przez Sansevieria » 3 gru 2010, o 11:32
Zagubiona, jesli cokolwiek mogę napisać z sensem to o tym, jaka postawa mojego męża pomogła mnie odwikłać relacje z toksycznymi rodzicami. Mój mąż zawsze trzymał się od mojej rodziny na duży dystans. Nigdy niczego od nich nie oczekiwał i, mam wrażenie - bo nigdy tego wprost nie mówił - zawsze się po nich spodziewał czegoś wrednego. W żaden sposób nie wiązał planów na przyszłość z ich jakimikolwiek działaniami czy zaniechaniami, po prostu był całkiem osobno. Funkcjonował z nimi na granicy uprzejmości. Nie zacieśniał, nie zaprzyjaźniał się. Był z nimi tylko tyle, ile musiał. Co mnie złościło, nie powiem. O co miewałam do niego pretensje. Ale co w rozzrachunku ostatecznym mnie pomagało w postrzeganiu pewnych rzeczy jakimi są. Mąż mnie przed nimi nie bronił, ale nigdy się z "żartów" ojca na mój temat nie śmiał, nie łagodził i nie zżegnywał rosnącego konfliktu. Pozwalał mi (to już później) mówić źle o rodzicach, nawet jak przeginałam, słuchał i nie zaprzeczał. Nigdy nie tłumaczył ich postępowania, i miał taki tekst - "oni są dorośli i mają wybór, mogą inaczej". Nie mam pojęcia, czy to Ci cokolwiek pomoże. Po prostu piszę, jak ze mną było.