Rozwód przez teściową???

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 28 gru 2010, o 19:02

doduś napisał(a):Ewka dlaczego naskoczyc :) Ja tego nie nazywam wychowywaniem tylko socjalizowaniem ale sens jest ten sam :)

Nie miałam wątpliwości, że mnie zrozumiesz. Miałam na myśli tych, którzy są zdania, że z racji "jestem" należy mi się sama śmietana :D

Ewcia nie wiem o co chodzi z tym sojuszem z teściem.

Może wpłynąłby na nią czy na niego. Poza tym - dobrze byłoby, aby ktoś wiedział z Twojego przekazu, jak to wygląda.

Doduś myślę że jestem na takim etapie w którym nie mam podstaw do ratowania swojego małżeństwa.

Podstawą jest miłość, a jeśli jej nie ma... to się z Tobą zgodzę. Napisałaś jednak, że go kochasz. I że dzieci bardzo kochasz. Jeśli to nie są podstawy, to nie wiem, co miałoby nimi być.

Podchodzisz do tego wszystkiego bardzo emocjonalnie, a to nie wydaje mi się dobre.


Kilka dni temu powiedział że nie ma sprawy może się wyprowadzić.

Mocno czuję, że powiedział to w czasie kolejnej kłótni i awantury... w takich momentach mówi się dużo nieprawdziwych i niepotrzebnych słów. I mówi się po to, aby dowalić.

Oj doduś z tymi chceniami zaraz się pogubimy.
Chodzi o to że chcę ale nie mogę.

Ja Dodusia inaczej zrozumiałam... mi się wydaje, że on pytał, czy chcesz ratować. Czy widzisz dla Was szansę. I nadzieję. Ty jak na razie cały czas udowadniasz nam (może też sobie), że tutaj nie ma co naprawiać i ratować. Może nie ma, w końcu sama wiesz (mam nadzieję), co czujesz i to czucie Ci dobrze podpowiada... w takim razie trzeba by skupić się na tym, co możesz zrobić, aby się uniezależnić, a to pozwoli Ci zrobić kolejny krok, czyli wykopać faceta z domu. Dobrze ja to rozumiem? Jeśli tak - to wychodzi, że powinnaś pójść do pracy.

A coś takiego, że się siada do stołu i rozmawia, ustala i egzekwuje? I to ma obowiązywać w wyniku obustronnej umowy? Udało Ci się kiedyś tak całkiem na spokojnie powiedzieć, co czujesz w związku z tym wszystkim? I jak jest Ci przykro? Ale na spokojnie... nie w czasie kłótni. Udało się? Co on Ci wtedy powiedział?

Mam wrażenie, że jesteście w czasie trwania nieustającej wojny. Cichszej i głośniejszej. I że tak się w tym zapędziliście, że znacie już tylko to, co sobie w czasie kłótni nawrzucacie, a co wcale nie jest tym, co naprawdę myślicie i czujecie.... moje wrażenie może być oczywiście zupełnie nieprawdziwe. :)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Sansevieria » 28 gru 2010, o 19:22

Ewka, z całym szacunkiem jako osoba niegdyś uwikłana w sytuację "rodzice najważniejsi" to Ci powiem, że szanse na rozmowę i wspólne ustalenia czegokolwiek na tym etapie są chyba słabe. Ja az takich zachowań jak opisany mąż nie miałam, ale i tak jak siebie pamiętam to lęk przed niezadowoleniem rodziców przebijał wszystko inne i zabijał jakiekolwiek dorosłe myślenie. :( Ze mną w owym czasie nie dało się ustalić nic, co byłoby nie po myśli rodziców.
Myślałaś Żaneta o jakiejś terapii związku? Bo że mąż problemu stara się nie widzieć to pewne, że Ty się wykańczasz to widać, ale sama tego raczej nie ruszysz. Może warto w tym kierunku zanim rozwód. Pomoc z zewnątrz dla małżeństwa. Ewentualnie terapia dla Ciebie, jakieś skuteczniejsze metody postępowania, wyładowanie własnych emocji.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez zaneta_821 » 28 gru 2010, o 20:55

No tak może i macie rację że sąd nie miałby podstaw do odebrania mi dzieci. Ale to wciąż nie jest takie proste wziąć rozwód. Albo mnie się tak wydaje.Może za mało wiem na ten temat i dlatego się boję. Wiem jedno nie widzę ratunku dla swojego małżeństwa dopóki mąż się nie zmieni a na to nawet nie liczę.
Ewcia ty mi poprostu wyrywasz słowa z gardła i myśli z głowy. Masz rację że prowadzimy emocjonalną wojnę ale z tym wyprowadzeniem się mąż by to zrobił bez mrugnięcia okiem. Pytasz czy rozmawiałam spokojnie ze swoim mężem. Nawet nie wiesz ile razy. Ale ile razy można słuchać jednego tego samego w kółko to samo że przesadzam że on ma prawo pomagać swojej matce (jakby mał.. męża nie miała), że nie jestem najwspanialsza i najważniejsza. Zawsze po takich "rozmowach następowała tygodniowa cisza potem on chciał się pogodzić mówił że postara się zmienić, potem po tygodniowej ciszy tylko chciał się pogodzić bez zapewnień bo po co i tak słowa nie dotrzymywał, a teraz to już nawet złości się na samą wzmiankę o swojej mamusi.
Sansevieria co do pomocy z zewnątrz to przyznam że niewiele o tym wiem nie wiem może to coś by pomogło gdyby ktoś obcy wbił trochę oleju do tej pustej głowy mojego męża.
zaneta_821
 
Posty: 22
Dołączył(a): 27 gru 2010, o 23:56

Postprzez limonka » 28 gru 2010, o 21:01

wiesz tez kiedys bylam zareczona do "synka mamusi" ..milion telefonow na dzien ....obiadki...koszmar:( na szczescie juz z nim nie jestem...a on no coz dalej bezrobotny ..teraz 33 latek..mieszka z mamusia i jest na jej utrzymaniu:(

powiem tak...doskonale rozumiem ze rozwod jest ciezki..szczegolnie jak sa dzieci i jakies uczucia...ale moze powinnas go wyrzucic ..a niech idzie do mamusi i wystapic o alimenty do sadu??? wyobraz sobie sytuacje w ktorej on np.odszedl, zaginal.. (teoretycznie)...wtedy tez musialbys sobie poradzic....moja mama zostala z nami sama jak bylusmy male i jakos sobie poradzila... mysle ze tylko radykalne ciecie tu pomoze a kochany malzonek pojdzie po rozum do glowy:( taki status quo to jak dla mnie gorsze od rozwodu:(
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez ewka » 29 gru 2010, o 08:49

Sansevieria napisał(a):Ewka, z całym szacunkiem jako osoba niegdyś uwikłana w sytuację "rodzice najważniejsi" to Ci powiem, że szanse na rozmowę i wspólne ustalenia czegokolwiek na tym etapie są chyba słabe.

Jak nie na tym etapie - to jaki jest najwłaściwszy?

Zerwanie tej chorej pępowiny wymaga czasu i konsekwencji - czyli coś się ustala i to powinno obowiązywać, a jeśli nie obowiązuje, to... i tutaj konsekwentnie realizujemy to, co w wyniku złamania obowiązujących reguł wymyślimy. To może jest jakaś tam czysta teoria, którą trudno realizować... no ale na czymś trzeba się oprzeć, jeśli coś chce się zmienić.

Zaneta, aby do niego dotrzeć i pokazać mu, że jego postępowanie jest niewłaściwe - powinnaś wiedzieć, jak działają mechanizmy uzależnienia od matki. I mu te mechanizmy pokazywać nie na zasadzie "bo ja tak chcę" lub "jesteś głupi", ale podparte fachową literaturą na przykład. Na dzisiaj on raczej nie uważa się za uzależnionego, tak? Więc trzeba mu to jakoś "pokazać". Ja wiem, że jesteś na niego wściekła i nie bardzo (jak sądzę) masz ochotę zabawiać się w terapeutę własnego męża... no i wracamy do punktu wyjścia: chcesz w warunkach pokojowych Was ratować, czy nie chcesz.

Wystawienie go za drzwi w takiej trwającej wojnie...

- no nie wiem, czy to jest dobry pomysł. Jeśli na pewno chcesz, aby się po prostu wyniósł, to pewnie byłoby skuteczne... jednak nie wiem, czy nie zostałabyś z uczuciem jakiegoś niedosytu. Poza tym - cokolwiek nie zadziałasz w kwestii zapewnienia sobie środków do życia... minie ileś tam czasu, zanim te środki spłyną. Nie wiem też, czy w takim stanie wojny powinnaś liczyć na to, że on się będzie poczuwał... w końcu "wojna to wojna, wroga można mieć w nosie. Ma to, czego chciał." Prawnie też będzie potrzeba czasu. Jest szansa, że rodzice pomogą finansowo?

- ale też możliwe, że zadziała jak zimny prysznic... owszem, wyniesie się do mamusi i tam przejrzy na oczy. Taka opcja też jest możliwa... tutaj jednak potrzeba Twojej niezależności finansowej i gotowości podjęcia ryzyka, że może nie wrócić.

Eh, no nie jest lekko - ale też nikt nam nigdy nie obiecywał, że lekko będzie... że pozwolę sobie zakończyć moim ulubionym powiedzeniem :D

Aha, jeszcze coś. Jakiś mi się sprzeciw wielki włącza, że przez teściową ma się rozpaść rodzina! Powody wiadomo, mogą być różne... ale teściowa?????
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zaneta_821 » 29 gru 2010, o 11:38

Racja nie przez teściową. W zupełności winien jest on i tego n ie da się ukryć. Ona jaka jest to jest ale gdyby mój mąż miał więcej oleju w głowie i jakikolwiek rozum to postępował by właściwie. Przypomniało mi się coś nie wiem czy to ważne i jaki ma sens ale chyba ma bo o tym myślę. Podczas ostatniej kłótni powiedział że nie da sobą rządzić (mój mąż jest bardzo honorowy dumny niezależny). Trochę to dziwne bo mamusia nim rządzi a raczej nie, inaczej jest na każde jej zawołanie. A co za tym idzie wyrzucenie z domu nie wiem czy by podziałało ponieważ on ujął by się honorem i na złość mnie mimo że chciałby wrócić to by nie wrócił. Jeszcze jedno on pracuje nie byłby na utrzymaniu mamusi jedynie by z nią mieszkał.Zgodzę się z tym że po pewnym czasie dała by mu w kość ale duma by mu nie pozwoliła przyznać mi racji. Wiecie co teraz tak sobie myślę że on dobrze wie jaka jest jego matka dobrze wie co robi z naszym związkiem i dobrze wie że ja mam rację tylko albo:
1 Boi się mamusi i mi racji nie przyzna,
2 nie przyzna mi racji na złość,
3 nie przyzna mi racji bo mu honor na to nie pozwala
Co wy na to?
zaneta_821
 
Posty: 22
Dołączył(a): 27 gru 2010, o 23:56

Postprzez doduś » 29 gru 2010, o 11:44

wszystkie trzy po trosze a ja myślę że jeszcze do tego dochodzi to, że on może nie widzieć tego, że lata na pasku mamy. W koncu lata całe życie więc dla niego to normalny stan
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Margerytka » 29 gru 2010, o 14:05

Witam
A czy mamusia przyjęłaby go pod swój dach?
Może okazałoby się , że taki właśnie układ synuś na każde życzenie jest bardzo ok natomiast inaczej byłoby gdyby ten synuś miałby z mamusią zamieszkać i to mamusia miałaby się nim zająć.
Pozdrawiam
Margerytka
 
Posty: 127
Dołączył(a): 25 kwi 2010, o 00:50

Postprzez zaneta_821 » 29 gru 2010, o 14:51

Margerytka nie musiała by się nim zająć bo on jest nie zależny wręcz przeciwnie cieszyła by się bo miała by go przy sobie i miałby jej kto z pieskami wychodzić.
zaneta_821
 
Posty: 22
Dołączył(a): 27 gru 2010, o 23:56

Postprzez ewka » 29 gru 2010, o 18:51

zaneta_821 napisał(a):1 Boi się mamusi i mi racji nie przyzna,
2 nie przyzna mi racji na złość,
3 nie przyzna mi racji bo mu honor na to nie pozwala

A czy to przyznanie racji ma jakieś większe znaczenie? Czyny się liczą przede wszystkim (wg mnie)... jakoś nieprzekonujące jest to, że on tak siedzi na pasku mamy TYLKO DLATEGO, że chce Ci zrobić na złość.

zaneta_821 napisał(a):Ona jaka jest to jest ale gdyby mój mąż miał więcej oleju w głowie i jakikolwiek rozum to postępował by właściwie.

Myślisz, że uzależnienia dopadają tylko "głupich"? Chyba nie.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 29 gru 2010, o 18:54

hmmm

Ewka, czy naprawde myslisz, ze przez piec lat malzenstwa Zaneta NIC z tym nie probowala zrobic? Ani powiedziec mu, ze jest uzaleznionym od chorej mamusi rownie chorym chlopczykiem?

Zyjemy w spoleczenstwie - w spoelczenstwie, w ktorym widzi sie, jak sie zachowuja inni. Czy naprawde ten chlop tego nie widzi, ze w okolicy jest jedynym, ktory przedklada mamusie i jej zachcianki nad zone? Mi sie wydaje, ze po p[rostuy nie chce widziec...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez limonka » 29 gru 2010, o 23:28

A mi sie wydaje ze zaneta chce zmienic cos nie robiac nic... To sie chyba cud nazywa:(
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez ewka » 30 gru 2010, o 07:31

Abssinth napisał(a):hmmm

Ewka, czy naprawde myslisz, ze przez piec lat malzenstwa Zaneta NIC z tym nie probowala zrobic? Ani powiedziec mu, ze jest uzaleznionym od chorej mamusi rownie chorym chlopczykiem?

A nie wiem. Po prostu rozmawiamy.

limonka napisał(a):A mi sie wydaje ze zaneta chce zmienic cos nie robiac nic... To sie chyba cud nazywa:(

A mi się wydaje, że Zaneta na dzisiaj jest po prostu na swojego męża wściekła i pomysłu na jakieś konkretne działanie nie ma. Na razie nie ma. Na razie wylewa swoją złość i oby ona zamieniła się w coś konstruktywnego dla Nich!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zaneta_821 » 30 gru 2010, o 12:16

kobity wy moje kochane i stało się aż mnie nosi!!!!!!!!
Jak mogłam być tak głupia czy dobrze zrobiłam czy aby nie pochopnie czy tak będzie dobrze?????
wczoraj w nocy POGODZIŁAM SIĘ Z MĘŻEM
No same nie wiem jak to się stało. Wczoraj cały dzień miałam podły chodziłam jak struta już byłam tak wykończona całą tą sytuacją. Wyobraźcie sobie że mojemu mężowi po prawie dwutygodniowym celibacie zachciało się zbliżenia a że ja wiecie zła wściekła jak osa nie byłam mu że tak powiem przychylna to on (na samo wspomnienie mi się tak śmiać chce że aż dzieci się na mnie dziwnie patrzą) nie miał innego wyjścia musiał zacząć rozmowę a że chciało mu się naprawdę bardzo to nie mógł zwracać uwagi na to że ja nie chcę rozmawiać że ja nie mam już sił że mam dość tylko musiał mnie niemal zmuszać do rozmowy. Wygarnęłam mu wszystko no prawie bo teraz jeszcze parę spraw mi do głowy przychodzi. On na to że ma tylko matkę (dlatego że jego kochana mamusia jest skłócona z całą swoją rodziną) że nie powinnam zabraniać mu jej pomagać, ja na to że owszem nie mogę zabraniać i nie zabraniam ale nie może przekładać jej spraw przed NASZE on na to że jestem najważniejsza i dzieci itd...
Jak myślicie będzie coś z tego? Bo ja mam taki mętlik w głowie za dużo emocji i nie wiem czy dobrze zrobiłam godząc się.
A może tak jeszcze z tydzień celibatu żeby nie pomyślał że jestem łatwa???
zaneta_821
 
Posty: 22
Dołączył(a): 27 gru 2010, o 23:56

Postprzez doduś » 30 gru 2010, o 12:26

czy coś bedzie ?
czas pokaże.
Jeśli jedyną pobudką ze strony męża do rozmowy i powiedenia Ci, że jesteś najważniejsza była chęć współżycia, to nic z tego nie będzie to ja mam wątpliwości czy cos z tego wyjdzie

A może tak jeszcze z tydzień celibatu żeby nie pomyślał że jestem łatwa???

A takie podejscie do seksu z meżem to wyglada mi na próbę manipulowania jego postępowaniem poprzez seks jako narzedzie manipulacji. :)
Dlaczego miały tak pomyśleć ? Masz jakieś podstawy, żeby sądzic, że mógłby tak pomyśleć ?
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 166 gości