Witajcie znów :)

Problemy z partnerami.

Witajcie znów :)

Postprzez lili » 23 gru 2010, o 22:15

Limonka

wywołałaś mnie do tablicy to piszę :) Tak dawno mnie tu nie było że musiałam poszukać o czym ostatnio pisałam. Rzeczywiście dużo się działo przez te kilka...miesięcy i dlatego przestałam zaglądać.

Prawie rok temu zmieniłam pracę, pamiętam, że w lutym strasznie się cieszyłam, że nowa branża, nowi ludzie. Wakacje to czas zasuwania jak motorek, taki czas, taka branża. Praca zdążyła mi się znudzić :) zdążyłam się wyrobić i uświadomiłam sobie, że nieprędko przyjdzie opcja na zmianę, awans czy pójście wyżej, i kiedy szukałam innej, pojawiła się opcja pozostania wewnątrz firmy ale rozpoczęcia nowego projektu. Podjęłam decyzję i już zaczynam jej żałować, bo bardziej nieprzygotowanego projektu to ja nigdy nie widziałam, ale co fajne, przed rozpoczęciem nowego projektu zostałam wysłana na trzy tygodnie szkolenia... do Chicago, z którego właśnie wróciłam. To była super przygoda, wróciłam w tą niedzielę (fartem :) ) i właśnie jeszcze nie ochłonęłam.

W maju odezwał się do mnie mój były P. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że dziewczyna, o której mi opowiedział 3 tygodnie po naszym rozstaniu, nie istniała, ale została sfabrykowana, bo miała mnie zaboleć. Zabolała, tak, że straciliśmy skutecznie kontakt na ponad rok. Jak wiecie, całkiem zerwałam z nim relacje, unikałam jakiejkolwiek szansy na spotkanie.
W maju mnie praktycznie zmusił do spotkania, jednego piwa, które trwało kilka godzin. W czerwcu i lipcu rozmawialiśmy ze sobą. W sierpniu wspólnie wybraliśmy się na Coke Live Music Festival a we wrześniu pojechaliśmy na wspólne wakacje. Jest dobrze, staramy się odbudować to co było. Jestem szczęśliwa. Dzisiaj umiem inaczej dysponować swoimi emocjami, umiem nad nimi panować, umiem też mówić przepraszam jak się zagalopuję albo wprost domagać się tego, czego chcę. Czasami jest tak, jakby tych 14 miesięcy przerwy nie było.

W październiku się obroniłam. Skończyłam drugie studia. Chwilowo odpoczywam i mentalnie trochę się byczę, ale może tego potrzebowałam, mam teraz więcej czasu dla P, nasze wspólne życie ma szanse być chwilami prawdziwego codziennego życia a nie miłymi chwilami wyrwanymi spomiędzy pracy, szkoły, szkolenia i kursu. Zaczynam jednak już się nudzić i rozglądać, na co tu by się jeszcze zapisać.

Jutro Wigilia i jadę do rodziny. Nigdy w życiu tak się nie cieszyłam na Boże Narodzenie. Wprawdzie pierwszy raz od 8 lat, od śmierci Ważnej dla mnie Osoby, nie będę w Wigilię na Jej grobie (tak się akurat złożyło) ale nadrobię to zaraz w drugi dzień świąt jak tylko wrócę do domu. Nie mogę się doczekać polskich potraw. Po 3 tygodniach spędzonych na mleku w proszku dodawanym do kawy i sandwichach z lodówki z zimną bułką i tłustym dipem marzę o pierogach i grzybowej. Barszczyk śni mi się po nocach a w nosie czuję zapach makowca. O Boże, makowiec....

Życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt
i tego, żeby Nowy Rok przyniósł pozytywne rozwiązania
Waszych problemów i trosk.
Czasami życie zaskakuje pozytywnie.

Pozdrawiam :*

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 23 gru 2010, o 22:32

---------- 21:31 23.12.2010 ----------

:heyka:
Jejku, lili, a wiesz, że nie rzadko rozmyślałam co tam też u Ciebie, dziełuszko :piesek:.
Przyjemnie czytać, że ok' się powodzi :).


---------- 21:32 ----------

I faktycznie - jak tak przez taaakiiiii odstęp czasowy się nie odzywać, to potem widać ileż wokół nastąpiło zmian...
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez Filemon » 23 gru 2010, o 23:06

lili, ech... Ty, Ty... szybko nudząca się duszo szukająca nowych wyzwań... ;)

bardzo miło mi się Ciebie czytało! :) tak jakoś optymizmem powiało...

Twoje życzenia biorę sobie także dla siebie i... odwzajemniam!

Wszystkiego co najlepsze Ci życzę a przede wszystkim... żebyś się jak najmniej w życiu nudziła! :D ;)

ściskam serdecznie i świątecznie... i mam nadzieję, że wtrząchniesz w tym roku całą stertę najpyszniejszych na świecie pierogów z kapustą i grzybami (takich jak te, które dzisiaj właśnie własnoręcznie ulepiłem... - w sumie 60 sztuk! :) ) i plus do tego wieeeeeeeeelki talerz pysznej zupki grzybowej... :D

Filemonek - zadowolony z siebie, bo w tym roku wykonałem w pełni moje świąteczno-kuchenne plany i wyszło mi wszystko fajnie! :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez limonka » 23 gru 2010, o 23:47

ciesze sie ze ci sie ulada:):):) chicago pewnie ci tylek odmrozilo:):):) czy pamietasz kto wtedy z toba pisal??? nie pamietam jej nika...ciekawe co u niej??:) buzka!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez lili » 23 gru 2010, o 23:50

pamiętam, kto ze mną pisał :) mamy cały czas kontakt
wszystko u Niej w porządku :D
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: Witajcie znów :)

Postprzez sikorka » 24 gru 2010, o 10:13

---------- 09:11 24.12.2010 ----------

lili, widze powrot z pelna geba radosnych wiesci :hura: bardzo sie ciesze.



lili napisał(a): Dzisiaj umiem inaczej dysponować swoimi emocjami, umiem nad nimi panować, umiem też mówić przepraszam jak się zagalopuję albo wprost domagać się tego, czego chcę.

bardzo mi to bliskie :) i pewnie z podobnych powodow potzrebowalam przerwy dla siebie.

dobrze, ze wrocilas :) :kwiatek:
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez ewka » 27 gru 2010, o 07:46

Hej Lili! Witaj! Miło czytać :)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez lili » 27 gru 2010, o 16:41

nie no luz luz bez urywania tyłka, nadal jest wiele rzeczy które są do poprawy
oraz wiedziona doświadczeniem jestem totalnie gotowa na to,
że w ciągu sekundy się zepsuje
ale chwilowo jest rzeczywiście okej

nadal nie fruwam w obłokach z powodu tego, że jesteśmy parą "dochodzącą"
czyli widujemy się ale nie mieszkamy razem
myślę, że decydującym momentem będzie wiosna, wtedy jemu kończy
się umowa wynajmu mieszkania i albo przedłuży ją bez rozmowy ze mną
a to nie będzie korzystna okoliczność
albo coś się wtedy zadzieje i zobaczymy co bedzie dalej

ale faktem jest, ze przez ten ponad rok to miedzy nami sie niewiele zmienilo, spotkalismy sie i bylo jak dawniej
mysle sobie po cichu, ze skoro przez rok ani u niego ani u mnie nie wydarzylo sie nic godnego uwagi, to chyba to co jest miedzy nami, jest w jakis sposob szczegolne i moze trzeba dac temu szanse pomimo tego, ze warunki nie sprzyjaja

pozdrawiam Was i zycze milego sylwestra

Li

Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: Witajcie znów :)

Postprzez sikorka » 28 gru 2010, o 21:30

---------- 20:28 28.12.2010 ----------

lili napisał(a):to chyba to co jest miedzy nami, jest w jakis sposob szczegolne i moze trzeba dac temu szanse pomimo tego, ze warunki nie sprzyjaja

pozdrawiam Was i zycze milego sylwestra

a czemuz to nie sprzyjaja?

---------- 20:30 ----------

lili napisał(a):
W maju odezwał się do mnie mój były P.

a czy to, co spowodowalo, ze P. stal sie bylym jest juz u Was naprawione?
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez lili » 3 sty 2011, o 23:02

hm

czemu warunki nie sprzyjają? bo mieszkamy w dwóch różnych miejscach i każde z nas ma rzeczy które nas trzymają w tych miejscach gdzie są nasze domy. jesteśmy więc parą dochodzącą, wprawdzie często, tak często, że tego nie czuję, ale nie mamy wspólnego gospodarstwa domowego ani wspólnego miasta ani miejsca na ziemi.

czy to co kiedyś zadecydowało o tym, że był byłym a dzisiaj już nie jest zniknęło? hm, moja skłonność do nierozmawiania na tematy trudne i ucinania zawczasu. ostatnio właśnie mieliśmy kolejną kłótnię-sprzeczkę. ja myślałam, że jesteśmy oboje tak wpienieni, że następnego dnia rano zaczniemy pobudkę od "to kiedy zabierasz swoje rzeczy" a tymczasem emocje opadły i zaczęliśmy znowu o tym mówić.

pozdrawiam

li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez sikorka » 5 sty 2011, o 15:52

---------- 14:50 05.01.2011 ----------

lili napisał(a):nie mamy wspólnego gospodarstwa domowego ani wspólnego miasta ani miejsca na ziemi.


rozumiem, ze moze to byc utrudnieniem dla Was i dla rozwoju Waszego uczucia, natomiast jesli to Milosc ... ? w koncu sie wszystko jakos wyklaruje i jesli zaczniecie wchodzic na kolejne kroki wtajemniczenia, to i ustalenia w kwestii wspolnego mieszkania zaczna kielkowac :ok: rozumiem, ze juz bys chciala, tak?

---------- 14:52 ----------

lili napisał(a):ostatnio właśnie mieliśmy kolejną kłótnię-sprzeczkę. ja myślałam, że jesteśmy oboje tak wpienieni, że następnego dnia rano zaczniemy pobudkę od "to kiedy zabierasz swoje rzeczy" a tymczasem emocje opadły i zaczęliśmy znowu o tym mówić.


a widzisz lili, to jest wlasnie ta dojrzalosc zwiazkowa, o ktorej wspomnia;as na poczatku :ok: tak trzymaj, a bedzie coraz lepiej i lepiej i lepiej ... :serce2:
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez Jaga82 » 5 sty 2011, o 21:54

Stare znajome :) lili, sikorka :) Witajcie dziewczyny :)
Lili jakoś złagodniała-to chyba dzięki temu uczuciu :)
Ja Ciebie pamiętam jako osóbkę, która się szybko unosiła i waliła wszystkim prawdę prosto z mostu, bez względu na to czy to się spodoba czy nie :) Może się mylę ale sobie jakoś Ciebie kojarzę, czysto subiektywne wspomnienia.
Pozdrawiam obie panie :kwiatek: :slonko:
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez lili » 5 sty 2011, o 22:49

Jaga82

odbierasz mnie jako złagodniałą, ja siebie jako bardziej zrezygnowaną. Serio, znaczy wiesz, w tym sensie, że z czasem człowiek coraz bardziej wyzbywa się pewnych ideałów, wzrasta jego tolerancja na pewne rzeczy i tym podobne. Nie jestem ciężko zakochana, daleko mi do tego. Jestem ciężko zaskoczona że po takim czasie było jakbyśmy się nie widzieli dwa dni, to na pewno mnie zaskoczyło, no i na pewno to, że on się tak starał, mimo mojej niewzruszonej i mocno zniechęcającej postawy.

Aktualnie jestem na etapie "no dobra on zawsze będzie miał kolegów i będzie musiał z nimi chodzić na browar" albo "on zawsze będzie lubił chodzić jak fleja i jakiekolwiek moje prośby żeby zadbał o swój wygląd skończą się kłótnią". Nie wiem jeszcze czy jest to etap akceptacji czy etap uświadamiania sobie, że jak będziemy razem to będzie trzeba na to wymyślić patent.

Nie jest chyba tajemnicą, że nie jestem osobą wielce cierpliwą. Raczej preferuję rozwiązania, że jak mi się nie podoba, to trzeba to zmienić. Tyle, że drugiego człowieka nie da się zmienić. Pozostaje opcja, że albo stworzymy sobie trzy światy: nasz, jego i mój i każde z nas będzie realizowało w swoim świecie to, czego nie może realizować we wspólnym, albo połączymy swoje światy, co wydaje mi się trudne.

Ja jestem "panienką z dobrego domu". Lubię, żeby wszystko było zapięte na ostatni guzik, czyste, na miejscu, z fasonem i z honorem. On jest jednym wielkim chaosem i rewolucją. Uwielbia kontestować i ma w głębokim poważaniu konwenanse. Spotykamy się w pół drogi dzięki poczuciu humoru, ale nadal nie wiem, czy to wystarczy.

sikorka: piszesz, że skoro to miłość to w końcu wszystko się wyklaruje i zamieszkamy razem. Właśnie minęło cztery lata odkąd się znamy, i trzy lata odkąd zaczęliśmy być razem i zaczęliśmy planować wspólne życie. Kwestia jego przeprowadzki milion razy wisiała w powietrzu ale nigdy chyba nie była tak odległa jak teraz. Jest mu coraz lepiej w pracy, finansowo i tak w ogóle, ma wreszcie własne mieszkanko, do którego może sprowadzać kolegów i balować do nocy nie przeszkadzając rodzinie, widać, że zasmakował w tym takim późnym życiu studenckim. Nie chcę naciskać, bo jak napisałam w pierwszym poście- kwestia mieszkania i tak wypłynie, kiedy pojawi się pytanie, czy podpisuje umowę na kolejny rok.

W tym tygodniu od wspólnie spędzonego weekendu (sylwester) nie widzieliśmy się ani razu i nie będziemy widzieć do piątku. I trochę przeraża mnie, że mi to nie przeszkadza. Wkurzam się, że dzisiaj znowu siedzi z kumplami na piwie, że wczoraj grał z nimi w jakieś durne (dla mnie gry). Widzę, że robi się z niego król życia, wrócił do podpalania trawy przy okazji różnych imprez. Jutro ma wolny wieczór, pewnie też gdzieś przybaluje. Z drugiej strony spieszy się z naprawą auta, żeby zdążyć na weekend a jak nie zdąży, będzie się do mnie tarabanił autobusem czy coś. Ciężko rozsądzić, czy to dowody jego miłości, czy sposoby, żeby zatrzymać mnie przy sobie, bo jestem jedną z wielu fajnych części jego życia.

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez ewka » 6 sty 2011, o 11:59

Mądrze prawisz, Lili. Miło czytać :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez sikorka » 6 sty 2011, o 14:42

uuu... jak dla mnie to bedzie ciezka przeprawa przez rwacy strumyk - czego Ci zyczyc lili?
jestem daleka od stwierdzenia, ze przeciwnienstwa sie przyciagaja, uzupelniajac sie nawzajem, natomiast kazdy zwiazek moze znalezc wlasna sciezke, by sie udanie stworzyc :ok:

jaga, milo mi bardzo :kwiatek:
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 178 gości