paranoja z zaręczynami

Problemy z partnerami.

paranoja z zaręczynami

Postprzez inka85 » 10 sty 2011, o 09:45

Witam, piszę bo bardzo źle się czuję, od chyba 10 lat mam nerwicę lękową, ostatnio mam zdecydowane pogorszenie, czuję się jak śmieć, mam ciągle doła, myślę że wynika to głównie z bardzo złej relacji z mamą, która znowu bierze się z tego, że jestem z chłopakiem, którego ona nie akceptuje, mieszkamy już 4 lata z chłopakiem razem we wspólnym mieszkaniu, a mnie cały czas prześladuje myśl-kiedy on się oświadczy. Nie wiem ile w tym myśleniu jest mojej winy, a ile winy mamy, bo ona za każdym razem kiedy mnie widzi wypomina że to grzech bez ślubu, że pewnie mnie nie kocha, skoro sie nie oświadcza itp... jestem już totalnie dobita tym ciągłym powtarzaniem że to złe i kiedy w końcu? nie umiem już o niczym innym myśleć, to już paranoja .. wiem już nawet że ma pierścionek kupiony, ale i tak mam doła-bo to przecież nie oznacza, że się oświadczy... w każdym razie żyję od bardzo dawna w ciągłym napięciu, a każdy weekend daje nadzieję, że może to JUŻ te oświadczyny. Zdaję sobie sprawę, że to patologiczne myślenie i jak tak dalej pójdzie zniszczę i siebie, i mój związek z chłopakiem. Do tego mam cholerny problem z zazdrością, od zawsze chyba. Jak ktoś dostaje to, czego ja pragnę, od razu mam doła, nie umiem się pozbierać po tym. Teraz moja przyjaciółka zaręczyła się (po chyba pół roku chodzenia z chłopakiem), dobiło mnie to, mimo że powinnam się cieszyć, czuję się od niej 100 razy gorsza, a winę za to jak jest przypisuję sobie, że głupia jestem i dużo błędów popełniłam, że gdybym inaczej się zachowywała, dawno byłabym po ślubie.
inka85
 
Posty: 96
Dołączył(a): 1 wrz 2009, o 11:17

Postprzez kajunia » 10 sty 2011, o 10:21

Witaj Inko na forum :)

Piszesz, że od 10 lat masz nerwicę... rozumiem, że od dawna już korzystasz z pomocy psychologa?

To co mi się narzuca od razu to strasznie niskie poczucie własnej wartości. Stąd chyba ta niepewność. Bo komuś kto wysoko się ceni nie zależy aż tak na tego typu deklaracjach, równie dobrze czuć się będzie sam ze sobą.

Zresztą... ślub to tylko etap, a nie cel sam w sobie. Wiele par rozwodzi się krótko po zawarciu małżeństwa bo nagle znika to, za czym się goniło i zostaje totalna pustka.

Tak sobie myślę, że póki co to nie jest odpowiedni moment w Twoim życiu na te całe zaręczyny i ten ślub. Bo najpierw musisz poukładać sama siebie i dopiero wtedy wchodzić w życie pełne odpowiedzialności. Dlaczego nie zacząć się cieszyć tym okresem w sumie najpiękniejszym? Młodością, wolnością? Rozwojem osobistym? Realizacją swoich marzeń? Będzie ślub, pojawią się dzieci i nagle masz mniejsze pole do popisu. Pomyśl o tym. Chociaż wiem, że raczej w Twoim przypadku przyczyna tkwi gdzie indziej. Pozdrawiam gorąco :serce:
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez inka85 » 10 sty 2011, o 10:38

co do psychologa, jakoś nie miałam szczęścia trafić do jakiegoś sensownego, przez pół roku chodziłam do poradnik pedagogiczno-psychologicznej-spotkanie 1 raz na miesiąc, potem (jak już było bardzo źle-silne ataki) nerwicy-przez pół roku do ośrodka interwencji kryzysowej, ale ostatecznie stwierdzili, że nie ma zagrożenia życia i nie jest tak źle, więc mam nie przychodzić już, tak więc psychoterapii nigdy nie miałam, tu, gdzie mieszkam nie mam gdzie iść po pomoc ... a brakuje mi bardzo rad, wskazówek (najlepiej profesjonalnych) jak sobie z tym wszystkim sensownie poradzić ...
inka85
 
Posty: 96
Dołączył(a): 1 wrz 2009, o 11:17

Postprzez blanka77 » 10 sty 2011, o 12:27

Nie kieruj się tym co ludzie powiedzą, tylko tym co Ty chcesz.

Presja mamy. Przecież to Ty będziesz z nim żyła, a nie ona. I skoro jeszcze nie ma decyzji o małżeństwie, tzn., że nie wszystkie okoliczności ku temu sprzyjają. Powinna się cieszyć, że ma córkę, która nie podejmuje decyzji bezmyślnie. Małżeństwo jest startem, a nie metą. Potem dopiero zaczyna się prawdziwe życie we dwoje, zaczynają się problemy, są też oczywiście radości.
Ty masz być zadowolona, a nie Twoja mama. Dla siebie to robisz.

Nie naciskaj też na chłopaka, bo możliwe, że go tym zniechęcisz. Skoro jeszcze nie dostałaś pierścionka, to albo czeka na moment, który zaplanował, albo zaczyna mieć rozterki. To życiowa decyzja, dobrze, że się zastanawia. Bo nie sztuką jest zniszczyć sobie i partnerowi życie.

A zycie bez ślubu? Każdy ma swój punkt widzenia i nie należy go narzucać innym. Rób tak żeby Wam było dobrze i żeby każda decyzja, którą podejmiecie była przemyślana, a nie podejmowana pod presją bo inni tak chcą. Miej to gdzieś. Jestes dorosła i wiesz co robisz.

Teraz mama chce ślubu, za chwilę powie, no jak to, wszyscy już mają dzieci, a Wy co?

Odetnij tę pępowinę i uświadom jej, że nie będziesz już tolerowała jej nacisków, a w stosownym momencie poinformujesz ją o Waszych decyzjach odnośnie ewentualnego ślubu.[/b]
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez kajunia » 10 sty 2011, o 12:35

---------- 11:28 10.01.2011 ----------

:( wydaje mi się, że forum nie wystarczy w tym przypadku i trzeba szukać też profesjonalnej pomocy mimo wszystko... Ewentualnie możesz spróbować pogadać z psychologiem on-line. Korzystałam kiedyś z tego i polecam. Rozmowa na skypie kosztuje bodajże ok 30 zł więc jeśli bardzo potrzebujesz pomocy to jest to jakieś rozwiązanie. Wiadomo, że nic nie zastąpi normalnej terapii, ale mi osobiście pomogło to rozwiązać kilka problemów.

Nie jestem niestety psychologiem, ale takie problemy zazwyczaj wynikają chyba z braku poczucia własnej wartości i jakichś tam nieprzepracowanych problemów z dzieciństwa, młodości itp. Pracować nad poczuciem własnej wartości możesz również sama. Poszukaj w sobie silnych stron, to co w sobie lubisz, możesz wypisać nawet tu wszystkie swoje atuty, nawet te najbardziej absurdalne. Powinno się sobie to powtarzać i przypominać możliwie często, choćby i codziennie rano.

Nie wiem czy to może pomóc, ale ja bym poszukała na Twoim miejscu jakiejś pasji, zainteresowania. Czegoś, co mogłoby mnie wzbogacić i jednocześnie odciągnęło myśli od zaręczyn, pierścionków itd. To może być cokolwiek: książki, fotografia, siłownia, czy nawet długie spacery i relaksacje. Skup się na sobie, na swoim życiu. Tak żeby skierować swoje myślenie na siebie, zamiast na chłopaka z pierścionkiem ;)

Ogólnie z tego co się orientuję to terapia nerwic polega w dużej mierze na relaksacji. Tym też możesz zająć się sama- możesz spróbować medytacji, słuchać muzyki, uczyć się odpoczywać i wyciszać.

Zastanawiam się, czy tu na tym portalu mogłabyś otrzymać pomoc od specjalisty. Może ktoś się bardziej orientuje w tym temacie? ;)

---------- 11:35 ----------

blanka77 napisał(a): zaczyna mieć rozterki[/b]


Nie wydaje mi się, żeby chodziło o to... Raczej prawdziwym problemem nie jest to, że on nie dał jeszcze pierścionka (i dlaczego tego nie zrobił), a to, że dla Inki jest to aż tak ważne, że aż destrukcyjne w pewnym sensie. :roll:

Ja bym nie panikowała, że się rozmyślił. Pierścionek sporo kosztuje :D, na pewno to przemyślał i czeka na właściwy moment. I całkiem słusznie, bo ten moment Inko jeszcze nie nadszedł. Najpierw zajmij się sobą i swoim zdrowiem :buziaki:
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez mahika » 10 sty 2011, o 12:48

---------- 11:42 10.01.2011 ----------

Witaj Inka.

A rozmawiałaś z chłopakiem o tym? Mówiłaś mu ze jesteś napiętnowana przez matkę, że ktoś ci dokucza że nie jesteście małżeństwem?

Kiedyś też miałam podobną myśl, w poprzednim związku, presja społeczna, zwłaszcza najbliższej rodziny była dla mnie bardzo dołująca. Najpierw zapytałam samej siebie, czy JA tego potrzebuję, czy JA chcę wyjść za mąż, tak dla samej siebie, nie dla innych, czy to właściwie MOJE pragnienie, czy innych.
No i doczego mi to potrzebne. Okazało się ze dla innych. Poprzedni partner często mówił o małżeństwie, dzieciach, ale mnie to nie interesowało już, bo słuchałam swojego wnętrza.
Z obecnym partnerem (z 7 lat jesteśmy razem) Taka rozmowa się odbyła, oboje wspólnie podjęliśmy decyzje że ślubu nie będzie, czy to sie komuś podoba czy nie :)

Będąc tyle lat z jedna osobą, chyba możecie już szczerze porozmawiać na temat przyszłości, wiadomo nie naciskać i nie z pretensjami.

Co do nerwicy, również zalecam poradę u specjalisty, nawet leczenie farmakologiczne. Nie daj sobie wcisnąć le leki ogłupiają. Po to są żeby łagodziś objawy choroby, żeby leczyć. Tu niestety profesjonalnych rad nie uzyskasz, jedynie wsparcie i wskazówki.
Pozdrawiam serdecznie :)

---------- 11:48 ----------

Co do pierścionka.
Mam kolegę, który kupił pierścionek dla swojej dziewczyny, ona miała jakies problemy emocjonalne. On tego nie rozumiał. Ataki zazdrości i inne dla niego dziwne zachowania, odbierał tak: "ona mnie chyba nie kocha. Nie jestem pewny czy przyjmie pierścionek, a potem czy w ataku szału nie rzuci nim we mnie. Dla mnie zaręczyny to poważny krok"
Myślę że gdyby ona podjęła pracę nad sobą i swoimi emocjami, byli by do dziś razem.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez ewka » 10 sty 2011, o 13:57

A gdybyś z nim porozmawiała o małżeństwie? Tak zwyczajnie? Mieszkacie razem już 4 lata, znacie się jak przysłowiowe łyse konie... więc czemu nie?

Ta nerwica lękowa... myślę, że tym trzeba by się zająć przede wszystkim. Jeśli tam, gdzie mieszkasz nie jest możliwa jakaś terapia, to na pewno w jakieś okolicy coś by się znalazło. Przecież od tego, jak się czujesz, jak postrzegasz świat i ludzi - zależy jakość Twojego życia. Zaręczyny tego nie załatwią (wg mnie).
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zmęczona » 10 sty 2011, o 14:17

witaj,Inka85-podejrzewam ze te 85 to rok ur.tak jak mojej córki.Tak jestem matką 25 latki która od 6 lat jest z chłopcem-trochę pomieszkiwali z nami trochę w jego domu teraz od kilku miesięcy w kawalerce,mają akurat taką sytuację że nie muszą z rodzicami,posłuchaj nigdy nie namawiałam ani nie męczę pytaniami córki czy zalegalizują i kiedy swój związek-to jest ich życie i sami muszą dojść do tej decyzji..rodzina dalsza oczywiście niby w żartach ale pyta ale szybko ich gaszę że to ich sprawa i dla czyjejś przyjemności czy zaściankowości że może tak nie wypada nie będą brali ślubu na czyjeś zawołanie.Obecnie jeszcze studiują mają plany na przyszłość więc sadzę że wiąża dalsze życie ze sobą a czy zalegalizują dla papierka??no cóż ich życie ich decyzja.Porozmawiaj ze swoją mamą pokaż że jesteś dorosła i odpowiedzialna że nie musi Cię niańczyć i nie rób czegoś dla kogoś to jest Twoje życie a ciągłe myślenie jeszcze bardziej będzie pogłebiało Twój stan psychiczny możesz nawet zrazić partnera do siebie,snujcie plany a reszta sama przyjdzie,dobrze by było gdybyście sami byli.Wiele młodych par za model życia uznało pożyć razem,sprawdzić się a potem zdecydować i uważam to za bardzo dobre rozwiązanie.Zobacz Ja nie miałam takiej możliwości..inne lata,nacisk rodziny -bo przecież 4 lata chodziliśmy,potem slub i wesele na które wszyscy czekali..a potem...potem..cóż proza życia mieszkanie w ciasnym mieszkaniu z rodzicami...przy okazji wiele scysji i wtedy zaczynają się różne problemy,miłość gdzieś ginie..dziś przechodzimy kryzys z którym już w sumie ludzie nie powinni mieć takich problemów my "wapniaki" myślimy o rozstaniu-sami potrzebujemy pomocy,rozwiązań naszych emocji,zdrady których dopuściliśmy się oboje..i zastanawiamy się co z tym począć jak dalej żyć...zobacz jaka ironia losu..nasza córka-nam mówi że zachowujemy się jak dzieci...bo nie potrafimy dojść do porozumienia.Więc nie myśl dziewczyno o pierścionku,zaręczynach,ślubie nie zazdrość swoim koleżankom..bo potem to już zaczyna się inne życie..a póki co ciesz się życiem,korzystaj z niego pełnymi garściami,wyjedzcie na kilka dni gdzieś to tu to tam..pielęgnujcie swoją swoją miłość,poznawajcie swoją wrażliwosc i nie dopuszczajcie nikogo aby wtrącał nos w wasze życie..a reszta sama przyjdzie i się ułoży...nic na siłę...zajmij myśli swoimi pasjami...to pomaga uwierz mi...powodzenia :wink:
zmęczona
 
Posty: 9
Dołączył(a): 4 sty 2011, o 19:15

Postprzez blanka77 » 10 sty 2011, o 14:30

Popiera zmęczoną, święta racja
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez mahika » 10 sty 2011, o 15:11

ewka napisał(a):A gdybyś z nim porozmawiała o małżeństwie? Tak zwyczajnie? Mieszkacie razem już 4 lata, znacie się jak przysłowiowe łyse konie... więc czemu nie?



Też właśnie jestem za taką rozmowa.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez blanka77 » 10 sty 2011, o 15:36

Ja też jestem za taką rozmową, ale w przypadku gdy dziewczyna chce sama od siebie ustalić co dalej z ich przyszłością, a nie dlatego, że ktoś naciska.

Bo rozpoczynanie rozmowy teraz to nadal dla mnie podporządkowywanie się mamusi. Bo jeśli autorka wątku jest z 1985r. to na miłość boską nic nie musi. Teraz to już nie te czasy, że jak dziewczyna miała 22 lata to już starą panną była.

Trzeba pomyśleć o utrzymaniu się, mieszkaniu i dopiero decydować się na ślub, a nie w odwrotnej kolejności.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez inka85 » 10 sty 2011, o 16:06

tak, 1985 to rok urodzenia, co do rozmowy-rozmowy z chłopakiem były, od dawna jest świadomy, że chcę ślubu, to nie jest tak, że on nie chce, planujemy razem wspólne życie, dzieci, mamy już mieszkanie kupione na pół, stałą pracę, irytuje mnie tylko ten brak decyzji... zaręczyny to dla mnie moment, w którym ktoś podjął decyzję, że chce być z kimś do końca życia, a niepodejmowanie takije decyzji jest dla mnie przykre, tłumaczę sobie to tak, że 4 lata zastanawia się, czy być ze mną czy nie. Może marzę o księciu z bajki i zawsze chciałam, żeby była to miłość od pierwszego wejrzenia, a nie żeby ktoś tak długo zastanawiał się, czy mnie kocha i chce ze mną być ... skoro inni są w stanie stwierdzić że się kochają po pół roku, to czemu nie mój chłopak? aż tyle czasu potrzebuje? jak dla mnie idealny moment był z 3 lata temu, po roku mieszkania ze sobą, teraz to takie odwleczone i na siłę.. i tak żyjemy już od dawna jak małżeństwo,,, tylko we mnie ciągle to napięcie i zastanawianie się, co dalej. Nie jestem w stanie na dłuższą metę żyć bez ślubu, prawie cały ostatni rok zastanawiałam się, czy nie zerwać tylko z powodu tego jego "braku decyzji", sama sobie postanowiłam, że jak do końca 2010 się nie oświadczy to zaproponuję "chwilowe rozstanie" - danie mu czasu na zastanowienie i podjęcie decyzji, że albo razem albo osobno, a nie takie "pomiędzy". I póki co narazie nic nie zaproponowałam. Liczę (czyt. łudzę się) że te zaręczyny to już wkrótce. Ale nie zmienia to faktu, że moje przywiązanie do zaręczyn i ślubu jest chore i jestem tego świadoma. i męczy mnie to strasznie :( Staram się powstrzymywać od narzekania i gadania ciągle o ślubie, bo wiem, że takie gadanie zniechęca i odstrasza. Dlatego duszę w sobie to moje myślenie, żeby nie zepsuć związku. I mam dziwne wrażenie (na pewno mylne), że te zaręczyny rozwiązały by wszystkie moje problemy.
inka85
 
Posty: 96
Dołączył(a): 1 wrz 2009, o 11:17

Postprzez Monia0107 » 10 sty 2011, o 16:32

a ja myślę że zepsuję moment zaskoczenia i ten pierścionek czeka na WALENTYNKI lub jakąś znaną tylko Wam rocznicę , spotkania, pierwszego buziaka itp.
Daj spokój nie denerwuj się 8) :D jeśli macie takie zaawansowane już "bycie razem" to chyba facetowi chodzi o tem właściwy moment tylko o to
Ja wyjeżdzając we wrześniu nad morze też wiedziałam, że mój zabiera pierścionek i dopiero w ostatnim dniu a raczej wieczorem na plaży przy spacerowiczach buch na kolana trochę zaskoczenia było... oklaski od przechadzajacych się plażą też były.
Ważniejsze jest to co będzie póżniej. Moment jest fajny ale ani zaręczyny,ani ślub nic nie gwarantują niestety.
Nie gwarantują też że będzie wspaniale!!!!!!!! o tym się tylko marzy, czego Wam życzę.

Nie rób atmosfery zanipokojenia bo facetowi też się udziela choć nawet nie zna przyczyny Twojego zachowania, i nie wie kiedy będzie odpowiedni moment...a że się stara wyszukać najlepszy to ślicznie o Nim świadczy.

Pochwal się nam za troszkę .... :)
Avatar użytkownika
Monia0107
 
Posty: 251
Dołączył(a): 9 lut 2009, o 00:07

Postprzez ewka » 10 sty 2011, o 19:23

inka85 napisał(a):Ale nie zmienia to faktu, że moje przywiązanie do zaręczyn i ślubu jest chore i jestem tego świadoma. i męczy mnie to strasznie Sad

Jest tutaj dla mnie coś niejasnego... czymś chorym nazywasz najzwyczajniejsze i najnaturalniejsze (takie przynajmniej dotąd było) pragnienie wyjścia za mąż? Co w tym jest nienormalnego i chorego? Może bardziej jego niezdecydowanie?

Ale zastanawiam się - czy gdyby matka tak nie męczyła, też tak czekałabyś na ten pierścionek?

Nic nie piszesz o ewentualnej terapii.

Co znaczy tak dokładnie "ciągłe gadanie o ślubie"?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez blanka77 » 10 sty 2011, o 19:41

Dla mnie chore jest to, że ten ślub to staje się obsesją. Mama nie akceptuje przyszłego zięcia (chociaż wybór partnera należy do osoby zainteresowanej), nie wiemy dlaczego, ale i tak najważniejszy jest ślub - jako fakt, jako wydarzenie. Nie ważne z kim, byle tylko był. Bo pewnie ludzie gadają i to ujma na honorze rodziny...

Idąc takim tokiem myślenia, następny etap to będzie namawianie na rozwód bo zięć jest do niczego.

Czy takie wymuszone zaręczyny i ślub będą miały dla Ciebie znaczenie? Nie będzie Ci ciązyło, że to z Twojej inicjatywy? Że to nie wypłynęło tak z głębi serca tylko z nacisków?

Odpuść trochę, a efekty będą bardziej zadowalające. Pisałaś o zazdrości. Może Ty się boisz z tego powodu? CZy dał Ci powody do zazdrości?

Nie staraj się zachowywać jak bluszcz. Niech sprawy się toczą swoim naturalnym tokiem. Nie można nikogo osaczać, trzeba dać mu trochę przestrzeni, czasu, jeśli ważą się życiowe decyzje.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 95 gości