Gdzie poniesie nas życie, z tego miejsca patrzymy...

Problemy z partnerami.

Gdzie poniesie nas życie, z tego miejsca patrzymy...

Postprzez Księżycowa » 18 gru 2010, o 21:13

Każdy patrzy na nie inaczej... no właśnie... my chyba zupełnie inaczej niestety :? Wybaczcie, wątek bedzie mieścił kilka tematów... ale nie chcę zaśmiecać forum... pojawił się problem... ja go chyba na razie odczuwam...

Nasze poglądy różnią się... on rygorystycznie uważa, że zdrada jest powodem do rozstania. Ja też takm kiedyś myślałam. Oczywiście zdrada z premedytacją, to oczywiście nie ma o czym mówić, zakańcza związek, ale jeśli dla przykładu jest sytuacja między ludźmi i oni oboje się gubią, ale po jakimś czasie ta strona zdradzona na prawdę żałuje. Nie mam tu na myśli jakiegoś kobieciarza, notorycznego i ślepej kobiety, nie... Chcę powiedzieć, że są w życiu różne sytuacje i nauczyłam się, że nie wszystko jest proste...

Osobiście nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że mąż prosił by mnie w przyszłości o wybaczenie, to musi bardzo boleć, ale jeśli gdzieś coś pękło i zwyczajnie się stało, to jeśli to był przez całe lata małżeństwa dobry człowiek, to przecież dlaczego nie dać mu szansy? Widać kiedy warto, kiedy na prawdę zależy drugiej o sobie i chce naprawić swój błąd... Jesteśmy tylko ludźmi...

Może mnie skrytykujecie, ale tak sądzę, że jak się kogoś kocha i jest to zdrowy związek, to dlaczego z góry skreślać wszystkie piękne chwile, które się z tą osobą przeżyło?

Mój Ł mówi, że w tym momencie nie ma o czym mówić, że taka osoba już dla niego nie istnieje i żadne przeżyte chwile nie mają już znaczenia...
Dla niego wszystko jest takie proste... nic takie nie jest...

Nie chcę oczywiście tu go zdradzać, ale mnie przeraża to... Kiedy mi to powiedział zmroziło mnie jakoś, jakbyśmy się różnili... Nie czuję się chyba przy nim jak powinnam, nie wiem jak to określić... pewnie?


To samo dotyczy drastycznego tematu - sponsoring. Biorąc pod uwagę sytuacje i koszty życia mnie przestaje dziwić, że dziewczyny się na to decydują. Życie coraz droższe... Okazało się, że jak Ł zacznie płacić za szkołę, to możemy nie wyrobić, wyobrażacie sobie? We dwójkę pracując na pełen etat? Dobrze, że ja mam 2 lata gratis, bo nie wiem co by było...
ale wracając do tematu...
Nie wiem czy ja jestem pusta, może się nie szanuję, ale czasem sobie myśle, że możliwe, że bym się na to zdecydowała, oczywiście Ł tego nie powiedziałam... ale zapytałam o zdanie.

Dla niego taka dziewczyna, to zwykła dziwka... Znów wszystko ma czarno na białym... nie każdy jest bogaty, nie każdego stać na studia a większość osób chciało by się wykształcić... może to kiepski przykład, ale jest ich przecież o wiele więcej... Rok temu jak mieszkałam z rodzicami, to mieliśmy kryzys, ja bez pracy i oni też... Nie było za co obiadu zrobić... opłaty... szok.

Dziwnie się teraz przy nim czuję, wiedząc, że być może zebrałabym się na odwagę i to zrobiła, czuję się przy nim taka ,,na marginesie". A wiecie co mnie przeraża najbardziej? On nie wie kim ja jestem, nie wie, że mam takie poglądy, nic przy nim nie mówię...

Ciężko mi a tym wszystkim, czuję, że oddziela nas gruba kreska... :cry:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Gdzie poniesie nas życie, z tego miejsca patrzymy...

Postprzez Filemon » 18 gru 2010, o 21:46

kasiorek43 napisał(a):.....Może mnie skrytykujecie, ale tak sądzę, że jak się kogoś kocha i jest to zdrowy związek, to dlaczego z góry skreślać wszystkie piękne chwile, które się z tą osobą przeżyło?

Mój Ł mówi, że w tym momencie nie ma o czym mówić, że taka osoba już dla niego nie istnieje i żadne przeżyte chwile nie mają już znaczenia...
Dla niego wszystko jest takie proste... nic takie nie jest...

Nie chcę oczywiście tu go zdradzać, ale mnie przeraża to... Kiedy mi to powiedział zmroziło mnie jakoś, jakbyśmy się różnili... Nie czuję się chyba przy nim jak powinnam, nie wiem jak to określić... pewnie?


Ja te sprawy odczuwam bardzo podobnie do tego co tu napisałaś o samej sobie (a ja cytuję) i podobnie jak Ciebie, też by mnie trochę zmroziło na Twoim miejscu...

JEDNAK... to co dalej piszesz o sponsoringu jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe - szczególnie w zestawieniu z tym, co piszesz wcześniej i z tym, że piszesz, że nie chcesz popełniać zdrady...

No ale ja nie rozumiem: jeżeli zdecydowałabyś się na sponsoring, czyli pod tą nazwą rozumiem kontakty seksualne za pieniądze, no to moim zdaniem jest jasne, że zrobiłabyś z siebie dziwkę, jak się to potocznie określa (albo prostytutkę, jeśli ktoś woli takie określenie) i w tym obszarze mam całkiem podobne zdanie do Twojego partnera...

Nie rozumiem, jakim cudem mogłabyś uprawiać taki "sponsoring" i jednocześnie nie zdradzać swojego partnera - przecież to się jedno z drugim wyklucza...

Nie wiem, może ja Cię w ogóle jakoś źle zrozumiałem... no ale jestem zszokowany, że w ogóle takie pomysły przychodzą Ci do głowy, w sytuacji, kiedy oboje ze swoim chłopakiem jesteście w stanie wykonywać taką czy inną pracę zarobkową, nie cierpicie głodu ani braku dachu nad głową i tak dalej...

Wiesz, przychodzi mi do głowy, że może Twój chłopak coś tam wyczuwa z tego "sponsoringu", który chodzi Ci po głowie i dlatego tak ostro wypowiada się na temat zdrady - jeśli tak, to powinna być to dla Ciebie wystarczająco jasna informacja, że jeśli spróbujesz w ten sposób zdobywać pieniądze, to w Jego oczach będziesz zdyskwalifikowana jako partnerka... (w moich oczach także by Cię to dyskwalifikowało, ale to mniej ważne...) jeśli natomiast coś takiego robiłabyś za Jego plecami, to wówczas byłoby to ordynarne, obrzydliwe oszustwo, moim zdaniem...

prawdę mówiąc, to trochę mnie zszokowałaś, że w ogóle coś takiego chodzi Ci po głowie... no wiesz co...?! zastanów się co sama sobie i Jemu byś w taki sposób zrobiła...! :? ja bym Ci kupił "wagon młotków", żebyś w ogóle wybiła sobie coś takiego z głowy, bo byłoby z tego tylko nieszczęście, według mnie...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Księżycowa » 18 gru 2010, o 21:53

Filemon to ja chyba nie napisałam, że jeśli bym się w ogóle odwazyła (bo tego nie wiem), to nie będąc w związku, czyli jest to w ogóle wykluczone... Ale generalnie rozumiem dlaczego takie rzeczy dzieją się na świecie i zobacz, gdybym miała sama wynajmowac i się utrzymać, to jest to nie możliwe... wtedy moze bardziej bym się nad tym zastanowiła... Ale generalnie wkurza mnie, że nie może my nigdzie iść, bo nie mamy za co, że ciągle zapierdal w pracy i jeszcze źle a my nic z tego nie mamy, wiesz na dłuższą metę, to wpędza człowieka w różne stany psychiczne, niekoniecznie dobre.... :?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez Sanna » 18 gru 2010, o 22:01

Ja to rozumiem tak, że twój chłopak kwestie zdrady czy sponsoringu widzi czarno-biało, a Ty dostrzegasz różne odcienie szarości. Kasiorku w mojej opinii lepiej że to widzi czarno-biało, niż miałby dla zdrady czy sponsoringu nie widzieć żadnych przeciwskazań . :wink:

Ale co Cię tak uderzyło? Niemożliwe że sama tematyka, bo podejrzewam że nie planujesz ani zdrady ani szukania sponsora.

Czy tak bardzo boleśnie odebrałaś sam fakt, że wasze opinie się róźnią? Wydaje mi się, że to nic złego, dopóki zgadzacie się w najważniejszych sprawach, dopóki wyznajecie te same wartości.

Co Cię właściwie tak zabolało , Kasiorku?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Filemon » 18 gru 2010, o 22:05

kasiorku, tak, wiem, że takie coś może wpędzać w różne niedobre stany psychiczne... doświadczałem tego także w moim życiu...

ale myślisz, że prostytucja nie wpędzałaby w żadne niedobre stany...? ja nie próbowałem nigdy się prostytuować, niemniej wystarczy mi sobie wyobrazić, żeby odczuć w sobie, jakie byłoby moje samopoczucie w takim czymś... :?

no chyba, że człowiek jest w pewien sposób poważnie wypaczony psychicznie, to wówczas może nie odczuwać wyraźnie i świadomie, jak prostytuowanie się odziera go z godności, pozbawia intymności, radości z seksu, itp... według mnie, to jest rodzaj błota, w którym nikt względnie normalny i krańcowo nie przymuszony nie będzie się chciał taplać z własnej woli...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Abssinth » 18 gru 2010, o 22:17

a ja rozumiem doskonale Twoja Kasiorku reakcje - to, ze jest tylko czarne i biale, to, ze jesli ktos popelnil jeden blad, to go od razu skresla w jego oczach...

i tez jestem w stanie zrozumiec, ze czasem, w niektorych przypadkach, zdrada moze byc 'do przebaczenia'...i jestem w stanie zrozumiec sponsoring, jesli jest dla 'wyzszego celu' jakim bylyby na przyklad studia i dobry start w zycie...ktos, kto sie prostytuuje, moze byc jednoczesnie dobrym czlowiekiem - niestety dla niektorych ludzi to jest nie do pomyslenia.

nie rozumiem ludzi, ktorzy widza tylko czarne i biale i nic poza tym - dla mnie to oznacza bardzo waskie horyzonty myslowe i nie lubie z takimi ludzmi rozmawiac, zwlaszcza na drazliwe tematy...:/ Ciezko mi jest wyobrazic sobie, ze bylabym w zwiazku z osoba, przy ktorej nie moge wypowiedziec swojego zdania na jakis temat, z ktora nie moge porozmawiac na tyle, ze nawet nie wypowiadam swojego zdania...

czy nie jest tak, ze sie tez troche boisz, ze kiedys byc moze Ty popelnisz jakis blad (niekoniecznie nawet wiazacy sie z tym, o czym piszesz!) i dla niego tez bedziesz 'skreslona', i wszystko inne bedzie niewazne?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Viki » 18 gru 2010, o 22:31

A ja nie wyobrażam sobie życia z facetem dla kasy, żeby osiągnąć w życiu cokolwiek, nawet wykształcenie, które bardzo chciałabym mieć wyższe.
Jest coś takiego jak honor i godność, wiem, dewaluacja, tracą na wartości, ale jednak. Dla mnie to zwykłe kurewstwo i tyle.
Ale to wolny wybór każdego człowieka, ja tam nie wnikam, nie oceniam i żyję po swojemu
Viki
 
Posty: 41
Dołączył(a): 30 maja 2010, o 18:32

Postprzez caterpillar » 18 gru 2010, o 22:54

i jestem w stanie zrozumiec sponsoring, jesli jest dla 'wyzszego celu' jakim bylyby na przyklad studia i dobry start w zycie.


heh no przeciez nie chodzi tu o volontariat abs tylko o KASE ( o lepsze ciuchy ,chate wygodne zycie)

chocby moja corka miala sie dostac w ten sposob na najlepszy uniwerek na swiecie to nie chcialabym ,zeby tak osiagala cel..absolutnie.

Natomiast co do zdrady jest wiele odcieni (jak dla mnie) i nie da sie kategorycznie ocenic,znam ludzi co sobie przebaczyli i dobrze im teraz wiec...
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Księżycowa » 18 gru 2010, o 22:55

ale myślisz, że prostytucja nie wpędzałaby w żadne niedobre stany...?


Wszystko może nas wypaczyć psychicznie i to się dzieje, niestety.


no chyba, że człowiek jest w pewien sposób poważnie wypaczony psychicznie, to wówczas może nie odczuwać wyraźnie i świadomie, jak prostytuowanie się odziera go z godności, pozbawia intymności, radości z seksu, itp...


Poruszyłes tu ciekawą kwestię... Mam wrażenie ostatnio, że nic mnie nie wzrusza, jestem nie czułą na ludzi, na dzieci może tak, ale na ludzi generalnie nie, na ich krzywdę... za to zwierzaki bezdomne z całego świata zabrałabym do siebie, by były bezpieczne i żadna ludzka istota nie zrobiła im więcej krzywdy.
Może ja się nie szanuję, jednak teraz tylko rozmawiamy, nie wiem jakie były by moje odczucia, gdyby do tego typu sytuacji doszło, czy faktycznie nie zrobiło by to na mnie wrażenia.



Kasiorku w mojej opinii lepiej że to widzi czarno-biało, niż miałby dla zdrady czy sponsoringu nie widzieć żadnych przeciwskazań . Wink


Sanno ja tu nie mówię o świętej wyrozumiałości do wszystkiego i braku przeciwwskazań. Ja tu mówię o wyjątkach, trudnych, ale o wyjątkach... Typu poważny kryzys udanego małżeństwa, to różnica... Dobry człowiek też popełnia błędy a wierzę, że dobrzy faceci stąpają jeszcze po tej Ziemi mam nadzieję...
Mój Ł tak mówi a człowiek nie zna siebie. On nie jest skory do zdrady, ale jest człowiekiem, dobrym. Jest ślepo pewny, że nigdy mnie nie zdradzi a jest tylko człowiekiem i nie zna nawet siebie. Ciekawe czy jak by mu się przytrafiło, to chciałby, żebym postąpiła wg jego poglądu... O tym na pewno nie pomyślał...

A sponsoring? Co tu dużo mówić, różni ludzie, różne sytuacje. Nie uważam, że to dobre, ale łatwo się mówi ,,uczciwą pracą" nigdzie teraz nie jest uczciwie.

Nie no co Ty zdrady nie planuje i sponsora nie szukam...
Co mnie uderzyło? hmmm no właśnie i tu chyba Absinnith trafiła...

czy nie jest tak, ze sie tez troche boisz, ze kiedys byc moze Ty popelnisz jakis blad (niekoniecznie nawet wiazacy sie z tym, o czym piszesz!) i dla niego tez bedziesz 'skreslona', i wszystko inne bedzie niewazne?


No chyba tak... do tego by doszło to, że gdybym powiedziała mu jakie jest moje postrzeganie tego, to możliwe, że jego uczucia do mnie by się zmieniły, w pewnym sensie bym go rozczarowała, a w gruncie rzeczy związek by nie przetrwał... A ja czuła bym się podobnie jak teraz, bo tą różnicę już zaczęłam odczuwać, tylko może nie tak mocno...

To, co kiedyś robił mi K było czarno białe, ale szaro bure robi się, gdy dobrzy ludzie się gubią i robią sobie krzywdę mimo iż się kochają, to trudne, ale ludzie z takich rzeczy wychodzą...

Dla mojego Ł, zdrada w kochającej się rodzinie w chwili kryzysu staje się zła i nic nie warta, po czym znika. Ale ona mogła stworzyć coś dobrego, wychować dobre dzieci, nie wiem założyć fundację jakąś, uratowac komuś zycie - wspólne i co z momentem zdrady to nie ma znaczenia? Wszystko niknie? Jeśli tak wszyscy myślą, to się nie dziwię, że ludzie to hieny, bo pozytywny czyn zniknął i zostało to, co złe i idzie dalej, niestety...

Natomiast co do zdrady jest wiele odcieni (jak dla mnie) i nie da sie kategorycznie ocenic,znam ludzi co sobie przebaczyli i dobrze im teraz wiec...


Cat ja właśnie o tym pisze, też tak sądzę... A mój ł nie i nie chodzi tu o mnie, ale o jego ogólny pogląd na świat, przeraża mnie...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez caterpillar » 18 gru 2010, o 23:09

jak mialam 18 lat tez wszystko bylo dla mnie czarno biale mialo to swoje plusy...zycie bylo prostrze ...jednak codziennosc weryfikuje nasze patrzenie na swiat wiec nie ma sie co martwic tylko rzec mu "nigdy nie mow nigdy" ;)
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: Gdzie poniesie nas życie, z tego miejsca patrzymy...

Postprzez Sanna » 18 gru 2010, o 23:23

---------- 22:17 18.12.2010 ----------

Kasiorku, czy twoje poruszenie i zdenerowanie to nie jest po prostu lęk przed odrzuceniem?
Czy to przypadkiem nie jest tak, że doszła teraz do głosu twoja zwichrowana część emocji i robi jakieś głupie numery twojej części ,, racjonalnej" ?

Powiem Ci jak to wygląda z mojej perspektywy. Jakiś czas temu takie wydarzenie doprowadziło by mnie do takiego stanu jak Ciebie. I tak samo jak Ty zaczęłabym sie nakręcać i myśleć o końcu znajomości. I uznałabym, że moje obawy są w pełni uzasadnione, racjonalne i słuszne.
Teraz, gdy czuję się bardziej normalna, w takich sytuacjach myslę i czuję ,, a jakie to ma dla mnie znaczenie tu i teraz? " . Zastanów sie i Ty w ten sposób ,, Jakie to ma przełożenie na twoje prawdziwe ( a nie to wyobrażone w najczarniejsyzch przewidywaniach) życie z Ł.? Bo przecież oczywiście nie planujesz sponsoringu itp. :)
Czemu więc nakręcasz się obawami na później? Co będzie to będzie. Nikt nie jest w stanie przewidzieć wszystkiego. Ale czy lęk przed nieznaną przyszłością powinien nam psuć życie teraz?

W mojej ocenie - te myśli i obawy to akcja sabotująca związek i bliskość dokonana przez tę część w Tobie, która boi się bliskości, bo boi się odrzucenia.

Przynajmniej u mnie tak to działało. Jeszcze nieraz się odzywa, ale widać czuję się już na tyle dobrze sama z sobą, że lęk przed odrzuceniem przegrywa ze mną dorosłą i racjonalną.

---------- 22:23 ----------

[quote="kasiorek43]Ciężko mi a tym wszystkim, czuję, że oddziela nas gruba kreska... :cry:[/quote]


A może Ty tej grubej kreski potrzebujesz? Żeby nie czuć się za dobrze i za blisko?

Tak się zastanawiam, bo u mnie dokładnie tak to działało.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Księżycowa » 18 gru 2010, o 23:26

Przed odrzuceniem w chwili obecnej, to nie. Nie powiedziałabym... nie myślę też o zakończeniu związku, ale za to brak mi poczucia takiej wolności, imprezy, zabawy. Czuję się przytłoczona, ale nie jestem pewna do końca czy Ł, raczej tą codziennością z brakiem perspektyw na wyjście razem, jakiekolwiek wyjscie. Bo my ciągle w pracy i ja wiem - życie, ale ludzie wychodzą a my albo się mijamy z pracą, albo szkoła... I teraz te święta w pracy, jestem wykończona...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez Sanna » 18 gru 2010, o 23:32

Może masz ogólnie trochę gorszy nastrój i stąd te ponure rozważania.

Bo jestem pewna Kasiorku, że ,, normalna" ( cokolwiek to znaczy ;) ) osoba zareagowałaby w tej sytuacji dokładnie tak jak napisała Cat. Powiedziałaby albo pomyślała tylko ,, nigdy nie mów nigdy" i machnęła ręką.
Bo to czysto teoretyczne rozważania w Waszym przypadku, a lepiej żyć w realu - tu i teraz.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Księżycowa » 18 gru 2010, o 23:35

Ten gorszy dzien sie jakos dlugo ciagnie a ja coraz bardziej zaluje ze nie moge sobie pozwolic na nauke dzienna :(
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez Sanna » 18 gru 2010, o 23:36

kasiorek43 napisał(a):
No chyba tak... do tego by doszło to, że gdybym powiedziała mu jakie jest moje postrzeganie tego, to możliwe, że jego uczucia do mnie by się zmieniły, w pewnym sensie bym go rozczarowała, a w gruncie rzeczy związek by nie przetrwał...


A to nie jest lęk przed odrzuceniem?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 124 gości

cron