Czy jest sens czekać?

Problemy z partnerami.

Czy jest sens czekać?

Postprzez palmtree » 21 paź 2007, o 19:28

Witam wszystkich,
nie napiszę nic odkrywczego, bynajmniej, ale skoro sama nie potrafię odpowiedzieć sobie na pewne pytania, może ktoś, kto spojrzy obiektywnym okiem na moje problemy, będzie mógł to zrobić.
4 lata temu poznałam pewnego chłopaka, studiowałam w jego rodzinnym mieście. Nasz cały dotychczasowy związek był burzliwy, ze względu na wiele czynników – wtrącająca się mama („wtrącająca się” w tym przypadku to eufemizm:P), jego zdrady on-line, czyli tak zwany cyberseks i inne, oraz różnego rodzaju kłótnie, sprzeczki itp., itd.
W zasadzie przebrnęliśmy przez to wszystko, zaczęło się w miarę układać, aż nagle, ni stąd ni zowąd(dla niego rzecz jasna:P) skończyłam studia i trzeba było coś postanowić… Do rodzinnego miasta mam 300km, więc pomyślałam, że mój mężczyzna będzie chciał ze mną zamieszkać (wcześniej o tym rozmawialiśmy, planowaliśmy). Krótko po mojej obronie, w zasadzie z dnia na dzień, okazało się jednak, że nie będzie żadnego wspólnego mieszkania, bo: on ma trudną sytuację finansową (?? ma świetną pracę, mieszkał i mieszka z rodzicami), ja nie mam pracy, a jego nie stać, żeby mnie utrzymywać (nie prosiłam o to…), poza tym nie mamy gdzie mieszkać (a wynająć niczego nie chciał), więc zaproponował mi, żebym mieszkała, owszem w jego mieście, ale np. na stancji, albo u jego brata – jako etatowa, darmowa opiekunka do dzieci i gosposia, a on tymczasem będzie pracował i dalej mieszkał z mamą i tatą, albo żebym zrobiła z sobą cokolwiek... Spotykalibyśmy się wtedy, kiedy: a) ON będzie miał czas/siłę/chęć, abyśmy się ujrzeli, b) punkt „a” wchodzi w rachubę, jeśli jego mamie to będzie pasować (tego oczywiście nie powiedział mi on, ale doświadczenie życiowe :) ). Szok…
Skonfrontowałam wszystkie jego propozycje oraz nasze wcześniejsze „plany” i stwierdziłam, że nic tam po mnie, spakowałam się, wróciłam do swojej rodzinki i znalazłam pracę. „My” byliśmy niby dalej razem, tyle, że na odległość…przecież to moja wina, bo JA nie chciałam przyjąć warunków, które on mi zaproponował. Nasze kontakty były urywane, rzadkie, tylko telefony, czasem gg. Średnio, co druga rozmowa kończyła się rozpamiętywaniem przeszłości, kłótnią itp.. Postanowiłam, że dam sobie z tym i z nim spokój. Oczywiście nie spotkałam się z entuzjazmem z jego strony…powiedział mi parę niemiłych słów…
Zaczęłam się zastanawiać, czy ze mną jest coś nie tak?? Jestem dorosłą kobietą, która chciała stworzyć swój własny kącik(kącik na początku, potem kąt), budować coś razem w pełnym znaczeniu słowa RAZEM, czy to jest egoizm?
Czy powinnam zgodzić się na jego warunki i zostać w bądź, co bądź obcym mieście, bez środków do życia i sprzątać, gotować u jego brata (pomysł szanownej mamusi) czekając na spotkanie z moim chłopakiem?
Czy to, że teraz jest jak jest to moja wina, bo ja się nie starałam? Dodam, że zapytałam o to, czy nie moglibyśmy mieszkać przez jakiś czas u Jego rodziców, ale jego mama odpowiedziała mi NIE, przy nim, a on nie zareagował. Potem tłumaczył, że Jego mama, tak naprawdę zgodziła się, ale mówi to, myśli tamto…
Czy to tylko moja wina? Jest mi przykro, bo po 4 latach spodziewałam się…teraz nie wiem czego…czuję jakbym miała jakieś kosmiczne wymagania…być razem z osobą, którą się kocha…ech
I nagle stałam się osobą samotną, chociaż analizując nasz związek chyba już wcześniej taka byłam…Pracuję, nikt na mnie nie czeka…Nie mam do kogo wracać, komu się wyżalić, do kogoś przytulić…Prześladuje mnie myśl, że nikogo już nie będę miała, że to była moja jedyna i ostatnia szansa, a ja ją zmarnowałam…przez swoje fanaberie…

Za rok niby miałam szukać pracy w Jego mieście, mieliśmy niby mieszkać razem... Piszę "niby", bo nie czuję się pewnie, boję się, że znowu dam się oszukać, będę marzyć, planować, a potem okaże się, że tysiąc spraw znowu spowoduje, że nie zamieszkamy razem, że nie będziemy razem. Czy jest w ogóle sens czekać?

Kończę, bo zrobiło się smutno...Dziękuję za uwagę :)
Avatar użytkownika
palmtree
 
Posty: 42
Dołączył(a): 21 paź 2007, o 00:20

Postprzez mahika » 21 paź 2007, o 19:43

Pytanie brzmi, czy jest sens czekać, kochana ale na co?
Na łaskę tego mamisynka, który bez aprobaty mamusi nic nie postanowi? nie jest jeszcze (?) gotowy do mieszkania razem, do tworzenia wspólnego kacika,...

Ech, moim zdaniem dobrze zrobiłas ze nie zgodzias sie byś gosposia u jego brata, nie wiem czemu ale raczej bym sie czuła poniżona lkko, nie po to chyba się bronias i nie masz dyplomu ze sprzątania i opiekowania sie dziećmi!!!

Podejżewam ze wolałabyś sie zajac swoimi dziećmi i domem niż bawić cudze...

A teraz jak mieszkasz, wynajmujesz coś czy z rodziną, może to i dobry pomysł zeby znaleść pace w jego mieście i wynajac pokój ale samej, jeśli tak to czemu za rok, czemu masz czekać na jego "pozwolenie"?

A jeśli masz w swoim mieście dobra pracę, to po co coś zmieniać?

Nie uważam że to by ła Twoja jedyna szansa na związek, czy rodzinę. Może dzieki temu kopniaczkowi masz szansę na coś lepszego,
mówie Ci, nic nie dzieje sie bez przyczyny...
Może właśnie w Twojej rodzinnej miejscowości czeka na Ciebie ktoś....
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez agik » 21 paź 2007, o 22:46

I mnie się zdaje, że dobrze zrobiłaś, nie ma na co czekac
Szkoda, ze cię tak zwodził.
Na jego propozycję- ręce opadają.
Nie ma czego zbierać, on chyba ani Cię nie kocha, ani mu na tobie nie zalezy...
Strasznie mi przykro.
Dobrze, ze pojechałaś.
Nikomu nie wolno traktować tak ludzi.
Chyba nie byłoby Ci dobrze z nim...
Gdzie Ty w tym wszystkim byłaś? Czy to w ogóle był związek?
jakiś bardzo jednostronyy, kim miałaś być? Meblem? ktory mozna wygodnie ustawiać, zeby wszystkim było dobrze? Wszystkim- poza Toba...
Podjęłaś słuszną decyzję (moim zdaniem), chyba nie ma czego zbierać... :(
Trzymaj sie

To nie są fanaberie, ani fochy- cieszę się, że znalazłaś w sobie siłę, żeby oderwać się.
I to nie jest prawda, ze nikogo już nie znajdziesz.
Ani moim zdaniem nie jest prawdą, że nie nadajesz się do satysfakcjonującego dla Ciebie bycia z kimś. z kimś, kto cię doceni i bedzie się liczył z Twoimi potrzebami.
Twardzielek z Ciebie- dobrze będzie, tylko się nie obwiniaj i nie karaj.

Pozdrawiam cię serdecznie
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ramona » 22 paź 2007, o 00:02

Oj, opis Twojego chlopaka wzbudzil we mnie negatywne uczucia...
Jestes silna kobieta i potrafisz rozroznic co dla Ciebie dobre. Dobrze, ze nie zgodzilas sie na jego warunki - bo one wcale nie swiadcza o jego wielkiej milosci i zaangazowaniu w zwiazek.
No wlasnie, na czym ten zwiazek polegal? Jak bylo wczesniej? Napisalas, ze chyba tez nie za dobrze, ale uczucie jest slepe - w toku sprawy czesto duzo rzeczy nie zauwazamy.
Ten twoj chlopak to chyba troche egoista i synek mamusi...Rodzina tez sie z Toba nie liczy...
A dlaczego sie boisz, ze nikogo juz nie poznasz?
Wydaje mi sie, ze szkoda czasu na niego - bo Twoje oczekiwania sa jak najbardziej normalne i w porzadku - a on nie jest ci w stanie tego dac...To znajdzie sie ktos, z kim bedziesz szczesliwa.
Pamietaj, co nas nie zabije to nas wzmocni - a ty silna dziewczyna jestes, to napewno sobie poradzisz. :ok:
Avatar użytkownika
ramona
 
Posty: 278
Dołączył(a): 14 maja 2007, o 15:35

Postprzez moniaw-w » 22 paź 2007, o 00:27

---------- 22:21 21.10.2007 ----------

oczywiscie, ze warto czekac! :)

na kogos, kto przybiegnie do Ciebie z bukietem konwalii, kto zadzwoni i zaproponuje spacer, chociaz nie umawialiscie sie na spotkanie; kto przyjdzie do Ciebie do pracy z paczkami, bo stesknil sie za Toba i nie mogl sie doczekac, zeby Cie zobaczyc; na kogos, kto bedzie chcial budzic sie przy Tobie co dzien; wychowywac wspolnie Wasze dzieci i razem sie zestarzec...
to nic, ze byc moze nie zawsze bedzie mogl byc z Toba, bo zdarzaja sie delegacje, mecze pilki noznej i czasem trzeba pomoc mamie, ale najwazniejsze, ze zawsze BEDZIE CHCIAL BYC Z TOBA

a to raczej nie ten mezczyzna, o ktorym piszesz? :))

czekaj wiec, bo prawdziwa milosc na pewno przyjdzie, a w miedzyczasie zajmij sie soba, troche sie porozpieszczaj, masz jakies zainteresowania, hobby, ktore warto odswiezyc? a moze jakis nowy, ciekawy kurs?
ja wiem, ze 4 lata z jednym mezczyzna to jednak dlugo i trzeba sobie wszystko od nowa poukladac, ale da sie to zrobic :)

wiesz, takich 'koncow swiata' to ja tez kilka przezylam i za kazdym razem plakalam :) i wydawalo mi sie, ze to naprawde 'koniec' :) a potem nawet sie czlowiek nie spostrzeze, kiedy na horyzoncie pojawia sie jakis czarujacy brunet czy blondyn (co wolisz :) ) i znowu jest przyjemnie

nie wierze, ze to byla 'zmarnowana okazja na zwiazek na cale zycie' - naprawde chcialabys spedzic reszte zycia czekajac na kogos, kto wyglada na czlowieka - przepraszam, ze to napisze - ktoremu nie za bardzo zalezy na tym zwiazku? no kurcze, Palemko - chyba nie takiej przyszlosci sobie zyczysz? jestes warta milosci i przyjdzie ona do Ciebie, a zazwyczaj przychodzi wtedy, kiedy sie nie spodziewamy :)

nawet ja jeszcze wierze, ze spotkam kiedys kogos takiego wiesz - super fajnego, dobrego chlopa :)))))

pozdrawiam cieplutko i sciskam :)

---------- 22:27 ----------

p.s.

"przyjdzie z paczkami" - takimi, do jedzenia, nie mam polskich czcionek, niestety ;)

jeszcze raz buzka ;)***
Avatar użytkownika
moniaw-w
 
Posty: 146
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 20:03

Re: Czy jest sens czekać?

Postprzez ewka » 22 paź 2007, o 08:26

palmtree napisał(a):Prześladuje mnie myśl, że nikogo już nie będę miała, że to była moja jedyna i ostatnia szansa, a ja ją zmarnowałam…przez swoje fanaberie…

Witaj;)

No cóż... ja bym nie nazwała tego fanaberiami - wyraźnie zaznaczyłaś swoje oczekiwania wobec tego mężczyzny, jego rodziny i wobec Waszego wspólnego życia. Jak widać - on widział to wszystko inaczej... jego matka chyba też;)

I ta myśl, która Cię prześladuje... nie, tak nie można. Nie można być z kimś z obawy, że "już nic się nie trafi".
Po 1 dlatego, że bycie razem bywa czasami trudne i miłość jest (lub powinna być) tym, co scala i cementuje... nie obawy przed samotnością.
Po 2 dlatego, że nigdy nie wiadomo, co nas spotka i co nas czeka.

Kochasz go?

Czy jest sens czekać? Nie wiem tego, no bo skąd to można wiedzieć? Musisz to poczuć... i mam nadzieję, że poczujesz.

Buźka
:pocieszacz:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez szachistka » 22 paź 2007, o 19:49

Oczywiście, że jest sens czekać. Pytanie tylko: czekać na co? Nie określiłaś tego w temacie odpowiem na 2 warianty, jakie przychodzą mi do głowy.
1. czekać na ex. Może i warto. Tylko dlaczego? Aby do siebie wrócić? Aby dać mu szansę się poprawić? Wydaje mi się, że Wasz związek stanął przed bardzo poważną próbą. Nawet jeśli w grę weszłaby rozłąka, można by było to rozwiązać w zupełnie inny sposób, niż to się stało. Wg mnie Twój chłopak nie stanął na wysokości zadania. Ja, w takiej sytuacji, poczułabym się zawiedziona na całej lini; pozostawiona sama sobie; obojętna. Jemu obojętna. Sama dobrze wiesz, iż Twój chłopak źle się zachował. Być może Twoja niepewność związana jest z faktem, iż on czuje się zupełnie bez winy i dodatkowo na Ciebie zrzuca odpowiedzialność za to, co zaszło. Znam tą "spychoterapię" doskonale a jeszcze lepiej mechanizm utraty pewności siebie na skutek zrzucania winy. Nie daj się zwariować:) Trochę dystansu, trzeźwej oceny sytuacji i już wszystko wiadomo.
2. czekać na kogoś lepszego. Zdecydowanie warto. Nigdy nie wiadomo, gdzie pozna się kogoś, kto okaże się osobą wartą oddania serca.
A tak na koniec dodam: brzmisz na rozsądną i zrównoważoną kobietę. Z pewnością będziesz w stanie dojść bardzo szybko do odpowiednich refleksji po ostatniej sytuacji, jaką także nam opisałaś. Niemniej wiem, czym jest 4-letni staż związkowy i jak wiele takie przywiązanie może zdziałać, szczególnie w konflikcie rozsądek - serce. Ja zawsze byłam zwolenniczką stawiania rozumu ponad serce. Co prawda w życiu wiele razy pierwszeństwo dawałam sercu tak iż w konsekwencji niejednokrotnie musiałam przekonywać się na własnej skórze o tym wszystkim, co byłam w stanie przewidzieć sama oraz bliskie mi osoby. Wiem doskonale, jak ciężko jest skreślić osobę, z którą emocjonalnie jest się bardzo związanym. Ale, jak to ktoś kiedyś już tu napisał, lepiej jest cierpieć chwilę niż później całe życie. Ja ze swej strony życzę szczególnie dużo rozsądku w podjęciu decyzji.
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez palmtree » 22 paź 2007, o 20:37

Te cztery lata pogrzebałam tego samego dnia, kiedy usłyszałam,że on nie widzi naszej przyszłości.

Decyzja już została podjęta - od lipca mieszkam, a od września pracuję w swoim mieście, a z Nim widziałam się od tej pory jeden raz, przez jeden dzień, ale to nic nie zmieniło...no bo co miało zmienić? Cały czas słyszałam "musimy razem zamieszkać", "kiedy będziemy razem mieszkać" itp, ale takie słowa ucinałam krótko - uwierzę, jak zobaczę. Postanowiłam już więcej nie być mięczakiem:D

Najgorsze jest to, że żadne z nas nie powiedziało otwarcie, że nie jesteśmy razem i tak koło się zamykało, ale w końcu stanęło na tym, że każde z nas (z naciskiem na jego uczucia - co za ironia:) ) męczy się, ma dość itp. itd.

Nie umiem sobie wyobrazić co będzie dalej...Otaczają mnie same zakochane, szczęśliwe, uśmiechnięte pary, cieszę się ich szczęściem, ale nie widzę siebie takiej, jak oni. Wydaje mi się, że nikogo już nie poznam, że będę sama, że zmarnowałam te cztery lata, że....mogłabym tak wymieniać bez końca. Nie wiem dlaczego takie myśli mnie prześladują, niby znam swoją wartość, ale...Na co dzień skupiam się na pracy, popołudniami na sowim hobby:D:D, ale... Eee, za dużo tych ale:), mimo wszystko staram się zachować pogodę ducha:), nie jest tak źle:)

Cieszę się, że uważacie, że nie ma w tym tylko mojej winy, bo były momenty, że obwiniałam tylko siebie, uff, nie jest ze mną najgorzej:) dziękuję:)


P.S. Wiecie co...fajnie jest tutaj:)
Avatar użytkownika
palmtree
 
Posty: 42
Dołączył(a): 21 paź 2007, o 00:20

Postprzez szachistka » 22 paź 2007, o 20:54

palmtree napisał(a):P.S. Wiecie co...fajnie jest tutaj:)

Oczywiscie, ze fajnie. Zdecydowana wiekszosc z nas to oczywiscie staly bywalcy. Część to osoby, ktore znaja siebie nazwajem. Co niektorzy (np ja) sa uzaleznieni od tego miejsca. A moze i zdecydowana wiekszosc to osoby uzaleznione? ;) Ja np naleze do tego forum z...chyba juz 3 lata:D
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez echo » 22 paź 2007, o 21:01

a co to za stwierdzenie, że zmarnowałaś te lata? nie mów tak nawet.
skąd mogłas wiedzieć, że się tak ułoży. Gdy sie kocha ma się nadzieję to normalne. Poza tym na pewno zdarzały się miłe chwile.

Zmarnujesz te lata, gdy nie wyciągniesz wniosków na przyszłość i kolejny związek nie będzie przynajmniej z Twojej strony sensowniejszy.
Facet jest dzieciak i nie spieszy mu się do własnej rodziny, a wspólne mieszkanie może traktować jak wstęp do małżeństwa, ktorego najwyraźniej się obawia. Mężczyźni najwyraźniej mają obecnie kłopot z dojrzewaniem, a dziewczynom nadal pozostał instynkt rodzinny.

Nie pozostaje chyba nic innego jak szukać dojrzalszego, no chyba że ten zatęskni sam , ocknie się, że jestes ta jedyna i sam do Ciebie przyjedzie. Na wszelki wypadek pomóż mu zatęsknić.

powodzenia
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez palmtree » 22 paź 2007, o 21:18

Szachistko: A ja od trzech lat byłam "podglądaczem":) i czerpałam z Waszych rad wiele mądrości, aż w końcu sama odważyłam się napisać :)

Echo: już nie zależy mi, żeby zatęsknił... A to przekonanie, że zmarnowałam te lata - chyba to wynik tego, że on wbijał mi do głowy, że to moja wina, ja jestem taka, owaka, a on się tak stara...
Avatar użytkownika
palmtree
 
Posty: 42
Dołączył(a): 21 paź 2007, o 00:20

Postprzez Bibi » 22 paź 2007, o 21:42

moniaw-w napisał(a):---------- 22:21 21.10.2007 ----------

oczywiscie, ze warto czekac! :)

na kogos, kto przybiegnie do Ciebie z bukietem konwalii, kto zadzwoni i zaproponuje spacer, chociaz nie umawialiscie sie na spotkanie; kto przyjdzie do Ciebie do pracy z paczkami, bo stesknil sie za Toba i nie mogl sie doczekac, zeby Cie zobaczyc; na kogos, kto bedzie chcial budzic sie przy Tobie co dzien; wychowywac wspolnie Wasze dzieci i razem sie zestarzec...
to nic, ze byc moze nie zawsze bedzie mogl byc z Toba, bo zdarzaja sie delegacje, mecze pilki noznej i czasem trzeba pomoc mamie, ale najwazniejsze, ze zawsze BEDZIE CHCIAL BYC Z TOBA



I TEGO SIĘ TRZYMAJ Palm!!!!!!!!!!!!!
Bibi
 
Posty: 61
Dołączył(a): 5 lip 2007, o 19:04


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 578 gości

cron