Trwanie w małżeństwie (związku) "dla dobra dziecka"

Problemy z partnerami.

Postprzez Monia0107 » 6 sty 2011, o 04:46

---------- 23:47 05.01.2011 ----------

Sansevieria napisał(a):To nie o to pytałam :)


głęboki spokój wewnętrzny to dla mnie za wysokie progi w rozumieniu misia jogi :)

---------- 03:46 06.01.2011 ----------

Sansevierio, chodzi mi o faktczny spokój (z misiem jogi żart ale joga byłaby ok).
Nie pamiętam kiedy coś spokojnie robiłam,spałam,jadłam gapiłam się w dal. Nie wyjeżdżałam od 10 lat na urlop niczego nowego prócz wyjazdów z dzieckiem i Tatą ok 200km od miejsca zamieszkania nie robiłam,a to i tak było wyczerpujace, jechać na prochach, po których nie wolno prowadzić,a ja dopiero mogę funkcjonować gdy je wezmę. Odpowiedzialnośc kierowcy,mamy,córki gupiejewo po prostu muszę coś z tym zrobic bo denerwuję Bliskich.

i ta bezsenność ze zmęczenia...
pzdr :papa2:
Avatar użytkownika
Monia0107
 
Posty: 251
Dołączył(a): 9 lut 2009, o 00:07

Postprzez Sansevieria » 6 sty 2011, o 13:42

Moniu, dobrych parę lat "ćwiczyłam" wyciąganie kolców męża zanim do mnie dotarło, że jest to zajęcie absolutnie nie rokujące sukcesu. Utrzymywanie spokoju na zewnątrz ("dla dziecka" między innymi) również okazało się absolutną pomyłką, bo jak tu już napisano, i co potwierdzam, dziecko jest wyposażone w wyczuwanie tego, co nie jest widoczne. I doskonale odróżnia spokój faktyczny od pozorowanego. Innymi słowy Moniu, nie powtarzaj moich błędów...
Musisz coś z tym zrobić - tu się w pełni zgodzę. Bo wykańczasz siebie, a pożytku z tego nie ma i nie będzie. Mój mąż nadal ma kolce. Po terapii (mojej) to są dla mnie kolce gumowe. Rzeczy, które mnie kiedyś bolały - nie bolą. Zmiana dokonała się we mnie. Jak się zaczęła dokonywać, to pomalutku zaczęło być inaczej. Teraz jest o niebo lepiej, małżonek całkiem dobrowolnie chodzi na terapię par ze mną ( z jego inicjatywy ta terapia :) ), bć może zdecyduje się na indywidualną, a mnie już jest całkiem fajnie żyć na codzień. Znowu zaczęłam go zwyczajnie lubić, a kolce po przekształceniu w gumowe mnie nie przeszkadzają. Jesli uwierają jego, to on ma coś z tym zrobić, nie ja. Chyba zaczynają... :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez sikorka » 6 sty 2011, o 13:58

mnie wpadl do glowy taki bardziej realny sposob na pomoc kobietom w sytuacji, kiedy decyduja sie na odejscie od meza/partnera, by nie narazac siebie i dziecka na te wszystkie nieszczescia przyszlego zycia, o ktorych wspominacie. otoz jesli posiadacie wiedze na temat placowek w Waszych miejscowowsciach, ktore pomagaja taki kobietom, to podzielcie sie.
ja narazie tyle: http://www.google.pl/search?client=oper ... el=suggest
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez mahika » 6 sty 2011, o 14:09

Dlaczego kobiety boją się i wstydzą szukać pomocy w takich placówkach?

Przecież to nie na całe życie a można się wiele nauczyć. Wiele tego czego nie nauczyło się w domu rodzinnym.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez sikorka » 6 sty 2011, o 14:34

mahika napisał(a):Dlaczego kobiety boją się i wstydzą szukać pomocy w takich placówkach?


rozne moga byc powody. mnie przyszedl do glowy taki, ktory jest powiazany z pewna degradacja spoleczna (tak to sobie pozwole nazwac). otoz mamy sobie ladny, czysty, schludny, w pelni wyposazony domek a tu magle - wspolna lazienka, warunki nieco gorsze, stolowka, wspolne posilki, jacys psychologowie, ktorzy nam pomagaja i to cholerne poczucie, ze MUSZE prosic o pomoc bo samej nie dalabym rady :bezradny: musze mieszkac z innymi 'nieradzacymi' sobie w zyciu kobietami :bezradny: czyli taki jednym slowem spoleczny ostracyzm, tylko k... mac nie tam skierowany gdzie trzeba :evil:
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez mahika » 6 sty 2011, o 15:09

Zgadzam się...

Świadomość że psychiatra jest lekarzem który pomaga nie tylko wariatom(przepraszam za celowy kolokwializm) a psycholog to nie psychiatra jest co raz większa.

Może nadejdzie czas na świadomość że szukanie pomocy (i że ta pomoc jest realna) to nie wstyd. Że prośba o pomoc to nie wstyd. Że to ze mąż/żona okazał się patologicznym draniem to też nie wstyd i nie jest naszą winą. Trzeba o tym mówić, nie ukrywać. Wstyd to nic nie robić.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez sikorka » 6 sty 2011, o 15:25

mahika napisał(a):Wstyd to nic nie robić.

otoz to, tymbardziej, ze narazamy (pal lich jesli tylko) siebie, ale przede wszystkim nasze dziecko, ktore moze miec potem roznego rodzaju zaburzenia - ddd, dda ...
dlatego Twoje slowa o naszej swiadomosci kogo wybieramy sobie na partnera, a przede wszystkim ojca naszych dzieci powinno byc haslem przewodnim wszystkich nauk przedmalzenskich i walkowane na nich az do znudzenia.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez mahika » 6 sty 2011, o 15:37

Sikorko, nie wiem czy nauk przedmałżeńskich, pewnie też. Ale nie każdy planuje małżeństwo.
Ta świadomość musiałaby być szerzona wcześniej, zanim zaczniemy szukać partnera a nie jak już go znajdziemy. Ale nie wiem jak by to miało wyglądać i gdzie odbywać. Takie teoretyzowanie...

Napisałam że się z Tobą zgadzam odnośnie odpowiedzi na pytanie
Dlaczego kobiety boją się i wstydzą szukać pomocy w takich placówkach?

Ale my obie możemy sobie pogdybać, bo w takiej sytuacji nie jesteśmy (szczęśliwie...)
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez sikorka » 6 sty 2011, o 15:44

mahika napisał(a):Ta świadomość musiałaby być szerzona wcześniej, zanim zaczniemy szukać partnera a nie jak już go znajdziemy. Ale nie wiem jak by to miało wyglądać i gdzie odbywać.

np. podczas wychowania do zycia w rodzinie (na szkolnych zajeciach). z tego co pamietam, to ja za czasow szkoly podstawowej mialam takie zajecia i wlasnie na nich duzo czasu bylo poswiecone tematyce rodziny, partnerstwa, konfliktow (ich rozwiazywania), metod wychowawczych. wbrew pozorom nie bylo tylko o zabezpieczeniach, ciazy, antykoncepcji ...
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez mahika » 6 sty 2011, o 15:52

no fakt. ja już starej daty jestem, nie było ani informatyki ani tego :)
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Monia0107 » 6 sty 2011, o 17:05

Sansevieria napisał(a):Moniu, dobrych parę lat "ćwiczyłam" wyciąganie kolców męża zanim do mnie dotarło, że jest to zajęcie absolutnie nie rokujące sukcesu. Utrzymywanie spokoju na zewnątrz ("dla dziecka" między innymi) również okazało się absolutną pomyłką, bo jak tu już napisano, i co potwierdzam, dziecko jest wyposażone w wyczuwanie tego, co nie jest widoczne. I doskonale odróżnia spokój faktyczny od pozorowanego. Innymi słowy Moniu, nie powtarzaj moich błędów...
Musisz coś z tym zrobić - tu się w pełni zgodzę. Bo wykańczasz siebie, a pożytku z tego nie ma i nie będzie. Mój mąż nadal ma kolce. Po terapii (mojej) to są dla mnie kolce gumowe. Rzeczy, które mnie kiedyś bolały - nie bolą. Zmiana dokonała się we mnie. Jak się zaczęła dokonywać, to pomalutku zaczęło być inaczej. Teraz jest o niebo lepiej, małżonek całkiem dobrowolnie chodzi na terapię par ze mną ( z jego inicjatywy ta terapia :) ), bć może zdecyduje się na indywidualną, a mnie już jest całkiem fajnie żyć na codzień. Znowu zaczęłam go zwyczajnie lubić, a kolce po przekształceniu w gumowe mnie nie przeszkadzają. Jesli uwierają jego, to on ma coś z tym zrobić, nie ja. Chyba zaczynają... :)


Dziękuję za odp.
PROBLEMEM JEST CZAS
- nie mam z kim zostawić dziecka,
- mąż nie widziałby powodu żeby się komus zwierzać,
woli spać lub pracować czyli utrzymujac rodzinę nie zawuważać problemu,
- je też nie lubie twarzą w twarz rozstrząsać spraw stąd tu jestem.
:(
Avatar użytkownika
Monia0107
 
Posty: 251
Dołączył(a): 9 lut 2009, o 00:07

Postprzez Sansevieria » 6 sty 2011, o 18:28

Moniu - do dziecka bezwględnie stała opiekunka. To z tego co piszesz nie jest to u Was problem finansowy. Możesz mu powiedzieć - niestety nie zajmujesz się dzieckiem w sposób odpowiedzialny, w związku z tym zmuszeni jesteśmy ponieść koszty opiekunki. Chłodno i bz żadnych emocji, stała opiekunka jako oczywista konsekwencja jego działań i zaniechań, bez osądzania czy wypominania. Dałabyś radę?
Oczywiście, że teraz mąż nie widzi powodu, żeby się komuś zwierzać. Nie ma gwarancji ani że zobaczy ani kiedy ewentualnie zobaczy. Coś może dostrzec wtedy, kiedy Ty się zmienisz. Kiedy jego sposoby dołowania Cię czy wkurzania przestaną działać - bo poczuje się niepewnie. Kiedy zobaczy, że równie dobrze mogłoby go nie być. Albo w jakimś innym momencie.
Jesteś na forum, bo jest anonimowe. To jest pierwszy krok do wyjścia z problemem na zewnątrz. Sama tego po prostu nie rozwiążesz. Gdyby była taka możliwość, to by nie było tego co jest.
Sięganie po czyjąś pomoc jest normalne i dobre. Ba, za niemądrą uznać należy osobę, która upiera się przy samodzielnym noszeniu szafy trzydrzwiowej.
I Ty i Twój mąż wnieśliście do tego związku jakiś bagaż z przeszłości. Macie między innymi tzw. problem z komunikacją. Masa par go ma w takim czy innym natężeniu. No bo jak dwoje dorosłych ludzi zaczyna ze sobą być na codzień, to musi tu i ówdzie zgrzytnąć. Ino w tzw. zdrowych związkach zgrzyta, ale idzie ku sprawnemu funkcjonowaniu. A w tych problemowych niestety zgrzyta i zacina się coraz bardziej. I ta przytomniejsza osoba (ewidentnie Ty) zauważa, że najwyraźniej warto poprosić kogoś fachowego, żeby się mechanizmowi przyjrzał. Może zobaczyć to, czego samemu się nie widzi.
Moniu, nie musisz się dalej męczyć tak, jak dotychczas. Ale chwilowo pędzisz po autostradzie autodestrukcji. Pomóc musisz sobie. Nie mężowi. Póki co jemu nie pomagasz, a siebie wyniszczasz. Ten kierunek "mąż musi zobaczyć problemy" nie rokuje - Ty, skoro widzisz problemy musisz zacząć zmiany - w sobie- licząc na to, że skutkiem tych zmian będzie zmiana relacji. Nie dlatego mnie jest lepiej, że mąż przestał ironizować czasem w moim kierunku. Robi to nadal. Ino ja kiedyś "łykałam gorzkie słowa cierpiąc", a teraz po prostu mnie to nie rusza. On się w wielu sprawach nie zmienił. Ja się zmieniłam. Zmienił się w paru innych. Samoistnie, bez moich wysiłków i nacisków.
Konflikt w związku tworzą dwie osoby. I bardzo często żadna z nich tego nie chce :(
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez KARINO » 9 cze 2011, o 12:50

Ja tkwię w takim związku właśnie dla dobra dzieci jestem teraz gdy widzą jaki jest mój mąż sami mówią rozwiedz się a my Ci pomożemy. Nieżałuję mojej decyzji.
KARINO
 
Posty: 18
Dołączył(a): 2 cze 2011, o 12:06

Postprzez blanka77 » 9 cze 2011, o 13:08

Tzn., czego nie żałujesz?
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Goszka » 9 cze 2011, o 14:58

no to skoro Ci mówią żebyś się rozwiodła, to chyba w ich odczuciu nie była to dobra decyzja...
Goszka
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 307 gości