koniec mojego zwiazku

Problemy z partnerami.

Postprzez smerfetka0 » 7 sty 2011, o 20:48

ale sluchaj, on mial tylko przeniesc torby z nim zeby ten nie latal dwa razy, okazalo sie ze jest duzo siatek bo w dwie male torby sie nie zmiescil, ale ten koles sie sam pakowal! z jednego malego pokoju ja wiem ile on ma rzeczy i ze to nie tragedia i samemu sie mozna spakowac, ciuchy kosmetyki laptopa i zarcie i jakies pierdoly typu ladowarka kabel jakis czy cos. a miesza 10 minut piechota od nas! to nie mogl wrocic skoro ja taka najwazniejsza w zyciu pogadac ze mna bo to tez mial zrobic tylko siedziec pic piwko i bo zeszlo ?!
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Monia0107 » 7 sty 2011, o 20:50

Zagubiona pomyśl a jak na ślub też sie spóźni wrodzony brak szacunku w stresie się nasila - brutalne - przepraszam: ale miałam taki przykład wśród znajomych .
Panna młoda rodzice, goście czekali w domu spóżnił się 1 raz 15min, te jak dla mnie głupie czary mary nad głowami nowożeńców, foto, pierdoły .... Setka tu setka tam...do kościoła pojechali razem, ale pan młody zginął gdzieś, bo ślub się poprzedni przeciagnął.
Ogłupienie w oczach panny młodej, bo to nawet nie był strach tylko totalne ogłupienie co ja tu robię? ...a pan młody za kościołem z drużbą i kolegą palili papieroski ,
a ze to był mój kolega to mogłam przewidzieć co robi to żeby nie zniszczyć garnituru czy nie obić geby i nie wrzeszceć na terenie przy kościele powiedziałam że ksiądz prosi do zachrystii w celu zmiany terminu ślubu..... ślub był ale.....
Chłop spóźnia się nadal i jeśli mój Mąż do niego pójdzie to wiem że 2 godz poślizgu to norma.
Avatar użytkownika
Monia0107
 
Posty: 251
Dołączył(a): 9 lut 2009, o 00:07

Postprzez limonka » 7 sty 2011, o 21:24

na szczescie zagubiona nawet o slubie nie mysli...koty kotami, plazma plazma..ale ty chyba potrzebujesz psychicznego spokoju....wyciszenia...i po prostu normalnosci...a tu , teraz...z nim to chyba niemozliwe:(
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez sikorka » 7 sty 2011, o 21:52

limonka napisał(a):na szczescie zagubiona nawet o slubie nie mysli...

a ja pare razy wyczytalam w postach zagubionej cos o zareczynach :roll: no ale w koncu skoro ona ma TYLE zalet to wlasciwie nad czym sie zastanawiac? :bezradny:
mysle zagubiona, ze czas przejrzec na oczy - udany, zdrowy i perspektywiczny zwiazek to nie niekonczaca sie gehenna, udreka, lzy i .... kilka milych chwil - proporcje zdecydowanie na odwrot.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez caterpillar » 7 sty 2011, o 22:07

Zagubiona mimo wszystko kumam -2 facetow i przeprowadzka i wcale sie nie podsmiewuje :roll:

ALE tu nie chodzi o przeprowadzke przeciez ,prawda ? skoro faktycznie nie czujesz sie wazna to olej plazme i co tam jeszcze bo za kilka lat bedziesz miala bardziej wartosciowe rzeczy do podzialu...

mysle ,ze powinnas sie spokojnie nad tym zastanowic ,zeby potem glupst nie robic, lepeij swiadomie podjac decyzje niz w emocjach..tak mi sie wydaje.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Monia0107 » 7 sty 2011, o 22:24

Zagubiona a powiedz proszę jak się wiedzie Tobie w realizacji planów doskonalenia języka, kiedy przewidywałaś powrót do Polski i na studia gdyby nie pojawił się Ten "właściwy". Czy koty,plazma,granulki na mocz to ma byc początek końca czy jest przewidziany wspólny powrót, razem a nie z watahą kolesi. :wink:
Avatar użytkownika
Monia0107
 
Posty: 251
Dołączył(a): 9 lut 2009, o 00:07

Postprzez Filemon » 8 sty 2011, o 02:46

skoro aż tak bardzo zezłościła Cię jedna konkretna sytuacja, to prawdopodobnie oznacza, że jakieś Twoje BARDZO WAŻNE POTRZEBY w tej sytuacji nie były zaspokojone w Twojej relacji z partnerem i najprawdopodobniej nie po raz pierwszy...

jakie to mogły być potrzeby? szacunku? bycia ważną dla partnera? braną pod uwagę...? a może (także) potrzeba, żeby móc polegać na nim, na jego słowie? potrzeba słowności? dotrzymywania umowy...? - czyli kwestia zaufania...?

jeśli te sprawy powyżej wchodzą w grę, to warto by się zastanowić, czy potrafimy i jesteśmy zdecydowani na to, by wspólnie żyć w związku z mężczyzną, który nie tylko tych naszych potrzeb nie zaspokaja, ale nawet chyba nie rozumie, ewentualnie nie chce rozumieć... :?

czy to będzie to, o co by nam chodziło w życiu...? czy nie jest możliwe, aby jakiś inny mężczyzna okazał się bardziej zdolny i chętny do wyjścia na przeciw tym naszym potrzebom...? czy faktycznie spotkaliśmy aż taki skarb pod wieloma względami (w osobie tego mężczyzny), że zostawić go i odejść od niego byłoby błędem, lekkomyślnością i zepsuciem sobie życia...? czy może na odwrót - może pozostawanie z nim w tak bliskiej relacji jest właśnie psuciem sobie życia i frustrowaniem swoich naprawdę istotnych potrzeb, które akurat ten mężczyzna ma jakby za nic... (dlaczego ma je za nic - dlatego, że jesteśmy dla niego ważni: my i to co odczuwamy, czy raczej może przeciwnie... :? )
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez smerfetka0 » 8 sty 2011, o 11:47

caterpillar masz pewnie racje ja sie strasznie nakrecam, i jestem nakrecona okropnie i zapewne co nie zrobi i tak do konca nie bedzie dobrze, ale ja nie widze zeby on sam z siebei cos robil. nawet jak mu wprost mowie jak wojt krowie co by sprawilo zebym sie uspokoila to jesli to sie nie zgadza z jego teoria na troszczenie sie o nerwy dziewczyny to tego nie zrobi.

tak bylo z odchudzaniem, on zawsze mnie komplementuje ale przeciez ja kilka razy marudzilam ze chce kilka kilogramow zrzucic a nie potrafilam wytrwac w postanowieniu wiec mi dowalil cos prosto z mostu na moj wyglad. a ja mu mowilam wiele razy, zeby nie jezdzil po mojej wytrwalosci i odchudzaniu i wygladzie bo mnie zrani i wcale nie zmotywuje bo to tak sie u mnie odbywa. ale on uwazal ze ja sie myle ze mnie to wlasnie motywuje i kilka przykrych tekstow uslyszalam i nei rozumie mojej zlosci (JA SIE CHYBA LEP[IEJ ZNAM?!?!?!)

tych przykladow jest wiele

tak limonko masz racje ja o slubie juz nie mysle, byl czas ze w to wierzylam i rozmarzylam sie na ten temat ale czy od niego czy od innego musze przed slubem zobaczyc jak moje zycie MOZE wygladac bo pewnosci nie ma. zareczyny owszem moze bym sie zdecydowala i troche wczesniej bo mozna byc zareczonym a slub wziac za dwa trzy lata a to zawsze jakis kolejny krok, ale trzeba byc i na to gotowym

sikorko tak jak pisalam wyzej, zareczyny bralam szybciej pod uwage bo to kolejny krok ale i na to nie jestem z tym czlowiekiem gotowa, slub jesli juz w dalekiej odleglosci. i moje przejrzenie na oczy wlasnie strasznie boli i przeraza

monia ostatnio nie moge zabrac sie za nauke ale teraz jak zaczelam te studia nie chce wracac do polski strace drugi rok, zastanowie sie jesli nie daj Boze nie zalicze pierwszego roku ale na ta chwile chce skonczyc tutaj uwazam ze bede miala pozniej wieksze szanse niz po studiach w polsce, chociaz wyksztalcenie wszedzie wazne i nie potepiam zadnego zawodu

filemon strzal w dziesiatke. ja poprostu nie czuje spelnienia moich podstawowych potrzeb, ze jestem wazna ze sie licze ze jestem szanowana i ze w ogole moje zdanie jest brane pod uwage.


teraz jestem na etapie przeliczania i rozgladania sie za pokojem.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez kajunia » 8 sty 2011, o 15:12

Zagubiona, podobnie jak ja jesteś jeszcze bardzo młoda. Wiem jak bardzo boli rozstanie, ale powiem Ci szczerze z własnego doświadczenia... z perspektywy czasu widzę, że o wiele bardziej bolało mnie bycie z nieodpowiednim facetem. Rozstanie przy tych 3 latach kłótni i fochów to pikuś. Daj sobie szansę na dobry związek, na szczęście i szacunek. Młody wiek to atut, bo masz życie przed sobą, nie masz dzieci, zobowiązań itd. Jeśli już teraz coś nie gra, to nie zagra.

Wiem, że łatwo jest mówić, pamiętam jak ciężko było podjąć tą decyzję. Ale było warto. Czasem aż jestem przerażona jak niewiele mogło mnie dzielić od zniszczenia sobie życia.

Poszukaj wsparcia, powoli układaj sobie przestrzeń bez niego, do tego stopnia aż będziesz gotowa.

życzę wytrwałości i podjęcia odpowiednich decyzji pozdrawiam :pocieszacz: :kwiatek2:
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez sikorka » 8 sty 2011, o 18:15

zagubiona0 napisał(a): moje przejrzenie na oczy wlasnie strasznie boli i przeraza


to naturalne bo rozczarowanie drugim czlowiekiem z natury boli i przeraza, natomiast uwazam, ze lepiej sobie teraz pocierpiec przez jakis czas, niz meczyc sie do konca zycia z niedojrzalym chlopcem.
masz jakies plany teraz?
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez limonka » 8 sty 2011, o 19:00

kajunia napisał(a):Zagubiona, podobnie jak ja jesteś jeszcze bardzo młoda. Wiem jak bardzo boli rozstanie, ale powiem Ci szczerze z własnego doświadczenia... z perspektywy czasu widzę, że o wiele bardziej bolało mnie bycie z nieodpowiednim facetem. Rozstanie przy tych 3 latach kłótni i fochów to pikuś. Daj sobie szansę na dobry związek, na szczęście i szacunek. Młody wiek to atut, bo masz życie przed sobą, nie masz dzieci, zobowiązań itd. Jeśli już teraz coś nie gra, to nie zagra.

Wiem, że łatwo jest mówić, pamiętam jak ciężko było podjąć tą decyzję. Ale było warto. Czasem aż jestem przerażona jak niewiele mogło mnie dzielić od zniszczenia sobie życia.

Poszukaj wsparcia, powoli układaj sobie przestrzeń bez niego, do tego stopnia aż będziesz gotowa.

życzę wytrwałości i podjęcia odpowiednich decyzji pozdrawiam :pocieszacz: :kwiatek2:
swietnie to ujelas!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez smerfetka0 » 8 sty 2011, o 20:06

kajunia pewnie masz racje. ale jak ukladac przestrzen bez niego mieszkajac z nim? nie wyprowadze sie dzisiaj czy jutro bo to nie mozliwe tak szybko.

ps. ladne imie, mam takie same:)
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez kajunia » 8 sty 2011, o 20:22

Zagubiona, najpierw musisz podjąć decyzję- czy chcesz z nim dalej być, czy nie?

Jeśli chodzi o mieszkanie w Londynie... nie pomogę, nie mam zielonego pojęcia o tamtych realiach, nie wiem jak to wygląda z punktu widzenia finansów i czy łatwo takie mieszkanie znaleźć.

Domyślam się, że takie rozstanie będąc tam, jest jeszcze trudniejsze, bo brakuje rodziny, przyjaciół, zwyczajnego wsparcia bliskich osób :(

Ale szkoda tkwić w czymś co nie ma sensu tylko z tego powodu, pamiętaj o tym!
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez smerfetka0 » 8 sty 2011, o 20:30

odpowiedz na te pytanie : nie jesli zamierza byc takim czlowiekiem, tak jesli by byl normalny.

ale sama zadaje sobie pytanie czy on moze byc normalny i pojac podstawowe zasady szacunku i bycia z kims? - Chyba nie.

boje sie za duzo myslec wiecej bo jeszcze zmienie zdanie a za jakis czas bede znowu musiala wrocic pewnie do tego watku.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez kajunia » 8 sty 2011, o 21:00

A od jak dawna taki stan się utrzymuje? Ile jesteście razem, kiedy zaczęło się coś "psuć", czy w w ogóle było kiedykolwiek "idealnie"?

Jeśli wasze problemy wynikają z tego, że on ma Cię gdzieś i nie zamierza nic robić w kierunku zatrzymania Cię, to nie oczekuj żadnych zmian i znikaj. A domyślam się, że gdyby realnie chciał się zmienić, wykazywał chęci, szanował Twoje zdanie to by nie było tego wątku, bo sami byście rozwiązali wszystkie problemy.

Właśnie... co on robi w tym kierunku, żeby było lepiej?
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 242 gości

cron