Mąż mnie nie kocha, zdradził...

Problemy z partnerami.

Postprzez blanka77 » 9 sty 2011, o 13:35

Jacinta napisał(a):mam za uszami co nieco. Okazało się, że mój mąż całe nasze małżeństwo wpędzał się w nerwicę, podporządkowywał się mnie, nie potrafił o siebie zawalczyć, zakładał maski i robił tak, by wszystkim wokół było dobrze, zapominając o sobie ( wpływ dzieciństwa, rodziców). A ja mam silny charakter i przy takim jego zachowaniu wylazły ze mnie negatywne cechy - egoizm, wygodnictwo, czasem agresja. Stłamsiłam chłopa, i w pewnym momencie on już miał dość i się wycofał w skorupę, pobył w niej parę miesięcy i pękł. Dodatkowo przełom 2009/2010 aż do wakacji mieliśmy oboje dużo pracy, mało czasu dla siebie, mało siły, obowiązki, małe dziecko, i nawet w tej gonitwie nie zauważyłam/ nie miałam rozumu/wiedzy/przeczuć/ siły przyjrzeć się temu, co się między nami dzieje tak, by coś zrobić. Poza tym chyba nie za bardzo słuchałam tego, co mówił mój mąż kiedyś, nie respektowałam jego potrzeb. On moich też nie za bardzo. Było dużo miłych chwil w naszym małżeństwie, była wielka wspaniała miłość, ale się pogubiło to wszystko.


Chyba sama sobie odpowiedzialaś dlaczego Wasze małżeństwo wisi na włosku.
Widzisz, dla mnie to on Ciebie traktuje tak, jak kiedyś Ty jego. Nie znaczy, że to popieram, bo nie należy grać czyimiś emocjami i uczuciami.

Znalazł kobietę, która być może dała mu to, czego mu brakowało. Nie popieram żadnych form zdrady, ale być może on poszukiwał czyjejś pomocy, wsparcia i to w niej znalazł, z tym, że z czasem ta znajomość przerodziła się w coś innego.

Teraz fakt, nie powinien igrać Twoimi uczuciami sugerując, że jak Ci coś nie odpowiada, to on może odejść itd. Ale ja go rozumiem z jednej strony. Skoro go skrzywdziłaś (przyznajesz to) i popadł w nerwicę, to on teraz chyba sam nie wie czego chce, tak emocjonalnie. Gdyby Cię nie kochał, to by z Tobą nie spał, bo niestety u facetów chyba nie zadziałają te "mechanizmy" jeśli nie kocha lub nie pożąda kobiety. Tak więc, jest "coś", że nadal dochodzi do zbliżeń. Ale on nadal nie wie czego się po Tobie ma spodziewać. Pewnie widzi zmiany, które zaszły w Twoim zachowaniu, ale nie jest pewny tego , czy to aby nie chwilowe-pod wpływem wydarzeń. Pewnie boi się, że gdy otworzy się przed Tobą, a Ty znowu wrócisz do dawnych zachowań, to go zniszczysz jeszcze bardziej.

Dla mnie to jest człowiek trochę zagubiony. Odbija sobie na Tobie wszelkie krzywdy, których doznał od Ciebie i nie potrafi nad tym zapanować.

To co napisałam oczywiście jedna z ewentualnych przyczyn takiej sytuacji.

Wniosek z tego, że trzeba bardzo uważać żeby kogoś nie niszczyć ani uczuciowo, ani emocjonalnie. Bo czasami skutki takiego działania są nieodwracalne i obracają się przeciwko nam.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez biscuit » 9 sty 2011, o 13:43

blanka77 napisał(a): Gdyby Cię nie kochał, to by z Tobą nie spał, bo niestety u facetów chyba nie zadziałają te "mechanizmy" jeśli nie kocha lub nie pożąda kobiety.


nie kocha lub nie pożąda
przecież to ogromna różnica, czy kocha czy pożąda

równie duża, jak pomiędzy pożądaniem Jacinty
a pożądaniem "kobiety" (w rozumieniu zaspokajania potrzeby seksu)

8)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez Sansevieria » 9 sty 2011, o 13:49

Moim skromnym zdaniem człowiek w czasie terapii to dopiero dochodzi do tego, co dla niego znaczy deklaracja "kocham" i parę innych też. Traktowałabym to bardzo z rezerwą teraz. Ja osobiście miałam do męża w czasie trapii uczucia bardzo różne, w tym szczerą niechęć oraz coś w rodzaju nienawiści. Co w toku dalszej pracy okazało się prawdziwym uczuciem ino nie do końca własciwie skierowanym, czyli wprawdzie nienawidzilam, ale nie całkiem swojego męża, bo "pakowałam w niego" jako w osobę dostępną i bliską również uczucia należne zupełnie innym osobom w moim życiu.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez blanka77 » 9 sty 2011, o 13:59

biscuit napisał(a):
nie kocha lub nie pożąda
przecież to ogromna różnica, czy kocha czy pożąda

równie duża, jak pomiędzy pożądaniem Jacinty
a pożądaniem "kobiety" (w rozumieniu zaspokajania potrzeby seksu)

8)


To różnica, ale czy człowiek skrzywdzony lub nienawidzący jest w stanie dobrowolnie sypiać ze swoim "wrogiem"? Raczej nie. Dla mnie to dowód, że ona nie jest mu obojętna, ale ma taką huśtawkę uczuć, że nie potrafi jednoznacznie określić czego on chce, na co może sobie pozwolić.

Miejmy nadzieję, że terapia pomoże jemu samemu się określić, czego chce. A żona dobrze, że też idzie na terapię. Bo tylko w ten sposób można sobie, a tym samym innym w przyszłości pomóc.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez biscuit » 9 sty 2011, o 14:09

blanka77 napisał(a): To różnica, ale czy człowiek skrzywdzony lub nienawidzący jest w stanie dobrowolnie sypiać ze swoim "wrogiem"? Raczej nie. Dla mnie to dowód, że ona nie jest mu obojętna, ale ma taką huśtawkę uczuć, że nie potrafi jednoznacznie określić czego on chce, na co może sobie pozwolić.



CZŁOWIEK CZY MĘŻCZYZNA? :D

mam wrażenie
że rozumujesz i interpretujesz jako "kobieta",
jakby Twoje słowa miały "płeć"
płeć psychologiczną
:kotek:
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez blanka77 » 9 sty 2011, o 14:19

---------- 13:14 09.01.2011 ----------

Mnie się też wydaje, że albo powstal rodzaj niezdrowej rywalizacji teraz kto kogo zdominuje (mąż dlatego żeby odbić sobie Twoje zachowania), albo Ty nadal dominujesz.

Bo skoro kochasz go nadal, pożadasz, chcesz się zmienić, robisz postępy to on powinien to zauważyć, powinien zerwać znajomość a tamtą, powinien poza Tobą świata nie widzieć, zmienić się o 180 stopni na takiego jakim Ty chciałabyś żeby był. Dla mnie to rodzaj dominacji, tylko w innej formie.

Ja uważam, że powinnaś z tym skończyć. Powinnaś wpuścić trochę powietrza do związku żeby każdy stanął na nogi i mógł racjonalnie określić sytuacje.

---------- 13:19 ----------

biscuit napisał(a):
CZŁOWIEK CZY MĘŻCZYZNA? :D

mam wrażenie
że rozumujesz i interpretujesz jako "kobieta",
jakby Twoje słowa miały "płeć"
płeć psychologiczną
:kotek:


ja nie segreguję, a faceci są różni, nie wszyscy są cwani i wyrafinowani. Nie wszystkie kobiety są ok, tak samo mężczyźni. Dlatego piszę o odruchach ludzkich, bo facet dla mnie to też człowiek, a nie jakaś maszyna tylko do kopulacji, która kieruje się w życiu tylko samczymi instynktami.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez biscuit » 9 sty 2011, o 14:46

---------- 13:39 09.01.2011 ----------

jeszcze inna hipoteza
celem psychologicznej burzy mózgów
:D

mąż nie mówi "ja nie wiem czy po terapii z tobą bedę"
natomiast wie, że to Jacinta CHCE z nim być

może gdyby powiedziała mu "a idź w pizdu"
to by mu ulżyło w pewnym sensie,
uwolniło go do siebie samego
niejako z błogosławieństwem żony, która za niego podjęła tą decyzję

ale nie dostaje tych słów od niej
więc mimo, że nie kocha Jacinty
to równocześnie nie czuje się z tym fair
musi dopiero dojrzeć do odejścia
stąd poniekąd pomysł terapii

a że Jacinta GO CHCE, to siedzi dalej w domu, w roli męża
ze wszystkimi wynikającymi z tej funkcji atrybutami
czując jakby, że to nie on ponosi odpowiedzialność za to
bo przeciż Jacinta tego chce i pragnie
a on tylko spełnia jej pragnienie, siedząc w domu dla niej
choć wie, że jej nie kocha

jeśli wogóle to psycho-fiction brzmi dla Was zrozumiale
:kotek:

---------- 13:46 ----------

blanka77 napisał(a): ja nie segreguję, a faceci są różni, nie wszyscy są cwani i wyrafinowani. Nie wszystkie kobiety są ok, tak samo mężczyźni. Dlatego piszę o odruchach ludzkich, bo facet dla mnie to też człowiek, a nie jakaś maszyna tylko do kopulacji, która kieruje się w życiu tylko samczymi instynktami.


blanka,
pisałam o PŁCI PSYCHOLOGICZNEJ
nie o płci biologicznej (genitalnej)

looknij dokładnie w moją wypowiedź
:kotek:
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez Jacinta » 9 sty 2011, o 15:16

blanka77 napisał(a):---------- 13:14 09.01.2011 ----------

Mnie się też wydaje, że albo powstal rodzaj niezdrowej rywalizacji teraz kto kogo zdominuje (mąż dlatego żeby odbić sobie Twoje zachowania), albo Ty nadal dominujesz.

Bo skoro kochasz go nadal, pożadasz, chcesz się zmienić, robisz postępy to on powinien to zauważyć, powinien zerwać znajomość a tamtą, powinien poza Tobą świata nie widzieć, zmienić się o 180 stopni na takiego jakim Ty chciałabyś żeby był. Dla mnie to rodzaj dominacji, tylko w innej formie.

Ja uważam, że powinnaś z tym skończyć. Powinnaś wpuścić trochę powietrza do związku żeby każdy stanął na nogi i mógł racjonalnie określić sytuacje.

---------- 13:19 ----------

biscuit napisał(a):
.


Ja rozumiem to, że niewiele mi może dać, i nie żadam zmiany o 180 stopni, chcę tylko, zeby mieszkając ze mną, nie kontaktował się z nią. Reszta, czyli jego brak miłości i zdecydowania się na cokolwiek, jest niezależna w tej chwili od męża, bo jeszcze się z tym nie poukładał, a ja to akceptuję mniej lub bardziej i przyjęłam reguły gry. Ważne dla mnie w tym momencie jest tylko jasne postawienie sprawy z tą trzecią - jeśli mąż odpowiedział, że nie zerwie kontaktu, to ja się zastanawiam, czy mogę nadal funkcjonować w tym układzie jak dotychczas.
Avatar użytkownika
Jacinta
 
Posty: 96
Dołączył(a): 8 sty 2011, o 14:59
Lokalizacja: środek kraju:)

Postprzez blanka77 » 9 sty 2011, o 15:27

Wiesz, ja rozumiem, że się tą trzecią niepokoisz. Nie wiesz jednak ile ona dla niego znaczy, jakie typu relacje go z nią łączą. Czy to zauroczenie, czy to jakaś pomoc jemu. Jeśli ona mu w jakiś sposób pomogła w problemach, to głupio jest jemu tak nagle przestać się kontaktować się z nią. Ma jej powiedzieć, ok. pomogłas mi, a teraz nie będziemy się kontaktować bo już mi nie jesteś potrzebna?

wiem jedno, naprawianie Waszych relacji nie nastąpi w miesiąc, ani dwa. Do niczego go nie zmusisz. Możesz jedynie swoim zachowaniem pokazać mu, że wiele rzeczy zmieniłaś. Nie możesz stawiać go pod ścianą, skoro do tej pory tak był traktowany. Mnie się wydaje, że pomoc uzyskasz na terapii. Do tego czasu bym się powstrzymała w działaniu, bo to trudna sytuacja.

Jak to się stało, ze on poszedł na terapię? Ktoś go namówił czy sam tak zdecydował?
Ale skoro już tam jest, to uszanuj to, bo nie każdy jest w stanie się na to zdobyć. Widocznie bardzo tego potrzebował. To też o czymś świadczy.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez doduś » 9 sty 2011, o 15:48

terapia to nie magiczny amulet do rozwiązywania problemów. Terapia to pomoc w trzymaniu właściwej drogi. Ale po drodze idę sam. Pierwszy i ostatni krok tej drogi to odpowiedzialność przed samym sobą i innymi ludźmi za siebie samego i swoje decyzję podejmowane w życiu. Jakimi pobudkami maż się nie kieruje to ja w tym nie widzę żeby był odpowiedzialny za swoje życie. Skoro uważa że stoi na rozdrożu to należy podjąć decyzję w którą stronę gdzie. On jej nie podjął. Nie wiem z jakiego powodu.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez blanka77 » 9 sty 2011, o 16:00

---------- 14:49 09.01.2011 ----------

Może ja się w niektórych wyżej opisanych sprawach mylę. Ale na podstawie dotychczasowej rozmowy takie jest moje stanowisko. A ponieważ to jest tylko rozmowa i pewnie o wielu rzeczach jeszcze nie napisałaś, to może zmienię swoje zdanie.

Teraz jednak uważam, że każdemu z Was jest ciężko. I mam nadzieję, że po burzy zaświeci słońce. Narozrabialiście trochę i musicie po sobie posprzątać.

Co ta kobieta pisała do Ciebie w mailach? Jak to wygląda z jej strony?

---------- 15:00 ----------

doduś napisał(a):Skoro uważa że stoi na rozdrożu to należy podjąć decyzję w którą stronę gdzie. On jej nie podjął. Nie wiem z jakiego powodu.


Bo stoi na rozdrożu, bo ma mętlik w głowie. Bo wydarzyło się tyle rzeczy, że nie potrafi sobie ze wszystkim poradzić. I dobrze, że nie podjął decyzji pod wpływem emocji. Musi mieć czas żeby zrobić porządek ze sobą, dopiero zacznie podejmować decyzje. Akurat taki ma charakter i tak robi. A że sytuacja "zawieszenia" jest niekomfortowa dla żadnej ze stron to zrozumiałe, ale ludzie czasami zapędzają się w ślepy róg i dopiero wtedy gdy już nie mają wyjścia, zaczynają się zastanawiać nad swoim postępowaniem. Nie staram się wybielać postępowania męża. Skoro ten BUM nastąpił niedawno, to musi upłynąć trochę czasu zanim człowiek będzie w stanie myśleć racjonalnie. Wiadomo, że takie zawieszenie nie może trwać rok, dwa. Ale kwestia 2-3 miesięcy jest dla mnie racjonalna. Tym bardziej, że on nie siedzi na fotelu i zastanawia się co z tym zrobić, tylko zaczął porządki od siebie. Nie zostawił rodziny mówiąc, że ma to wszystko w d.... . Jeśli ktoś czuje się zraniony to trudno mu na pstryknięcie palca wrócić do równowagi. Tak jak autorce postu sie wydaje, że jeśli on zakończy kontakty z tą trzecią to wszystko będzie ok. Niepewnośc jeszcze przez pewien czas jej będzie towarzyszyła.

A tak w ogóle, to wydaje mi się, ze problem nie leży w tej trzeciej. Przynajmniej na tym etapie wypowiedzi w tym wątku.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Sansevieria » 9 sty 2011, o 16:36

blanka77 napisał(a):To różnica, ale czy człowiek skrzywdzony lub nienawidzący jest w stanie dobrowolnie sypiać ze swoim "wrogiem"? Raczej nie.

I owszem - jest. Nie każdy, ale niektórzy są. Nie tylko są w stanie, ale wręcz chcą bardzo.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez blanka77 » 9 sty 2011, o 16:57

Pewnie sa skrajne przypadki, ale Jacinta raczej nie przedstawiła go jako zimnego drania. Ja go postrzegam póki co przez pryzmat jej dominujących zachowań.

I jak do tej pory rozumiem jego niezdecydowanie, bo osoba która jest zdominowana po czasie traci zdolność podejmowania decyzji lub traci pewność w podejmowaniu decyzji.

Może pojawią się inne fakty i zmienię zdanie, ale teraz tak to widzę.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez doduś » 9 sty 2011, o 19:45

moim zdaniem co najmniej przyzwoitość nakazywałaby przestać jeść oba ciastka na raz... Nie mowie już o odpowiedzialności czy szacunku do siebie czy dla innych. No ale to moja wizja i mój punkt widzenia
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez zizi » 9 sty 2011, o 21:47

witaj Jacinta :kwiatek:


.........Ty wcale się na niego nie złościsz!! :szok: !!!!

ale co tu się dziwić.....sama też kiedyś jak mąż (były )mnie zdradził zamiast dać mu w pysk prosiłam go ,żeby dał mi / nam jeszcze szansę........ :shock:

też myślałam jak Ty......tez miałam ogromne poczucie winy,że to wszystko co złe to przeze mnie......że to ja powinnam postarać się bardziej,że jak będę lepsza to on nie będzie spotykał się z kochanką.......


teraz kilka lat po rozwodzie...........widzę,że nie zatracałam się

wiem,że nie mogłam inaczej.........bardzo chciałam ratować rodzinę......robiłam co mogłam.......

to smutne

ile robi zakochana kobieta.....
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 186 gości