przez blanka77 » 9 sty 2011, o 15:43
---------- 14:01 09.01.2011 ----------
Nadal jestem na stanowisku, że trzeba sobie sprawę odpuścić. Bo ona zamiast się wyjaśniać, coraz bardziej się komplikuje.
Zaszłości sprzed wieków nikt (relacje z rodzicami ojca i jego rodziną) już nie zmieni, cofnąć czasu się nie da i skoro wtedy nikt nic z tym nie zrobił, to teraz już w ogóle. W małżeństwie rodziców cały czas coś nie grało i w odpowiednim momencie nikt nic z tym nie robił. Bo Twoja mama nie podjęła żadnych kroków żeby tę farsę skończyć gdy była młoda (przynajmniej nic o tym nie wspominałas). Teraz to kolejny konflikt między rodzicami i może nie ostatni. Sami do tego doprowadzili. Wiedzą na ile mogą sobie pozwolić, czyli skoro ojciec miewał takie skoki w bok, tzn., że wie, że nie poniesie żadnych konsekwencji, jedynie mama popłacze. I tyle. jak dla mnie to już nigdy nic się nie zmieni w ich relacjach. jedynie nadejdzie moment starości i niemocy fizycznej, który spowoduje, że już na niewiele będzie można sobie pozwolić. Może wtedy będzie trochę spokoju.
W kwestii przeprowadzki. To wydaje mi się, że posiadasz cechę małomiasteczkowości. Bo co ludzie powiedzą???? A g... ich to obchodzi. zacznij żyć dla siebie, bo ludzi się cieszą gdy Ci się nie układa, a jak się układa to są w stanie Cię zniszczyć.
Chcesz żyć pod publikę, udawać, że jesteście rodzinni, szanujecie się, kochacie wszystkich członków rodziny, jacy to Wy jesteście przykładni, wzorowi itd. Chcesz brnąć w kolejne farsy? Bo do jakiego momentu będziecie udawali te poprawne stosunki z rodziną? Przecież skoro teraz jest konflikt, to co on nagle wygaśnie? A jeśli nie i pojawi się kolejny to jak wtedy będziecie wyglądali przed ludźmi?
Wiesz, mnie się wydaje, że Ty nie masz swojego życia, swojej prywatności, swojego "terytorium". Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale angażując się tak bardzo w kłopoty innych, jestes przez nich manipulowana. Każdy ma swoje racje, a Ty czasami jesteś między młotem i kowadłem. Dużo przez to tracisz siły i dojdzie do tego, że wpadniesz w wielką depresję, a mama stwierdzi, że nie dość, że ona ma swoje kłopoty, to jeszcze ma z Tobą.
I jeszcze na koniec. Wydaje mi się, że w Wasze problemy zawsze były wciągane osoby postronne. Teściowie, rodzina ojca i nie wiem kto jeszcze, po to żeby interweniować, zmienić ojca itd., a osoby zainteresowane nie zrobiły nic żeby ich życie wyglądało tak, jakby chcieli. Bo mama miała kiepską sytuację i ojciec też. Jak dla mnie oni nie pasowali do siebie od początku, ale żadne nie miało odwagi tego zmienić. Układali sobie życie nie razem, ale RÓWNOLEGLE. W takiej sytuacji to kłopotom końca nie widać.
---------- 14:12 ----------
I wspólczuje mamie, że nie znalazła wsparcia w rodzinie, że wtedy rozwód źle świadczył o rodzinie. A własnie teraz ponoszą konsekwencje swoich działań w przeszłości. Nic już tego nie zmieni. U nich nawet szacunku nie ma, nie mówiąc już o uczuciu.
---------- 14:43 ----------
Tak sobie myśle o Tobie i w zasadzie dochodzę do wniosku, że człowiek najpierw powinien umieć pomóc sobie, a wtedy jest szansa na to, że będzie w stanie pomóc innym. I to nie jest skierowane tylko do Ciebie. Tak powinno to działac.