prośba o garść rad bądź opinii

Problemy natury seksualnej.

prośba o garść rad bądź opinii

Postprzez Morton » 11 sty 2011, o 23:53

drodzy forumowicze 8)

Znajduję się w dziwnej sytuacji. Mam lat 23, za sobą tylko jedno doświadczenie seksualne z dziewczyną, które skończyło się orgazmem - nie był to stosunek penetracyjny, ale było przyjemnie. Niestety do dziewczyny bardzo mało czułem i związek zakończyłem (był to związek na dystans i nie miałem wystarczająco siły bądź też determinacji, żeby go ciągnąć). Była to moja druga dziewczyna - pierwsza poważna sympatia w wieku lat 17 doprowadzała mnie do ciągłej frustracji gdyż była bardzo religijna (katolicko) i żadne pieszczoty nawet nie wchodziły w grę. Mimo tego, była wspaniałą osobą.

Mam jednak pewien problem. Nigdy nie zakochałem się w dziewczynie. Wiem, że każdy inaczej patrzy na zakochanie, ale wydaje mi się, że to nigdy nie było to. Zastanawiam się, czy (a) robię coś źle, (b) nie robię czegoś co powinienem robić czy może (c) powinienem po prostu czekać aż znajdę odpowiednią osobę, (d) sam nie wiem co to jest zakochanie i potrzebuję się czegoś nauczyć.

To nie koniec historii, gdyż w grę wchodzi dodatkowy "problem". Mam świadomość, że w pewnych sytuacjach fascynuję się mężczyznami, a więc moją własną drużyną. Jest tak najczęściej wtedy, kiedy mam mało snu, a dużo stresu. Zdarzało mi się, szczególnie we wczesnym okresie nastoletnim, masturbować się z myślą o facetach i oglądać tego typu pornografię. Nie jestem pewny, jak bardzo zryło mi to banię, ale wiem, że jestem sumą swoich doświadczeń, więc nie ucieknę od pamiętania tego.

Nie pytam się o roztrzygnięcie, czy jestem gejem czy bi, ponieważ wątpię, czy przydałaby mi się etykietka w mojej obecnej sytuacji. Ale chciałbym Was prosić o Wasze zdanie w innej kwestii -czy w ogóle powinienem szukać szczęścia poprzez eksperymentowanie z mężczyznami, jeżeli w głębi duszy wiem że jedyne czego naprawdę w życiu pragnę to bycie ojcem szczęśliwych dzieci, które posiadają również kochającą, i kochaną, matkę? Nie jestem w stanie zmienić tego priorytetu, choć wiem, że stawia on mnie w dość trudnej sytuacji.

W kwietniu byłem pierwszy raz u psychologa, żeby tę sytuację przedyskutować i pomogło mi to w ten sposób, że nauczyłem się o niej rozmawiać, ale nadal jestem zagubiony. Szczególnie dają mi do myślenia rozmowy z moją matką, która jest nota bene wyspecjalizowanym psychologiem klinicznym z długim stażem i która uważa, że pociąg seksualny do mężczyzn normalny nie jest. Bardzo to wszystko skomplikowane. Co byście zrobili? Bo najgorsze jest nierobienie nic.

Pozdrawiam
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Postprzez Sansevieria » 12 sty 2011, o 00:09

Na pewno to Ci poradzę dwie rzeczy. Najważnejsza - matka nie jest osobą, któa może prawidłowo ocenić Twoje problemy. Albowiem będąc z Tobą w bliskiej relacji rodzinnej i/oraz emocjonalnej jest absolutnie nieobiektywna. Bez względu na wiedzę, kwalifikacje zawodowe oraz doświadczenie. Mimo najlepszych chęci nie pomoże Ci w tej sprawie, natomiast, choćby i nieświadomie może bardzo zaszkodzić. Osoba, z którą się pracuje nad wszelkimi problemami natury bardzo prywatnej, a do takich należy sfera emocjonalna i seksualność, musi być absolutnie obca. Po drugie zaś sądzę, że najsensowniejsze będzie zasięgnięcie porady kogoś o specjalizacji psycholog/seksuolog, przy czym należy go znaleźć samodzielnie i bez pośrednictwa matki. W ogóle matkę lepiej odsunąć od tych tematów w twoim życiu, przynajmniej póki nie będziesz miał własnego rozeznania co i jak.
Ostatnio edytowano 12 sty 2011, o 00:40 przez Sansevieria, łącznie edytowano 1 raz
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Orm Embar » 12 sty 2011, o 00:37

Cześć,

OK, chciałeś rad - dostaniesz je. Mam tylko prośbę - weź pod uwagę fakt, że mogę się mylić, i jeśli uznasz, że coś jest bzdurą, to nie krępuj się i wywal na śmietnik. ;-)

Nie pamiętam już dokładnych cyferek z raportu Kinseya, ale wynikało z nich, że spora część mężczyzn hetero ma jedno doświadczenie homo. Ot tak, po prostu. Po drugie, biseksualność to nie stan 50% ukierunkowania na kobiety i 50% na mężczyzn - to raczej kontinuum, od lekkich stanów bi po mocno zaawansowane.

Fascynacja facetami na jakimś etapie dorastania jest normalna, zwłaszcza, jeśli nie miałeś ojca. Czasami może OCIERAĆ się o fascynację erotyczną. Zresztą wiem coś o tym "z drugiej strony" - jestem facetem, wolę facetów, ale miewałem sny erotyczne z kobietami... ;-) Nie oznacza to, że jestem hetero.

Brak uczuć jest zastanawiający, ale może to być np. jakaś niewykształcona sfera emocjonalna - to chyba bardziej o tym powinieneś pogadać z psychologiem.

Rady? Proszę bardzo:

- poszukaj fajnego seksu z kobietami. NIE OSZUKUJ ich, nie obiecuj wielkiej miłości do końca życia po to, żeby mieć seks, nie krzywdź, nie wpadaj raczej do domu publicznego, bo to żenada a i być może napędzanie handlu kobietami, ale też nie musisz od razu wchodzić w Wielki Związek na Całe Życie. Możesz po prostu być w zdrowej relacji seksualnej i tyle. Uważaj na dziecko - w interesie dokładnie dziecka. Jak je powołasz do życia, to niech to będzie świadoma decyzja a nie przypadek;

- zainteresuj się twierdzeniami wszystkich tych ludzi od "leczenia" homoseksualizmu w wersji katolickiej. Nie pakuj sobie tylko do głowy tej całej ideologii pt. "homoseksualizm to choroba" - niemniej jednak jak czytałem ich książki, piszą często sensowne rzeczy co do samych przyczyn i mechanizmów, choć cała sfera ich oceny moralnej zjawiska homoseksualizmu śmieszy mnie;

- a jak już wszystko posprawdzasz i jednak wyjdzie Ci, że wolisz facetów, to nie krępuj się - tyle, że wtedy pewne oczekiwania od życia (np. czwórka dzieci) raczej zmień...

Jeszcze jedna historia: miałem kumpla, który był prawiczkiem do 25 roku życia, potem 13 lat tylko z żoną, dość zresztą marnego seksu, potem odszedł od żony, chyba ze cztery bardzo króciutkie relacje - głównie seks - a potem bardzo dojrzały, nowy związek, pełen fajnego erotyzmu, seksu i miłości.

Druga sprawa - tak, tak, wiem... Moraliści zaraz na mnie nakrzyczą, ale takie są moje poglądy i tyle. :-)

powodzenia!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Morton » 12 sty 2011, o 00:38

Sansevieria napisał(a):Na pewno to Ci poradzę dwie rzeczy. Najważnejsza - matka nie jest osobą, któa może prawidłowo ocenić Twoje problemy. Albowiem będąc z Tobą w bliskiej relacji rodzinnej i/oraz emocjonalnej jest absolutnie nieobiektywna. Bez względu na wiedzę, kwalifikacje zawodowe oraz doświadczenie. Mimo najlepszych chęci nie pomoże Ci w tej sprawie, natomiast, choćby i nieświadomie może bardzo zaszkodzić. Osoba, z którą się pracuje nad wszelkimi problemami natury bardzo prywatnej, a do takich należy sfera emocjonalna i seksualność, musi być absolutnie obca. Po drugie zaś sądzę, że najsensowniejsze będzie zasięgnięcie porady kogoś o specjalizacji psycholog/seksuolog, przy czym należy go znaleźć samodzielnie i bez pośrednictwa matki.


Dzięki za odpowiedź, Sansevieria. Porady zasięgałem u pana psychoterapeuty oraz u pani psycholog znalezionych przez mnie. Nie wybierałem się nigdy do seksuologa, więc rozumiem, że może powinienem poszukać osoby o takiej specjalności.

Mam wrażenie, że to, że rozmawiam o swojej seksualności z rodzicami to nie jest coś złego. Liczę się z ich zdaniem. Relacja z matką nie jest terapeutyczna. To prawda, że zaskakuje mnie jej zdanie - nie wiem czy mówi je "z pozycji specjalisty" czy jako "osoba prywatna", ale na pewno mówi z doświadczenia, jako ktoś kto chce dla mnie dobrze (tak zakładam), jako ktoś, kto zna się na ludziach i jako ktoś, kto żyje dłużej ode mnie na tym świecie. Mimo że dalej będę szukał pomocy profesjonalnej, to zdanie matki ciężko mi ot tak zmieść pod dywan.
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Postprzez Sansevieria » 12 sty 2011, o 00:46

Morton, Twoja matka może być znakomitym psychologiem. Oraz mądrym i doświadczonym człowiekiem. Po prostu z natury rzeczy jest nieobiektywna, bo chce Twojego dobra jako matka. Nie może mieć czystego obrazu jako psycholog, bo Cię kocha.
Psycholog - seksuolog to o prostu dwa w jednym. Wygodniej dla Ciebie. :)
Orm - błagam, nie powołuj się na raport Kinsey'a.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Orm Embar » 12 sty 2011, o 00:47

Morton napisał(a):Mam wrażenie, że to, że rozmawiam o swojej seksualności z rodzicami to nie jest coś złego. Liczę się z ich zdaniem. Relacja z matką nie jest terapeutyczna. To prawda, że zaskakuje mnie jej zdanie - nie wiem czy mówi je "z pozycji specjalisty" czy jako "osoba prywatna", ale na pewno mówi z doświadczenia, jako ktoś kto chce dla mnie dobrze (tak zakładam), jako ktoś, kto zna się na ludziach i jako ktoś, kto żyje dłużej ode mnie na tym świecie. Mimo że dalej będę szukał pomocy profesjonalnej, to zdanie matki ciężko mi ot tak zmieść pod dywan.


A przeszedłeś taki etap swojego życia, w którym człek odrywa się od rodziców - odcina ostatni raz swoją emocjonalną pępowinę? Podczas takiego etapu twierdzenia rodziców się kontestuje, tym mocniej, im bardziej były kategoryczne. Fakt, że się zbuntujesz, choćby i na maksa, nie oznacza, że nie szanujesz rodziców.

Dość ważne - rozmowy i dyskusje z rodzicami to jedno, kontakt terapeutyczny z psychoterapeutą to coś całkiem innego. W tym drugim przypadku nie powinno być kontaktów poza gabinetem, osobowość psychoterapeuty (jego żona, dzieci, poglądy itd.) nie powinny być obecne, itd. itp.

Stąd wniosek, że matka nie powinna być Twoim psychoterapeutą...

M.
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Morton » 12 sty 2011, o 00:52

Orm Embar napisał(a):Cześć,

OK, chciałeś rad - dostaniesz je. Mam tylko prośbę - weź pod uwagę fakt, że mogę się mylić, i jeśli uznasz, że coś jest bzdurą, to nie krępuj się i wywal na śmietnik. ;-)

Nie pamiętam już dokładnych cyferek z raportu Kinseya, ale wynikało z nich, że spora część mężczyzn hetero ma jedno doświadczenie homo. Ot tak, po prostu. Po drugie, biseksualność to nie stan 50% ukierunkowania na kobiety i 50% na mężczyzn - to raczej kontinuum, od lekkich stanów bi po mocno zaawansowane.

Fascynacja facetami na jakimś etapie dorastania jest normalna, zwłaszcza, jeśli nie miałeś ojca. Czasami może OCIERAĆ się o fascynację erotyczną. Zresztą wiem coś o tym "z drugiej strony" - jestem facetem, wolę facetów, ale miewałem sny erotyczne z kobietami... ;-) Nie oznacza to, że jestem hetero.

Brak uczuć jest zastanawiający, ale może to być np. jakaś niewykształcona sfera emocjonalna - to chyba bardziej o tym powinieneś pogadać z psychologiem.

Rady? Proszę bardzo:

- poszukaj fajnego seksu z kobietami. NIE OSZUKUJ ich, nie obiecuj wielkiej miłości do końca życia po to, żeby mieć seks, nie krzywdź, nie wpadaj raczej do domu publicznego, bo to żenada a i być może napędzanie handlu kobietami, ale też nie musisz od razu wchodzić w Wielki Związek na Całe Życie. Możesz po prostu być w zdrowej relacji seksualnej i tyle. Uważaj na dziecko - w interesie dokładnie dziecka. Jak je powołasz do życia, to niech to będzie świadoma decyzja a nie przypadek;

- zainteresuj się twierdzeniami wszystkich tych ludzi od "leczenia" homoseksualizmu w wersji katolickiej. Nie pakuj sobie tylko do głowy tej całej ideologii pt. "homoseksualizm to choroba" - niemniej jednak jak czytałem ich książki, piszą często sensowne rzeczy co do samych przyczyn i mechanizmów, choć cała sfera ich oceny moralnej zjawiska homoseksualizmu śmieszy mnie;

- a jak już wszystko posprawdzasz i jednak wyjdzie Ci, że wolisz facetów, to nie krępuj się - tyle, że wtedy pewne oczekiwania od życia (np. czwórka dzieci) raczej zmień...

Jeszcze jedna historia: miałem kumpla, który był prawiczkiem do 25 roku życia, potem 13 lat tylko z żoną, dość zresztą marnego seksu, potem odszedł od żony, chyba ze cztery bardzo króciutkie relacje - głównie seks - a potem bardzo dojrzały, nowy związek, pełen fajnego erotyzmu, seksu i miłości.

Druga sprawa - tak, tak, wiem... Moraliści zaraz na mnie nakrzyczą, ale takie są moje poglądy i tyle. :-)

powodzenia!

Maks


Dziękuję za rady Maks 8)

Myślę, że rozsądnie było by znaleźć dziewczynę, z którą mógłbym być szczery na temat swojej sytuacji. Pierwszej swojej dziewczynie powiedziałem wszystko i nie odstraszyło jej to - niestety seksu w tej relacji nie było. Z drugą dziewczyną nie byłem aż tak otwarty, ale seksu w tej relacji też nie było. Obie podawały powody religijne. Zastanawiam się, czy ta religia to nie jest taka zasłona dymna. Mam takie myśli, że może ja nie jestem wystarczająco atrakcyjny, a podejrzewam, że obniżone poczucie swojej wartości to pożywka dla wszelkiego rodzaju problemów psychicznych. A może za mało nalegam na seks (z drugiej strony nie chcę przecież nikogo gwałcić). Częste zastanawianie się, że może jednak powinienem próbować z facetami a nie dziewczynami też raczej pomagają niż przeszkadzają. "Fajny seks z kobietami" to rzeczywiście było by coś a'la wygrana na loterii 8)
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Postprzez Filemon » 12 sty 2011, o 00:54

cześć Morton... heh, problem... stary jak świat! - może to Cię trochę pocieszy, na początek, że naprawdę wieeeeeelu przed Tobą ten temat w życiu przerabiało...

a na przykład o Jarosławie Iwaszkiewiczu może trochę słyszałeś? ostatnio nie tak dawno wyszedł drugi tom jego dzienników, w których opisuje on, jak się można domyślić, swoje życie, wnętrze i doświadczenia... a był to facet, który miał wyraźne skłonności homoseksualne a jednocześnie ożenił się i miał miał dwoje dzieci... prowadził życie podwójne i chyba dosyć skomplikowane, choć jednocześnie niewątpliwie oryginalne i dosyć ciekawe, jednak aby dowiedzieć się o tym więcej, to już by trzeba było poczytać... ;)

teraz powiem Ci moje własne zdanie na temat poruszonego przez Ciebie problemu a co sobie z nim zrobisz, to już... Twoja wolna wola... :)

zacznę od końca - dziwię się Twojej matce (o ile niechcący nie przekręcasz Jej wypowiedzi), bowiem powinna wiedzieć i poinformować Cię, że jeżeli chodzi o wiedzę medyczną (psychiatria i seksuologia) oraz psychologiczną, to homoseksualna orientacja jest uważana przez medycynę za ODMIENNOŚĆ PSYCHOSEKSUALNĄ a w żadnym wypadku NIE JEST TRAKTOWANA JAKO ZABURZENIE PSYCHICZNE (czy osobowości, itp.) ANI TEŻ NIE JEST UWAŻANA ZA DEWIACJĘ SEKSUALNĄ... - tyle wiedza medyczna: Twoja mama ma prawo mieć swój osobisty pogląd, ale warto wiedzieć, że... jest on niezgodny z tym co twierdzi nauka, którą poprzez wykonywany zawód reprezentuje... mam nadzieję, że swoim pacjentom mówi przynajmniej tyle, że Jej pogląd jest odmienny od tego co twierdzi obecnie medycyna... i mam powinna to także powiedzieć Tobie, jako swemu synowi, według mnie!

a teraz przejdę do mojego własnego poglądu na sprawę... w pewnej mierze opartego na osobistym doświadczeniu, bo sam jestem gejem i mam już ponad czterdzieści lat...

otóż sądzę, że jeżeli mężczyzna odczuwa wyraźny pociąg homoseksualny i w głębi siebie zdaje sobie sprawę, że taka jest prawda o nim... i że trudno byłoby mu nie realizować się w życiu w tym obszarze, bo pragnienia czy fantazje czy rozmaite podniety są na tyle silne, że trzeba by siebie samego ciągle "trzymać na smyczy", to ja jestem zdania, że taki mężczyzna nie powinien się żenić z kobietą ani zakładać rodziny... i to niestety, moim zdaniem nawet, jeżeli ma takie pragnienia... (nawiasem mówiąc, może być tak, że pragnienia tego rodzaju są w gruncie rzeczy na głębszym poziomie głównie jeszcze jedną próbą ocalenia własnego poczucia męskości i normalności, tak więc tego typu rzekome nieodparte instynkty rodzinne mogą być po prostu pragmatycznym egoizmem - mogą, ale nie muszą, rzecz jasne, jednak warto to w sobie zbadać...)

dlaczego mężczyzna z wyraźnie zarysowanym popędem homoseksualnym nie powinien moim zdaniem zakładać rodziny...? ano po prostu dlatego, że właśnie... jest homoseksualny! ;-) a facet homoseksualny nie będzie szczęśliwy, spełniony ani usatysfakcjonowany (zarówno emocjonalnie, seksualnie, itp.) w relacji z kobietą, tylko będzie mu na przestrzeni całego jego życia brakować relacji z mężczyzną... lub choćby tylko intymnego, fizycznego kontaktu z nim! (jeśli nie sfery uczuciowej, miłosnej i wspólnego życia także...)

zatem mężczyzna homoseksualny żeniąc się z kobietą i płodząc dzieci jest w gruncie rzeczy nieuczciwy wobec tej kobiety i samego siebie - no bo przypuszczam, że raczej nie planujesz powiedzieć kobiecie przed ślubem, że podniecają Cię mężczyźni... ;) i prawdopodobnie nie uda Ci się wykluczyć tego i owego w tym obszarze, nawet kiedy już będziesz jej mężem... zresztą ja mam takie dziwne poglądy, iż jestem zdania, że... nawet gdybyś kobietę uprzedził przed ślubem o swojej homoseksualności (a ona, idiotka! :P by się z tym pogodziła...), to według mnie i tak całość tej relacji nie byłaby uczciwa, dlatego, bo w pewien (choćby subtelny nawet) sposób byłaby to krzywda i destrukcja życiowa dla obydwu stron...

i w tym momencie mam kolejny argument przeciwko zawieraniu małżeństwa z kobietą przez mężczyznę homoseksualnego... otóż czyniąc co nie tylko jest nieuczciwy, ale w pewien fatalny sposób łamie życie sobie i unieszczęśliwia kobietę, którą pakuje w taką sytuację... a nawet też uważam, że zarzutuje to prawdopodobnie na rozwój i zdrowie emocjonalne dzieci takiej pary, gdyż między rodzicami nie będzie prawdziwej, głębokiej miłości i namiętności... w gruncie rzeczy, to skomplikuje życie wszystkim, całej takiej rodzinie i mniej lub bardziej unieszczęśliwi wszystkich jej członków, według mnie...

dlatego jestem stanowczo na NIE! choć jednocześnie, jak to Filemon, powiem może coś dziwacznego... Morton, jeśli sam tego wszystkiego nie czujesz, co napisałem powyżej, to... możesz zrobić eksperyment - tylko pamiętaj, że będzie to eksperyment.... na żywym organizmie! - Twoim, Twojej ewentualnej żony i Waszych dzieci... I być może będziesz musiał sam na własnej skórze to przerobić i się o tym wszystkim przekonać i po prostu narobić sobie i komuś takiego nieszczęścia, komplikacji i zamieszania życiowego, żeby potem, w którymś momencie zrozumieć, poczuć i... powiedzieć DOŚĆ! (a wtedy zwykle rozwód, rozbita rodzina, krzywda, szczególnie chyba zrobiona kobiecie, ale i sobie samemu, moim zdaniem też... i te de... :? )

zatem musisz, to próbuj, ale koszt będziesz musiał ponieść i miej tego świadomość - nie próbuj się wymigać i udawać przed kimś czy przed samym sobą, że "Ty przecież nie wiedziałeś"... ;)

wracając jeszcze do Iwaszkiewicza... on przeżył swoje życie jeszcze inaczej - do śmierci żył ze swoją żoną i opiekował się nią, gdyż przez długie lata chorowała ona psychicznie... (kiedy się pobierali nic tego nie zapowiadało...) a więc on nigdy nie zdecydował się z nią rozejść i zacząć życie w zgodzie ze swoją homoseksualną orientacją... natomiast jest rzeczą właściwie pewną, że zdradzał swoją żonę z mężczyznami i całe życie marzył, śnił (na jawie i nie na jawie...) i nieustannie tęsknym okiem spoglądał... nie na żonę czy jakieś inne kobiety, tylko na mężczyzn i miał jednego czy dwóch, w których nawet był ciężko zakochany!

sam wydaje mi się, kiedy czytam jego dzienniki, człowiekiem POWIERZCHOWNIE zadowolonym ze swojego życia, jednak nie odnoszę wrażenia, że był człowiekiem SZCZĘŚLIWYM... miewał okresy melancholii i tęsknoty za czymś... trudno uchwytnym... no nie za samym trywialnym wskoczeniem do łóżka z facetem, bo to mu się prawie na pewno zdarzało... zatem czego brakowało mu do szczęścia i dlaczego tak często pogrążał się w melancholijnych rozważaniach...? ponadto mogę jeszcze powiedzieć, że w pisanych przez niego dziennikach uderza mnie niekiedy z dużą siłą odbierana przeze mnie... nieszczerość i to taka, jakby z niej sobie sam autor nie zdawał sprawy!

aha, i jeszcze jedno: moja osobista opinia na temat homoseksualności człowieka jest dosyć dziwaczna, jak sądzę, bowiem... ja nie przesądzam czy homoseksualizm jest czymś normalnym czy nie... czy jest on zaburzeniem i odchyleniem, czy też po prostu odmienności, czymś innym lecz normalnym i naturalnym... ja tego po prostu nie wiem... a etykietki medyczne jakoś dla mnie w tej kwestii nie stanowią przesądzającego o wszystkim autorytetu... (bo może za 20 czy 30 lat medycyna uzna, że homoseksualizm jest jednak jakiegoś rodzaju odchyleniem...? wiedza człowieka się rozwija i różne "dogmaty" także padają i podlegają zmianom) tylko że... jakie to właściwie ma dla mnie znaczenie?! - jeśli czuję, że jestem ukierunkowany tak właśnie a nie inaczej, jeśli takie a nie inne są moje pragnienia, podniety i miłosne czy emocjonalne wzloty... :) to co mi właściwie to da, że przylepię sobie etykietę z napisem "normalny", albo "odchylony"... :) ja to czniam i Tobie proponuję to samo...

nawet jeśli nie jest to odmienność a jakiś rodzaj odchylenia czy zaburzenia, to skoro nie można tego zmienić... (a zdecydowanie w ogromnej większości przypadków nie można i nikt sobie tego nie wybiera, niczym hobby... :) ), to zawsze mogę po prostu starać się żyć jak człowiek a nie jak świnia... i kierować się w życiu prawdziwymi wartościami a nie pozornymi czy przenicowanymi... i to wydaje mi się, jeśli chodzi o życiową drogę człowieka, najważniejsze... nie to natomiast, że pokocha on i będzie się realizował w miłości i seksie z osobą tej czy innej płci... (no aby... nie z kotem z podwórka czy z dzieckiem sąsiada... :? ale przecież to by już była całkiem inna bajka... :) )

pozdrawiam Cię serdecznie i życzę mądrych wyborów na Twojej życiowej drodze, jak również wystarczająco dużo odwagi by przyjąć siebie samego takim jakim naprawdę jesteś i pogodzić się z nietypowością własnego losu, jeśli taki Ci jest faktycznie pisany... aby tylko nie krzywdzić siebie i innych i niepotrzebnie nie gmatwać sobie życia.... :)

homoseksualizm podobnie jak heteroseksualizm ma swoje plusy i minusy, jeśli chodzi o drogę życiową - po prostu "coś za coś", jak to zwykle w życiu... ale wyboru należy dokonywać według mnie zgodnie z tym co w głębi siebie naprawdę czujemy i co najbardziej nas emocjonalnie, seksualnie, itd. określa i wyznacza, że tak powiem...

trzymaj się i... powodzenia w życiu! :)

Fil

p.s.
sorry, ale jestem już dzisiaj zmęczony a machnąłem kawałek tekstu dla Ciebie... ;) pozwolę sobie już tego nie sprawdzać, z nadzieją że nie popisałem głupot ani nie strzeliłem jakichś trudnych do rozszyfrowania błędów... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Orm Embar » 12 sty 2011, o 00:56

Sansevieria napisał(a):Orm - błagam, nie powołuj się na raport Kinsey'a.


Czytałem informacje o krytyce metodologii Kinseya, niemniej jednak uwzględnienie zarzutów spowodowałoby raczej KOREKTĘ danych procentowych a nie CAŁKOWITĄ ZMIANĘ wniosków.

Na co wobec tego powinienem się powoływać? Znasz jakieś inne badania?

uściski, Sans!

M.
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Morton » 12 sty 2011, o 00:58

Orm Embar napisał(a):
Morton napisał(a):Mam wrażenie, że to, że rozmawiam o swojej seksualności z rodzicami to nie jest coś złego. Liczę się z ich zdaniem. Relacja z matką nie jest terapeutyczna. To prawda, że zaskakuje mnie jej zdanie - nie wiem czy mówi je "z pozycji specjalisty" czy jako "osoba prywatna", ale na pewno mówi z doświadczenia, jako ktoś kto chce dla mnie dobrze (tak zakładam), jako ktoś, kto zna się na ludziach i jako ktoś, kto żyje dłużej ode mnie na tym świecie. Mimo że dalej będę szukał pomocy profesjonalnej, to zdanie matki ciężko mi ot tak zmieść pod dywan.


A przeszedłeś taki etap swojego życia, w którym człek odrywa się od rodziców - odcina ostatni raz swoją emocjonalną pępowinę? Podczas takiego etapu twierdzenia rodziców się kontestuje, tym mocniej, im bardziej były kategoryczne. Fakt, że się zbuntujesz, choćby i na maksa, nie oznacza, że nie szanujesz rodziców.

Dość ważne - rozmowy i dyskusje z rodzicami to jedno, kontakt terapeutyczny z psychoterapeutą to coś całkiem innego. W tym drugim przypadku nie powinno być kontaktów poza gabinetem, osobowość psychoterapeuty (jego żona, dzieci, poglądy itd.) nie powinny być obecne, itd. itp.

Stąd wniosek, że matka nie powinna być Twoim psychoterapeutą...

M.


Sądzę, że się uzależniłem - od kilku lat mieszkam za granicą, zarabiam, mam własne życie, bliskich znajomych; nie dyskutuję z rodzicami na tematy, co sobie kupić, w co się ubrać, co sobie ugotować itp. Buntowałem się jakiś czas temu dość dużo - do tego stopnia, że wygarnąłem rodzicom, że wcale nie byli idealnymi rodzicami, aż dopuścili to do swojej wiadomości 8) Matki będącej moim psychoterapeutą nie chciałbym na pewno, ale z drugiej strony nie chcę ukrywać przed nią to co, przeżywam bo ją szanuję i zależy mi na wzajemnym porozumieniu. To samo się tyczy ojca.
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Postprzez Orm Embar » 12 sty 2011, o 01:04

Morton napisał(a):Sądzę, że się uzależniłem - od kilku lat mieszkam za granicą, zarabiam, mam własne życie, bliskich znajomych; nie dyskutuję z rodzicami na tematy, co sobie kupić, w co się ubrać, co sobie ugotować itp. Buntowałem się jakiś czas temu dość dużo - do tego stopnia, że wygarnąłem rodzicom, że wcale nie byli idealnymi rodzicami, aż dopuścili to do swojej wiadomości 8) Matki będącej moim psychoterapeutą nie chciałbym na pewno, ale z drugiej strony nie chcę ukrywać przed nią to co, przeżywam bo ją szanuję i zależy mi na wzajemnym porozumieniu. To samo się tyczy ojca.


No to super - chociaż pozwolę sobie zauważyć malutką freudowską pomyłkę, czyli tekst "SĄDZĘ, ŻE SIĘ UZALEZNIŁEM" ... 8) 8) 8)

Jeżeli dziewczyny obecne w Twoim życiu były religijne (czyli np. uczestniczyły w życiu Kościoła) i mówiły Ci, że nie decydują się na seks z uwagi na swoją wiarę, to pewnie mówiły Ci prawdę. :-) Nie mieszaj do tego swoich obaw, że nie jesteś przystojny, także dlatego, że kwestia oceny urody to kwestia baaaardzo osobista. :-)

Mam znajomego, który jest niski, przy kości i nie ma twarzy Brada P. Tyle, że jest baardzo mocno owłosiony na całym ciele. Dla jego kobiety to niesamowity fetysz i coś, co ją niesamowicie kręci. No a do tego kochają się bardzo, mają fajnego synka i sympatyczna z nich para. :-)

M.
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Morton » 12 sty 2011, o 01:32

---------- 00:22 12.01.2011 ----------

Filemon napisał(a):cześć Morton... heh, problem... stary jak świat! - może to Cię trochę pocieszy, na początek, że naprawdę wieeeeeelu przed Tobą ten temat w życiu przerabiało...

a na przykład o Jarosławie Iwaszkiewiczu może trochę słyszałeś? ostatnio nie tak dawno wyszedł drugi tom jego dzienników, w których opisuje on, jak się można domyślić, swoje życie, wnętrze i doświadczenia... a był to facet, który miał wyraźne skłonności homoseksualne a jednocześnie ożenił się i miał miał dwoje dzieci... prowadził życie podwójne i chyba dosyć skomplikowane, choć jednocześnie niewątpliwie oryginalne i dosyć ciekawe, jednak aby dowiedzieć się o tym więcej, to już by trzeba było poczytać... ;)

teraz powiem Ci moje własne zdanie na temat poruszonego przez Ciebie problemu a co sobie z nim zrobisz, to już... Twoja wolna wola... :)

zacznę od końca - dziwię się Twojej matce (o ile niechcący nie przekręcasz Jej wypowiedzi), bowiem powinna wiedzieć i poinformować Cię, że jeżeli chodzi o wiedzę medyczną (psychiatria i seksuologia) oraz psychologiczną, to homoseksualna orientacja jest uważana przez medycynę za ODMIENNOŚĆ PSYCHOSEKSUALNĄ a w żadnym wypadku NIE JEST TRAKTOWANA JAKO ZABURZENIE PSYCHICZNE (czy osobowości, itp.) ANI TEŻ NIE JEST UWAŻANA ZA DEWIACJĘ SEKSUALNĄ... - tyle wiedza medyczna: Twoja mama ma prawo mieć swój osobisty pogląd, ale warto wiedzieć, że... jest on niezgodny z tym co twierdzi nauka, którą poprzez wykonywany zawód reprezentuje... mam nadzieję, że swoim pacjentom mówi przynajmniej tyle, że Jej pogląd jest odmienny od tego co twierdzi obecnie medycyna... i mam powinna to także powiedzieć Tobie, jako swemu synowi, według mnie!

a teraz przejdę do mojego własnego poglądu na sprawę... w pewnej mierze opartego na osobistym doświadczeniu, bo sam jestem gejem i mam już ponad czterdzieści lat...

otóż sądzę, że jeżeli mężczyzna odczuwa wyraźny pociąg homoseksualny i w głębi siebie zdaje sobie sprawę, że taka jest prawda o nim... i że trudno byłoby mu nie realizować się w życiu w tym obszarze, bo pragnienia czy fantazje czy rozmaite podniety są na tyle silne, że trzeba by siebie samego ciągle "trzymać na smyczy", to ja jestem zdania, że taki mężczyzna nie powinien się żenić z kobietą ani zakładać rodziny... i to niestety, moim zdaniem nawet, jeżeli ma takie pragnienia... (nawiasem mówiąc, może być tak, że pragnienia tego rodzaju są w gruncie rzeczy na głębszym poziomie głównie jeszcze jedną próbą ocalenia własnego poczucia męskości i normalności, tak więc tego typu rzekome nieodparte instynkty rodzinne mogą być po prostu pragmatycznym egoizmem - mogą, ale nie muszą, rzecz jasne, jednak warto to w sobie zbadać...)

dlaczego mężczyzna z wyraźnie zarysowanym popędem homoseksualnym nie powinien moim zdaniem zakładać rodziny...? ano po prostu dlatego, że właśnie... jest homoseksualny! ;-) a facet homoseksualny nie będzie szczęśliwy, spełniony ani usatysfakcjonowany (zarówno emocjonalnie, seksualnie, itp.) w relacji z kobietą, tylko będzie mu na przestrzeni całego jego życia brakować relacji z mężczyzną... lub choćby tylko intymnego, fizycznego kontaktu z nim! (jeśli nie sfery uczuciowej, miłosnej i wspólnego życia także...)

zatem mężczyzna homoseksualny żeniąc się z kobietą i płodząc dzieci jest w gruncie rzeczy nieuczciwy wobec tej kobiety i samego siebie - no bo przypuszczam, że raczej nie planujesz powiedzieć kobiecie przed ślubem, że podniecają Cię mężczyźni... ;) i prawdopodobnie nie uda Ci się wykluczyć tego i owego w tym obszarze, nawet kiedy już będziesz jej mężem... zresztą ja mam takie dziwne poglądy, iż jestem zdania, że... nawet gdybyś kobietę uprzedził przed ślubem o swojej homoseksualności (a ona, idiotka! :P by się z tym pogodziła...), to według mnie i tak całość tej relacji nie byłaby uczciwa, dlatego, bo w pewien (choćby subtelny nawet) sposób byłaby to krzywda i destrukcja życiowa dla obydwu stron...

i w tym momencie mam kolejny argument przeciwko zawieraniu małżeństwa z kobietą przez mężczyznę homoseksualnego... otóż czyniąc co nie tylko jest nieuczciwy, ale w pewien fatalny sposób łamie życie sobie i unieszczęśliwia kobietę, którą pakuje w taką sytuację... a nawet też uważam, że zarzutuje to prawdopodobnie na rozwój i zdrowie emocjonalne dzieci takiej pary, gdyż między rodzicami nie będzie prawdziwej, głębokiej miłości i namiętności... w gruncie rzeczy, to skomplikuje życie wszystkim, całej takiej rodzinie i mniej lub bardziej unieszczęśliwi wszystkich jej członków, według mnie...

dlatego jestem stanowczo na NIE! choć jednocześnie, jak to Filemon, powiem może coś dziwacznego... Morton, jeśli sam tego wszystkiego nie czujesz, co napisałem powyżej, to... możesz zrobić eksperyment - tylko pamiętaj, że będzie to eksperyment.... na żywym organizmie! - Twoim, Twojej ewentualnej żony i Waszych dzieci... I być może będziesz musiał sam na własnej skórze to przerobić i się o tym wszystkim przekonać i po prostu narobić sobie i komuś takiego nieszczęścia, komplikacji i zamieszania życiowego, żeby potem, w którymś momencie zrozumieć, poczuć i... powiedzieć DOŚĆ! (a wtedy zwykle rozwód, rozbita rodzina, krzywda, szczególnie chyba zrobiona kobiecie, ale i sobie samemu, moim zdaniem też... i te de... :? )

zatem musisz, to próbuj, ale koszt będziesz musiał ponieść i miej tego świadomość - nie próbuj się wymigać i udawać przed kimś czy przed samym sobą, że "Ty przecież nie wiedziałeś"... ;)

wracając jeszcze do Iwaszkiewicza... on przeżył swoje życie jeszcze inaczej - do śmierci żył ze swoją żoną i opiekował się nią, gdyż przez długie lata chorowała ona psychicznie... (kiedy się pobierali nic tego nie zapowiadało...) a więc on nigdy nie zdecydował się z nią rozejść i zacząć życie w zgodzie ze swoją homoseksualną orientacją... natomiast jest rzeczą właściwie pewną, że zdradzał swoją żonę z mężczyznami i całe życie marzył, śnił (na jawie i nie na jawie...) i nieustannie tęsknym okiem spoglądał... nie na żonę czy jakieś inne kobiety, tylko na mężczyzn i miał jednego czy dwóch, w których nawet był ciężko zakochany!

sam wydaje mi się, kiedy czytam jego dzienniki, człowiekiem POWIERZCHOWNIE zadowolonym ze swojego życia, jednak nie odnoszę wrażenia, że był człowiekiem SZCZĘŚLIWYM... miewał okresy melancholii i tęsknoty za czymś... trudno uchwytnym... no nie za samym trywialnym wskoczeniem do łóżka z facetem, bo to mu się prawie na pewno zdarzało... zatem czego brakowało mu do szczęścia i dlaczego tak często pogrążał się w melancholijnych rozważaniach...? ponadto mogę jeszcze powiedzieć, że w pisanych przez niego dziennikach uderza mnie niekiedy z dużą siłą odbierana przeze mnie... nieszczerość i to taka, jakby z niej sobie sam autor nie zdawał sprawy!

aha, i jeszcze jedno: moja osobista opinia na temat homoseksualności człowieka jest dosyć dziwaczna, jak sądzę, bowiem... ja nie przesądzam czy homoseksualizm jest czymś normalnym czy nie... czy jest on zaburzeniem i odchyleniem, czy też po prostu odmienności, czymś innym lecz normalnym i naturalnym... ja tego po prostu nie wiem... a etykietki medyczne jakoś dla mnie w tej kwestii nie stanowią przesądzającego o wszystkim autorytetu... (bo może za 20 czy 30 lat medycyna uzna, że homoseksualizm jest jednak jakiegoś rodzaju odchyleniem...? wiedza człowieka się rozwija i różne "dogmaty" także padają i podlegają zmianom) tylko że... jakie to właściwie ma dla mnie znaczenie?! - jeśli czuję, że jestem ukierunkowany tak właśnie a nie inaczej, jeśli takie a nie inne są moje pragnienia, podniety i miłosne czy emocjonalne wzloty... :) to co mi właściwie to da, że przylepię sobie etykietę z napisem "normalny", albo "odchylony"... :) ja to czniam i Tobie proponuję to samo...

nawet jeśli nie jest to odmienność a jakiś rodzaj odchylenia czy zaburzenia, to skoro nie można tego zmienić... (a zdecydowanie w ogromnej większości przypadków nie można i nikt sobie tego nie wybiera, niczym hobby... :) ), to zawsze mogę po prostu starać się żyć jak człowiek a nie jak świnia... i kierować się w życiu prawdziwymi wartościami a nie pozornymi czy przenicowanymi... i to wydaje mi się, jeśli chodzi o życiową drogę człowieka, najważniejsze... nie to natomiast, że pokocha on i będzie się realizował w miłości i seksie z osobą tej czy innej płci... (no aby... nie z kotem z podwórka czy z dzieckiem sąsiada... :? ale przecież to by już była całkiem inna bajka... :) )

pozdrawiam Cię serdecznie i życzę mądrych wyborów na Twojej życiowej drodze, jak również wystarczająco dużo odwagi by przyjąć siebie samego takim jakim naprawdę jesteś i pogodzić się z nietypowością własnego losu, jeśli taki Ci jest faktycznie pisany... aby tylko nie krzywdzić siebie i innych i niepotrzebnie nie gmatwać sobie życia.... :)

homoseksualizm podobnie jak heteroseksualizm ma swoje plusy i minusy, jeśli chodzi o drogę życiową - po prostu "coś za coś", jak to zwykle w życiu... ale wyboru należy dokonywać według mnie zgodnie z tym co w głębi siebie naprawdę czujemy i co najbardziej nas emocjonalnie, seksualnie, itd. określa i wyznacza, że tak powiem...

trzymaj się i... powodzenia w życiu! :)

Fil

p.s.
sorry, ale jestem już dzisiaj zmęczony a machnąłem kawałek tekstu dla Ciebie... ;) pozwolę sobie już tego nie sprawdzać, z nadzieją że nie popisałem głupot ani nie strzeliłem jakichś trudnych do rozszyfrowania błędów... :)


dziękuję za odpowiedź, Filemon :) o Iwaszkiewiczu słyszałem, czytałem, nie spotkałem się natomiast z jego dziennikami i coś czuję, że zaraz je będę chciał zdobyć.

Co do tej "nieszczęsnej" matki :lol: Kłóciłem się z nią na ten temat i jej zdanie jest mniej więcej takie, jak mówiłem, w skrócie nie uważa pociągu seksualnego do mężczyzn u mężczyzn za normalny (ani w normie statystycznej, ani społeczno-normatywnej, ani zdrowotnej-prokreacyjnej). Nie uważa również, że prawdę czy coś jest normą czy nie, można potwierdzić na drodze głosowania Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego. Mimo że zdanie matki nie jest dla mnie najważniejsze na świecie, to stale daje mi do myślenia.

Co do wyborów życiowych - przez większość czasu czuję, że jestem w pacie, czyli jakby wszystko co czuję i uważam na rzecz jednego wyboru mogę zrównoważyć doskonałymi równie rozemocjonowanymi kontrargumentami. Czuję się przez to trochę zamrożony. Może "łatwiej" by mi było, gdyby mój pociąg do mężczyzn nie ujawniał się tylko w sytuacjach ogólnego osłabienia. Albo gdyby nie zależało mi na byciu ojcem, czego najbardziej w świecie pragnę.

Jeszcze raz dzięki za ciekawą odpowiedź i pozdrawiam serdecznie

---------- 00:32 ----------

Orm Embar napisał(a):No to super - chociaż pozwolę sobie zauważyć malutką freudowską pomyłkę, czyli tekst "SĄDZĘ, ŻE SIĘ UZALEZNIŁEM" ... 8) 8) 8)
M.


Magia :shock: Ty to masz wzrok :lol: Zaraz to sobie jakoś przemyślę i zinterpretuję :lol:
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Postprzez Filemon » 12 sty 2011, o 01:47

Morton napisał(a):Co do wyborów życiowych - przez większość czasu czuję, że jestem w pacie, czyli jakby wszystko co czuję i uważam na rzecz jednego wyboru mogę zrównoważyć doskonałymi równie rozemocjonowanymi kontrargumentami.


taka... rozemocjonowana mężczyzna jesteś...? ;) :haha:
i mimo to... w pacie ciągle tkwisz?! ;) :P

z dala od mamusi i taki... bezwład decyzyjno...poznawczy? ;) :)

gejowska droga życiowa z pewnością jest specyficzna i nie powiedziałbym, że łatwiejsza... jednak jeśli to jest to, co Ci w duszy gra... to nie unikniesz tego! chyba, że będziesz całe życie sam siebie oszukiwał (a do tego jeszcze innych oraz inne...) i w sumie masz tym sposobem szansę zrobić z siebie... jeszcze większego patałacha (pardon, madame!) niż... niejeden cholera-wie-czy-normalny-gej... :)

sensownie piszę?
no to... szach, królowi! ;) :P
(i po pacie... :lol: )
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pszyklejony » 12 sty 2011, o 02:42

Mama ma rację, do lat 70 homoseksualizm był zboczeniem, później lobby wymusiło na ATP zmianę.
Niewielu potrafi przyznać się przed sobą - jestem zboczony, bo po co, dobrze im z tym, zresztą od środka pewnie to wygląda tak jak w przypadku hetero.
Myślę, że powinienneś przyjżeć się swojemu dzieciństwu a szczególnie rolami rodziców. Ale to z pomocą specjalisty.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Morton » 12 sty 2011, o 02:47

Filemon napisał(a):
Morton napisał(a):Co do wyborów życiowych - przez większość czasu czuję, że jestem w pacie, czyli jakby wszystko co czuję i uważam na rzecz jednego wyboru mogę zrównoważyć doskonałymi równie rozemocjonowanymi kontrargumentami.


taka... rozemocjonowana mężczyzna jesteś...? ;) :haha:
i mimo to... w pacie ciągle tkwisz?! ;) :P

z dala od mamusi i taki... bezwład decyzyjno...poznawczy? ;) :)

gejowska droga życiowa z pewnością jest specyficzna i nie powiedziałbym, że łatwiejsza... jednak jeśli to jest to, co Ci w duszy gra... to nie unikniesz tego! chyba, że będziesz całe życie sam siebie oszukiwał (a do tego jeszcze innych oraz inne...) i w sumie masz tym sposobem szansę zrobić z siebie... jeszcze większego patałacha (pardon, madame!) niż... niejeden cholera-wie-czy-normalny-gej... :)

sensownie piszę?
no to... szach, królowi! ;) :P
(i po pacie... :lol: )


To juz bylo mnej zrozumiale, przyznam ;D Pat wynika troche z tego, ze cokolwiek wybiore, bedzie zle, tzn. Jest duza szansa ze bedzie zle. A nie robiac nic, moge sie skupiac na innych dziedzinach zycia. Ciekawe jest to, zenie jestem jakos specjalnie nieszczesliwy. Boje sie troche zepsuc to co mam i wplatac w jakies bagno. Czy ja teraz sensownie pisze ;)? Do rozemocjonowanego patalacha mi chwala bogu daleko.
Morton
 
Posty: 59
Dołączył(a): 11 sty 2011, o 23:23

Następna strona

Powrót do Problemy seksualne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 323 gości

cron