koniec mojego zwiazku

Problemy z partnerami.

Postprzez smerfetka0 » 11 sty 2011, o 00:49

chodzilo mi o swoja wine, swoje bledy i wady ktore tu wiele zawinily, nad ktorymi trzeba popracowac ale na przyszlosc. nie mialam tu na mysli poprawy swojego zachowania w tym zwiazku. tak po prostu.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Honest » 11 sty 2011, o 01:26

Zagubiona, czytam Twój wątek i zastanawiam się, czy Tobie po prostu nie wystarcza mówienie o tym co się dzieje w tym związku, wyżalenie się. Ja to rozumiem, też czasem, zanim podejme jakąś decyzję, tak mam. Dobrze z jednej strony, że nie podejmujesz decyzji pod wpływem chwili, ale decydować się na coś za późno - to bywa destrukcyjne. inna kwestia to taka, kiedyś jest ten właściwy moment i jak to wyczuć :?
Gdy zobaczyłam tytuł wątku, myślałam, że się rozstałaś ze swoim chłopakiem, mylnie to odczytałam. Te najważniejsze wybory życiowe są najtrudniejsze, czasem najboleśniejsze.
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez smerfetka0 » 12 sty 2011, o 00:47

gdy zalozylam watek chlopak mnie rzucil, jak to czesto i tak bywa jak sie klocimy, dopiero pozniej mi powiedzial ze no przexciez powinnam wiedziec ze to nerwy. wyszlo ze sobie zasluzylam. zasluzylam na psychiczned katowanie jaka to ja bylam zla jak ja go zapewne zdradzal jak to po co mu taka dziewczyna byla jak on juz szczesliwy beze mnie. ale to moja wina nie? nie mozna powiedziec ze jestesmy razem, ja do tamtej rozmowy nie wrocilam mimo ze on chcial. on teraz raz krzyczy ze mu nie zalezy i kopie we wszystko przez to jaqk ja go doprowadzam do szalu, a pozniej przytula i prosi zebysmy ratowali zwiazek. a ja jestem jak zamurowana, nie potrafie mu pokazac ani dobrych uczuc ani zlych. wiec mysle ze poniekad taki krok zrobilam ze nie umiem wybaczyc od tak i byc w skowronkach bo on przeprosil za to ze powieidzial ze nie ma ze mnie uzytku. nabralam wiecej szacunku do siebei i dystansu.

ale chcialabym raz uslyssec ze nie jestem beznadziejna i nie tylko ja sama pod soba kopie dolki, a i 'bliscy'. zakochalam sie, przywiazalam uzaleznilam utknelam i ciezko sie wyrwac jak nie bardzo jest mozliwosc jak. zdarza sie i doroslym i dojrzalym kobietom popasc w cos bez przyszlosci co niszczy. wiec chyba taka najgorsza nie jestem...
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez KATKA » 12 sty 2011, o 00:53

to jesteśmy na podobnym etapie beznadziejnosci chyba ;)
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez smerfetka0 » 12 sty 2011, o 00:56

swiadomosc tego ze nie jestem w tej beznadziejnosci sama wrecz uskrzydla
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 12 sty 2011, o 10:03

zagubiona0 napisał(a):zakochalam sie, przywiazalam uzaleznilam utknelam i ciezko sie wyrwac jak nie bardzo jest mozliwosc jak.

Słyszałam taką opinię od ludzi, którzy tkwią w "zagranicy", że jeśli związek przetrwa to wygnanie - to na zawsze. Nie wiem, ile w tym prawdy.

zagubiona0 napisał(a):zdarza sie i doroslym i dojrzalym kobietom popasc w cos bez przyszlosci co niszczy. wiec chyba taka najgorsza nie jestem...

Pewnie, że się zdarza. Ta dojrzałość jest jednak dla mnie trochę dyskusyjna... bo dojrzała kobieta NIE POZWOLI się niszczyć, a dorosłość nie równa się dojrzałość.

Zagubiona, tak mocno się zakochałaś (pamiętam Cię całą w skowronkach) i rozumiem, jak Ci ciężko... ale chcę Ci coś powiedzieć. Uwaga! Będę się mądrowała! Otóż skoro mowa była o zaręczanych, to w domyśle będzie ślub. Skoro ślub, to TRZEBA mieć pewność, że to TEN człowiek. Trzeba wierzyć, ufać i mieć nadzieję, że będzie dobrze - co nie równa się lekko, łatwo i przyjemnie... że pozwolę sobie dołożyć łyżkę dziegciu. Z mojej strony... to Ty daj sobie z tymi zaręczynami spokój, przynajmniej na razie. Niech on coś z sobą zrobi, poszuka terapii, jeśli sam (z Twoją pomocą) nie daje rady. Wymagaj od niego! A Ty... Ty moja Droga zbieraj kasę (nie uważam, że on musi o niej wiedzieć), a ona pozwoli Ci podjąć jakieś samodzielne kroki, jeśli podjąć je będziesz chciała. Lub musiała. Nie otaczaj się sprzętami (na cholerę Wam ta plazma, na dodatek kupowana "na spółę"?), nie otaczaj się ciuchami i nie wiadomo czym jeszcze. Tak się zorganizuj, abyś w każdym momencie mogła spakować swój dobytek w dwie torby i wio, jeśli trzeba będzie. Nie może być tak, że będziesz znosić "niewiadomoco" tylko dlatego, że szkoda Ci pół telewizora lub nie będziesz miała kasy na taksówkę. Świadomość, że w każdej chwili możesz... powiem krótko - jest bezcenna.

W życiu czegoś takiego nie powiedziałabym dziewczynie, która próbuje sobie ułożyć życie z miłością swojego życia... ale jeśli ta "miłość" tak się zachowuje, to ja musiałam Ci to napisać.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kajunia » 12 sty 2011, o 10:50

[/quote]
Słyszałam taką opinię od ludzi, którzy tkwią w "zagranicy", że jeśli związek przetrwa to wygnanie - to na zawsze. Nie wiem, ile w tym prawdy.

Może tak być faktycznie, ale...

To, że jesteście za granicą nie tłumaczy faktu, że on Ciebie nie szanuje, nie dba o Wasz związek i odzywa się w chamski sposób. Żadna sytuacja trudniejsza tego nie tłumaczy.
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez Abssinth » 12 sty 2011, o 12:34

Ewka :)
kurcze, wiesz - to chyba pierwszy raz, kiedy sie moge totalnie podpisac pod Twoim postem :D

----------------------
jesli chodzi o 'zagranice'

moja opinia jest taka - za granica, jak w kazdej sytuacji ekstremalnej, wychodzi z nas to, co normalnie ukrywamy, co nie ma okazji sie uzewnetrznic.

tak jak z wygrana w totolotka - nie jest tak, ze pieniadze psuja czy ulepszaja, tylko ktos nagle ma srodki na realizacje swoich pragnien. Wiec, jeden pomoze schroniskom dla pieskow i kupi swoim rodzicom nowy dom, a drugi powie 'mam teraz duzo kasy, juz was nie potzrebuje, walcie sie, jade se na Hawaje i nie chce was znac'.

Tak samo, przy wyjezdzie - jeden bedzie patrzyl, jak tu kazdego wykorzystac, drugi zacznie pic (bo w koncu ma na to kase a w polsce tylko kieszonkowe od rodzicow), trzeci pomoze bezinteresownie innym...

i w tym sensie, racja jest taka, ze duzo trwalsze beda zwiazki, ktore przetrwaly taki wyjazd...bo jesli przetrwaly, to znaczy, ze oboje sie w sytuacji ekstremalnej sprawdzili.

oooh wygadalam sie, az mnie palce bola :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 12 sty 2011, o 14:52

Abssinth napisał(a):Ewka :)
kurcze, wiesz - to chyba pierwszy raz, kiedy sie moge totalnie podpisac pod Twoim postem :D

Też jestem zdziwiona :shock:

Co do reszty - tak właśnie było to uzasadniane.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 12 sty 2011, o 15:04

Zagubiona0 obserwuję wątek... w sumie nic nie pisałam, bo dawno pisaliśmy nawet na pw i wydawało mi się, że świadomie zgadzasz się na bycie z nim, bo powiedziałaś kategorycznie ,,Nie zostawię go".

Tutaj jest właściwie wszystko napisane, ja tylko chciałam zaznaczyć, że czas jaki z tym problemem całkiem sama się borykasz jest już długi i wyniszczający dla Ciebie... I może jeśli to tak długo się nie naprawia i on zachowuje się tak samo, to znaczy, że wie, ze sobie na to pozwalasz, bo już tak długo wytrzymujesz...

W temacie ,,Jesteśmy ekstra!!!" na dyskusjach chciałam Cię opisać, ale dziwnie mi było opisywać Twoją sytuację na innym temacie, bez Ciebie, ale za to teraz się wypowiem:

Myślę, że Zagubiona była by zupełnie inna, pełna zycia i optymizmu i myślę też, że świetnie poprowadziłabyś swoje zycie, bez substancji trującej, która wysysa z Ciebie życie. Sądzę, że sama jesteś zdolna osiągnąć więcej niż z nim... I myślę, ze wystarczy tylko w to uwierzyć...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez sikorka » 19 sty 2011, o 17:19

co tam u Ciebie zagubiona?
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez ewka » 20 sty 2011, o 14:19

Pewnie zrobiło się ok, więc problem poszedł pod dywan.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez sikorka » 20 sty 2011, o 14:31

pytanie tylko co sie kryje pod takim 'ok' :bezradny:
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez limonka » 20 sty 2011, o 14:34

ewka napisał(a):Pewnie zrobiło się ok, więc problem poszedł pod dywan.
Ewa chyba mi w myslach czytasz:):)
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez KATKA » 20 sty 2011, o 23:42

a może właśnie jest odwrotnie...do tego stopnia, ze nie chce pisac....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 299 gości