Ależ ja jestem odporna na takie afirmacje....
1. Są religie sugerujące jednoznacznie, iż oddanie życia za dowolnego bliźniego to z automatu wieczne szczęście pośmiertne - na tej choćby podstwie przypuszczam, iż takich chętnych do oddania za mnie życia jest więcej niż 5 wśród kilku miliardów ludzi. Natomiast mało prawdopodobna jest sytuacja, w której mnie, całkiem konkretnej osobie, byłoby takie czyjeś męczeństwo do czegokolwiek potrzebne.
2. I owszem, z czego kilka osób kocha mnie toksyczną i szkodliwą miłością. Ewidentnie silną.
3. No i co mi z tego, że ktoś chciałby być taki jak ja i nienawidzi mnie bo nie jest w stanie takim być? Przyjemniejszy się od tego robi?
4. A to zależy jaki uśmiech.... niektóe moje uśmiechy bynajmniej nie uszczęsliwiające mają oddziaływanie.
5. Owszem, zapewne są ludzie którzy myślą o mnie zanim zasną. Zapewne niektórzy, choć może nie codziennie, ale jesli już o mnie myslą przed zaśnięciem to zycząc mi rzeczy nieprzyjemnych... Czyli - zależy co i jak myślą ci ludzie, podbudowujące może być jesli myślą dobrze i życzliwie.
6. Cóż za koszmarna odpowiedzialność na moich barkach.
7. Jak wyżej plus świadomość, że nie jestem wieczna oraz że po mojej śmierci zapewne jednak te osoby nie popełnią samobójstwa - mam nadzieję.
8. Jestem. Ale uwaga - zbytnie skupienie się na tym fakcie może prowadzić do narcyzmu oraz niezdrowego egocentryzmu.
9.Owszem, są tacy. No i co z tego wynika dla mnie?
10. Pobozne życzenie - może i wynika, ale rzecz w sferze li tylko wiary.
11. Przy skutecznej realizacji następuje całkowita alienacja oraz inne przykre dla mnie skutki. Świat beze mnie sobie poradzi, robił to tysiące lat. Ja bez świata - mam niewielkie szanse.
12. A to zależy, co się chce osiągnąć... acz stwierdzenie "najprawdopodobniej" umozliwia mi nie czepianie się zbytnie.
13. Zależy od kogo pochodzą i jedne i drugie.
14. Czyli wal komuś co czujesz niezależnie od sytuacji i osoby, a będzie Ci z tym lepiej. Możliwe. Acz równie możliwe, że przede wszystkim narobię sobe licznych nieprzyjaznych osób wokół. Szczerze mówiąc nie sądzę, żeby panią w urzędzie interesowało, co do niej czuję i nie widzę powodu, żeby się z nią tym dzielić. Nawet jeśli czuję irytację spowodowaną jej oczywistą i rażącą niekompetencją. Mówienie mojej teściowej że jest w pewnych sytuacjach wkurzająca również nie ma sensu - albowiem jedyne co osiągnę to nieprzyjemność obustronną.
15. Ufff, jedno czego się w tym wykazie NIE CZEPIAM