prośba o garść rad bądź opinii

Problemy natury seksualnej.

Postprzez pszyklejony » 12 sty 2011, o 02:56

Jesteś jeszcze bardzo młody, a w takich problemach czas i doświadczenie odgrywają ogromną rolę. Poznawanie siebie, dla człowieka z problemami jest zadaniem heroicznym.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez mahika » 12 sty 2011, o 02:56

pszyklejony napisał(a):Mama ma rację, do lat 70 homoseksualizm był zboczeniem, później lobby wymusiło na ATP zmianę.
Niewielu potrafi przyznać się przed sobą - jestem zboczony, bo po co, dobrze im z tym, zresztą od środka pewnie to wygląda tak jak w przypadku hetero.
Myślę, że powinienneś przyjżeć się swojemu dzieciństwu a szczególnie rolami rodziców. Ale to z pomocą specjalisty.


ooo ho hoooo, ktoś tu skończył psychiatrię, i zabrał się za diagnozowanie młodzieńców w sferze zboczeń seksualnych....
na podstawie kilku zdań :zalamka:
Mama też kończyła ten kierunek?
Gratuluję, to ciężki dział medycyny :oklaski:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Morton » 12 sty 2011, o 03:02

mahika napisał(a):
pszyklejony napisał(a):Mama ma rację, do lat 70 homoseksualizm był zboczeniem, później lobby wymusiło na ATP zmianę.
Niewielu potrafi przyznać się przed sobą - jestem zboczony, bo po co, dobrze im z tym, zresztą od środka pewnie to wygląda tak jak w przypadku hetero.
Myślę, że powinienneś przyjżeć się swojemu dzieciństwu a szczególnie rolami rodziców. Ale to z pomocą specjalisty.


ooo ho hoooo, ktoś tu skończył psychiatrię, i zabrał się za diagnozowanie młodzieńców w sferze zboczeń seksualnych....
na podstawie kilku zdań :zalamka:
Mama też kończyła ten kierunek?
Gratuluję, to ciężki dział medycyny :oklaski:


Mama jest doktorem psychologii, ma rowniez II stopien specjalizacji. Ma tez jakies 20 szkolen, stala superwizje. Cechuje sie takze trzezwym umyslem
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Postprzez Filemon » 12 sty 2011, o 03:04

Morton, taaa... to co piszesz brzmi dla mnie coraz bardziej klarownie... ;)
jedyne co w moich oczach jakoś Cię usprawiedliwia, tak to nazwijmy... ;) to fakt, że masz dopiero 23 lata... dlatego w sumie nie mam do Ciebie zastrzeżeń, że tak powiem... prawdopodobnie potrzebujesz trochę pożyć jeszcze - mam na myśli, że potrzebujesz czasu i doświadczenia, być może... :)

niemniej jeśli za jakieś powiedzmy... 5 lat napisałbyś to samo co dzisiaj, to ja bym sobie pomyślał, że tak trochę... dupkowato to brzmi! (tylko się nie obraź, bo naprawdę nie mam intencji Cię obrażać, natomiast chciałbym wyraziście określić wrażenie jakie na mnie sprawia to co napisałeś nade mną, tam trochę powyżej...)

[edytowałem literUFki :P i moje odniesienie się do kolejności postów, która się akurat szybko zmieniła...]
Ostatnio edytowano 12 sty 2011, o 03:08 przez Filemon, łącznie edytowano 2 razy
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez mahika » 12 sty 2011, o 03:05

ja tego nie rozumiem.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Morton » 12 sty 2011, o 03:15

Filemon napisał(a):Morton, taaa... to co piszesz brzmi dla mnie coraz bardziej klarownie... ;)
jedyne co w moich oczach jakoś Cię usprawiedliwia, tak to nazwijmy... ;) to fakt, że masz dopiero 23 lata... dlatego w sumie nie mam do Ciebie zastrzeżeń, że tak powiem... prawdopodobnie potrzebujesz trochę pożyć jeszcze - mam na myśli, że potrzebujesz czasu i doświadczenia, być może... :)

niemniej jeśli za jakieś powiedzmy... 5 lat napisałbyś to samo co dzisiaj, to ja bym sobie pomyślał, że tak trochę... dupkowato to brzmi! (tylko się nie obraź, bo naprawdę nie mam intencji Cię obrażać, natomiast chciałbym wyraziście określić wrażenie jakie na mnie sprawia to co napisałeś nade mną, tam trochę powyżej...)

[edytowałem literUFki :P i moje odniesienie się do kolejności postów, która się akurat szybko zmieniła...]


Nie chcialbym sie obrazac, ale moze moglbys zdefiniowac dupkowatosc?

Uzywasz dosc mocnych okreslen (takze kiedy piszesz, ze moj wiek mnie usprawiedliwia - a to implikuje jakies przewinienie) i nie jestem pewny jak je odczytac, jesli nie w sposob lekko obrazliwy czy tez moze nawet hmm wywyzszajacy sie albo oceniajacy(zdanie na temat "braku zastrzezen"- jak u nauczyciela w podstawowce). W sumie to nic osobistego, ale z mojej strony radze zwrocic uwage na to jak Twoje wiadomosci moze odczytax ktos kto Cie nie zna, bo jakbym Cie znal to pewnie wyczulbym Twoj styl itp. Pozdrowienia
Ostatnio edytowano 12 sty 2011, o 03:22 przez Morton, łącznie edytowano 1 raz
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Postprzez Filemon » 12 sty 2011, o 03:21

---------- 02:18 12.01.2011 ----------

Proszę bardzo - oto odpowiedź... :)

Morton napisał(a):wynika troche z tego, ze cokolwiek wybiore, bedzie zle, tzn. Jest duza szansa ze bedzie zle. A nie robiac nic, moge sie skupiac na innych dziedzinach zycia. Ciekawe jest to, zenie jestem jakos specjalnie nieszczesliwy. Boje sie troche zepsuc to co mam i wplatac w jakies bagno.


zacytowany fragment wywarł na mnie wrażenie... lalusiowatej postawy faceta, któremu chyba jakoś tam w życiu nie najgorzej się powodzi, pod różnymi względami i który chciałby dalej trwać sobie wygodnie i miło w tym co jest... ponadto wygląda na to, że mu nie przeszkadza asekurancki w sumie stosunek do podstawowych życiowych wyborów i decyzji... ale chyba jednak coś mu przeszkadza - skoro tu w ogóle napisał - tylko co, tak właściwie...? ;)

wydaje mi się, że kogoś kto przyjmuje taką postawę w życiu może być w przyszłości stać... na parę "małych świństwek" i "drobnych" nieuczciwości... ;) no chyba, że dojrzeje i zmieni kurs...

taki jest mój osobisty odbiór...

przy tym wszystkim wydajesz mi się jednocześnie kimś niby całkiem sympatycznym, rzeczowym i inteligentnym w swoim wypowiedziach... (taka może elegancja...? choć na punkcie własnego "ego" miałem przelotne wrażenie, że dosyć wrażliwy jesteś... ;) )

---------- 02:21 ----------

p.s.

nie jest moją intencją obrażać ani wywyższać się...
natomiast świadomie OCENIAM to co odbieram w tym co piszesz i piszę Ci to wprost, jakie jest moje wrażenie...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Morton » 12 sty 2011, o 03:36

---------- 02:30 12.01.2011 ----------

"nie osadzajcie, a nie bedziecie osadzani" - tyle w kwestii oceniania osoby jako calosci (nie mowie o ocenianiu zachowan, postaw, itp)

To prawda, ze nie poddaje sie krytyce bez malej klotni :) szczegolnie jesli nie jestem przekonany o slusznosci. Ale jesli ktos mnie przekona to wydaje mi sie, ze umiem ustapic i przyznac racje

Nie sadze zeby bylo mi w zyciu milo, latwo czy wygodnie. Pochodze z biednej rodziny, gdzie rodzice pracowali a dzieci sie uczyly. Teraz pracuje na dosc stresujacym i wymagajacym stanowisku i po pracy mam malo sily, w sensie energii fizycznej i psychicznej zeby zmieniac zycie osobiste, chociaz probuje jak moge. Nie wydaje mi sie to lalusiowate, bo lalus to ktos kto sie piesci, a ja stawiam sobie jakies tam cele i mam dyscypline (wzgledna). Po prostu jestem z tych, ktorzy zanim podejma duzy wybor, probuja zrozumiec wszytkie za i przeciw. Ale moze powinienem mniej myslec? Wiem jedno, ze jezeli w przyszlosci mam miec dzieci to nie moge spaprac swojej roboty i wyladowac na bruku. Wtedy dopiero bylbym w swoich oczach patalachem. Mialem tez na mysli to, ze plusem ciezkiej pracy jest to ze czlowiek dobrze zasypia i nie czuje sie jakos specjalnie nieszczesliwy. W ogole A duzo nie czuje.

---------- 02:36 ----------

A jesli chodzi o male swinstewka i drobne nieuczciwosci.. Naprawde nie wiem, jaka miara mnie sadzisz ale chyba troche przegiales
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Postprzez Filemon » 12 sty 2011, o 03:55

---------- 02:54 12.01.2011 ----------

OK, życzę Ci powodzenia... :)
niemniej sądzę, że aby rozpocząć podróż trzeba będzie... ruszyć z miejsca... :) w przeciwnym razie masz właśnie poczucie "pata" a na dodatek, jeśli w takim zamkniętym stanie wewnętrznym zaczniesz jednak wchodzić w jakieś relacje na zewnątrz, że tak powiem... to narozrabiasz sam sobie i komuś... z drugiej strony, tkwienie w tego typu pasywnej postawie i udawanie, że nic się nie dzieje i można się zająć czymś innym... nie jest żadnym konkretnym rozwiązaniem - według mnie jest to stanie w miejscu, po prostu plus rodzaj samooszukiwania się...

z Twoich słów, które przed chwilą zacytowałem, właśnie nie wynika dla mnie, że "próbujesz jak możesz" - raczej przeciwnie... że jakby konformistycznie i lękliwie wziąłeś sobie na przeczekanie, gdyż masz wrażenie, że gdzieś tam wokół Ciebie sporo bagna... ;) (no i mamusia powiedziała, że nienormalne, więc... to nie żarty! ;) :P) zatem być może wyjściem jest zajęcie się wszystkim innym (aby nie tym...) i stąd taki właśnie wewnętrzny "pat" - wygląda na to, że jest on efektem Twojej własnej postawy, chociaż chyba nie uświadamiasz sobie tego...

czego pragniesz? jakie są Twoje sny i marzenia... ;)
co (lub kto?) Cię tak naprawdę pociąga...?
co Cię rozczula...? i co Cię rozpala...?
z kim i jak widzisz siebie w życiu? - pomijając kwestię tego co normalne lub mniej i zapominając na chwilę o bagnach... (z oparami siarki może...? ;-P )

no i sprawdziłbym tę wizję szczęśliwej "dzieciatej" rodziny, z Tobą w roli głównej, bo wcale mi się to nie widzi jako oczywista oczywistość... ;) :P chociaż wydaje mi się, że właśnie taką bierną siłą rozpędu... mógłbyś tak właściwie jakby bez własnego udziału wylądować! :?

p.s.
a ja wiem, co wywołało we mnie takie odczucie odnośnie jakiegoś rodzaju Twojej... niesolidności wewnętrznej (tak to mogę nazwać łagodniej) i staram się Ci to pokazać... mam wrażenie, że podchodzisz do TEMATU biernie i asekurancko - tak jakby życie i czas mogły i miały załatwić coś za Ciebie... uważaj, żebyś... w alimenty ku swemu zaskoczeniu nie popadł! - tak dla przykładu ;) to się zdarza... najczęściej niespodziewanie! :lol: :P

---------- 02:55 ----------

p.s.
nie wykluczam, że mogę odbierać Cię mylnie...
w gruncie rzeczy przecież z lekka wróżę - na intuicji... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Morton » 12 sty 2011, o 04:06

A te pytania, ktore zadales sa bardzo ciekawe. Bo o ile czesto wzglednie pociagaja mnie faceci (choc np. nie w tej chwili), to na ogol rozczulaja, czy tez wzruszaja kobiety. Mam w glowie dwa sprzeczne marzenia - jakiejs bliskiej przyjazni z mezczyzna, no i bliskiego zwiazku z zona. Wlasciwie to najbardziej marze o dziecku i jego wychowywaniu, poswiecaniu uwagi.. Tak jakos mam :) no i tak jak o tym mysle to mam tez w sobie duzo blokad przed bliskoscia, i do kobiet i do mezczyzn, moze to nimi trzeba sie zajac

Masz racje, ze to "bagno"" to moze byc jakas wizja , ktora zupelnie niepotrzebnie sobie wkrecilem
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Postprzez pszyklejony » 12 sty 2011, o 04:11

"mam tez w sobie duzo blokad przed bliskoscia, i do kobiet i do mezczyzn, moze to nimi trzeba sie zajac"
zająć się a dokładniej z czego wynikają, bo u ich podłoża coś jest, jakieś przekonania. To trudne, bo nasz umysł jest tak skonstruowany, że broni dostępu do podstaw.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Filemon » 12 sty 2011, o 04:16

Morton napisał(a):....no i tak jak o tym mysle to mam tez w sobie duzo blokad przed bliskoscia, i do kobiet i do mezczyzn, moze to nimi trzeba sie zajac


- to mi się wydaje Twoje cenne spostrzeżenie i pewien konkretny, możliwe, że bardzo ważny "punkt zaczepienia"...

pozdrawiam i powoli już będę odpływał w objęcia... znanego powszechnie Morfeusza (chwilowo w żadne inne - z niefartownej konieczności... ;) :lol: )

ps.

z odpowiedzi na moje pytania wyszła trochę zadziwiająca jakaś mieszanka... być może to dopiero początek - niewykluczone, że przez jakiś dłuższy czas dobrze byłoby dla Ciebie weryfikować te odpowiedzi i rozglądać się w sobie, dołączając stopniowo kolejne istotne pytania, które Ci się nasuną lub w które ktoś umiejętnie Cię zaopatrzy... :)

tymczasem - pora na sen...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Abssinth » 12 sty 2011, o 12:25

a ja sie zastanawiam nad tym kontrastem -

problem z bliskoscia wzgeldem kobiet i mezczyzn...

a jednoczesnie pargnienie posiadania dziecka, opieki, poswiecania mu uwagi etc...


jakos to mi tak z lekka zalatuje tym, ze z dzieckiem uklad bliskosci bylby prostszy..bylbys na wyzszej pozycji i jako, ze to byloby Twoje dziecko, od razu na pozycji bliskiej...
takie zastepstwo bliskosci z innym czlowiekiem na pozycji rownorzednej


plus to, ze zdanie matki wydajesz sie stawiac na BARDZO wysokim piedestale...w sumie tylko ja podajesz jako autorytet, i to kilka razy...

hmm
moge calkowicie nie miec racji :) jestem tylko domoroslym psychologiem :P
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Sansevieria » 12 sty 2011, o 12:49

Filemon napisał(a):
Morton napisał(a):wynika troche z tego, ze cokolwiek wybiore, bedzie zle, tzn. Jest duza szansa ze bedzie zle. A nie robiac nic, moge sie skupiac na innych dziedzinach zycia. Ciekawe jest to, zenie jestem jakos specjalnie nieszczesliwy. Boje sie troche zepsuc to co mam i wplatac w jakies bagno.


zacytowany fragment wywarł na mnie wrażenie... lalusiowatej postawy faceta, któremu chyba jakoś tam w życiu nie najgorzej się powodzi, pod różnymi względami i który chciałby dalej trwać sobie wygodnie i miło w tym co jest... ponadto wygląda na to, że mu nie przeszkadza asekurancki w sumie stosunek do podstawowych życiowych wyborów i decyzji... ale chyba jednak coś mu przeszkadza - skoro tu w ogóle napisał - tylko co, tak właściwie...?

wydaje mi się, że kogoś kto przyjmuje taką postawę w życiu może być w przyszłości stać... na parę "małych świństwek" i "drobnych" nieuczciwości... ;) no chyba, że dojrzeje i zmieni kurs...

taki jest mój osobisty odbiór.....

A mój osobisty odbiór jest zupełnie inny... w moim odczuciu jest to postawa przyjmowana (raczej nieświadomie) przez człowieka, który podświadomie "wie", ze gdzieś w jego przeszłości jest "paskudny pies pogrzebany", ale ponieważ daje radę funkcjonować, ma zrozumiały skądinąd opór przed poszukaniem i nazwaniem tegoż "psa pogrzebanego" i rozprawieniem się z nim. Jeszcze ten pies nie jest szkodliwy w sposób bardzo widoczny...acz własnie daje znać, że ewidentnie jest.
Asekurancki stosunek do ważnych spraw życiowych...ja bym nie użyła słowa "asekurancki" z uwagi na pejoratywny wydźwięk. Ale asekuracja - zabezpieczenie/ubezpieczenie - zapewnienie sobie bezpieczeństwa - silna potrzeba zapewnienia sobie bezpieczeństwa - lęk przed zmierzeniem się z czymś naprawdę groźnym...to by mi się układało w jakąś możliwą całość.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Filemon » 12 sty 2011, o 13:10

---------- 12:07 12.01.2011 ----------

Abssinth napisał(a):jakos to mi tak z lekka zalatuje tym, ze z dzieckiem uklad bliskosci bylby prostszy..bylbys na wyzszej pozycji i jako, ze to byloby Twoje dziecko, od razu na pozycji bliskiej...
takie zastepstwo bliskosci z innym czlowiekiem na pozycji rownorzednej


ciekawe spostrzeżenie...
to mi się też jakoś kojarzy z sytuacją... samotnej matki, która treść życia robi sobie ze swojego dziecka - żyje jego życiem i jednocześnie, jak wiadomo, omotuje to dziecko skłaniając je do tego, że ono też potem czuje się nadmiernie związane i zależne od matki... (Morton a może coś tutaj brzmi Ci znajomo...?? ;) )
tylko, że samotna matka ma tak z konieczności - bo mężczyzna ją zostawił albo zmarł czy też ona uznała, że on się nie nadaje - to chyba najczęstsze warianty... natomiast tutaj mielibyśmy do czynienia z taką sytuacją emocjonalną... na własne życzenie, z wyboru jakby! - czym uwarunkowanego...? ;) być może lękiem, ambicją i próbą ocalenia własnego poczucia męskości i normalności...

niejeden psycholog wspomniałby też pewnie o powielaniu jakiegoś schematu - ale ja... nie wspomnę, bo uważam aktualne tendencje osobowości za ważniejsze i bardziej realne i namacalne, jeśli uda się je umiejętnie przeanalizować i wydobyć na światło dzienne, niż rzekomy przymus powtarzania i tym podobne teoretycznie istniejące zjawiska...

p.s.
jakoś tak jeszcze nasuwają mi się w myślach, nie wiem czemu, już któryś raz kwestie religijne... w sensie, czy nie rzutują one na Twoje podejście do sprawy i czy nie rzutują też one w przypadku Twojej matki... (??) bo ja spotkałem się kiedyś z lekarką psychiatrą i jednocześnie kwalifikowanym psychoanalitykiem, która powiedziała mi, że homoseksualizm nie jest naturalny i normalny, gdyż w naturze komórka męska łączy się z żeńską... ja na to zapytałem ją, czy nie dostrzega w naturze... człowieka (w obszarze relacji partnerskiej) niczego więcej niż tylko łączenie się komórek, gdyż odniosłem wrażenie, że jej podejście pachnie biologizmem i wizją katolicką... na co ona wprost odpowiedziała mi, że owszem, jej poglądy na tę kwestię są takie same jak kościoła katolickiego... - bez komentarza... ;) (chociaż gdyby to ode mnie zależało, to odebrałbym jej certyfikat uprawniający ją do prowadzenia psychoanalizy, gdyż jestem zdania, że osoba z takim światopoglądem nie powinna podejmować żadnych działań o charakterze psychoterapii, gdyż może zaszkodzić pewnej grupie pacjentów - a z pewnością nie pytana, tak jak przeze mnie zapytana była, nie zdradza się ze swojego podejścia i światopoglądu stojącego w sprzeczności z medycznie obowiązującym ją podejściem - ciekawe, co powiedziałaby na ten temat Twoja matka... ;) :P )

p.s.
kiedy byłem mniej więcej w Twoim wieku i byłem pacjentem pewnej placówki terapeutyczno-seksuologicznej, bo trudno mi wówczas było pogodzić się ze swoją orientacją oraz do tego męczyłem się z zaburzeniami lękowymi, to prowadzący mnie analityk i seksuolog po cichu uprzedził mnie, żebym się nie przyznawał jego szefowi, że jestem u niego w stałej terapii będąc homoseksualistą, gdyż jest to niedozwolone i sprzeczne z zasadami - bowiem homoseksualizmu się nie leczy...

ja początkowo nie rozumiałem co jest grane, gdyż ja chciałem leczyć zaburzenia emocjonalne a nie homoseksualizm, choć gotów byłem (w swojej ówczesnej naiwności) w ostateczności jakby zrezygnować ze swojej orientacji, gdyby się okazało, że jest to niezbędne po to, żeby uwolnić się od emocjonalnych problemów...

ten facet przyjmował mnie najpierw w tym ośrodku a potem już prywatnie, jako psychoanalityk i w latach mojej młodości chodziłem do tego... cymbała ;) przez 6 lat! - dopiero po kilku latach zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę, to on najchętniej by mnie przeorientował, gdyż okazało się, że homoseksualizm uważa za coś nienaturalnego...

na dodatek jeszcze popełnił pewne nadużycia za które wiem dzisiaj (a wtedy tego nie wiedziałem), że mógłbym go podać do jakiejś komisji etycznej albo pod sąd koleżeński... przekraczał bowiem granice relacji terapeutycznej w sposób rażący, ale tylko wówczas gdy pojawił się w tym jakiś jego własny interes i prywatna potrzeba, natomiast mnie frustrował całymi latami, jeśli chodzi o te same właśnie granice relacji, gdyż oczywiście zgodnie z założeniami psychoanalizy, jest to niezbędna technika stosowana dla dobra pacjenta... ;) :lol: (odstępował od niej natychmiast i radykalnie, kiedy tylko ON tego potrzebował... ) - ale to już takie moje dygresje na marginesie... :)

---------- 12:10 ----------

P.S.

komentarz Sansevierii do mojego cytatu jest dla mnie jak najbardziej do przyjęcia - możliwe, że oddaje on trafnie sytuację założyciela tego wątku, formułując jej ocenę w sposób mniej krytyczny czy też bez użycia pejoratywnych określeń... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy seksualne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 253 gości