jak kopnąć go w .....

Problemy z partnerami.

jak kopnąć go w .....

Postprzez zizi » 23 paź 2007, o 23:34

mam dość walki o niego :(

chciałabym mieć tyle siły,żeby go olac! :twisted:

Napisałam dziś do niego list pełen gorzkich słów..
>>>na razie trzymam go w torebce.Chce go jutro dać mężowi..Czy odważę się?

mam dość tego,ze ja staram sie różnymi sposobami....a on poddał się...

serce mi pęka jak widze smutek dzieci :(

dosć już tego zawieszenia.
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez bunia » 23 paź 2007, o 23:38

Moze potrzeba Wam wiecej czasu....??
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ewka » 24 paź 2007, o 00:50

List jest ok, może dużo pomóc - ale nie w torebce. Czy się, Droga Zizi, poddałaś? Już? Jest ciężko, wierzę.... ale nikt nie obiecywał, że będzie tylko lekko - takie życie.

Nie poddawaj się, Kobieto :!:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez ewa_pa » 24 paź 2007, o 09:51

wiem zizi jak to wyglada kiedy latami sie starasz poswiecasz a efektow niw widac lub nie ma ...rece opadaja sił brak ...ja jeszcze walcze....8 rok walcze...i nie moge sie zdecydowac na przeciecie tego... czasem chodzi mi to po głowie ale cos we mnie od razu głosno wrzeszczy NIE! rozumiem twoje obawy co dalej to duza zmiana ale jesli dzieci cierpia ...moze to juz czas ku temu ? czy postanowisz tak czy siak powodzenia ci zycze z całego serca :)
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

ile czasu

Postprzez zizi » 24 paź 2007, o 23:24

[color=red][size=9]---------- 23:18 24.10.2007 ----------[/size][/color]

Nie ja nie poddaję się!

Nadal walczę.Szukam w sobie nowej siły.

Na rozwód zawsze jeszcze jest czas..puki co mam nadzieję,że to nie będzie konieczne.

Napisałam,ze chciałabym olac męża,bo cierpię,jest mi ciężko.....A mąż nie stara sie o mnie....z dziećmi ma mizerny kontakt.
Więc ja mam taki plan,że przestanę mu cokolwiek mówić....niech poczuje sie odtrącony..tak jak ja i dzieci...chce być sam ..ok....

Ale czuję,ze mu wcale nie jest dobrze poza domem.Wygląda źle.Nie jest szczęśliwy...
Olał nas..chce nas stracić..niech poczuje samotnosć :!:

Bardzo chcę znalęźć na tyle siły,zeby przez jakiś czas żyć jakby męża nie bylo.
Niech się zastanowi co wyprawia z naszym życiem!

A listu mu nie dam,o w nim i skrytykowałam go ..i pisalam,że jast coś takiego jak wybaczenie..i praca na nowo...na razie nie będę męża prosić o to,żeby postarał sie..,że nie jest wszystko skreślone

dość żebrania!

Robie to mając nadzieję,ze w końcu go odzyskam :(

to najtrudniejszy czas w moim życiu :(

[color=red][size=9]---------- 23:21 ----------[/size][/color]

Ewa_pa

podziwiam cię :kwiatek2:
Osiem lat walki....
ja chyba nie wytrzymałabym tylu lat....chociaż ..tez staje na glowie

Trzymam kciuki,żeby u ciebie było dobrze :serce2:

[color=red][size=9]---------- 23:24 ----------[/size][/color]

Buniu wiem,że trzeba czasu....

jednak ta jego wyprowadzka trwa juz dość długo....5 tygodni !

Taki stan zawieszenia nie może trwac w nieskończonosc.....szkoda dzieci i mnie....
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez ewka » 24 paź 2007, o 23:55

Zizi, jeśli wiesz, co robić i jak... to masz z górki - bo wg mnie najgorszy jest czas takiego zawieszenia, kiedy ani nie potrafimy w tę ani w tę - Ty podjęłaś jakąś decyzję, a ja życzę Ci wytrwałości i powodzenia. To jest jakiś Twój krok naprzód.

Co zrobiłabym ja? Ja nie zniosłabym tych niedopowiedzeń... nie da się wymusić na kimś tego, aby na nasze życzenie pękł. Nie da się - on musi poczuć, że pęknąć chce (a sama pęknąć nie umiesz, widzisz?).... ale ja sama chyba pękłabym w sobie, gdybym nie mogła powiedzieć tego wszystkiego, co się we mnie burzy: oczekiwania i to, jak jest ważny (zwłaszcza, że jak mówisz: "Wygląda źle.Nie jest szczęśliwy..."). Wydaje mi się, że nie darowałabym sobie tego, że mam być w jakieś tylko powłoczce, swoje uczucia chowając głęboko dla niepoznaki... kiedy widziałabym taką kupę nieszczęścia. To oczywiście żadna gwarancja na nic... ale miałabym spokojny żołądek - jak Agik mówi, że wirówka w brzuchu - nie chciałabym sobie wyrzucać, mieć do siebie żal za jakieś czegoś ominięcie.

Więc nie zniosłabym i dlatego napisałabym duży, duży list... a w nim to, co było dobre, to złe i to, jakie może jeszcze być. On miałby chyba dużo czasu, aby go spokojnie przeczytać nawet ze 100 razy. I dałabym mu go... moje Słonko też z tych, których trzeba się domyślać... i gdyby potem przyszedł i się przytulił bez nawet jednego słowa - to już wiedziałabym wszystko. On chyba też.

Trzymaj się
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 25 paź 2007, o 00:07

Ja bym dodala list ale bez ataku.....taki prosto z serca.....zazwyczaj "wina" lezy gdzies po obu stronach wiec moze lepiej nie atakowac i oskarzac....no ale serce Ci samo pewnie podpowie najlepiej.
:buziaki:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Pytajaca » 25 paź 2007, o 20:42

Madra Ewa powiedziala wszystko...

Podobno list zaczyna sie od zlosci a konczy na ...wyrazach milosci. Podobno zlosc wtedy przechodzi. A i wysylac go nie trzeba. Taki list ma wlasciwosci terapeutyczne.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: odigavo i 190 gości

cron