U mnie z kolei są również spotkania sam na sam, czasem spacer, jesteśmy też w stałym kontakcie na gg (tak jak to było też zanim pojawiła się jego dziewczyna). Ale ja jestem w szczęśliwym związku (zresztą poznaliśmy się właśnie z inicjatywy mojego przyjaciela). A z jego dziewczyną też często spotykam się sama, nigdy nie miała nawet cienia uwagi co do naszej znajomości.
Uważam obiektywnie że jest bardzo atrakcyjny, ale cieszę się że pozostaliśmy tylko na pułapie koleżeństwa bo jest świetnym kumplem, a nie wyobrażam sobie nas jako pary- głownie ze względu kolosalnej różnicy w poglądach na temat wielu spraw, wiary, życia itd.
I taki układ działa sobie już ze 3-4 lata i nigdy nikt do nikogo nie miał pretensji. Może dlatego, że wszyscy się znamy, lubimy i spędzamy też czas razem. Ja nie jestem dla niej zagrożeniem, wręcz cieszę się, że jest taka wyrozumiała i boję się że jeśli im się z jakiegoś powodu nie uda i pojawi się jakaś zaborcza kobieta to cała ta przyjaźń również będzie musiała się skończyć. Z drugiej strony podziwiam ją, że tak mi ufa, mimo że nie mam złych intencji, ale jednak... Nie wiem czy bym umiała.
Niektóre koleżanki mojego M. mnie denerwują (czuję że coś jest na rzeczy), z innymi może sobie pisać sms. Wiele zależy od postawy chłopaka, mój nie ma na szczęście tajemnic, czuję że jestem najważniejsza i o ile taka hierarchia jest zachowana to nie mam zastrzeżeń