witam, baardzo dawno mnie nie było
no ja si też wypowiem, ponieważ to co jest tu pisane zabolało mnie. Choć jestem już przyzwyczajona. Moi rodzice są Świadkami Jehowy od wielu lat, i ja też byłam wychowywana w tej wierze jako dziecko. Teraz patrzę na to wszystko już z perspektywy dorosłej osoby i nieco z zewnątrz.
Byłam wychowywana nieco inaczej niż inne dzieci, tzn nigdy nie poszłam do komunii (brakowało mi tego, ale tylko dlatego że widziałam jak moja kuzynka dostała na komunię duzo prezentów i wszyscy skupiali na niej uwagę
)
W szkole nie uczestniczyłam w róznych mikołajkach klasowych itp i szczerze było mi wtedy przykro bo odstawałam od grupy.
Teraz jak wracam do tego myslami... być może pozwoliło mi to mysleć bardziej samodzielnie i nie ulegać powszechnemu konformizmowi. Rozczarowałam się też ludźmi, ponieważ zawsze byłam stygmatyzowana jako "inna" i zawsze musiałam wyjaśniać, że mam inne poglądy. A w wieku szkolnym to jest naprawdę trudne, odstawać od reszty. Teraz zreszta jest tak samo. JAkby ludzie nigdy nie dorośli!. O wiele łatwiej mają ludzie wychowywani "jak większość"
Ci też najwięcej krzyczą i mają do powiedzenia. W większości jest siła i siłą związaną z ilością zwolenników teorii a nie jakością argumentów potrafią przekrzyczeć innych.
Chodzi mi o to, że rozważając zasady religii katolickiej i ŚJ, nie różnia się one tak jak niektórzy krzyczą. Oba wyznania są chrześcijańskie. Oba opierają się na miłości bliźniego i tak dalej...
Nie zgadzam się z określaniem SJ jako "sekty" chociaż to wszystko jedno... i tak niektórzy będą uważali jak uważają. Ja otrzymałam w domu rodzinnym dużo miłości i czułości, nigdy nie byłam manipulowana, chyba że w ten sam sposób co dzieci wychowywane w innych religiach.
Bo ewentualnie skłaniam się ku temu, że dziecko wychowywane w jakiejkolwiek religii jest manipulowane od początku - uczy się zasad i je przyjmuje. Powtarzam jeszcze raz, że w Polsce katolikom a w Arabii muzułmanom jest bardzo wygodnie z tą religią, bo mają większość społeczenstwa za sobą, a osoby reprezentujące mniejszości muszą stale liczyć się z potrzebą obrony swoich przekonań.
Dlatego między innymi teraz jestem "bezreligijna". Wierzę że Bóg istnieje, ale nic z tym nie robię. Wpływa na to min to, że w obrządki kościoła (które nie mają w sobie dużo logiczności) nie wierzę, a religia SJ jest wymagająca i własciwie zawsze atakowana, a ja nie mam na to siły ani pewności siebie
Mam już dość czytania na forach różnych kłamstw na ten temat, bo wiem jak to wygląda od środka, i nie, nie jest to syndrom prześladowania. Denerwuje mnie to że ktoś przykład SJ potrafi stawić jako manipulowanie, a nie porówna różnych elementów do nauki Kościoła, teraz, a także w jego wielowiekowej historii.