Żyję. Oczy co prawda mam strasznie popuchnięte po wczorajszym, ale dobrze było się tak wypłakać. Wypiłam wczoraj za Heńka zdrowie, tak o 2 w nocy już mi było wszystko jedno i ból zelżał. Wiem, że tak nie powinnam, ale wpadłam w jakieś straszne myślenie, koszmarne i bałam się tych swoich myśli. Lepiej się znokautować w takich sytuacjach.
ewka napisał(a):[color=blue]Ależ on ma nad Tobą władzę - i to taki Henio bolkowaty... ale ona kiedyś się skończy, Maryniu, prawda?
wiesz Ewa, czasami myślę, że skończy się dopiero jak ktoś zrobi jemu/mnie lobotomię, nastąpi zgon. Czasami wydaje mi się że w tak normalny sposób to się nigdy nie skończy. Smutne to jest, mimo że tak walczę, tak często przegrywam. To boli.
Jak słusznie zauważyła Abssinth, 30-13=17. Byłam z nim odkąd skończyłam 17lat. Był moim pierwszym, jedynym chłopakiem, jedyną miłością. Być może też dlatego tak mi się ten mózg wyprał. Czasami mam wrażenie że mam jakieś nieodwracalnie zakodowane przez niego zmiany w myśleniu.
Mam naprawdę złamane serce. Umiem sie uśmiechać, marzyć, układać życie, wprowadzać jakieś tam zmiany ale nie umiem tego serca wygoić.
I bardzo blisko mi w tych bólach, nastrojach do Ramonki, Madzi.
A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że sielanka w ciągu tych 13 lat trwała miesiąc. Pierwszy miesiąc. Głupie, prawda.
Echo, tak się nie da, niestety. On o mnie nic nie wie, nic mu nie opowiadam o sobie. Nawet jeśli pyta, odpowiadam wymijająco. Udaję pewną siebie, itp, itd. Ale nie chce wdawać się z nim w rozmowę. Bo on ma na mnie haka. Wystarczy, że czegoś się dowie, że ładniej wyglądam, że bardziej się uśmiecham on atakuje tak, że nie umiem się pozbierać. I już spryciarz wie, jak mnie najłatwiej złamać. Przez dzieci. Przypuszczam, że gdyby on dizś się dowiedział, że ja kogoś mam, jutro wniósłby jakiś brutalny pozew do sądu, tyulko po to, by mnie zniszczyć. Wie też, że najbardziej mnie bolało w naszym małżeństwie to że nie umiał być dla mnie dobry i mnie po prostu po ludzku, życzliwie kochać.Dlatego teraz mówi tak o tej miłości. Wie, że miałam żal, bo on palcem nie skinął w sprawie ślubu, przyszedł na gotowe - dlatego mówi w tkai a nie inny sposób o planowaniu przez siebie ślubu. I wie, co mnie naj najbardziej dotknęło, mam jakąś traumę po tym - strasznie samotne ciąże, wyłącznie moja sprawa, mój brzuch. Więc chyba powinnam zacząć przygotowywać się psychicznie na newsa typu "jesteśmy w ciąży".
Smutno mi, bo biorę to do siebie. Po podobnie jak Ramonce włącza mi się poszukiwańie winy w sobie, że nie byłam tych wszystkich niby oczywistych rzeczy warta. Myślę, że właśnie to mnie najbardziej wczoraj zabolało, do tej pory nie pogodziłam się z tym, nie potrafię.
A tak ostatnio uśpiła się moja czujność na takie wybryki. On dzwonił do mnie parę razy, opowiadał coś tam o sobie, dzieci mi chorowały więc dzwonił częściej. I tak cieszyłam się i tak pomyślałam sobie, że chłopak oprzytomniał, że wreszcie możemy rozmawiać spokojnie, o dzieciach jak normalni, odpowiedzialni rodzice. Kubeł zimnej wody. Jakaś niereformowalna jestem. Wg sądu ma widywać dzieci raz na 2 tyg, ja mu daję dzieci co tydzień. Mało mu było, chciał wnieść sprawę do sądu o rozszerzenie. dziś mu za dużo tych spotkań, dzwoni, bo dzieci chore, czy może je już przywieźć, że musi popracować, bo inaczej będzie pracować po nocach, czy może je wziąć dzien później...
Ja od 3 miesięcy pracuję dzień i noc.Ale zawsze mam czas dla dzieci. I siły.
Dziękuję Wam bardzo Dziewczyny.Mahiko -udało Ci się znowu Ci się udało:)
Nemo - Tobie dziękuję szczególnie.