Trzeba głośniejszy budzik kupić taki żeby jak nie rodzina to sąsiedzi obudzili.
Wyjść na dwór i natrzeć się śniegiem albo wrzucić sobie za kołnierz. Sam nie próbowałem ale jak żonie podrzucę troszkę śniegu pod kurtę to uwierzcie mi przeżywa metamorfozę. Najpierw jest zła, mrózy oczy a później jest chyba obudzona bo muszę uciekać. Daleko oj. Oczka się zwężają, z ust zaczyna wydobywać się nie zawsze zrozumiały potok słów. Robi się czerwona, nabiera energi i atakuje śniegiem. W krótce przeżywam to samo. Tym razem ja mam pod kórtką rozpłaszczoną zimną kulkę śniegową.
Może warto samemu spróbować? Albo zimny prysznic, taki expresowy i lodowaty. Kiedy nie mieliśmy ciepłej wody to takie brałem od czasu do czasu. Żona się śmiała że na korytarzu mnie słychać . Ale potem się spać nie chcioało.
Obecnie się troszkę rozleniwiłem. W pracy wstaję robię kawę i jadę w domu wczesne wstawanie mi nie wychodzi. Łatwiej jest wieczorem dłużej nie spać niż wcześniej wstać i obudzić domowników. Zachowuję się jak dobry pies. Puki wszyscy nie wstaną to ja też leżę.
Ale jak trzeba to nastawiam budzik godzinę wcześniej i powolutku pomalutku dochodzę do siebie do czasu wyjścia z domku.
Jak sie ma cel to jest łatwiej wstać a jak się go nie ma to wcale nie wychodzi. Próbowałem czytać rano książkę. Zawsze mnie zmożyła.
Pozdrawiam i sukcesów życzę w wstawaniu.