Który to juz raz

Problemy z partnerami.

Postprzez doduś » 1 gru 2010, o 12:47

Katka widzę, że przez 3 miesiace nic się nie zmieniło :( Wygodnie Ci z tym ?
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez mahika » 1 gru 2010, o 13:25

Wygodnie Ci z tym ?

przecież napisała że jej źle.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez KATKA » 1 gru 2010, o 13:46

czy mi z tym źle :twisted: cudownie....
nie nie jest mi dobrze...mam już za sobą szarpaninę w 6 letnim związku, którego nie potrafiłam zakończyć....nie chcę powtórki...
Gdyby sytuacja wyglądała tak cały czas nie miałabym pewnie wątpliwości...ale problem pojawił się po wybuchu mojego faceta miesiąc temu....bo po poprzedniej akcji się wzieliśmy za siebie...i było naprawdę ok...
na dzień dzisiejszy nie mam siły za bardzo....na rozmowy....na walkę o związek więc pozostało mi"marudzenie". Mam na głowie pracę (która mnie bardzo stresuje ostatnio i nie pozwala o sobie zapomnieć), moje zwierzęce stadko w w domu...działanie w fundacji...próbę rozwiązania problemów finansowych...problemy egzystencjalne :P ciężko w tym wszystkim znaleźć czas i siłę na związek :( wiem, że tak nie powinno być...ale nie umiem zająć sie wszystkim.....a wracając po całym dniu pracy po 12 godzinach od wyjścia do domu....muszę zająć się psem..kotami...porządkiem...praniem...praca na dzień kolejny, fundacją, rachunkami.... :roll: bla bla bla...i mi sie po prostu nie chce :(
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Abssinth » 1 gru 2010, o 13:50

a wracając po całym dniu pracy po 12 godzinach od wyjścia do domu....muszę zająć się psem..kotami...porządkiem...praniem...praca na dzień kolejny, fundacją, rachunkami..


a co on robi? nie ma zadnych obowiazkow w domu, tylko to playstation?

????????????????????
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez KATKA » 1 gru 2010, o 14:00

ma...teoretycznie mi pomaga.....ale trzeba już go z 10 razy prosić żeby pozmywał czy złożył swoje rzeczy....tak akurat było zawsze ale teraz dodatkowo przegrywam z grami... :roll: wiem, ze tak nie powinno być ...nie jestem szczególnym czyściochem ale lepiej mi sie żyje jak nie śmierdzi z kuwety wszędzie nie walają się kłaki zwierząt (okres linienia) i nie potykam się o skarpetki czy śmieci wypadające z kubła 8)
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez doduś » 1 gru 2010, o 14:05

pomiędzy źle a wygodnie jest spora różnica...
Ja to widzę tak, że uważasz że MUSISZ coś zmienić, MUSISZ być jakaś ale niewiele albo nawet nic nie robisz w tym kierunku. No bo z musu to się za bardzo nie da. Zmusić się do czegoś to mogę raz, ale żeby robić to reguralnie to już potrzeba innych wewnetrznych narzędzi niż przymus.
Gdyby sytuacja wyglądała tak cały czas nie miałabym pewnie wątpliwości...ale problem pojawił się po wybuchu mojego faceta miesiąc temu....bo po poprzedniej akcji się wzieliśmy za siebie...i było naprawdę ok...


Ja w sumie nie bardzo romumiem przy jakim wyglądzie sytuacji nie miałabyś wątpliwości. Czy dobrze rozumiem, że rozstaliscie się, ale wzięliście się za siebie, zeszliscie się i było ok ale potem on Cię zwymyślał i teraz masz wątpliwosci ? Od miesiaca zadręczasz się tym, ze on nie chce Cię przeprosić ale chciałabyś być grą playstation dla niego...

JAk widzę otoczyłąś się mnóstwem obowiązków, które musisz spełniać, żeby Twoje życie było... No włąśnie, nie bardzo wiem jakie. Ktoś Ci to nawrzucał wszystko na głowę, czy sama podgarniałaś obowiazki przez lata ? Czasem bywa tak, że organizujemy sobie mnóstwo zajeć, obowiązków, spraw do załatwienia żeby uciec od rzeczywistych, gryzących nas w środku spraw. Znam takie osoby. Wiecznie zmeczone, sfrustrowane, nie majace czasu dla siebie i użalajace się nad sobą jak to im cieżko.
NIE chodzi o to, zeby tłumić łzy i uśmiechać się naokoło.

Starać trzeba się cały czas. Ale nie dla kogoś. Dla siebie :) Żeby polepszyć swoje życie :) Masz mnóstwo obowiązków, które chyba zaczynają Cię w Twoim obecnym stanie emocjonalnym przytłaczać. Może zrób ich listę w kolejnosci ich ważnosci ? NAprawdę musisz to wszystko robić sama ?

no i jedno fundamentalne pytanie. Piszesz, że masz za sobą szarpaninę w sześcioletnim związku i nie chcesz powtórki. Na moje oko po tym co piszesz w tym zwiazku włąśnie się szarpiesz
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 1 gru 2010, o 14:16

i totalnie zgodze sie z przedmowca - wyglada na to, ze brniesz znowu w zwiazek ktory nie wydaje sie miec przyszlosci.

dodatkowo - 'pomaga Ci'.....to jest wpadanie w pulapke myslenia, ze to wszystko, to TWOJE obowiazki, a on 'pomaga', ale tak naprawde to tylko jesli ma dobra wole....

przemysl to sobie....
czy on nie ma w domu, w ktorym mieszka, je, spi, robi kupe, gra.....ZADNYCH wlasnych obowiazkow?

i BARDZO mnie martwi to, ze Cie zwyzywal w tak paskudny sposob i Ty na to pozwolilas... czlowiek, ktory zwyzywal raz, zwyzywa drugi raz. Takie zachowania tylko narastaja.

Jesli ktos nie ma do Ciebie wystarczajaco szacunku, zeby w ogole w taki sposob o Tobie pomyslec - a co dopiero wykrzyczec w twarz....to go tego szacunku nie nauczysz, udajac ze nic sie nie stalo i dalej sp[rzatajac za jasnie panem graczem skarpetki i brudne talerze.

jestes w tym momencie na pozycji mamy nastolatka.
nie widze w tym ukladzie zbyt wielkiej szansy, zebys sie znowu stala kobieta-kochanka-partnerka.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 1 gru 2010, o 14:28

Myślę, że tutaj niekoniecznie chodzi o obowiązki, Doduś. Owszem, są sprawy najprzyziemniejsze nawet, ale aby jakoś w miarę komfortowo żyć - muszą być zrobione... ale czuję, że to nie jest problem nr1.

Jeśli Twój facet, Katko, ma je w głębokim poważaniu - to na moje oko Ty próbujesz go oderwać od tego, co go tak absorbuje... próbujesz oderwać go obowiązkami. Zamiana fajnej gry na sprzątanie, to średnie przełożenie;) No ale przede wszystkim (jak sądzę) - jesteś na niego wściekła całokształtowo, w te skraperty i kubeł śmieci ładując swoją złość... tę sprzed miesiąca, kiedy nakrzyczał i nie przeprosił. Nie możesz do tego problemu wrócić? Obgadać go? Wykrzyczeć?

Ja bym sobie znikała na całe popołudnia, zostawiając go z tą grą. I znikałabym tak długo, aż zauważyłby. Co o tym sądzisz?

Boże, te gry to jakaś masakra.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Szafirowa » 1 gru 2010, o 14:56

Czyli po dziecinnemu ?

Albo w miejsce gry, zaproponować coś na równym poziomie atrakcyjności, dla chłopczyka, żeby raczył chwilowo zwrócić swe oczęta na coś innego niż gierki ?

Albo na złość mamie odmrozić sobie uszy, wychodząc z domu tak często jak się da, i zostawiając chłopczyka samego z Playstation ?

Moim zdaniem ... można i tak ...

Jednak w żaden sposób nie rozwiąże to problemu braku WSPÓŁODPOWIEDZIALNOŚCI za związek i wspólny dom u Pawła.
Gary będą nadal brudne, pranie nie zrobione, a kuwety ... no właśnie.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez doduś » 1 gru 2010, o 14:57

no ja też uważam, że obowiazki to problem zastępczy. Zastępują rzeczywiste kłopoty z brakiem komunikacji (to widać w tym, co pisze Autorka) i pewnie jeszcze mnóstwo innych ważnych spraw, tkwiacych w środku
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Mały biały kotek » 1 gru 2010, o 15:18

---------- 14:12 01.12.2010 ----------

KATKA napisał(a):czy mi z tym źle :twisted: cudownie....
nie nie jest mi dobrze...mam już za sobą szarpaninę w 6 letnim związku, którego nie potrafiłam zakończyć....nie chcę powtórki...
Gdyby sytuacja wyglądała tak cały czas nie miałabym pewnie wątpliwości...ale problem pojawił się po wybuchu mojego faceta miesiąc temu....bo po poprzedniej akcji się wzieliśmy za siebie...i było naprawdę ok...
na dzień dzisiejszy nie mam siły za bardzo....na rozmowy....na walkę o związek więc pozostało mi"marudzenie". Mam na głowie pracę (która mnie bardzo stresuje ostatnio i nie pozwala o sobie zapomnieć), moje zwierzęce stadko w w domu...działanie w fundacji...próbę rozwiązania problemów finansowych...problemy egzystencjalne :P ciężko w tym wszystkim znaleźć czas i siłę na związek :( wiem, że tak nie powinno być...ale nie umiem zająć sie wszystkim.....a wracając po całym dniu pracy po 12 godzinach od wyjścia do domu....muszę zająć się psem..kotami...porządkiem...praniem...praca na dzień kolejny, fundacją, rachunkami.... :roll: bla bla bla...i mi sie po prostu nie chce :(


Przykro mi to czytać, bo myślę, że w tej sytuacji potrzeba Ci wsparcia i wyręczenia w obowiązkach. Zmęczenie niestety wpływa konfliktogennie, nawet jesli nie mamy takich intencji...

---------- 14:18 ----------

Dobrze dziewczyny mówią - w związku partnerskim mężczyzna nie pomaga, a DZIELI obowiązki. No w tym idealnym...
Tylko, że jakoś rzadko się spotyka takie ideały.
Mi się zapala lampka jak słyszę z ust męzczyzny "szukam gospodarnej kobiety" - tak było z tym panem od stóp. Rzecz w tym, że w jego rozumieniu gospodarność kobiety to spełnianie wszystkich domowych obowiązków, bo on, jak wraca zmęczony z pracy musi mieć obiad, posprzątane, wolną kanapę przed telewizorem i napaloną kochankę w seksownej bieliźnie...
Mały biały kotek
 
Posty: 415
Dołączył(a): 6 kwi 2008, o 22:56
Lokalizacja: Wwa

Postprzez KATKA » 1 gru 2010, o 17:33

gra jest od 2 tygodni....w sumie ejst mi trochę na rekę bo mogę być sama w swojej norce...
Jestem na etapie :NIE WIEM CZEGO CHCE:
i na tym właśnie etpie nie chcę podejmować żadnych decyzji.
Paweł jest bałaganiarzem....wyniósł to z domu niestety :( jakoś z tym zyję i pewnie bedę żyć dalej...natomiast problem jest teraz kiedy jesteśmy an siebie w jakiś sposób "pogniewani" bo mnie to drażni bardziej i jest powodem do złości....a on o ile zwykle się w miarę stara uznał chyba, że też mi pokarze.
Abs ja właśnie pozwoliłam sobie na takie traktowanie i wygarnełam mu to parokrotnie...dlatego jesteśmy pewnie teraz na takim zakręcie....bo ja się nie zgadzam na takie bluzgi...
Biore duzo na siebie...i zawsze tak robiłam...są rzeczy, które robić muszę i te, które robić chcę,,,niestety żeby mieć obydwa fronty mam co mam w tej chwili. Lubię moja fundację...współprace z dziewczynami...pomoc zwierzakom (choć często mnie boli to co widzę) lubię też moje futrzaki...koty...psa...długie spacery z nim mi bardzo pomagają....nie lubię pracy ale pracować muszę...nie lubię sprzątać ale tez muszę :P
Z jednej strony od zawsze byłam niezależna...bardzo broniłąm sowjego ja....ale z drugiej czasem chciałabym wsparcia...pomocy :( wiem, ze sygnały, kóre wysyłam są sprzeczne....bo nigdy nie chciałam żeby ktoś wiedział, że mogę być słaba :( dlatego o takich rzeczach pisze zwykle tylko tu....
Paweł poza tym, ze jest bałaganiarzem i leniem :Pma bardzo duzo pzoytywnych cech za które teraz wiem, że go kocham.... :roll: Chociażby za to, że wiem, że jest....że ma dobry stosunek do zwierząt...wspiera mnie w tym co lubię....ale jest młodym chłopkiem, dla którego jestem pierwszą babą w życiu....od początku nie wiedział jak to ugryźć...ale starał sie z całych sił pokazać wszystkim i głownie sobie, ze da rade

ale nie o nim...ten watek am być moim rachunkiem sumienia :(
mami pokazać coś czego nie widzę. Wiem, ze mam problemy...bo od zawsze je miałam...ale od zawsze starałam się to zwalczyć, z różnymi efektami...Ogólnie to nie lubię życia bo widząc ten cały bałagan w koło mnie (nie chodzi mi o nieporządek w mieszkaniu;) jest mi przykro i źle...nie rozumiem ludzi i tego co robią sobie i otoczeniu....ale żyć muszę więc staram się robić coś dobrego (fundacja)coś co daje mi choć trochę radości....w sumie gdybym wyprowadziła się do lasu i mieszkała ze zwierzętami było by mi chyba lepiej niż teraz hehe :P
szukam siebie...czasem jestem bliżej a czasem dalej ;( tak więc cała sprawa jest głębsza niż Pawła bałagan :( może za dużo wymagam....może chce żeby on robił wszystko to na co ja nie mam siły...ale czy mam prawo tego od niego wymagać (i tu nadal nie chodzi mi o bałagan ;)

ale się nawywlekałam ;)
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Abssinth » 1 gru 2010, o 18:03

Abs ja właśnie pozwoliłam sobie na takie traktowanie i wygarnełam mu to parokrotnie...dlatego jesteśmy pewnie teraz na takim zakręcie....bo ja się nie zgadzam na takie bluzgi...


pozwolilas - dalej za niego sprzatasz, on mieszka z Toba, jego zycie sie tak naprawde nie zmienilo...poza tym, ze troche pomarudzisz, ale i tak Ci przejdzie i bedzie all ok. Na razie ma gre, wiec tak bardzo mu Ciebie nie brakuje.

co zamierzasz z tym zrobic tak naprawde? jak na razie sytuacja jest patowa - bo niby sie nie zgadzasz, ale tak naprawde nie podjelas zadnych krokow.

ile czasu musi minac, zebys faktycznie zobaczyla, ze tych przeprosin nie bedzie? (zakldam, ze nie bedzie, chociaz moge sie mylic)
co zrobisz wtedy?
co zrobisz, jesli znowu zostaniesz zwyzywana z gory na dol?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez KATKA » 1 gru 2010, o 18:14

ale Abs...zaraz czy ja czekam na te przeprosiny....? z tego co wiem to nie....rozmawiałam już z Pawłem i wiem, ze on się winny nie czuje...a sprzątac będę bo nei sprzątam jemu ... tylko sobie....Owszem moge sie sfochowac i zostawic syf, w którym to ja będę się źle czuła nie on...i powiedz mi co to zmieni?? Mogę też nie dać zwierzętom jeść...i kto będzie wtedy ukarany...ja Paweł czy zwierzaki...tego chyba nie należy rozpatrywać w ten sposób....
Zostałam już tutaj "osądzona", że nie do końca chodzi o porządek i tak faktycznie jest....
Co mam zamiar z tym zrobić? Gdybym wiedziała pewnie bym się nie motała sama ze sobą....:( ale samo tupanie nóżka to dla mnie nie sposób....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Abssinth » 1 gru 2010, o 18:43

heja,

to sprzatanie wrzucilam jako przyklad - przyklad tego, ze w jego zyciu sie tak naprawde nic nie zmienilo po tej calej awanturze...taki bardziej widoczny przyklad niz inne, ,w sumie. (latwiejszy do wypunktowania)

pytania, ktore zadaje, nie maja na celu w najmniejszym stopniu zjechania Ciebie, tylko hmm ...ja bym sobie zadala takie pytania :)

Nie doczytalam tego, ze on sie w ogole nie poczuwa do zadnej winy za ta sytuacje....
dla mnie bylby juz na pozycji "tam sa drzwi"
niestety :(
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 187 gości