Co jakiś czas dostaję jobla na jakimś punkcie - po prostu coś muszę mieć/zrobić. Jestem gadżeciarz i tyle
Z zakańczaniem przedsięwzięć niestety różnie bywa.
Czas, nakłady finansowe, przygotowania teoretyczne, konsultacje - wszystko na 100% aż do momentu, gdy się nasycę i temat zaczyna leżeć.
Ale w momencie aktualnej obsesji myśli krążą wciąż i wciąż wokół tematu.
Postanowiłem sobie jednak zakończyć bieżące (leżące) przedsięwzięcia, zanim wezmę się za kolejne.
Tak, jak parę miesięcy temu dostałem szajby na punkcie wzmacniacza lampowego, tak teraz zdobywam się na wysiłek ukończenia go, bo zaraziłem się budową gitary. Oczywiście wydałem ponad tysiaka na części i straciłem na kilka miesięcy wenę... Teraz wracam, bo coś mi znowu w główce zaczyna grać i nie chce rozgrzebać zbyt wielu tematów naraz...
Oczywiście wzmacniacze mam 3 - w tym jeden lampowy, ale własnoręczność jest tym, co mnie kręci.
Gitar aktualnie mam 2, trzecią dałem bratu - z czego kompletnie nie potrzebuję kolejnej, ale hm... co z tego, jak w głowie mam ideę z pełnym wyglądem, rozwiązaniami technicznymi i doskonale sobie zdaję sprawę, że zamówię mahoń na resztę korpusu...
Jak dostaje szajby na jakimś punkcie, to jest ona prawie obezwładniająca. Luba nieraz mi powtarza, że nie nadąża za mną...
Wpadło mi do głowy robienie piwa domowego - od razu full zestaw kupiony i dwie pierwsze warki dojrzewają, trzecią zrobię w tym tygodniu. Dostałem szajby na punkcie przesterów gitarowych - no to zrobiłem chyba z 20, albo więcej. Jak mi siądzie jakiś wykonawca, to od razu kompletuję dyskografię.
Co jakiś czas wpada mi coś do łebka i wyleźć nie chce - nawet w chwilach hm... romantycznych myśli jadą mi na zwiększonych obrotach
Jestem naturą obsesyjno-apatyczną. Albo po prostu siadam na odwłoku i robię nic zamierając, jak drzewo na zimę, albo wpadam w obsesję. Czasem się tego trochę boję, muszę przyznać... Te szajby są natrętne