy, wszystko było już grane. To takie trochę uciekanie od problemu, pożyteczne, ale problem zostaje. Niezależnie od tego ile osób będzie wokół, ja sama czuje się osamotniona, zmarginalizowana, zdegradowana gdzieś na margines grupy.

Mikidajło, wiem że na wyjazdach grupa najlepiej się poznaje, dociera itd... Ale zazwyczaj też na takich wyjazdach swoją alienację odczuwam jeszcze bardziej..

Dlatego też wydaje mi się, że problem tkwi we mnie, a nie w za dużej ilości wolnego czasu, lub w nieodpowiedniej grupie ludzi. W mojej samoocenie, w moim dystansie. Czuję to, ale nie mam jakby... instrumentów żeby z tym powalczyć. Być może moja wiedza w tej dziedzinie jest zbyt wąska.

Winogronko, są tacy ludzie w moim życiu. Ale to jakby nie zmienia (no może trochę...) stanu, poczucia że nikt mnie nie rozumie, że jestem przeważnie ignorowana przez znajomych. Ale prawdopodobnie mam podobnie jak Ty, odpycham ludzi być może mimo iż paradoksalnie mam dobre intencje, jestem otwarta na innych, na odmienne zdanie, raczej staram się utrzymywać pozytywne relacje. No, ale na ocenę mojej osoby nie mam wpływu.
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez Sinusoida » 16 sty 2011, o 21:53

Niezależnie od tego ile osób będzie wokół, ja sama czuje się osamotniona, zmarginalizowana, zdegradowana gdzieś na margines grupy.


Kajuniu, rozumiem Cie doskonale. Nie mam niestety zdolności w wyrażaniu tak precyzyjnie swoich odczuć ale nie pierwszy już raz kiedy czytam Twoje posty, mogę się pod nimi podpisac... Mimo to nadal uważam, że jedynym lekarstwem na to jest właśnie przebywanie w grupie. Kiedyś potrzebowałam 1,5 roku by poczuć się w pewnej grupie swobodnie, przestać odczuwać alienację, o której wspomniałaś... Gdybym nie wytrzymała nie przyżyłabym następnych cudownych 4 lat... Oto mi chodzi, by po prostu pomimo takiego odczucia, dac sobie szanse. Oczywiscie nie kazde towarzystwo jest tego warte ale to jest chyba oczywiste. Nie wiem skąd to się w nas wzięło, może ktoś ma jakiś pomysł...

Ściskam kajuniu...
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez Sansevieria » 17 sty 2011, o 22:00

---------- 21:04 16.01.2011 ----------

Kajunia, dziś to ja padam, ale napiszę Ci tyle, że jest taki "pakiet ćwiczeń praktycznych", dotyczący tego własnie, jak sobie radzić z niektórymi uczuciami i stanami, pochodzącymi z dzieciństwa, a opisanymi w tym artykule, który Cię zainspirował. Ale na dłuższą spójną wypowiedź mnie dziś nie stać, w gościnie byłam :D

---------- 21:00 17.01.2011 ----------

Zgodnie z wczorajszą obietnicą załączam propozycje lektur/ćwiczeń. W obu książkach jest dobrze objasnione, o co chodzi z tym wewnętrznym dzieckiem, to co ja będę próbowała robić konspekty własnego autorstwa :)
Z obu książek korzystałam z pożytkiem dla siebie, a w konsekwencji także dla bliźnich. Z tym, że to nie zastąpi terapii, jest materiałem pomocniczym.
Paweł Karpowicz "Terapia wewnętrznego dziecka", ENETEIA Wydawnictwo Psychologii i Kultury, Warszawa 2007
John Bradshaw "Powrót do swego wewnętrznego domu", Wydawnictwo Medium, www. medium.com.pl
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Następna strona

Powrót do Dyskusyjne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 516 gości

cron