heh dziś byłą krótka wymiana zdań....
od tamtego zajścia zachowywaliśmy się zupełnie normalnie...okazało sie, ze Paweł nie wziął tego na poważnie...wiec jakby od nowa przemaglowaliśmy pokrótce temat
padło oczywiście zdanie, że teraz będę mogła sobie wszystko ułożyć....bo jak on się ma wyprowadzić to już na stałe i ze wszystkim...jakbym mu kazała na chwile i w połowie...choć nie powiem liczę na to, ze nasze relacje się odbudują jak trochę "odpoczniemy" od siebie....szkoda mi marnować te 3 lata...ale nie mogę pozowlić na takie traktowanie
przez byłego moja samoocena była zmasakrowana...Paweł mi pomógł ja odbudować a teraz stopniowo niszczy w inny sposób
mam wystarczająco problemów z samą sobą żeby jeszcze być uświadamianą jaka głupia czy chora jestem
przydałoby mi się trochę wsparcia...a nie dołowania...mieliśmy mnóstwo problemów...z kasą z pracą...przetrwaliśmy to...a lekko nie było...teraz kiedy zaczęło się układać musiało mu się coś w głowie przestawić
on zareagował źle raz...ale to wywołało lawinę...ja zareagowałam źle na niego...i jego zachowanie się znów powtórzyło....i tak trwa...taki bezsens jakiś
Nie chcę spędzać świąt bez niego
nie chce żeby był daleko ale chyba nic nie mogę zrobić