Mąż mnie nie kocha, zdradził...

Problemy z partnerami.

Postprzez Jacinta » 8 sty 2011, o 22:53

Cholerka, tylko jak się odkochać???
Avatar użytkownika
Jacinta
 
Posty: 96
Dołączył(a): 8 sty 2011, o 14:59
Lokalizacja: środek kraju:)

Postprzez sikorka » 8 sty 2011, o 22:56

a masz potrzebe zakonczenia tego zwiazku czy wspolnego ratowania malzenstwa i rodziny?
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez łezka » 8 sty 2011, o 22:58

No to kochana.... musisz sie odnalezc.. pomyslec o sobie... zadbac o siebie... zobacz ile Cie to stresu kosztuje... wiem ze kochasz zapewne bardzo mocno.. ale naprawde na sile sie nie da... on tez musi wykonac ruch aby bylo lepiej miedzy wami... jesli nie chce.. przeciez nie zmusisz go.. bedziesz sie tylko meczyc i stracisz kawalek zycia... a potem bedziez zalowac..
Avatar użytkownika
łezka
 
Posty: 120
Dołączył(a): 21 gru 2010, o 22:28

Postprzez Sansevieria » 8 sty 2011, o 22:59

Jacinta - cierpliwości. Skoro mąż nie zaprzecza, że na problemy z samym sobą i korzysta z fachowej pomocy (terapia) to jest to bardzo optymistyczne. Terapia indywidualna jest ciężką pracą pacjenta( zwanego też klientem) i wymaga czasu. Nie daje natychmiastowych wyników i spektakularnych sukcesów. Natomiast daje szansę na trwałe zmiany na lepsze. Możliwe, że Twój mąż jeszcze nie jest gotów na podjęcie terapii par. W indywidualnej rozgrzebuje zapewne swoje dawne zranienia, mierzy się z demonami własnej przeszłości i to naprawdę jest ogromne obciążenie. I psychiczne i fizyczne. A terapię indywidualną to się niestety liczy w miesiącach czy raczej latach. W którymś tam momencie ma się już gotowość zmierzenia się również z problemami relacji, ale nie da się tej gotowości nijak przyśpieszyć. Tak naprawdę to i tak jesteś w "niezłej" sytuacji o tyle, że mąż widzi swój problem - nie musisz mu tego próbować tłumaczyć - i że chce coś z tym robić i robi. Spróbuj o ile możesz zaufać i jemu i jego terapeucie pośrednio też. Tobie jest trudno, ale jemu nie jest łatwiej. Może raczej pomyśl o jakimś wsparciu dla siebie? Bo życie z człowiekiem w terapii łatwe nie jest... o czym zapewne mój mąż mógłby to i owo powiedzieć. No mój przetrwał, nasze małżeństwo też. Oby i Wam się udało.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Jacinta » 8 sty 2011, o 23:04

---------- 21:59 08.01.2011 ----------

sikorka ja czuję potrzebę ratowania związku, tylko w tej chwili nie mam pomysłu co dalej? On już wie,że swoje winy potrafiłam przyjąć na klatę i próbować naprawić czy zmienić, ale z jego strony - mogę tylko czekać na postępy w jego terapii. Nic mi więcej dać obecnie nie może - to jego słowa. Ciężko mi teraz najbardziej z zazdrością i brakiem zaufania, z tym że nie zdobył się na zerwanie z nią kontaktów- to byłby pierwszy krok do naprawy czegokolwiek.

---------- 22:04 ----------

Sansevieria zapisałam się na wizytę u terapeuty, idę w poniedziałek. Cierpliwość chyba jeszcze mam, ale czasami mam doła ( jak dzisiaj) no i z tą zdradą najtrudniej mi sobie poradzić. Łatwiej mi znieść każdy spadek kondycji męża w związku z terapią, jego depresyjne dni ( sama też kiedyś przechodziłam depresję więc łatwiej mi go zrozumieć), ale ta zdrada siedzi jak cierń.
Avatar użytkownika
Jacinta
 
Posty: 96
Dołączył(a): 8 sty 2011, o 14:59
Lokalizacja: środek kraju:)

Postprzez KATKA » 8 sty 2011, o 23:18

to ja mozę zapytam od innej strony....co takiego zaszło w Waszym zyciu...ze on ma depresje...ze powiedział, zę Cie nie kocha...że zdradził...
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Sansevieria » 8 sty 2011, o 23:26

Jacinta, mądra kobieta jesteś. Ja tam po prostu będę trzymała kciuki za Was. Zdrada zdradzie nierówna, cierń mam nadzieję z pomocą terapeuty jakoś się "otorbi" czy może da sie go wyjąć i zabliźnić ranę - tego akurat tematu w problemach małżeńskich nie przerabiałam, to się tylko ogólnie mogę wypowiedzieć. W każdym razie będziesz mogła bezpiecznie wywalić co Cię boli i w jaki sposób, a to jest niewątpliwie ulga.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez doduś » 8 sty 2011, o 23:42

cierń może przestać boleć przez cały czas. Terapia może tu bardzo pomoc. Tak sobie myślę że może dobrze by było gdybyś to Ty przeniosła się na kanapę? Rozumiem Twoja potrzebę bliskości fizycznej ale czasami jakiś dłuższy okres abstynencji seksualnej pozwala spojrzeć inaczej na emocje g uczucia. Ja osobiście nie mógłbym kochać się z kimś kto przed chwilą kontaktował się ze swoim kochankiem. Albo ja albo kochanek. To jest sytuacja zero jeden i dla mnie kwestia szacunku dla samego siebie. Powodzenia bo widzę u Was szanse na pozytywne rozwiązanie
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez biscuit » 9 sty 2011, o 03:54

Sansevieria napisał(a):Jacinta - cierpliwości. Skoro mąż nie zaprzecza, że na problemy z samym sobą i korzysta z fachowej pomocy (terapia) to jest to bardzo optymistyczne.


ha ha, bardzo optymistyczne :D

nawet gdy mąż twierdzi, że nie kocha żony
to może uprawiać z nią seks dla higieny
no bo przecież mężczyzna musi co jakiś czas opróżniać hydraulikę
ze starego, zalegającego materiału genetycznego
a najbardziej naturalny sposób to robić to za pomocą kobiety
8)

ach, terapia to bardzo bezpieczne i szacowne alibi

"jestem aktualnie w procesie terapii, nie wiem wszystkiego o sobie,
wiec co ja teraz biedaczyna mogę zrobić z naszym związkiem
jestem jeszcze nie dość umiejętny i świadomy,
żeby wiedzieć co dalej, jestem w procesie przebudowy
dopiero potem się okaże, jak już wyjdę z tego kokonu, jako motyl
co dalej ze związkiem, z małżeństwem, rodziną
ale teraz kochaniutka, teraz to ja jestem w rekonstrukcji,
mam do tego prawo, uczciwie ci mówie, ze jestem na terapii,
skadżesz mogę teraz wiedzieć, czego pragnę
jak dopiero odkrywam siebie, ale po mojej gruntownej przebudowie
to ho ho, kto wie co się stanie
na razie kochanie rodzę się na nowo w bólach terapii,
no ale przeciez regularny i zdrowy seks jeszcze nikomu nie zaszkodził
tym bardziej pożywny obiadek"
8)

tja... słowa "JESTEM W TERAPII" stają sie słowami kluczami, wytrychami
wytłumaczeniem dla sprytnych i bezczelnych kreatur
którzy mogą wszystko
mówić żonie, że jej nie kochają, ale uprawiać z nią regularny seks
i mieć emocjonalną kochankę dla swoich duchowych wzlotów
no bo przecież SĄ W TERAPII NA BOGA!!!
a to wszystkie te fakty stawia w zupełnie innym świetle

wqurwiające to jest
bo mydli oczy takiej kobiecinie,
żeby bidusia czekała aż znowu ją pokocha
a w tym czasie gotowała zupe i wystawiala goła dupę
co za przewrotność szydercza
trele-morele

oczywiście, że wyolbrzymiłam ww. treść
sama od lat jestem w terapii
jak również kształcę się w tej dziedzinie
WIĘC NIE ATAKUJĘ RANGI TERAPII
i przemian, jakie wskutek niej
mają szansę nastąpić w człowieku
no ale interesuje mnie granica
za którą zbożny cel jakim jest terapia
przechodzi w bezczelną podłość i przemiotowe traktowanie drugiego człowieka
nawet jeśli to się dzieje na poziomie nie całkem świadomego wykorzystania
i w majestacie konstruktywnej rekonstrukcji

doduś, co Ty na to?
:kotek:
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez doduś » 9 sty 2011, o 10:34

co ja na To? Może być i tak jak piszesz. tym bardziej odstawiłbym zawodnika od seksu na jakiś czas
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez impresja » 9 sty 2011, o 12:00

początek długiej drogi kryzysu w związku ,łez ,cierpień ,nadziei ,rozczarowań,huśtawek emocjonalnych i niepewności co do tego jak to się w końcu ułoży ..........współczuję.........
impresja
 

Postprzez Jacinta » 9 sty 2011, o 12:22

---------- 11:13 09.01.2011 ----------

Dziękuję Wam za Wasze słowa, wsparcie. Zasnęłam trochę spokojniejsza:) Zapętliłam się sama w sobie i już nie wiedziałam, jak uporządkować swoje myśli - Wasze słowa mi pomogły.

Sansevieria liczę bardzo na zabliźnienie ran przez terapię i może terapia pomoże mi uporządkować moje odczucia i nadać kierunek moim działaniom.

doduś ano mam potrzebę bliskości, ale właśnie ostatnio, po jego ostatnich słowach, że z kontaktu nie zrezygnuje, czuję do siebie mniej szacunku po seksie. Niby chcę, seks jest świetny, ale po czuję do siebie niesmak. Może i skorzystam z Twojej rady, przegadam to jeszcze z terapeutą, ale to jest chyba decyzja wypływająca z moich uczuć.

---------- 11:22 ----------

Katka mam za uszami co nieco. Okazało się, że mój mąż całe nasze małżeństwo wpędzał się w nerwicę, podporządkowywał się mnie, nie potrafił o siebie zawalczyć, zakładał maski i robił tak, by wszystkim wokół było dobrze, zapominając o sobie ( wpływ dzieciństwa, rodziców). A ja mam silny charakter i przy takim jego zachowaniu wylazły ze mnie negatywne cechy - egoizm, wygodnictwo, czasem agresja. Stłamsiłam chłopa, i w pewnym momencie on już miał dość i się wycofał w skorupę, pobył w niej parę miesięcy i pękł. Dodatkowo przełom 2009/2010 aż do wakacji mieliśmy oboje dużo pracy, mało czasu dla siebie, mało siły, obowiązki, małe dziecko, i nawet w tej gonitwie nie zauważyłam/ nie miałam rozumu/wiedzy/przeczuć/ siły przyjrzeć się temu, co się między nami dzieje tak, by coś zrobić. Poza tym chyba nie za bardzo słuchałam tego, co mówił mój mąż kiedyś, nie respektowałam jego potrzeb. On moich też nie za bardzo. Było dużo miłych chwil w naszym małżeństwie, była wielka wspaniała miłość, ale się pogubiło to wszystko.
Avatar użytkownika
Jacinta
 
Posty: 96
Dołączył(a): 8 sty 2011, o 14:59
Lokalizacja: środek kraju:)

Postprzez ewka » 9 sty 2011, o 12:27

Jacinta napisał(a):... ale się pogubiło to wszystko.

Bo w zyciu czasami sie pogubi. Najwazniejsze, ze oboje probujecie jakos to zlapac do kupy.

Trzymam kciuki.
:ok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Jacinta » 9 sty 2011, o 12:32

---------- 11:29 09.01.2011 ----------

biscuit wiesz czasami, jak chcę się nad sobą poużalać, to tak właśnie myślę - że to wygodne z jego strony jak cholera. Ale staram się też zrozumieć, że może on naprawdę nie ma teraz siły, by o czymkolwiek decydować i naprawdę jest mu w tej chwili wszystko jedno, byle mieć spokój i wyjść z matni nerwicy/depresji. Czasem patrzę na męża jak na człowieka chorego,potrzebującego pomocy, a czasem jak na faceta, który robi mnie w bambuko, trzyma w niepewności i gra na moich uczuciach. A czasem jak na męża który mnie zdradził i nie naprawia tego, co zepsuł, nie robi nic, by zadośćuczynić. Nie mniej jednak tego człowieka kocham i chcę mu pomóc. Z tym że chyba nie za cenę utraty samej siebie. I właśnie w takim momencie rozpatrywań, gdzie jest granica, ile mogę z siebie dać, by się nie pogubić, w takim momencie pojawiłam się tutaj.

---------- 11:32 ----------

Jeszcze dodam że każde spojrzenie kogoś z boku na moje sprawy, każda Wasza uwaga, skłania mnie do przemyślenia wszystkiego z innej perspektywy. To bardzo cenne, bo siedząc po uszy w swoim bagienku trudno jest zobaczyć się z boku, trudno złapać dystans.
Avatar użytkownika
Jacinta
 
Posty: 96
Dołączył(a): 8 sty 2011, o 14:59
Lokalizacja: środek kraju:)

Postprzez KATKA » 9 sty 2011, o 13:22

myśle, ze dobrze Ci zrobi wygadanie sie tutaj...i u psychologa...czasem naawet nie wiemy co myslimy...czujemy....
ja tam jestem za pokazaniem mężowi, że nie wszystko należy do Ciebie...nie może zwalać całej pracy nad związkiem na Twoje barki...
Sama jestem w momencie kiedy mam dość swojego związku....partnera...choć ten sie niby obudził i się stara....i teraz pozostaje mi wybór...albo to oleję i odejdę albo postaram się z nim....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 226 gości

cron