Rozstanie

Problemy z partnerami.

Postprzez alutka » 30 paź 2007, o 09:06

Witaj Tomku,
śledziłam Twoje wpisy "po cichu" ale teraz jestem z Ciebie dumna. Myślę że dobrze zrobiłeś. Tak jak moje poprzedniczki napisały : doceniłeś SIEBIE no i w końcu wiesz na czym stoisz.
Będzie dobrze
życzę Ci dużo siły i trzymam kciuki :ok:
alutka
 
Posty: 33
Dołączył(a): 18 sie 2007, o 21:04

Postprzez gti » 30 paź 2007, o 09:35

Nie wiem jak to będzie dalej.
Przecież nie da się zerwać całkiem kontaktów. Są dzieci, jest wspólny majątek.
O rozwodzie na razie nie myślimy, kiedyś jak coś o tym wspomniałem to żona odparła że to nas nie dotyczy (?). Większość swoich rzeczy zostawiła w domu, przychodzi wymienia ciuchy.
Wczoraj wieczorem rozmawiałem z nią jeszcze raz i zadałem pytanie po raz kolejny co to wszystko, ta całą sytuacja i te dni które ostatnio mile spędzaliśmy miały oznaczać, czy wróci do mnie, czy myśli o nas, rodzinie.
Tak jak już wielokrotnie odpowiedź brzmiała, że myśli bardzo dużo, że wie ile traci, męża, rodzinę, dom. Tęskni za nami, brakuje jej kontaktu, tych wszystkich codziennych spraw. Ale to wszystko takie trudne a decyzję o wyprowadzce podejmowała przez długi czas a ja bym chciał by decyzję o powrocie podjęła w przeciągu tygodnia.
Dla mnie to jest oczywiste że chciałbym jak najszybciej.
Poza tym kiedyś stwierdziła, że aby podjąć tę swoją życiową decyzję musi nauczyć się skrzywdzić kogoś by z kimś innym być szczęśliwym.
Wydaje mi się, że jest mocno zaangażowana w tamten związek.
To naprawdę jest bardzo trudna sytuacja i gdybym wiedział jak to rozwiązać to o ile bym był mądrzejszy a na pewno spokojniejszy.

Pozdrawiam Tomek
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez agik » 30 paź 2007, o 09:58

To jakas cholerna bezczelność, ze strony Twojej zony, Tomek.
Ile ma trwać nauka? 15 lat? jak normalny cykl edukacyjny młodego człowieka?
Przecież o ile dobrze zrozumiałam 2 miesiące trwa juz to zastanawianie się...
Czy kolejne upływające tygodnie przyblizaja ja choc o milimetr do podjęcia decyzji? W dwa miesiące mozna sobie wyhodować niezłego raka...

Sorry, ale to zaczyna wyglądać na jakąś manipulacje. Podjąłeś trudna decyzję, a "zabiegi" Twojej zony cofaja Cie znowu do tego martwego punktu.
Znowu troszke obietnic, mały łyczek nadziei- "bądź grzeczny i nie fikaj, to moze dostaniesz całusa, jak mi się spodoba" Tak to ma wyglądać?

"Jaka ja biedna jestem, tak mi ciąży na sumieniu, że kogoś krzywdzę." Szkoda tylko, że zasłoniła oczy na to że ledwie zyjesz...
Obłuda i hipokryzja.
Spałeś coś? jadłeś coś Tomek wczoraj?
Ale to ona jest taaaka biedna...Tak?

Trzymaj się i nie daj się. Moja mamunia mi zawsze mówiła że jak się sama nie uszanuję, to mnie nikt nie uszanuje. Coś w tym jest.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez gti » 30 paź 2007, o 10:45

---------- 09:32 30.10.2007 ----------

Ona już podjęła decyzję a ja to próbuję zmienić, ratować nasz związek. Może ona mnie wcale już nie kocha, może już nie zastanawia się wcale, nie myśli o powrocie. Może rzeczywiście jest tak rozdarta, że nie wie co zrobić, niby odeszła ale tak nie do końca. Może wcale nie jest pewna tamtego związku. A może po prostu to wytwór mojego zrozpaczonego umysłu. Może to mnie sie wydaje że jest miło, super są nasze spotkania a dla niej to może normalne zachowanie.
Same może, nigdzie pewności.
Pomimo, że nasza komunikacja się bardzo poprawiła, to jest to temat tabu dla niej, nie chce ze mną rozmawiać na ten temat bo jak twierdzi zaraz sobie wszystko przerobie na swoją nutę i dośpiewam coś czego ona nie powiedziała.
Nie ma żadnych obietnic z jej strony, czy próśb w stylu "daj mi jeszcze trochę czasu". Po prostu jest jak jest. Ma ochotę przyjść to przychodzi, zawsze się może wytłumaczyć, że do córki.
Kiedyś na moją uwagę, że ja nie mogę żyć w takim trójkącie, odparła, że przecież się na to sam godzę, bo gdybym nie chciał to byśmy się nie spotykali. Ręce mi opadły.
Jakby nie rozumiała po co to robię. Szkoda słów.

---------- 09:45 ----------

iwox napisał(a): Nie wiem tylko dlaczego tak bardzo się obwiniasz za wszystko złe w Waszym małżeństwie. Czy wg Ciebie Twoja żona była idealną żoną, matką, kochanką? czy niczego nie brakowało Ci w tym związku ? Czegoś co można było ulepszyć, zmienić?

Obwiniam się za to gdy w lutym dostałem od niej sygnał, że jest ktoś w jej życiu nie zrobiłem nic by o nią walczyć. Byłem tak pewny naszego związku, że nie dopuszczałem myśli by to było możliwe, totalna apatia, a życie toczyło się dalej a ja nie robiłem nic by to zmienić.
Zerwałem się dopiero jak podjęła decyzję o wyprowadzce.
Zresztą mi to wypomniała, że czuła się jak bym ją oddawał walkowerem
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 30 paź 2007, o 10:50

gti napisał(a):Kiedyś na moją uwagę, że ja nie mogę żyć w takim trójkącie, odparła, że przecież się na to sam godzę, bo gdybym nie chciał to byśmy się nie spotykali. Ręce mi opadły.

No niestety Tomek, to prawda... na coś tam się godzimy, no to tak mamy. Jeśli jest rozdarta i nie potrafi podjąć ostatecznych decyzji... to ktoś powinien jej pomóc ją podjąć.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez gti » 30 paź 2007, o 11:04

ewka napisał(a): Jeśli jest rozdarta i nie potrafi podjąć ostatecznych decyzji... to ktoś powinien jej pomóc ją podjąć.

Tylko kto. Starałem się dość mocno przez ostatnie dwa miesiące.
Bez efektów tak mi się wydaje.
Na pewno udało mi się osiągnąć to że jest jeszcze bardziej rozdarta i zasiałem u niej jakieś ziarno niepewności.
Ale czy to nie jest tylko przedłużanie agonii?
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez ewka » 30 paź 2007, o 11:11

Czasami im mniej nas, tym więcej... co mogłeś - powiedziałeś i zrobiłeś. Może teraz jest czas, by ją z tym wszystkim zostawić? Niech myśli? Niech poczuje, co i na ile jest ważne?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 30 paź 2007, o 16:21

gti napisał(a):Nie ma żadnych obietnic z jej strony, czy próśb w stylu "daj mi jeszcze trochę czasu". Po prostu jest jak jest. Ma ochotę przyjść to przychodzi, zawsze się może wytłumaczyć, że do córki.
Kiedyś na moją uwagę, że ja nie mogę żyć w takim trójkącie, odparła, że przecież się na to sam godzę, bo gdybym nie chciał to byśmy się nie spotykali. Ręce mi opadły.

Jak to się ma do jej twierdzenia że rozwod Was nie dotyczy?
Widocznie ona chce właśnie trójkąta i to na jej zasadach..

Kolejna sprawa- nie będzie rozmawiać, bo sobie przeinaczysz. Pewnie domyślanie się, wtedy kiedy nie ma zadnej szansy na rozmowe stwarze idealne warunki do ścisłości i oczywistej interpretacji :?

" jakby nie rozumiała, po co to robię" Pewnie rozumie, ale ma to gdzieś!

Nie daj się Tomek, czekałeś tak długo, nie majac żadnych efektow. Tylko niepewność i olewkę.
Nie wiem- moze spotkaj się z nią w celu ustalenia warunkow rozstania. Nie wiem- moze zażądaj, żeby przychodziła tylko wtedy, kiedy Cię nie ma?
Moze zażadaj, żeby zabrała wszystkie swoje rzeczy?
Zmień konto?
I tak, jak Ci juz pisałam- to nie sa ostateczne działania, prawie wszystko da się cofnąć. Ale niech ona cofnie.
Wmanewrowuje Cię w jakiś chory układ. Niby wszystko jest jak dawniej- tylko ona korzysta sobie z zycia. Ty czekasz.
Nie wierzę, że nie jesteś wykończony... Nie wierzę, że sypiasz spokojnie...
Nie wierzę, że nie masz kłopotów z koncentracją.
To teraz pomnóż sobie to przez jeszcze wiele takich tygodni, w ktorych nie możesz być przecież pewien, że rozwiązanie nastąpi po Twojej mysli.

Ja nie twierdzę, że nic już nie jest do uratowania.
Ale tak chcesz? Czasem mieć możliwość popatrzenia przez szybkę?
Wtedy, kiedy ona bedzie chciała?
A gdzie Ty w tym wszystkim jesteś?[/quote]
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez alutka » 31 paź 2007, o 09:01

Witaj Tomku,
jeśli mogę - to podpisuję sie pod tym wszystkim co napisała agik.
Gdzie Ty jesteś w tym wszystkim?
Pozdrawiam
alutka
 
Posty: 33
Dołączył(a): 18 sie 2007, o 21:04

Postprzez gti » 31 paź 2007, o 10:37

alutka napisał(a):Gdzie Ty jesteś w tym wszystkim?

Mnie już chyba nie ma.
Jestem wykończony... Nie sypiam spokojnie...mam kłopoty z koncentracją.
Niby dałem jej do zrozumienia że ja wysiadam, ale robię czasami inaczej, wbrew sobie, wbrew rozsądkowi. Cały czas gdzieś tam głęboko, żyję nadzieją.
Wczoraj młodsza córa zażądała rozmowy z nami. Pożarła się z jego córką. dzięki mojej żonie. Chodziło o to że jej fagas opowiada jaki to ma świetny kontakt ze swoją córką, jak się świetnie rozumieją, nie mają przed sobą żadnych tajemnic, a to wszystko okazało się fałszem i obłudą. Wcale nie mają kontaktu, kłócą się na każdym kroku a przyczyną tego stanu jej związek mojej żony z nim. Jego córka już raz przeżywała utratę ojca i długo pracowała na odzyskaniem jego, a teraz znowu go traci przez moją żonę. I za to ją nienawidzi.
Oczywiście moja żona nie mogła sobie podarować i zapytała go o co tu chodzi a on zrobił awanturę swojej kochanej córuni. No i wybuchła afera.
Na szczęście porozmawialiśmy sobie z córką szczerze i jakoś udało się ją uspokoić.
Jedyna korzyść z tej całej sytuacji to taka, że moja żona mam nadzieję zobaczyła, że ten jej wyśniony nie jest taki idealny a wręcz ją okłamuje.
Ale to tylko moje pobożne życzenia aby się jej oczy otworzyły.
Rozmawialiśmy potem z żoną i znowu mnie rozwaliła.
Trochę się żaliła, że tak strasznie narozrabiała, zabrnęła w ślepy zaułek i nie wie jak z tego wybrnąć i sama już nie wie co ma robić. Na moje stwierdzenie, że trzy osoby (ja i córki) wiedzą co robić i jak można to rozwiązać odparła, że nawet trzy i kawałek i ten kawałek jest teraz większy.
Zatkało mnie.
Poprosiła mnie również o plan zajęć na uczelni w weekendy. Po jaką cholerę jej mój rozkład dnia. Niby jeszcze nie tak dawno prosiła bym trzymał urlop ale oczywiście nie chce powiedzieć po co. Co ona knuje?
Pozdrawiam Tomek
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez klau_duszka » 31 paź 2007, o 14:40

Teraz wychodzi na jaw jak wiele osób jest w to wszystko zaangażowane... Ilu osób to dotyczy i jak wiele osób cierpi przez jej decyzję i działanie.
Ile zamętu potrafi wprowadzić jedna osoba...

Plan zajęć na uczelni... prośby o działanie z urlopem... Mowa o tym, że strasznie narozrabiała, że zaszła w ślepy zaułek...

Czyżby panika po Twoim SMSie? nagle takie wyznania... Czy mogę to nazwać "przyznaniem się do winy"? Chociaż pozornie...?

Myślę, że przeraziło ją to, że nagle nie ma możliwości wyboru. Popatrz jak było wcześniej - z jednej strony możliwość ułożenia sobie nowego życia, z pozoru cudownego, tak bardzo różniącego się od tego jakie wiodła przez minione 22 lata (założę się, że miała przez ten czas bycia z nowym partnerem miała "miodowy miesiąc", mający na celu pokazać jej jaka wyjątkowa jest i jak ją ten mężczyzna bardzo kocha i docenia. Pytanie jak długo to jeszcze potrwa, skoro już została "zdobyta") - a z drugiej strony - TY, pewny, czekający, otwierający się, żałujący, deklarujący się, że jest w stanie wybaczyć wszystko za jeszcze jedną szasnę.

Wg mnie miała ona możliwość się czuć jak na tą całą sytuację bardzo komfortowo i bezpiecznie. I nagle co się dzieje? Ty piszesz, że to koniec Twoich starań i się okazuje, że jej nowy partner nie do końca jest takim ideałem za jakiego go uważała...

Pali się grunt pod nogami...?

Nagle nie ma wyboru. I co najdziwniejsze w tym - nagle znów "traci" w Tobie adoratora jaki się w Tobie obudził w czasie tego wszystkiego. Widzi co mogła mieć, a co teraz traci. Szczerze powiedziawszy uważam, że trzeba ją troszkę przyhamować. Niech już nie będzie panią sytuacji. Bo za bardzo swoją pozycję wg mnie wykorzystywała - przeciwko Tobie niestety. Tym trzymaniem w niepewności... gierkami... zachowaniami. Dla mnie jej zachowanie i chęć znalezienia najlepszego wyjścia z tej całej sytuacji były tylko pozorne. W rzeczywistości wg mnie szukała tylko najlepszego rozwiązania dla siebie.

Egoistycznie...

Myślę, że najlepiej by było gdybyś Ty teraz postarał sie być troszkę egoistą. Myślę, że wystarczająco długo czekałeś na jej powrót i... łaskę.
Pokaż, że teraz najważniejsze jest TWOJE DOBRO. Bo tak jest w rzeczywistości. Zwłaszcza, że Ty juz wg mnie swoim zachowaniem udowodnileś, że dla Ciebie liczy się bardziej dobro ogółu, całej rodziny...

Pozdrawiam serdecznie...
I trzymam bardzo mocno kciuki...

Klaudia


P.S.

Jeszcze jedno... MAM nadzieję, że ja to źle interpretuję, ale lepiej jak sam napiszesz swoją interpretację tego...

"Na moje stwierdzenie, że trzy osoby (ja i córki) wiedzą co robić i jak można to rozwiązać odparła, że nawet trzy i kawałek i ten kawałek jest teraz większy. "

Co to znaczy....?
klau_duszka
 
Posty: 6
Dołączył(a): 31 paź 2007, o 12:32

Postprzez gti » 31 paź 2007, o 14:58

klau_duszka napisał(a):Jeszcze jedno... MAM nadzieję, że ja to źle interpretuję, ale lepiej jak sam napiszesz swoją interpretację tego...

"Na moje stwierdzenie, że trzy osoby (ja i córki) wiedzą co robić i jak można to rozwiązać odparła, że nawet trzy i kawałek i ten kawałek jest teraz większy. "

Co to znaczy....?

Wydaje mi się, że Twoja interpretacja nie różni się zbytnio od mojej.
Może to strach zajrzał w oczy, może klapki na oczach opadły, może wcale ich życie nie wygląda tak słodko.
Dla mnie i dla córek rozwiązaniem jest jej powrót.
A ten kawałek to ona, ale to tylko kawałek.
Jak ten kawałek stanie się co najmniej połową to przyjdzie czas na szczerą rozmowę.
A na razie jest jak jest.
Pozdrawiam
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Pytajaca » 1 lis 2007, o 01:02

Podpisuje sie obiema rekami pod slowami Klaudii. Lepiej tej sytuacji nie mozna bylo opisac.

Gti, zanim wroci, musi ....wyjechac - z tego ukladu, z tego dobra od Was, z tej chwilowej slabosci do innego mezczyzny. Musi zrozumiec. Nic juz nie mozesz zrobic, poza tym, by da cjej czas na ten "wyjazd" i ...na nia poczekac, jesli Ci zalezy.

Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 1 lis 2007, o 01:14

To jak jakaś paskudna manipulacja albo jakoś podobnie... czy ona nie robi z Tobą wszystkiego, czego tylko chce? Rozumiem, że można się pogubić i zatracić... na jakiś czas... tak jak jej się przytrafiło - ale czy to nie czas najwyższy na przebudzenie? Zimny prysznic (wg mnie) bardzo wskazany... niech zobaczy, kogo i ile traci - nie można tak krzywdzić i krzywdzić. Nie można też pozwalać siebie krzywdzić... nie, nie można tak.

gti napisał(a):Mnie już chyba nie ma.

Jesteś jesteś :!: Zmęczony, rozjechany, zagubiony, wystraszony i Bóg wie, jaki jeszcze... ale jesteś.

Trzymaj się
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

trudna sytuacja

Postprzez encore_une_fois » 2 lis 2007, o 19:04

Witam wszystkich,

Z uwagą przyglądam się biegowi wypadków.
Pomimo, że bardzo współczuję GTI, którego sytuacja jest nie do pozazdroszczenia wczuwam się w sytuację Jego żony, która musi również przeżywać super trudne chwimle. Niestety wielu ludzi, Ona też może do nich się zaliczać, nie potrafi przyznać się do błędu. Ludzie tacy nie potrafią zrobić tego, nawet jeżeli intuicyjnie czują, że tak byłoby najlepiej dla wszystkich. Co sądzicie o tym. Jak przekonać ludzi aby potrafili z twarzą wyjść z takiej sytuacji? Wspaniały jest GTI, który potrafi wybaczyć. Jego żona powinna to bardzo docenić. GTI sam poczuwa się do winy i wierzę, że uważniej będzie postępował w przyszłości, a przed całą RODZINĄ mogą być jeszcze wspaniałe chwile. W takiej trudnej jak teraz sytuacji nieocenione mogą być osoby spoza rodziny, które powinny Jej w delikatny i nienapastliwy sposób wyjaśnić błąd i wskazać sposób naprawy. To bardzo delikatna misja ale wydaje się, że możliwa do zrealizowania.

Pozdrawiam
encore_une_fois
 
Posty: 2
Dołączył(a): 28 paź 2007, o 18:31

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 235 gości

cron