cześć Morton... heh, problem... stary jak świat! - może to Cię trochę pocieszy, na początek, że naprawdę wieeeeeelu przed Tobą ten temat w życiu przerabiało...
a na przykład o Jarosławie Iwaszkiewiczu może trochę słyszałeś? ostatnio nie tak dawno wyszedł drugi tom jego dzienników, w których opisuje on, jak się można domyślić, swoje życie, wnętrze i doświadczenia... a był to facet, który miał wyraźne skłonności homoseksualne a jednocześnie ożenił się i miał miał dwoje dzieci... prowadził życie podwójne i chyba dosyć skomplikowane, choć jednocześnie niewątpliwie oryginalne i dosyć ciekawe, jednak aby dowiedzieć się o tym więcej, to już by trzeba było poczytać...
teraz powiem Ci moje własne zdanie na temat poruszonego przez Ciebie problemu a co sobie z nim zrobisz, to już... Twoja wolna wola...
zacznę od końca - dziwię się Twojej matce (o ile niechcący nie przekręcasz Jej wypowiedzi), bowiem powinna wiedzieć i poinformować Cię, że jeżeli chodzi o wiedzę medyczną (psychiatria i seksuologia) oraz psychologiczną, to homoseksualna orientacja jest uważana przez medycynę za ODMIENNOŚĆ PSYCHOSEKSUALNĄ a w żadnym wypadku NIE JEST TRAKTOWANA JAKO ZABURZENIE PSYCHICZNE (czy osobowości, itp.) ANI TEŻ NIE JEST UWAŻANA ZA DEWIACJĘ SEKSUALNĄ... - tyle wiedza medyczna: Twoja mama ma prawo mieć swój osobisty pogląd, ale warto wiedzieć, że... jest on niezgodny z tym co twierdzi nauka, którą poprzez wykonywany zawód reprezentuje... mam nadzieję, że swoim pacjentom mówi przynajmniej tyle, że Jej pogląd jest odmienny od tego co twierdzi obecnie medycyna... i mam powinna to także powiedzieć Tobie, jako swemu synowi, według mnie!
a teraz przejdę do mojego własnego poglądu na sprawę... w pewnej mierze opartego na osobistym doświadczeniu, bo sam jestem gejem i mam już ponad czterdzieści lat...
otóż sądzę, że jeżeli mężczyzna odczuwa wyraźny pociąg homoseksualny i w głębi siebie zdaje sobie sprawę, że taka jest prawda o nim... i że trudno byłoby mu nie realizować się w życiu w tym obszarze, bo pragnienia czy fantazje czy rozmaite podniety są na tyle silne, że trzeba by siebie samego ciągle "trzymać na smyczy", to ja jestem zdania, że taki mężczyzna nie powinien się żenić z kobietą ani zakładać rodziny... i to niestety, moim zdaniem nawet, jeżeli ma takie pragnienia... (nawiasem mówiąc, może być tak, że pragnienia tego rodzaju są w gruncie rzeczy na głębszym poziomie głównie jeszcze jedną próbą ocalenia własnego poczucia męskości i normalności, tak więc tego typu rzekome nieodparte instynkty rodzinne mogą być po prostu pragmatycznym egoizmem - mogą, ale nie muszą, rzecz jasne, jednak warto to w sobie zbadać...)
dlaczego mężczyzna z wyraźnie zarysowanym popędem homoseksualnym nie powinien moim zdaniem zakładać rodziny...? ano po prostu dlatego, że właśnie... jest homoseksualny!
a facet homoseksualny nie będzie szczęśliwy, spełniony ani usatysfakcjonowany (zarówno emocjonalnie, seksualnie, itp.) w relacji z kobietą, tylko będzie mu na przestrzeni całego jego życia brakować relacji z mężczyzną... lub choćby tylko intymnego, fizycznego kontaktu z nim! (jeśli nie sfery uczuciowej, miłosnej i wspólnego życia także...)
zatem mężczyzna homoseksualny żeniąc się z kobietą i płodząc dzieci jest w gruncie rzeczy nieuczciwy wobec tej kobiety i samego siebie - no bo przypuszczam, że raczej nie planujesz powiedzieć kobiecie przed ślubem, że podniecają Cię mężczyźni...
i prawdopodobnie nie uda Ci się wykluczyć tego i owego w tym obszarze, nawet kiedy już będziesz jej mężem... zresztą ja mam takie dziwne poglądy, iż jestem zdania, że... nawet gdybyś kobietę uprzedził przed ślubem o swojej homoseksualności (a ona, idiotka!
by się z tym pogodziła...), to według mnie i tak całość tej relacji nie byłaby uczciwa, dlatego, bo w pewien (choćby subtelny nawet) sposób byłaby to krzywda i destrukcja życiowa dla obydwu stron...
i w tym momencie mam kolejny argument przeciwko zawieraniu małżeństwa z kobietą przez mężczyznę homoseksualnego... otóż czyniąc co nie tylko jest nieuczciwy, ale w pewien fatalny sposób łamie życie sobie i unieszczęśliwia kobietę, którą pakuje w taką sytuację... a nawet też uważam, że zarzutuje to prawdopodobnie na rozwój i zdrowie emocjonalne dzieci takiej pary, gdyż między rodzicami nie będzie prawdziwej, głębokiej miłości i namiętności... w gruncie rzeczy, to skomplikuje życie wszystkim, całej takiej rodzinie i mniej lub bardziej unieszczęśliwi wszystkich jej członków, według mnie...
dlatego jestem stanowczo na NIE! choć jednocześnie, jak to Filemon, powiem może coś dziwacznego... Morton, jeśli sam tego wszystkiego nie czujesz, co napisałem powyżej, to... możesz zrobić eksperyment - tylko pamiętaj, że będzie to eksperyment.... na żywym organizmie! - Twoim, Twojej ewentualnej żony i Waszych dzieci... I być może będziesz musiał sam na własnej skórze to przerobić i się o tym wszystkim przekonać i po prostu narobić sobie i komuś takiego nieszczęścia, komplikacji i zamieszania życiowego, żeby potem, w którymś momencie zrozumieć, poczuć i... powiedzieć DOŚĆ! (a wtedy zwykle rozwód, rozbita rodzina, krzywda, szczególnie chyba zrobiona kobiecie, ale i sobie samemu, moim zdaniem też... i te de...
)
zatem musisz, to próbuj, ale koszt będziesz musiał ponieść i miej tego świadomość - nie próbuj się wymigać i udawać przed kimś czy przed samym sobą, że "Ty przecież nie wiedziałeś"...
wracając jeszcze do Iwaszkiewicza... on przeżył swoje życie jeszcze inaczej - do śmierci żył ze swoją żoną i opiekował się nią, gdyż przez długie lata chorowała ona psychicznie... (kiedy się pobierali nic tego nie zapowiadało...) a więc on nigdy nie zdecydował się z nią rozejść i zacząć życie w zgodzie ze swoją homoseksualną orientacją... natomiast jest rzeczą właściwie pewną, że zdradzał swoją żonę z mężczyznami i całe życie marzył, śnił (na jawie i nie na jawie...) i nieustannie tęsknym okiem spoglądał... nie na żonę czy jakieś inne kobiety, tylko na mężczyzn i miał jednego czy dwóch, w których nawet był ciężko zakochany!
sam wydaje mi się, kiedy czytam jego dzienniki, człowiekiem POWIERZCHOWNIE zadowolonym ze swojego życia, jednak nie odnoszę wrażenia, że był człowiekiem SZCZĘŚLIWYM... miewał okresy melancholii i tęsknoty za czymś... trudno uchwytnym... no nie za samym trywialnym wskoczeniem do łóżka z facetem, bo to mu się prawie na pewno zdarzało... zatem czego brakowało mu do szczęścia i dlaczego tak często pogrążał się w melancholijnych rozważaniach...? ponadto mogę jeszcze powiedzieć, że w pisanych przez niego dziennikach uderza mnie niekiedy z dużą siłą odbierana przeze mnie... nieszczerość i to taka, jakby z niej sobie sam autor nie zdawał sprawy!
aha, i jeszcze jedno: moja osobista opinia na temat homoseksualności człowieka jest dosyć dziwaczna, jak sądzę, bowiem... ja nie przesądzam czy homoseksualizm jest czymś normalnym czy nie... czy jest on zaburzeniem i odchyleniem, czy też po prostu odmienności, czymś innym lecz normalnym i naturalnym... ja tego po prostu nie wiem... a etykietki medyczne jakoś dla mnie w tej kwestii nie stanowią przesądzającego o wszystkim autorytetu... (bo może za 20 czy 30 lat medycyna uzna, że homoseksualizm jest jednak jakiegoś rodzaju odchyleniem...? wiedza człowieka się rozwija i różne "dogmaty" także padają i podlegają zmianom) tylko że... jakie to właściwie ma dla mnie znaczenie?! - jeśli czuję, że jestem ukierunkowany tak właśnie a nie inaczej, jeśli takie a nie inne są moje pragnienia, podniety i miłosne czy emocjonalne wzloty...
to co mi właściwie to da, że przylepię sobie etykietę z napisem "normalny", albo "odchylony"...
ja to czniam i Tobie proponuję to samo...
nawet jeśli nie jest to odmienność a jakiś rodzaj odchylenia czy zaburzenia, to skoro nie można tego zmienić... (a zdecydowanie w ogromnej większości przypadków nie można i nikt sobie tego nie wybiera, niczym hobby...
), to zawsze mogę po prostu starać się żyć jak człowiek a nie jak świnia... i kierować się w życiu prawdziwymi wartościami a nie pozornymi czy przenicowanymi... i to wydaje mi się, jeśli chodzi o życiową drogę człowieka, najważniejsze... nie to natomiast, że pokocha on i będzie się realizował w miłości i seksie z osobą tej czy innej płci... (no aby... nie z kotem z podwórka czy z dzieckiem sąsiada...
ale przecież to by już była całkiem inna bajka...
)
pozdrawiam Cię serdecznie i życzę mądrych wyborów na Twojej życiowej drodze, jak również wystarczająco dużo odwagi by przyjąć siebie samego takim jakim naprawdę jesteś i pogodzić się z nietypowością własnego losu, jeśli taki Ci jest faktycznie pisany... aby tylko nie krzywdzić siebie i innych i niepotrzebnie nie gmatwać sobie życia....
homoseksualizm podobnie jak heteroseksualizm ma swoje plusy i minusy, jeśli chodzi o drogę życiową - po prostu "coś za coś", jak to zwykle w życiu... ale wyboru należy dokonywać według mnie zgodnie z tym co w głębi siebie naprawdę czujemy i co najbardziej nas emocjonalnie, seksualnie, itd. określa i wyznacza, że tak powiem...
trzymaj się i... powodzenia w życiu!
Fil
p.s.
sorry, ale jestem już dzisiaj zmęczony a machnąłem kawałek tekstu dla Ciebie...
pozwolę sobie już tego nie sprawdzać, z nadzieją że nie popisałem głupot ani nie strzeliłem jakichś trudnych do rozszyfrowania błędów...