Moniu - do dziecka bezwględnie stała opiekunka. To z tego co piszesz nie jest to u Was problem finansowy. Możesz mu powiedzieć - niestety nie zajmujesz się dzieckiem w sposób odpowiedzialny, w związku z tym zmuszeni jesteśmy ponieść koszty opiekunki. Chłodno i bz żadnych emocji, stała opiekunka jako oczywista konsekwencja jego działań i zaniechań, bez osądzania czy wypominania. Dałabyś radę?
Oczywiście, że teraz mąż nie widzi powodu, żeby się komuś zwierzać. Nie ma gwarancji ani że zobaczy ani kiedy ewentualnie zobaczy. Coś może dostrzec wtedy, kiedy Ty się zmienisz. Kiedy jego sposoby dołowania Cię czy wkurzania przestaną działać - bo poczuje się niepewnie. Kiedy zobaczy, że równie dobrze mogłoby go nie być. Albo w jakimś innym momencie.
Jesteś na forum, bo jest anonimowe. To jest pierwszy krok do wyjścia z problemem na zewnątrz. Sama tego po prostu nie rozwiążesz. Gdyby była taka możliwość, to by nie było tego co jest.
Sięganie po czyjąś pomoc jest normalne i dobre. Ba, za niemądrą uznać należy osobę, która upiera się przy samodzielnym noszeniu szafy trzydrzwiowej.
I Ty i Twój mąż wnieśliście do tego związku jakiś bagaż z przeszłości. Macie między innymi tzw. problem z komunikacją. Masa par go ma w takim czy innym natężeniu. No bo jak dwoje dorosłych ludzi zaczyna ze sobą być na codzień, to musi tu i ówdzie zgrzytnąć. Ino w tzw. zdrowych związkach zgrzyta, ale idzie ku sprawnemu funkcjonowaniu. A w tych problemowych niestety zgrzyta i zacina się coraz bardziej. I ta przytomniejsza osoba (ewidentnie Ty) zauważa, że najwyraźniej warto poprosić kogoś fachowego, żeby się mechanizmowi przyjrzał. Może zobaczyć to, czego samemu się nie widzi.
Moniu, nie musisz się dalej męczyć tak, jak dotychczas. Ale chwilowo pędzisz po autostradzie autodestrukcji. Pomóc musisz sobie. Nie mężowi. Póki co jemu nie pomagasz, a siebie wyniszczasz. Ten kierunek "mąż musi zobaczyć problemy" nie rokuje - Ty, skoro widzisz problemy musisz zacząć zmiany - w sobie- licząc na to, że skutkiem tych zmian będzie zmiana relacji. Nie dlatego mnie jest lepiej, że mąż przestał ironizować czasem w moim kierunku. Robi to nadal. Ino ja kiedyś "łykałam gorzkie słowa cierpiąc", a teraz po prostu mnie to nie rusza. On się w wielu sprawach nie zmienił. Ja się zmieniłam. Zmienił się w paru innych. Samoistnie, bez moich wysiłków i nacisków.
Konflikt w związku tworzą dwie osoby. I bardzo często żadna z nich tego nie chce