Taniec chochoła... czas nie leczy moich ran...

Problemy z partnerami.

Taniec chochoła... czas nie leczy moich ran...

Postprzez Ola23 » 15 maja 2007, o 13:23

Witajcie kochani! Czuję się dzi¶ ¶rednio dobrze - dużo by pisać o szczegółach...tak tylko chciałam się trochę pożalić:( Chodzę na terapię i co prawda jestem z niej bardzo zadowolona...ale...no wła¶nie jest to "ale". Terapeutka u¶wiadamia mi pewne rzeczy - o których ja wolałabym nie my¶leć...dotyka spraw, których ruszanie jest okropnie bolesne, a pozostawienie ich takimi jakimi s± teraz to katastrofa. Z jednej strony czuję się więc lepiej, bo mam większ± ¶wiadomo¶ć tego co się ze mn± dzieje itp, a z drugiej strony czuję, że emocje stoj± w miejscu...niedługo będzie rok od kiedy wypłynęła zdrada mojego męża - i od tego czasu nie było żadnej sytuacji, która przyniosłaby mi poczucie ulgi (pominę to, że tak na prawdę dopiero od grudnia mój m±ż zakończył romans...tak przynajmniej twierdzi...). Innymi słowy - mija czas a ja trwa w chocholim tańcu razem ze swoimi wspomnieniami, emocjami, zranieniami, nieufno¶ci± i obawami na przyszło¶ć. Nic się we mnie nie uleczyło. Dzięki terapii u¶wiadomiłam sobie, że jestem zupełnie zamknięta na męża,Nie wierzę mu, nie ufam, ci±gle mam w głowie że jest zdrajc± - cokolwiek by nie zrobił nie zmieni tego! Według mnie jest wyrachowanym i perfekcyjnym aktorem...- przynajmniej taki jest jego obraz w mojej głowie. Narasta moja frustracja - agresja - tendencja do gorzkich przemy¶leń i ...coraz większa ochota na rozstanie. Chcę się uwolnić od niego bo za każdym razem kiedy na mnie patrzy my¶lę o tym co mi zrobił...za każdym razem gdy mnie dotyka my¶lę o tym gdzie pchał te swoje łapska - OBLE¶NE!!!!!!!!! można by dużo pisać - ale kochani - oto konkret - odpowiedĽcie mi proszę :

1. Czy też tak mieli¶cie, że czas zamiast leczyć rany sprawiał, że jeszcze bardziej bolały. Brała was coraz większa w¶ciekło¶ć i pogarda dla niewiernego partnera?

2. Czy było tak, że z czasem coraz konkretniej mysleli¶cie o odej¶ciu?????


3. Sk±d wzi±ć siły na to, by odej¶ć??????


Pozdrawiam was i czekam na odp:(
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

mam podobne odczucia

Postprzez gagunia1974 » 15 maja 2007, o 15:50

Witaj Olu23!!!

Czytaj±c Twoje słowa widzę siebie i swoje odczucia.

Mój m±ż zabawiał się z "małp±" przez pół roku (twierdzi, że nie spali ze sob±, choć trudno w to uwierzyć). Ja też go ci±gle podejrzewam, sprawdzam, wypytuję. Nie wierzę mu. Po jego pierwszym flircie (3-miesięcznym) i jego zapewnieniach, że to się nigdy więcej nie powtórzy, czułam sie lepiej niż teraz. Byłam przekonana, że się nam ułoży, że będziemy się kochać. Obecnie tego nie widzę i im więcej czasu mija od momentu, gdy się o tym dowiedziałam, tym jest gorzej. Odpowiedzi na Twoje pytania:
1. tak, rany bol± coraz bardziej, łapię się na tym, że ciagle o tym my¶lę, ci±gle płaczę, nie radzę sobie sama ze sob±.
2. rozmawiam z mam±, mówię jej o tym, co czuję, na co mama mi odpowiada, żebym nie brała tego wszystkiego aż tak do siebie, żebym to odcięła grub± kresk±. ja tego nie potrafię i coraz czę¶ciej jawi mi się wizja napisania pozwu rozwodowego i rozstania na zawsze.
3. sk±d wzi±ć siły? sama jestem ciekawa, ale my¶lę, że pewnego dnia muszę to zrobić.
on jest kim¶ innym, stał się obcy. widzę, że przeżywa tę sutuację. Mój drogi-jest za póĽno!! Trzeba było wcze¶niej my¶leć!!!

Pozdrawiam i z całego serca życzę tego, żeby¶ wiedziała, jak± decyzję podj±ć.
gagunia1974
 
Posty: 6
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:31
Lokalizacja: Gorzów Wlkp.

Postprzez echo » 16 maja 2007, o 11:06

hej Olu¶,
u mnie bylo tak, że poziom frustacji, depresji i w¶ciekło¶ci był mniej więcej taki sam przez ok. 9 miesięcy (jak ci±ża ;). I czasem wydawało się , ze juz lepiej po czym w jednej chwili miałam wielk± ochotę, żeby go np. zadusić, albo skończyc ze sob±. Nawet takie my¶li przychodziły mi do głowy, ale na szczę¶cie sama się nimi przerażałam i dawałam spokój, bo nie warto rezygnować z życia w sumie z tak błehego powodu. Żal , gniew, gorycz wychodziły ze mnie sukcesywnie, a teraz (po 2,5 roku od strzału ) czasem mam łzy w oczach, a czasem ¶mieję się z tego.

Przy czym sytuacja każdego z nas jest inna. Ja byłam pewna na 100%, że romans skończył się wiele lat temu (to była sytuacja sprzed lat i gdy sie to działo 8 lat temu,w ogole nie miałam tej ¶wiadomo¶ci, że co¶ się dzieje), bo ta kobieta (nasza wspólna koleżanka z któr± utrzymywali¶my dobre kontakty, wiedz±ca o naszym dziecku) jest od wielu lat za granic± ze swoim mężem, którego robiła w konia notorycznie.

Po tych 9 miesiacach sama wyjechałam na wakacje i wróciłam jak nowo narodzona. Tak skutecznie oderwałam się od tego szaleństwa i zrelaksowałam, że zaczęłam się cieszyć życiem na nowo.
Ja akurat dałam szansę mężowi i naszej rodzinie, bo widziałam jego starania , aby naprawić wszystko. bardzo się zmienił na lepsze i teraz jest dobrze, przy czym wcale nie jestem pewna, że znowu nie pu¶ci mnie kantem. Ale teraz my¶lę sobie, że nawet gdy się tak zdarzy wcale nie będę szaleć z tego powodu. Będę szukać kogo¶ innego, albo będę sama i tyle. Ale obiecałam sobie, że łzy nie uronię. Nie wiem jak będzie, ale nie przejmuję się tym tak bardzo. Staram się nie martwic na zapas i dzięki temu jestem szczę¶liwa. Brak zaufania i poczucia bezpieczeństwa w ogóle nie przeszkadza mi być szczę¶liwym człowiekiem (pewnie niejeden psychoterapeuta pukn±łby się w czoło i stwierdził, ze jestem nienormalna ;), ale who cares? ). Dzieje się tak, za spraw± moich nowych, fantastycznych zajęć i pracy, mojego dziecka, mojego TERAZ fajnego męża i wielu innych drobnych i wielkich rzeczy.

Moim zdaniem determinuj±ce jest to, żeby poczuć się dobrze ze sob±, poczuc swoj± warto¶ć, wybaczyć przeszło¶ć i obserwować , czy facet się stara. Bo je¶li się stara - chyba warto powalczyć, a jesli nie - to wła¶nie narastaj±ca frustracja daje siły, żeby odej¶ć i poszukać szczę¶cia na nowo. Trzymam kciuki za Ciebie. Po burzy zawsze przychodzi spokój i tego na pocz±tek najbardziej Ci życzę.

¶ciskam Cię mocno i pozdrawiam
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

kochana ECHO :*

Postprzez Ola23 » 16 maja 2007, o 13:45

Bardzo mnie podniosły na duchu Twoje słowa:) mój m±ż stara się jak może - robi dla mnie rzeczy, które kiedy¶ by mu do głowy nie przyszły, jest na prawdę bez zarzutu...problem chyba tylko w tym, że co jak mocno mnie zranił spowodowało, że się całkowicie na niego zamknęłam...tzn...nawet gdyby co rano słał mi łóżko płatkami róż, a nocami ¶piewał serenady pod balkonem to i tak mnie nie ruszy...tzn nie sprawi, że poczuję się kochana. Często się zdarza, że za co¶ mnie chwali przy obcych ludziach. To idiotyczne, ale dostaję w¶cieklizny gdy słyszę jak wygłasza jaka to jestem piękna, m±dra, zorganizowana, jak wspaniale gotuję, jak ¶wietnie sobie radzę w każdej sytuacji i jaki to on nie jest ze mnie dumny - pojawia się wtedy mój cyniczny u¶mieszek i my¶lę sobie "no dobra Stary...to dla czego traktowałe¶ mnie jak ¶cierę????". Powiedziałam mu nawet, żeby mnie tak nie wychwalał, bo mi to wcale nie robi dobrze. Mechanizm tej sytuacji pokazuje niebezpieczn± rzecz - w głębi duszy i serca ja nie wierzę, że on jest szczery w czymkolwiek, mam ci±głe wewnętrzne przekonanie o tym, że on nadal kocha tamt±, a ze mn± jest "dla przykrywki" i ¶więtego spokoju...Zdaję sobie sprawę, że rzeczywisto¶ć może być inna, ale nie biorę tego na serio. Wbiło mi się do głowy - że on mnie nie kocha i teraz choćby on mi niebo dał, ja nigdy w to nie uwierzę:(
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Postprzez ewka » 16 maja 2007, o 15:02

Oj Olu - nigdy nie mów nigdy. My¶lę, że jak postarasz się, aby wbiło Ci się do głowy, że zdradza się nie tylko dlatego, że przestało się kochać... to będzie Ci łatwiej.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ola23 » 16 maja 2007, o 17:27

Masz rację Ewcia...zdradza się z wielu różnych powodów...czasem tak głupich i prozaicznych że aż strach...ale wydaje mi się że je¶li kto¶ wyrzuca z domu kochaj±c± żonę i małe dziecko i obiecuje kochance że spędzi z ni± życie to kieruj± nim chyba poważniejsze rzeczy i ciężko jest założyć, że jego miło¶ć nigdy nie wygasła...Mój m±ż w swoim zakłamanym ¶wiecie miał mimo wszystko jasny kierunek działania - za wszelk± cenę próbował się ode mnie uwolnić i zast±pić mnie kochank±, a kiedy pojawiły się problemy wymagaj±ce od niego jaj i odwagi wytrwania w postanowieniu zmiany partnerki to próbował popełnić samobójstwo, albo po prostu tchórzył... Usłyszałam, widziałam i chyba odczułam za dużo rzeczy, które nie pozwalaj± mi uwierzyć, że on mnie kiedykolwiek kochał...Jakkolwiek nie jest na prawdę. Być może on nigdy nie przestał mnie kochać, być może żałuje tej zdrady - ale cóż z tego...zniszczył we mnie to, czego teraz najbardziej potrzeba - wiary w miło¶ć...w to, że w ogóle istnieje...
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Postprzez Abssinth » 16 maja 2007, o 18:25

Olu...byc moze wszystko to, co sie stalo, sprawilo, ze Twoj maz dojrzal i zrozumial, kim byl a kim powinien byc...moze Ty jeszcze zapomnisz, zobojetniejesz na to, co sie stalo, moze on 'odkupi swoje winy' w jakis tam sposob...

....ale, z drugiej strony...jesli nie....to nie znaczy to wcale, ze juz nigdy nic dobrego Cie w zyciu nie spotka....wiem, ze boli, wiem, ze cierpisz i jeszcze bedzie bolalo przez dlugi czas.....ale, niezaleznie od wszystkiego, Twoj maz jest tylko jednym z wielu facetow na tym swiecie - i nie wszyscy zdradzaja, nie wszyscy zachowuja sie nieodpowiedzialnie, nie wszyscy rania swoje kobiety...

bedzie dobrze.
wierze w to bardzo, ze niezaleznie co sie stanie, wszystko bedzie dobrze w koncu.

pozdrawiam cieplutko

A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez marynia » 16 maja 2007, o 19:11

Oj, Olusia, Olusia...

Ja aż do dzisiaj my¶lałam, że chodzi o Twoj± bezmiło¶ć, że to Cię tak męczy...Czy Ty go nadal kochasz? Dalczego uważasz że on CIę już nie kocha?

Zgodzę się z Ew±, nie zawsze zdradza się dlatego, że przestało się kochać swoj± połówkę. Czasami zdradza się z głupoty, z powodu własnej słabo¶ci, z zagubienia, bo uległo się czyjemu¶ omamieniu, bo miło¶ć x km st±d. Wiesz, może się teraz na mnie pogniewasz, rozzło¶cisz, może nie tylko Ty. Ale on Cię zdradził w czasie, gdy byli¶cie daleko od siebie, może dał się tamtej kobiecie omamić, ogłupić.Nie wszyscy maj± mocny kręgosłup moralny.Niestety, straszne to, ale tak jest. Znam dużo kobiet, którym nie przeszkadza obr±czka u mężczyzny w próbach zdobywania go. MężczyĽni nie dostrzegaj± tego jak s± owijani wokół damskiego paluszka. Czasami gdy nie ma ich kto przywołać do porz±dku, lub brakuje owego kodeksu wewnętrznego w głowie,w sercu -popełniaj± bł±d.

Nie chcę w żaden sposób tu tłumaczyć Twojego męża, ale my¶lę, że jego starania wynikaj± wła¶nie z miło¶ci do Ciebie - Ciebie jako kobiety, żony, (a nie tylko jako matki swojego dziecka), ze zrozumienia swojego strasznego błędu, z chęci zado¶ćuczynienia Ci za krzywdy jakie Ci wyrz±dził. NIE MOŻNA SIĘ TAK STARAĆ z innego powodu.

Może on teraz, gdy jeste¶ przy nim,gdy widzi jaka jeste¶, zdaje sobie sprawę, jaki skarb mógłby stracić i rzeczywi¶cie, od nowa się Tob± zachwyca, zakochuje, podziwia, pukaj±c się jednocze¶nie w czoło nad swoj± głupot±???


Minęło bardzo mało czasu od tamtych zdarzeń, Olu. Wiem, że Tobie czas inaczej płynie po¶ród takich rozmy¶lań, smutku ale taka jest prawda. To zaledwie parę miesięcy. Nie da się takiej niespodziewanej choroby w zwi±zku, w sercu w mig pokonać, zapomnieć o niej. Bo to było jak choroba, okrutna, niespodziewana. Diagnoza -szok. Co dalej? Co z planami, marzeniami? Bolało, cierpiała¶, więc zdecydowała¶ się na operację - terapię. Teraz jeste¶ w trakcie takiej operacji, na otwartym sercu. Nie rozmy¶laj za dużo, nie wysuwaj jeszcze wniosków, nie ma co my¶leć -operacja wci±ż trwa. Czas na wnioski będzie po operacji. Możliwe, że konieczna będzie jeszcze jedna operacja, może przeszczep. Ale może też wrócisz do zdrowia. Może tak też być, prawda?

Powiem Ci tak. Mój m±ż nie zdradził mnie z inn± kobiet±, ale zdradził mnie - jako swojego przyjaciela, człowieka. Zrobił mi krzywdę, wiele krzywd. NIe wiem czemu, czym sobie na to zasłużyłam Może był słaby, zagubiony. To nie ma już znaczenia. Czułam straszny gniew w ¶rodku, żal, ból, cierpiałam - jak Ty. Dlaczego on mi to robi/zrobił, dlaczego on mnie nie kocha (chociaż co trzeci dzień mówił że kocha). W końcu ja przestałam go kochać. Byłam z nim tylko ze względu na dzieci, ze swoim złamanym sercem, łudz±c się, ze którego¶ dnia co¶ się zmieni, ON zmieni TO zachowanie w stosunku do mnie. Żyłam nadziej± na lepszy czas, ale nic się nie zmieniało, więc zakończyłam ten zwi±zek. Ja też żyję z wyrokiem. Rozbiłam moim dzieciom dom, bo nie umiałam żyć z ich ojcem, nie umiałam znie¶ć jego zachowania, tego jak mnie traktował.Ale wierz mi, gdyby on przyszedł do mnie po naszym rozstaniu, obiecał poprawę, starał się zmienić swoje zachowanie - dałabym mu szansę. Wierzę, że pokochałabym go na nowo.

Wierzę, że miło¶ć da się odbudować, jeżeli jest skrucha, chęć poprawy, zmiana.

Życie po zdradzie jest jak życie z wyrokiem. Ale życie samotnej matki, zwłaszcza samotnej na skutek swojej decyzji - też.Wierz mi, bardzo mnie boli, piszę Ci to tak bez znieczulenia, przepraszam Cię bardzo. Nie chcę Cię dodatkowo ranić, chcę Cię jedynie prosić, maj±c na uwadze Twoje dobro, by¶, je¶li jest w Tobie jeszcze miło¶ć do niego i chęć i siła do walki o ten zwi±zek - by¶ dała sobie czas.

Każdy niesie swój krzyż. Każdy inny. Gdy w trudnych chwilach, gdy widzę zakochane małżeństwa, męża troszcz±cego się o swoj± żonę, ich wzajemn± czuło¶ć, płaczę w duszy i pytam, choć już obiecałam nie pytać - dlaczego? dlaczego ja tego nie mam? Dlaczego mi się nie przydarzyła wielka, dobra miło¶ć? I pytanie cichnie we mnie. Nabieram pokory.Bo ja znam ich krzyż. Oni też go maj±. Wielk± miło¶ć do siebie ale i chore dziecko. Tamci - buduj± od nowa swój zwi±zek, też po zdradzie. Widocznie nie można w życiu mieć wszystkiego. Musimy się Olu chyba z tym pogodzić, i Ty i ja, co? Niestety życie nie jest sielank±, szybko musiały¶my się o tym przekonać:(

Czasami chciałoby się by w życiu było jak w grze.Gdy nam nie wychodzi, tracimy po minucie jedno życie, drugie - a tu jeszcze tyyle przed nami. NIe ma szans na dobry wynik.Najlepiej szybko "skuć się", bez starania się i game over. Można zacz±ć od nowa. Now± grę - lepiej, staranniej, bezbłędnie. Niestety w życiu tak nie jest. Choć technicznie da się to zrobić - pozostaj± jeszcze uczucia...

Ciężki co¶ ten mój list, mam nadzieję, że nie zasmuciłam Cię jeszcze bardziej. Wiesz, że nieba bym Ci chciała przychylić, Olu...
Trzymam z całej siły kciuki za pomy¶lne rozwi±zanie, za pomy¶lny dla Ciebie przebieg operacji. Za każdy Twój dobry, spokojny, radosny dzień.
Buziaczki.
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez Ola23 » 16 maja 2007, o 22:11

Dziękuję wam wszytskim...a Tobie Maryniu przede wszytskim...stawiasz mnie na nogi. Aż się poryczałam ze wzruszenia...brak mi słów by opisać to, jak wiele dla mnie znacz± dobre gesty życzliwych ludzi...brak mi słów... wiem, że słowa nie s± tu potrzebne, bo każdy z nas to czuje...Maryniu...jeste¶ Skarbem!
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Postprzez marynia » 16 maja 2007, o 22:23

Trzymaj się Malutka,
Główka do góry!

Jestem z Tob±, nawet jak się nie odzywam, nawet, jak Ty się nie odzywasz - my¶lami jestem z Tob±, pamiętaj!
papa, życzę Ci dobrej, pogodnej nocy :*
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez ewka » 17 maja 2007, o 07:15

Ludzie kochaj± na różne sposoby... chciałoby się czasami inaczej, żeby piękniej było, żeby podobnie jak ci, co w parku na spacerze z dziećmi - jednak nigdy nie widać tego, co dzieje się naprawdę, a też maj± swoje "co¶". Nie wierzę w idealne pary.

Ola23 napisał(a):zniszczył we mnie to, czego teraz najbardziej potrzeba - wiary w miło¶ć...w to, że w ogóle istnieje...

Oczywi¶cie, że istnieje! Nie wolno w±tpić na podstawie słabego i zagubionego człowieczka, który nie wyrobił na jakim¶ zakręcie. Odbudujesz tę wiarę, Olu - bo jak chcesz żyć? To tak, jakoby¶ poddała w w±tpliwo¶ć swoj± zdolno¶ć do kochania.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 17 maja 2007, o 09:06

Wsztstkie macie po trochu racje.....to trudny temat....mysle jednak,ze sa granice ale to indywidualna sprawa.
Oli malzonek to jeszcze sam dzieciak....moze Olu da Ci sie go wychowac bo przeciez bardzo tego pragniesz.....jestes obowiazkowa "mama"....dzieciak sie zagubil,nawet probowal zwiac.
Podziwiam Twoja upartosc....nie bardzo rozumiem tylko w imie czego ale jesli Tobie jest z tym dobrze to najwazniejsze.....probuj moze chlopak nie bedzie "marnotrawnym synem".
Pozdrowionka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez echo » 17 maja 2007, o 15:22

Ja tylko domy¶lam się dlaczego Ola trwa przy mężu: może chce żeby córka miała ojca przy sobie, może mimo wszytsko wierzy, że da się odbudować rodzinę, może troche boi się losu samotnej matki. Nie wiem jak jest z Ol± , ale ze mn± tak było.
Jedna rzecz mnie zaniepokoiła w Twoim po¶cie Olu, że uważasz, że M±ż traktował CIEBIE jak "szmatę". Po pierwsze on SIEBIE tak traktował , nie Ciebie, wpędzasz się w poczucie winy i niższo¶ci, choć przecież nie Ty zawiniła¶. Ty jeste¶ bez zarzutu, uwierz w to i nie dołuj się takimi rzeczami.
Po drugie my¶lę, że on nie robił tego celowo, żeby Ciebie ukarać, czy zranić. Robił to z głupoty i egoizmu. Tak mi się wydaje, że młody facet z dala od żony jest łatwym, oj łatwym łupem dla spragnionych "miło¶ci po trupach" dziewczyn. Krew nie woda, testosteron i inne hormony kipi± co, niestety, co w poł±czeniu z powszechnym dzis egoizmem daje efekt zdrady. Ja uważam to za słabo¶ć. I nawet współczułam na swój sposób swojemu zdrajcy, że okazał się takim mięczakiem. Nie umiał, nie chciał się oprzeć. On tłumaczył mi, że był zdesperowany, nie czuł się kochany, samotno¶c, kompletna pomyłka itde. Więc szukał swojego szczę¶cia na o¶lep, a on nas (mnie , dziecku) wcale nie my¶lał, bo go zaćmiło. Jego celem było wlasne szczę¶cie, a nie ranienie innych. To jeszcze egoizm, nie sadyzm.
Zdaje mi się , że u Twojego męża mechanizm był podobny, banalny do bólu, realny brak kobiety u boku trzeba skompensować inn± kobiet±, ale tu przestał kontrolować rozs±dek i popłyn±ł za daleko. Fakt, że chciał się zabić - ¶wiadczyć może, że ma jednak resztki empatii, bo przecież mógł odej¶ć od Was zupełnie i żyć z tamt±. A jednak tak nie jest. Więc facet chyba walczy ze swoj± słabo¶ci±. Mam nadzieję. Ale je¶li Ty nie dasz mu szansy za jaki¶ czas - pewnie się wyczerpie, bo chyba nie jest facetem z twardymi zasadami, których się teraz wcale nie promuje. Albo Ty zdecydujesz się jednak odej¶ć. Żeby cos z tego wyszło walka musi być wspólna. Ty po trochu odpuszczasz, on oczywi¶cie bardziej się stara. A będzie się starał jeszcze bardziej gdy będzie czuł jak±¶ minimaln± motywację. Tak mi się wydaje.
Je¶li oczywi¶cie czujecie, że faktycznie jest o co walczyć.
Wiem, że to bardzo trudne wybaczyć i uwierzyć mu (z twojej strony) , a z jego znosić wyrzuty sumienia i swego rodzaju upokorzenie. Bardzo to trudne rzeczy, ale wszystko jest dla ludzi.

buĽka i ¶ciskam mocno
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 115 gości

cron