UWAGA!!!! Bardzo powazny problem z chorą mamą! PROSZĘ O RADĘ

Problemy związane z depresją.

Postprzez Sanna » 20 gru 2010, o 14:21

Domyślam się, że rodzina Szachistki płacenia nie uniknie, a droga sądowa może być długa. Ale chyba nie do uniknięcia...
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez szachistka » 20 gru 2010, o 21:31

Hej wszystkim.
Mój tata z siostrą dziś mieli być u prawnika. Przynajmniej się wybierali. Jeśli nie dziś to na pewno w najbliższym czasie przynajmniej mój tata pójdzie po poradę bo jego najbardziej i najwięcej dotyczy cała ta sytuacja.
Jeśli chodzi o zagadnienia czysto prawne to z tego co dotąd wyczytałam, to co zrobiła moja mama po części podchodzi pod sprzeniewierzenie i jest to czyn karalny. Piszę częściowo bo na pewno dotyczy majątku osobistego mojego i mojej siostry. Ale z tego co wstępnie wyczytałam, można sprzeniewierzyć także majątek wspólny.
Oczywiście, że mój tata jest współodpowiedzialny. Stąd spłacił już część zadłużenia w ZUSie (robiąc dług gdzie indziej:/).
Szczerze mówiąc im bardziej ta sytuacja się gmatwa, tym bardziej nie wiem co robić. W końcu chodzi tu o dwie zupełnie odrębne rzeczy - choroba mojej mamy oraz kwestie finansów/ zadłużeń/ zobowiązań. Czy walczyć o to, aby matka w taki czy inny sposób zaczęła się leczyć (lub była leczona), czy rozwiązywać problemy finansowe...Sansevieria, Twoje posty sugerują mi, że pierwsza kwestia jest walką z wiatrakami. Że nie warto...Szczerze mówiąc wiele razy mam ochotę, jak to się mówi, "rzucić wszystko w cholerę", zapomnieć o matce, spłacić swoje zadłużenie i mieć wszystko z głowy. Z drugiej strony wiem, że jeśli nikt niczego nie zrobi z moją mamą to może zdarzyć się tak, że schizofrenia do tego stopnia ją opanuje że albo stanie się masakra z kimś albo z nią.
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez Sansevieria » 22 gru 2010, o 00:23

Ponieważ widzisz dwie odrębne sprawy, idźmy tym tropem.
To, co się dzieje z Twoją mamą kiedyś zostało zdiagnozowane jako schizofrenia paranoidalna. Co nie znaczy, że była to trafna diagnoza. Potem pojawia się "nerwica". Potem dla odmiany "depresja". A to wszystko, co opisujesz pasuje do "trwałe zmiany osobowości wskutek długotrwałego urazu" też. Zwanego też złożonym syndromem pourazowym i na kilka innych sposobów. A to już nie jest choroba psychiczna, acz objawowo potrafi ja przypominać. Pasuje też zapewne do paru innych diagnoz. Tak serio mama ma ewidentne jakieś problemy ze soba, ale diagnozy nie ma. Podstaw do przymusowego leczenia nie widać. Posłuchaj takiego czegoś: "Widać, że kobieta postanowiła odejść od męża, a rodzina "próbuje z niej wariatkę zrobić". Ona chce po prostu odejść od męża, a rodzina zbiorowo (wspólnie i w porozumieniu) biega po psychiatrach, usiłuje wydostać poufne informacje o jej stanie zdrowia, nachodzi ją w mieszkaniu, prowokuje awanturę domową, wzywa bezzasadnie patrol interwencyjny policji... " Nie tyle jest to moja prywatne zdanie czy opinia ile to, co można z opisanych przez Ciebie faktów wyprodukować na poczekaniu....a niewątpliwie można tę historię znacznie rozbudować i wzbogacić, bo pisałaś, że Wy jesteście w posiadaniu dokumentacji medycznej, a ona bynajmniej nie stanowi Waszej własności, a i historia małżenstwa Twoich rodziców długa jest. Masz mniej więcej wyobrażenie o tym, jak można pewne zdarzenia widzieć. To, co powyżej w cudzysłowie, to jest delikatna próbka.
Co do kwestii finansowych, to sprawy o pieniądze tak ogólnie albo są bardzo proste albo bardzo "nieproste" i tu jest ta druga wersja. Nie sztuka złożyć pozew, sztuka wygrać w terminie krótszym niż 10 lat i nie ponosząc kosztów większych niż kwota roszczenia. Nie tracąc przy tym resztek nerwów.
Ty jesteś jakoś w sprawy finansowe zaangażowana, acz nie do końca pojmuję jak. Może Ty sama, jako dorosła osoba, idź do prawnika i spróbuj wyjąć z tego ogólnorodzinnego "pasztetu" to, co finansowo dotyczy Ciebie. Tak na początek. I przede wszystkim zadbaj o swoje interesy - jeśli rzeczywiście Ty masz jakieś zadłużenie, to je ureguluj pilnując wszystkich stosownych kwitów. Ewentualnie dowiesz się, że Ciebie tu nic nie obciąża bezpośrednio.
Większość tego rodzinnego problemu to jest sprawa między dwojgiem dorosłych ludzi - Twoich rodziców. Może najlepiej, jeśli oni te sprawy będą rozwiązywali? Nie jesteś blisko związana emocjonalnie z matką. Z ojcem chyba też nie. Masz spontaniczną chęć "rzucenia wszystkiego w cholerę". I chyba zachowanie dużego dystansu jest optymalnym wyjściem.
Moim zdaniem naciski na podjęcie leczenia przez Twoją matkę, zwłaszcza takie w wykonaniu rodziny, moga spowodować pogorszenie sytuacji. I eskalację. Oraz wzrost agresji - bo będa odebrane jako atak.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez szachistka » 23 gru 2010, o 23:58

Witam ponownie.
Sansevieria. Wiesz, możliwe że diagnoza nie była trafiona. Chociaż o ile się dobrze orientuję, moja mama przez cały czas była leczona właśnie pod kątem schizofrenii. Z początków jej choroby ja pamiętam jedno mega ważne zdarzenie a o jednym dowiedziała się niedawno. Gdy miałam kilka lat, a moja siostra może 2, moja mama wyszła z moją siostrą na spacer. Po jakimś czasie wróciła, ale już sama. Zostawiła gdzieś małe dziecko i nawet nie wiedziała gdzie. Mój tata natychmiastowo zabrał mnie z domu i udał się na poszukiwania. Nie pamiętam dokładnie szczegółów: jak długo szukaliśmy, gdzie szukaliśmy ale udało nam się małą znaleźć. Matka zostawiła moją siostrę na klatce schodowej, mała się rozpłakała, jakaś pani usłyszała ją i wyszła i zaczęła uciszać. I wtedy zjawiliśmy się my z tatą. Może mieliśmy szczęście...Inna sytuacja - to już opowiadał mój tata. Moja mama w pewnym momencie rozwoju choroby, na samym początku przed diagnozą i hospitalizacją miała omamy/ zwidy. Ponoć decydujące dla jej leczenia było zdarzenie, gdy jechała tramwajem czy trolejbusem i nagle spadły szelki. Kierowca zaczął naprawiać pojazd a mojej mamie wydawało się, że kierowca chce ją przestraszyć. Wyszła z pojazdu i stanęła gdzieś na środku przejścia dla pieszych czy skrzyżowania. I nie chciała z niego zejść utrudniając ruch samochodów. Wezwano policję i po tym moja mama trafiła do szpitala. To znam tylko z opowieści i dowiedziałam się od taty ostatnio.
I tak sobie myślę, że jeśli kiedyś moja mama zachowywała się dziwnie, powiedziałabym że nawet charakterystycznie dla pewnych umysłowych przypadłości, to raczej się z tego nie wyleczyła.
Wiesz, moje jak i każdego wpisy tu, na forum, można różnie interpretować, nadinterpretować itd. Ale nie zmienia to pewnych faktów: moja matka w ciągu kilku dni wywołała rewolucję w domu rodzinnym, swoim zachowaniem dla najbliższej rodziny stwarza wrażenie osoby chorej psychicznie, zostawiła nas z tysiącami zadłużeń i robi wszystko, aby jak najwięcej długów zrzucić na nas i dodatkowo jak najwięcej kasy z nas wyciągnąć. Jej najnowszy pomysł - wystąpi do sądu o alimenty jak nie od męża to od dzieci. Masakra. Na samą myśl, że będę musiała jej płacić jakieś pieniądze nerwy mi puszczają.
Po konsultacjach z prawnikiem mój tata dowiedział się np., że jeśli złożymy do sądu wniosek o przymusowe leczenie matki a okaże się, że matka jest zdrowa (tzn tak stwierdzi niezależny psychiatra powołany przez sąd) to wnioskodawcy płacą karę grzywny 5000 zł. Więc oczywiste jest, że z takim wnioskiem nie wystąpimy.
Zaczynam pomału myśleć, jak siebie uratować z całej tej sytuacji. Codziennie myślę o tym, co tego dnia matka wymyśli. Od momentu gdy dowiedziałam się, że planuje starać się o alimenty od dzieci non stop myślę, co będę musiała zrobić gdy taki wniosek faktycznie się pojawi, aby nie stracić pieniędzy na które ciężko pracuję.
A i jeszcze jedna ciekawostka...wspominałam w którymś z poprzednich wpisów, że mój tata zabrał z mieszkania mojej matki (w którym teraz nikt nie mieszka) telewizor po czym matka stwierdziła, że telewizor został jej ukradziony razem z gotówką (oczywiście fikcyjną). wyobraźcie sobie, że moja matka zgłosiła na Policję kradzież telewizora i tej fikcyjnej gotówki i mój tata miał wczoraj telefon z policji.
Na koniec powiem tak: cały czas wierzę, że moja matka jest po prostu chora na głowę. Z dnia na dzień coraz bardziej. Bo jeśli nie, to żadne jej zachowanie, żadne słowa typu: "nie jesteś moją córką". "nie chcę was znać" nie mają usprawiedliwienia.
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez Sansevieria » 25 gru 2010, o 19:34

Uratowanie siebie z tej sytuacji na ile to jest możliwe to jest to, co Ty faktycznie możesz spróbować zrobić. Tak sądzę. Bo jest bardzo wiele spraw, na które wpływu nie masz.
Jesli nawet Twoja mama planuje dochodzenie alimentów od dzieci, to jest to jak z każdą sprawą sądową - trwa. Najpierw ewentualnie jest pozew. Jesli się pojawi to wtedy pójdzisz do prawnika. I będziesz miała sporo czasu żeby sobie poradzić z konkretem. O ile taki konkret sie pojawi, co wcale nie jest pewne. Bo to nie są alimenty na małoletnie dzieci, które należą się z automatu i kwestią jest kwota, nie zasada. Alimenty na dorosłą osobę to już trzeba wykazać, że się jest w niedostatku i parę innych rzeczy. Nie puszczaj o ile możesz wodzy koszmarnym fantazjom, tu od powiedzenia "zrobię coś" do faktycznego wykonania naprawdę długa droga.
Bez względu na to, jak bardzo dla Was słowa matki "nie chcę was znać" są bolesne, przykre czy niezrozumiałe z pewnego punktu widzenia, z którym możesz się zetknąć, oznaczają "jasną deklarację woli". Nie są złamaniem prawa. Ani dowodem niepoczytalności. I z tego co opisujesz "na teraz" to jako żywo jest to opis bardzo burzliwego zerwania relacji z rodziną. Aż tyle i zarazem tylko tyle. Ja ze swoja rodziną zewałam bardzo burzliwie, acz bez robienia komukolwiek kłopotów finansowych. I moje zerwanie można było opisać jako "zwariowała". No nie zwariowałam....
Piszesz, że to, co matka zrobiła, dla Ciebie nie ma usprawiedlliwienia, o ile nie jest ona chora psychicznie. Może jest chora, może jest zaburzona. Nadal jest człowiekiem, żywym i czującym człowiekiem. :(
Myśle, że trochę poczucia bezpieczeństwa może byś zyskała zasięgając porady prawnej, ale Ty jako Ty, odrębna od ojca i siostry osoba. Bo z tego konfliktu rodziców różne rzeczy mogą wyniknąć. Na przepisy prawne człowiek zwykle nie ma zwycajnie wyobraźni. Jeśli mieszkanie stanowi własność matki to prawnie jest zupełnie inaczej niż jeśli jest to własność wspólna rodziców. I tak jest z całą masą innch spraw i chyba warto, żebyś się dowiedziała, jak Ty wyglądasz w tym wszystkim.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez szachistka » 28 gru 2010, o 22:28

Sansevieria. Zastanawiałam się nad tym, co mi radziłaś. Generalnie zgadzam się z Tobą, ale tylko połowicznie. Tzn w całej tej sytuacji mojej rodziny trzeba założyć 2 scenariusze: 1. moja mama jest chora i jej choroba reaktywowała; 2. moja mama jest zdrowa.
Jeśli moja mama jest zdrowa na umyśle, to faktycznie mogę bez wyrzutów sumienia o niej zapomnieć, nie martwić się o nią i zająć się sobą. Ale co jeśli moja mama jednak jest chora? Co jeśli nasze obawy/ podejrzenia są słuszne? Jeśli schizofrenia jest w fazie reemisji, wiesz do czego prowadzi nie leczona ta choroba? I o to tu się rozchodzi.
Wydaje mi się, że oceniasz moją sytuację przez pryzmat tej, jaką miałaś sama. Ok, to zupełnie normalne, tylko sytuacja w której się znajduję jest bardziej skomplikowana przez przynajmniej niegdysiejszą chorobę mojej mamy.
Moja matka cały czas zachowuje się tak, że wszyscy mamy jej serdecznie dość. Nie problem jest odciąć się od niej całkowicie i "pozbyć". Problem w tym, że ona faktycznie może być chora a jeśli nie zacznie się leczyć, schizofrenia zrobi z niej 100% wariata, który straci kontakt z rzeczywistością...
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez Bianka » 28 gru 2010, o 22:44

Szachistko remisja choroby to brak objawów chorobowych, cofnięcie się dolegliwości...

Poczytałam i wybacz że nie poradzę ale nie śmiem, to bardzo trudna sytuacja:(
Myślę że Twój tato powinien zrobic przynajmniej tą rozdzielność majątkową żeby dlugi obecne i przyszłe które mama zrobi nie były na jego konto..
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Sansevieria » 28 gru 2010, o 23:19

Szachistka, ja Ci bardzo współczuję, bo ewidentnie jesteś w sytuacji bezradności. I doskonale rozumiem Twoje dylematy. Jednakowoż układ prawny w Polsce jest jaki jest. Myśmy się rodzinnie kilka lat temu przymierzali do ubezwłasnowolnienia. Osoby, która obiektywnie ewidentnie się kwalifikowała. Przeczytałam wtedy sporo na temat, w tym orzecznictwo w sprawach. Nie wnieśliśmy bo zwyczajne nikt się nie chciał podjąć całej odpowiedzialności za tę osobę. To nie jest łatwa sprawa. Ani do przeprowadzenia, ani do realizacji.
Poza tym przepisy i praktyka jasno pokazują, że poziom choroby nieleczonej musi osiągnąć pewne stadium, zeby kogoś do leczenia przymusić. Zagrożenia życia lub zdrowia własnego lub innych. Próba samobójcza. Bieganie z siekierą za kimś. No póki co Twoja mama nic takiego nie robi. Ja po prostu trochę poznałam tzw. system, choć nie na własnym akurat przykładzie. Natomiast nie powiem, wiem, jak można różne rzeczy przedstawić, zwłaszcza w sądzie. I uwierz mi, to jest czasem jak "inny świat"... a pisałaś, że mama jest być może pod wpływem jakiegoś, jak to określiłaś "facia po psychologii" czy jakoś tak. No jesli jest pod wpływem kogoś wprawnego w manipulacji, to sama rozumiesz. :?
A zaburzenia emocjonalne dają z zewnątrz patrząc objawy czasami podobne do choroby psychicznej. Nawet specjaliści potrafią się kłócić na ten temat wielce zajadle. Ja nie mam pojęcia, co dolega Twojej mamie, wiem tyle, co piszesz. I z tego mi wynika, że bez wzgledu na to, co jej jest, na teraz Wy jako rodzina nie bardzo możecie zrobić cokolwiek prócz zabezpieczenia prawnego i oczekiwania na rozwój wypadków. Jesli mama uznała Was za wrogów, to Wy jej nie przekonacie, że nimi nie jesteście.
Pytałaś, co możecie zrobić - do bólu realnie patrząc niewiele :(
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Dziejko » 2 sty 2011, o 20:14

Witam,w poszukiwaniu rozwiązania mojego problemu z żoną która choruje na shizofrenie trafiłem właśnie na to forum a problem jest podobny jaki opisuje autor tego tematu . Napisałem podobny bo jest kilka podobnych cech ,mianowicie moja żona od kilkunastu lat ma problem z tą chorobą -twierdzi że jest zdrowa a my wszyscy jesteśmy chorzy i wymagamy leczenia ,niestety należy do tej grupy chorych którzy nie są świadomi swojej choroby -Twoja matka -autorko tego tematy- też do tej grupy niestety należy stąd tyle kłopotów i problemów . Ja niestety też mam ten problem odnośnie dalszego leczenia ,a nasze prawo w tym wypadku jest doprawdy do bani ,nasi posłowie dyskutują nad tym jak utrudnić naszą codzienność w w kierunku zmian dotyczących leczenia tej grupy ludzi nie robią nic a powinni wiele zmienić .kilka przykładów
1. UBEZWŁASNOWOLNIENIE-zanim do takowego dojdzie minie kilka miesięcy i nie wiadomo z jakim wynikiem,jakie są skutki takiego oświadczenia kto bierze odpowiedzialność za czyny chorego ,wydaje mi sie że to nie takie proste i odpowiednie rozwiązanie.
2. Dobrze -wzywamy karetkę pogotowia ,lekarz stwierdza chorobę a pacjentka nie godzi się na pobyt w szpitalu -co w tym wypadku ,kto ponosi koszta przybycia karetki.
3.lekarz prowadzący nie wyda zaświadczenia ani skierowania jak nie widzi pacjęta a ten z kolei nie ma chęci aby się zgłosić do poradni mimo zaproszenia -tak dokładnie -będąc ostatnio po lekarstwa dla mojej żony lekarka wysłała jej zaproszenie na wizytę a Ona to poprostu podarła twierdząc że jast zdrowa a do psychika ja mam iść .
Przez cały czas lekarstwa podaje po kryjomu dodając do napoi ,niestety alkochol zabija działanie leku a nawet pogarsza tzn.pogłębia chorobę .
Dziejko
 
Posty: 3
Dołączył(a): 2 sty 2011, o 19:42
Lokalizacja: POLSKA

Postprzez szachistka » 2 sty 2011, o 23:10

Dziejko. Z tego co ja wyczytałam, jeśli po wezwaniu karetki lekarz stwierdzi/ orzeknie że pacjentka wymaga leczenia, jeśli ta nie zgadza się na hospitalizację to można dokonać tego przymusowo. Wystarczy, że faktycznie wezwane pogotowie stwierdzi u pacjenta taki stan choroby. Niestety jest to problematyczne bo w sytuacji, gdy choroba nie doszła do takiego rozwoju, że pacjent zagraża sobie lub innym, raczej nie stwierdzi się po krótkiej wizycie, że pacjent wymaga leczenia. Gdzieś rzuciło mi się w oczy, że w takich sytuacjach wzywa się pogotowie psychiatryczne (my z rodziną wezwaliśmy pogotowie ratunkowe).
Twoja sytuacja jest o tyle lepsza od mojej, że masz kontakt z chorą na codzień. Moja mama się odcięła dosłownie od wszystkich także nikt z nas nie ma pojęcia, jak to ugryźć/ naprawić.
Naczytałam się trochę i wiem, że dotarcie do chorej osoby (do jej świadomości/ logiki itp.) jest masakrycznie skomplikowane, o ile w ogóle możliwe. Jeśli Twoja żona ma przyjaciół albo osoby, które są dla niej wzorem/ przykładem, warto je prosić o pomoc. Być może rada takiej osoby uzmysłowi Twojej żonie, że jest coś nie tak. Jeśli Ty masz/ miałeś z żoną dobry kontakt/ byliście przyjaciółmi itp., to jeszcze lepiej bo stanowisz dla niej osobę zaufaną lub której ufała kiedyś.
Ja jestem obecnie na etapie książek autorki Arnhild Lauveng - byłej schizofreniczki. Bardzo fajnie opisuje swój stan umysłu/ postrzegania świata podczas choroby. Może pomóc Ci w nawiązaniu języka ze swoją żoną. Jak by co służę pomocą - mam audiobook książki "Byłam po drugiej stronie lustra".
Poza tym szukaj informacji w sieci. Czytaj, kop, czytaj, kop itd. Ja robię to od początku i przynajmniej trochę dowiedziałam się więcej o chorobie. A to wg mnie zdecydowanie pomocna rzecz przy założeniu, że chory chce z Tobą rozmawiać. Moja mama ze mną nie chce, zresztą nigdy nie byłyśmy specjalnie związane, więc tym bardziej w sytuacji jawnej agresji wobec rodziny czemu miałaby zmienić swoją postawę...
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez Dziejko » 3 sty 2011, o 20:33

Witam,szachistko dziś już jestem padnięty po pracy obiecuje kontakt jutro na PW..powiem tylko że jej najbliższa rodzina nie jest wstanie do niej przemówić oni też sie mają iść leczyć -takie jest jej zdanie .a neta pod tym kątem już przekopałem we wszystkie strony .pozdro .
Dziejko
 
Posty: 3
Dołączył(a): 2 sty 2011, o 19:42
Lokalizacja: POLSKA

Poprzednia strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 233 gości