Kasiorku różnica miedzy nami polega na tym, ze ja ten etap buntu, który Ty teraz masz...mam już ze dwa razy za sobą...złość przemieszania z bezradnością i nienawiścią nie raz....tak się nie da...
Zdaje sobie z tego sprawę. Wiem, że więcej widziałaś i przezyłaś, więc rozumiem, że wyrabia się inny sposób myślenia i zachowania... Ja taki właśnie mam, bynajmniej na razie... Jeśli w końcu będę miała warunki, by chociaż być domem tymczasowym, to będzie to już jakiś krok, ku ewolucji heheh....
esteś świetnym materiałem na osobę, która pomoże wielu stworzeniom...nie zmarnuj tego ...wiem, że to do dupy brzmi...
Nie brzmi tak wcale... jestem na etapie kombinowania, stworzenia sobie warunków psychicznych i fizycznych, by rozpocząć. Nie wiem czy mnie rozumiesz... Ogarnąć się w temacie...
kiedyś przez to wszystko co mnie otacza mnóstwo płakałam...
Teraz ja tak mam. Po tym, co wtedy zobaczyłam ciężko było mnie uspokoić...
Katko oby był pomyślniejszy, nie tylko dla nas
Mahika, nie jest z nami tak źle, jeśli takie dyskusje wzbudzają emocje
Hmmmm... wiecie co, ja tak sobie myślę, czy Was ktoś edukował? Mnie się wydaje, że takie rzeczy się po prostu wie, czuje. Mnie nikt w wieku 3 lat nie musiał mówić nie duś kota!
Dla mnie wzorem byli rodzice... Mój ojciec był wstanie zrobić wszystko, żeby zwierzaka uratować. Może nie tak chorobliwie jak ja, ale też się to u niego odznaczało. Stanął na środku jezdni, nieważne ile aut jechało za nim i zwierze martwe czy zywe, na bok zanosił. Gorzej było jak to był jeż
Ale dwał zawsze radę.
W moim przypadku nie było tak, że jebnęłam kotem o ściane i tatuś powiedział ,,Oj nie wolno, bo to kotka boli" Nigdy nie zrobiłam krzywdy, nikt mi nie musiał tego tłumaczyć. Może to było we mnie a obserwacje rodziców to umocniły, nie wiem. Moze same obserwacje wystarczyły, nie mam pojęcia...
Honest nic dodać, nic ująć.