Witam. Chciałabym się poradzić w sprawie mojej mamy bo mamy z nią bardzo poważny problem. Ale może zacznę od początku. Moja mama leczy się psychiatrycznie już z kilkanaście lat. Z tego co wiem, pierwotnie zdiagnozowano u niej schizofrenie paranoidalną. Z 2 lata temu poszła do innego lekarza który zmienił diagnozę na nerwicę. Z tego co pamiętam przez długi czas brała lek Tisercin, od nowego lekarza dostała Abilify. Moja mama miewała nieraz myśli samobójcze o czym wiem, bo kilka razy żaliła mi się. Ponieważ stosunki między moją mamą i mną od zawsze były bardzo oziębłe i ograniczone, nie znam szczegółowo historii jej choroby, zmian stanów czy samopoczucia itd. Niewiele wiem niestety. Moja mama miewała różne okresy depresji, niechęci i załamania, chociaż tylko ona jest w stanie stwierdzić, w jakim momencie następował który. Mi się wydaje, że generalnie było ok. przynajmniej w porównaniu do tego, co się stało na dniach.
Mówiąc w wielkim skrócie jej zachowanie nagle stało się bardzo dziwne. Przedwczoraj moja mama odeszła od taty. Twierdzi, że planowała to już dawno. Moi rodzice nie byli udanym małżeństwem, mój tata nie spełniał zbyt wielu oczekiwań mojej mamy szczególnie jeśli chodzi o więź emocjonalną, bliskość i okazywanie emocji – mój tata jest zimnym i zamkniętym człowiekiem. Moja mama nie raz przez niego płakała, narzekała itp. ale jej odejście dla wszystkich było szokiem. Gdy przyjechałam pomóc jej przewieźć rzeczy do domu, spotkałam ją przy bloku. Gdy szla do mieszkania zapytała się, czy już przyjechała policja. Stwierdziła, że ona bez policji do mieszkania nie wejdzie bo się boi czy mój tata nie zrobi jej krzywdy. Nigdy nie widziałam, aby mój tata mógł podnieść na nią rękę. Myślę że nikt kto go zna nie pomyślałby, że jest skłonny do jakiejkolwiek przemocy. Podczas jazdy zapytałam moją mamę o szczegóły: skąd ta policja, czemu się boi itp. Powiedziała, że mój tata już ją uderzył. Podała sytuację sprzed 27 lat! Bo w ich wspólnym życiu ponoć raz wydarzyło się coś, nie wiem co dokładnie ale obstawiam, że moja mama dostała tzw. „z liścia” a nie – została pobita do nieprzytomności. Przewiozłam moją mamę do mieszkania, w którym cała nasza rodzina jest zameldowana i z którego wszyscy się wyprowadzili (czyli moja mama teraz mieszka zupełnie sama!) i tam była kolejna bardzo niepokojąca sytuacja: moja siostra pakowała rzeczy a w mieszkaniu chodziła sobie jej 2-letnia córeczka (czyli mojej mamy wnuczka). Tą sytuację znam tylko od mojej siostry – w małej ręce dostała się żyletka, mała się zacięła/ pocięła, popłakała się, moja siostra przybiegła i patrzy że mała jest pokaleczona i w szoku pyta mojej mamy, czemu nic nie zrobiła. A moja mam na to: „to nie moje dziecko”. Dodam, że jeszcze kilka dni temu wszyscy razem spędzaliśmy wspólnie czas na spotkaniu rodzinnym a moja mama z 2 m-ce temu opiekowała się przez kilka dni tą małą którą zawsze uwielbiała!
Jest jeszcze jeden ważny problem – moja mama jest kłamcą. Okłamywała tatę, że spłaca długi a okazało się, że nie regulowała należności i mój tata jest zadłużony w ZUSie na ponad 20 tys. Zaległości czynszowe na mieszaniu są na 13 tys. Nie wiem, czy nie ma jeszcze innych zobowiązań. Gdy ten temat też poruszyłam z nią podczas tej samej rozmowy, stwierdziła, że długi powstały bo moi rodzice żyli ponad stan, bo moja mama kupowała ciągle rzeczy na które ich nie było stać (problem w tym, że moja siostra zrobiła symulację ich przychodów i dochodów i to byłoby trudno wykonalne aby przy ich dochodach popaść w takie długi przy takich wydatkach. Tzn. mieli mniejsze wydatki niż przychody więc to jest zagadka, jak moja mama wpędziła nas w takie zadłużenie). Dziś byłam z moją mamą u naczelnika wydziału lokalowego na rozmowie w której tłumaczyła swoją trudną sytuację i prosiła o ugodę. Wszystko, co moja mama powiedziała naczelnikowi było kłamstwem! Okłamywała tatę, okłamywała nas. Dziś się zastanawiałam, czy ona po prostu nie stała się mitomanką, ale to inna sprawa…
Wspólnie z siostrą stwierdziłyśmy, że moja mama ma obecnie bardzo skrzywiony odbiór rzeczywistości. Wszystko przeinacza i wyolbrzymia. Podejrzewamy, że mogła przestać brać leki. Mój tata z kolei powiedział, że jej lekarz kiedyś stwierdził, że jej choroba może się wzmóc gdy wejdzie w stadium klimakterium. Nie wiemy skąd te zmiany. W każdym razie sytuacja jest bardzo niebezpieczna bo moja mama mieszka sama. Nie wiemy, co się z nią dzieje. Nie wiem, czy ma w ogóle jakiś znajomych/ przyjaciół (kiedyś miała sporo ale wszystko wskazuje na to, że znajomości się wykruszyły). Nikt z naszej rodziny nie wierzy w to, że teraz moja mama będzie za cokolwiek płaciła więc dług będzie się powiększał.
I w tym wszystkim nie wiemy co robić. Dziś orientowałam się w procedurze przymusowego badania/ leczenia psychiatrycznego. Wiem już, że ocenę stanu zdrowia musi dokonać lekarz psychiatra tylko z publicznego/ niepublicznego ZOZu (nie praktyka indywidualna). Trafiłam w sieci na artykuł nt. postępowania w takich sytuacjach i tam była mowa, aby najpierw rozmawiać z chorą osobą i namawiać na wizytę lekarską. Ale czy nasze próby nie są wystarczające? Moja mama uważa, że wszyscy inni mają problem ale nie ona. Ona jest zdrowa.
Nie wiem zupełnie co robić a zrobić coś trzeba i to szybko. Czy może ktoś coś doradzić?