mnie się to kojarzy z jakimś stanem depresyjnym, w którym człowiek ma skłonność sam siebie postrzegać jako jakiegoś beznadziejnego, nie zasługującego na szacunek, ani nic dobrego sobą nie reprezentującego... ale przecież Ty nie wydajesz się być taką osobą... włożyłaś dużo wysiłku w to, żeby znaleźć pracę, utrzymać ją, starasz się wywiązywać ze swoich obowiązków należycie a do tego jeszcze zmierzasz wytrwale w kierunku rozwijania swojego wykształcenia... przy tym nie jesteś wobec swojego partnera nieuczciwa, ani zamknięta - dopuszczasz go do swoich myśli i tego co czujesz...
to co wymieniłem, to całkiem konkretne wartości i zalety... Smile
Fil, to było miłe, bardzo, jakoś na co dzień nie myślałam o tym w takich kategoriach... Jakoś na co dzień nie ma to dla nikogo znaczenia, nikt nic dobrego nie powie i mi samej to umyka...
Uważam za to, że powinnam być bardziej wytrwała ale też nie mogę dać robić z siebie idiotki. Po kolei...
Dziś zadzwoniłam do pracy porozmawiać o tym, ze idę dwa dni w święta, każdy ma po jednym i nawet nowi, co kolejność zwykle była inna, a inna koleżanka nie idzie w ogóle...
Więc dzwonię i pytam dlaczego Pani x ma wolne całe święta a nowi mają po jednej zmianie, ja mam 2 nocki, więc świąt nie mam biorąc pod uwagę długość drogi do pracy. Uzyskałam odpowiedź, że Pani x ma nockę w sylwestra, na co ja, że Pani y też ma nockę w sylwestra i jedną zmianę w święta. Więc ,,Pani kierownik" zapytała mnie czy w takim razie wezmę nockę w sylwestra za panią x, odpowiedziałam, że tak na co ona ,,żartowałam"!! No przepraszam, ja dzwonię z poważną sprawą i w tym momencie jakoś mi nerwy puściły i powiedziałam, że w takim razie z dniem dzisiejszym składam wypowiedzenie. Oczywiście liczyłam się z tym, że będę musiała odpracować i tak też zrobiła. Ja poszłam po L4, nie musiałam kłamać, bo wczoraj maiłam gorączkę i dziś się okazało, że mam zapalenie gardła, więc jak powiedziałam lekarzowi, ze mam przez święta pracę, to od razu dał mi tydzień...
Na wieść o wypowiedzeniu ,,Pani kierownik" powiedziała mi, że robię świnstwo ludziom, i że zyczy mi, żeby mi się to kiedyś zwróciło. Na co jej odpowiedziałam, ze to swiństwo jest odpowiedzią, za jej złośliwość.
Może nie zrobiłam dobrze, ale po prostu przesadziła. Dam sobie radę, nie wierzę, że niczego nie znajdę jak się zabiorę za poszukiwanie porządne.
Jeżeli chodzi o psychologa sikorko, to chodziłam wcześniej na nfz, ale to było ze skierowania a przestałam dlatego, że poleciałam tam od razu po pracy, po rannej zmianie, na głodniaka, żeby zdążyć, bo mi bardzo zależało na tej terapii, ale pocałowałam klamkę. Byłam wściekła. Pani doktor nie raczyła się nawet odezwać jak się umawiałyśmy, więc potraktowałam to jako nie poważne potraktowanie mnie. Było zimno, byłam głodna i dzień cały wtedy zarąbałam... Ja nie zadzwoniłam i Pani Doktor też nie... Może pochopnie, ale cóż. Kilka miesięcy później poszłam znów na nfz, do innej przychodni i Pani Doktor koniecznie chciała mi dac do zrozumienia, że wszystkiemu, co wtedy się działo jestem winna ja i, że powinnam wszystkich przepraszać, nawet pracownice w poprzednim zakładzie pracy, które jak się później okazało robiły wszystko bym się zwolniła, bo... mi zazdrościły. Czego? Nie wiem sama... ale byłam wtedy w takim stanie, że po wyjściu od tamtej Pani miałam ochotę iść na tory kolejowe...
Sanno jeżeli chodzi o Ł, to przeprosił mnie, że krzyknął na mnie i dzis sam zdenerwował sie na nią i powiedział, że mam wypowiedzieć umowę o pracę... Być może masz rację, może związek też ma jakiś wpływ, tylko dla mnie to nie jets jeszcze aż tak wyraźne. Ja sama jestem w stanie, w którym na przemian mam wrażenie, że jestem winna, ze mam kłopotliwy charakter, że może jest ze mną coś nie tak a za chwilę dowiaduję się, że szef mojego Ł powiedział, że na sieci stacji, na której pracuję tak jest, że najpierw jest super i fajnie a później wszyscy uciekają, bo nie mogą wytrzymać... Nie wiem jestem roztrzęsiona...
Ja bardzo wierzę że znajdziesz rozwiązanie najlepsze z najlepszych.
Mahika mam nadzieję, że to rozwiązanie właśnie takie jest, choć jest zajebiście ryzykowne i może nie odpowiedzialne... Po prostu jeśli mam siebie chronic, to nie wyobrażam sobie iść tam, kiedy oni śmieją mi się w twarz, że tak postąpili... Sprzeczne z moimi przekonaniami niestety...
A co teraz będzie
?
Nie wiem, ale lżej się czuję... choć strasznie się boję...