Witajcie. W tym temacie to mam dość dużo do powiedzenie bo sam byłem jak to się mówi w prawdzie. A byłem świadkiem Jehowy.
Działanie jest takie samo jak w każdej innej charyzmatycznej grupie , strach przed karą przed końcem systemu rzeczy jak to pięknie mówią ,a wszystko to przykryte szczęściem tylko w obrębie wierzących.
Manipulacja jest sprytna jak zresztą w każdej innej religii, sorka jeżeli komuś nadepnę na odcisk ale taki jest mój punkt widzenia, żyj tak by dostać nagrodę po śmierci rób tak a tak bo inaczej ..... a kto to później sprawdzi ? Z czasem zacierają się granice z rzeczywistością . Im więcej się starałem poznać prawdę, tym bardziej się oddalałem od niej . Pojawiają się mechanizmy racjonalizacji mimo ,że nie pasowało mi wiele interpretacji z czasem przestałem kwestionować rzeczy, które były oczywiste. Motywacja była iście szatańska, wszystko co nie wychodzi spod pióra ciała kierowniczego pochodzi od szatana, bo cały świat leży w mocy złego .... nie kwestionujesz nie zastanawiasz się bo i po co ? Strach przed utratą życia wiecznego jest sztuczką zajefajną bo nikt nie jest e stanie udowodnić, że tak nie jest , więc na wszelki wypadek cierpmy teraz prześladowania, a czeka nas nagroda ale najpierw umrzyjmy sobie .
Jest już parę ładnych lat jak zostałem odłączony jak to się nieraz ładnie określa, ale tak naprawdę to mnie wykluczyli zacząłem nie spełniać warunków, hi hi rozrabiać mi się chciało. Teraz to się z tego śmieję,ale po tylu latach, czasami jak mam słabszy dzień wracają demony.
Teraz w pracy , mam kontakt z osobami omamionymi przez sektę odnowy w duchu świętym, czy jakoś tak. Parę razy próbowali mnie namówić na spotkania za którymś razem już trochę zły zaproponowałem im dyskusję na podstawie książki, która jest fundamentem ich wiary poprosiłem by wzięli wydanie bibli tysiąclecia. Rozmowa trwała z jakąś dobrą godzinę i zrozumiałem co to znaczy walić głową w mur
W skrócie ja pokazuje co mają napisane czarno na białym,
- oni kiwają głową i mówią no tak, tak.......
po czym dalej jakby nic klepią te same bzdury,
-ja spokojnie pytam ,czy może czegoś nie zrozumieli, a może ja coś źle tłumaczę....
-nie nie wszystko jasne i znowu klepią wyuczone formułki podane na tacy przez charyzmatyka nie zastanawiają się jak to się wszystko ma do fundamentów ich wiary .
Właściwie to nie chciałem tego pisać ale cóż napiszę możne to komuś kiedyś pomoże bo właśnie tak rodzą się sekty. Dobrze odrobiłem lekcje przed rozmową z nimi więc mogę wam co nieco przekazać.
Członkowie tej społeczności chcą aby Polski parlament uznał Jezusa za króla Polski. Powodem tej decyzji ma być druga wojna światowa ....
Otóż niejaka Rozalia Celakówna i tu parę cytatów;
.....W wieku 13-14 lat pojawiło się w niej pragnienie świętości poprzez ukochanie Pana Jezusa aż do zupełnego zapomnienia o sobie. Pragnęła - jak to później określi - spalić się jako ofiara na ołtarzu miłości.
To dopiero początek ale już ciarki chodzą....
W roku 1919 rozpoczęła się "noc ciemności", trwająca sześć lat. W tym okresie Rozalia odczuwała wielką oschłość i rozproszenia w czasie modlitwy oraz obojętność na rzeczy święte. Miała wizje piekła i potępieńców. Nawiedzały ją też rozmaite pokusy i choć im nie ulegała, czasem wydawało jej się, że Bóg odrzuca ją za "straszne" grzechy (jeden z późniejszych kierowników duchowych i spowiedników Rozalii powiedział o niej, że wedle jego przekonania dobrowolnie nie popełniła ona nigdy nawet grzechu lekkiego). Owocem tej ciemnej nocy była świadomość obecności Jezusa w duszy, pokój serca i radość, a ponadto oderwanie duszy od stworzeń oraz ustanie wszelkich pokus przeciw czystości.
Zachowania iście pogańskie nie wywołują zastanowienia a wręcz odwrotnie..
W tym czasie doznawała wielu łask. Pan Jezus darzył ją wielką zażyłością. Poprzez różne wizje i spotkania kształtował jej serce, a zarazem przygotowywał ją do dalszych zadań. Często słyszała z Jego ust wezwanie, by wynagradzała Mu za grzechy swych podopiecznych i by złożyła Mu w ofierze swe życie.
I tu się zaczyna jazda bez trzymanki.....
...
Posłannictwo Rozalii
Począwszy od 1930 roku, Pan Jezus zaczyna domagać się przez Rozalię od Polski uznania Go za swego Króla. Poucza Rozalię, że jest to sprawa ogromnej wagi i że w tej intencji trzeba wiele się modlić i wiele cierpieć, by przyśpieszyć intronizację w Polsce. Cóż może Rozalia uczynić w tej sprawie?
Jezus Król domaga się od Rozalii czegoś więcej; konkretnych działań w tej sprawie i na skalę przekraczającą jej możliwości. Dlatego zwraca się ona z prośbą o pomoc do swego kierownika duchowego ks. Kazimierza Dobrzyckiego: "Od pewnego czasu jestem zmuszona jakąś siłą tajemniczą, by Ojcu powiedzieć to, co czuję w duszy, mianowicie to, by Ojciec Drogi napisał list do Jego Eminencji ks. kard. Hlonda, Prymasa Polski, o przyśpieszenie intronizacji (…). Pan Jezus w ten sposób chce ratować Polskę przed upadkiem"."Pan Jezus chce być naszym Królem, Panem i zarazem Ojcem bardzo kochającym". I nieco dalej dodaje: "Pan Jezus w szczególny sposób chce być naszym Królem, tego On sobie życzy. Polska musi w sposób wyjątkowy, uroczyście ogłosić Pana Jezusa swym Królem przez intronizację (…). Intronizacja to nie tylko forma ofiarowania się, ale odrodzenie serc, poddanie ich pod słodkie panowanie Miłości!"
.....Pan Jezus jeszcze wielokrotnie zwróci się do Rozalii w słowach bardzo łagodnych, lecz stanowczych: "Powiedz, moje dziecko, ojcu, by napisał w tej sprawie do Prymasa Polski. Teraz jest najodpowiedniejsza chwila, trzeba korzystać z czasu łaski". Z tego polecenia Rozalia wywiązała się, informując o wszystkim swego kierownika duchowego i w pięknych słowach zachęcając go do działania: "Ojcze Kochany, coś dziwnego dzieje się w mej duszy, czuję przeogromne pragnienie, by wszystko uczynić i przecierpieć, by Jezus mógł swobodnie panować w naszej ukochanej Ojczyźnie, a przez Polskę, by zawładnął całym światem. Śmiem to twierdzić stanowczo, że Polska będzie silną potęgą, najsilniejszą nie tylko w Europie, ale na całym świecie, jeśli usłucha wezwania Pana Jezusa, a jeśli nie, to zginie. To nie są moje myśli i słowa (…). To mi pokazał Pan Bóg"
......Od września 1937 roku Rozalia otrzymuje szereg proroczych wizji, w których żądania Jezusa wobec Polski i świata zostały bardzo wyraźnie sprecyzowane. Od spełnienia tych żądań Bóg uzależniał los naszej Ojczyzny i innych narodów. Istotę tych objawień można sprowadzić do warunku: jeśli Polska chce ocalić siebie, musi uznać Jezusa swym Królem w całym tego słowa znaczeniu poprzez Akt Intronizacji. Ma być on dokonany przez cały Naród, a w szczególności przez władze państwowe i kościelne, które w imieniu Narodu mają wspólnie dokonać w sposób uroczysty tego Aktu. W następstwie za przykładem Polski pójdą inne narody i także one dokonają Aktu Intronizacji Jezusa na swego Króla. Wszystkie narody, które nie uznają Jezusa swym Królem, zginą !
......W marcu 1938 roku głos wewnętrzny pouczał Rozalię: "Trzeba ofiary za Polskę, za grzeszny świat (…), straszne są grzechy Narodu Polskiego. Bóg chce go ukarać. Ratunek dla Polski jest tylko w moim Boskim Sercu". Ponieważ mimo wielu starań do intronizacji w Polsce nie dochodziło, na parę miesięcy przed wybuchem drugiej wojny światowej Rozalia otrzymuje następną wizję ukazującą ogrom nieszczęść, jakie spadną na Polskę, a zarazem zapewnienie, że jeśli Polska, z rządem na czele, dokona intronizacji, do zapowiadanej wojny nie dojdzie. -
( oczywiście to mówi jej sam Jezus )
....: Moje dziecko, będzie wojna straszna, która spowoduje takie zniszczenie (…). Wielkie i straszne grzechy i zbrodnie są Polski. Sprawiedliwość Boża chce ukarać ten Naród za grzechy, zwłaszcza za grzechy nieczyste, morderstwa i nienawiść. Jest jednak ratunek dla Polski, jeśli Mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności poprzez intronizację, nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym państwie z rządem na czele. To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów, a całkowitym zwrotem do Boga (…). Tylko we Mnie jest ratunek dla Polski".
......Moje dziecko! Za grzechy i zbrodnie popełnione przez ludzkość na całym świecie ześle Pan Bóg straszną karę. Sprawiedliwość Boża nie może znieść dłużej tych występków. Ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus królował. Jeśli chcecie ratować świat, trzeba przeprowadzić intronizację (…) we wszystkich państwach i narodach na całym świecie. Tu i jedynie tu jest ratunek. Które państwa i narody jej nie przyjmą i nie poddadzą się pod panowanie słodkiej miłości Jezusowej, zginą bezpowrotnie z powierzchni ziemi i już nigdy nie powstaną. Zapamiętaj to sobie, dziecko moje, zginą i już nigdy nie powstaną!!! (…) Pamiętaj, dziecko, by sprawa tak bardzo ważna nie była przeoczona i nie poszła w zapomnienie. (…) Intronizacja w Polsce musi być przeprowadzona".
.......W tej chwili postać wzięła ją za rękę i zaprowadziła na drugą stronę globu. Wskazała na Amerykę i Australię i rzekła z bólem: "Czyż za te dusze Chrystus nie cierpiał? Czyż one nie są odkupione Jego Najświętszą Krwią? Trzeba je, dziecko, włączyć, szczególnie Amerykę.
Dalej mówił z najgłębszym przekonaniem: Trzeba wszystko czynić, by intronizacja była przeprowadzona. Jest to ostatni wysiłek miłości Jezusowej na te ostatnie czasy! Pytam z bojaźnią tę osobę, czy Polska się ostoi? Odpowiada mi: Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu, jeśli się podporządkuje pod Prawo Boże, pod prawo Jego miłości. Inaczej, moje dziecko, nie ostoi się. I jeszcze na ostatek mówi do mnie przekonywająco: Oświadczam ci to, moje dziecko, jeszcze raz, że tylko te państwa nie zginą, które będą oddane Jezusowemu Sercu przez intronizację, które Go uznają swym Królem i Panem. Przyjdzie straszna katastrofa na świat - mówił - jak zaraz zobaczysz.
Uff od samego kopiuj wklej ręce mi się spociły a może ze strachu kto to wie.
W skrócie to wygląda tak.
Pan Jezus nie został królem ,no to tatuś z zemsty poddał parę pomysłów Hitlerowi. Korupcja na najwyższym szczeblu.
Ale poważnie to dopiero brak szacunku dla swojego Boga KTÓREGO KRÓLESTWO NIE JEST Z TEJ ZIEMI.
Tak właśnie po mojemu rodzi się sekta.
Kiedyś przeczytałem o takim porównaniu religij do motyliczki,, pasożyta który ogłupia mrówkę, by właziła na szczyt źdźbła trawy mrówką lazł spadała i znowu lazła i tak na okrętkę aż krowa ją zjadła i motyliczka była na swoim miejscu.
I właśnie tak myślę że jest z religiami, które bardziej niż o ludzi zdają się dbać o swoje przetrwanie.
Religie jak zaraza przeskakują z pokolenia na pokolenie ,każdy coś doda ktoś, odejmie dostosuje i się kręci.
Czasami wystarczy moim zdaniem zadać sobie pytanie w co wierzymy i czy jest to zgodne z tym co czujemy z naszymi potrzebami naturalnymi za które nie można karać bo je po prostu mamy .
Jak by to było gdybym się urodził fundamentalistą tez bym z bombami na szyi latał i był święcie przekonany że tak właśnie chce Allah.
Miejsce urodzenia automatycznie montuje w naszych umysłach przekonania rodziców tak to już jest to miejsce wybiera religie.
Mocno przekonuje mnie nie jaki OSHO propaguje on człowieka, który łączy w sobie Buddę i Zorbę, człowieka duchowego i cielesnego.
Pewnie nic mądrego nie powiem ale myślę że sfera duchowa nie może zaburzać tego co naturalne, nie może być podszyta strachem przed karą i nie może być manipulacją .
Przeprowadzono badania na temat podatności człowieka na religie i okazało się że 30 % ludzkości ma tak zwane słonie ucho na wiarę .
Większość wierzących nie jest w stanie uzasadnić swojej wiary, bo istotą wiary jest wiara w sama wiarę poczucie wspólnoty i bycie innym ...
To chyba na tyle .
Zaznaczam że to jest tylko i wyłącznie moje zdanie .