Sama sobie nie poradzę...

Problemy z partnerami.

Sama sobie nie poradzę...

Postprzez annomalia » 19 paź 2007, o 15:28

Jestem chwiejna emocjonalnie (aż sama zaskoczona jestem,że tak zaczęłam ten post...).Mogłabym doszukiwać się milionów powodów , dlaczego tak sie dzieje...i skąd we mnie te lęki, obawy, niepokoje i tak niskie poczucie wartości czasem...Nie powinnam mieć żadnych kompleksów, i chyba wlaściwie ich nie posiadam...(!)
W czym więc problem..? Jestem w ponad 2,5 letnim związku...Mam 26 lat...Łączy nas niezwykła miłość, bardzo trudna ale i bardzo silna...pewna...Pogubiłąm sie trochę w tym związku, oboje sie na początku pogubiliśmy...Jest on bowiem jakby zwierciadlem naszych cierpiących dusz...sprzed lat...Ale już mamy to za sobą...Teraz tak w ogóle jest bardzo dobrze, kochamy sie , swietnie rozumiemy...Wszystko zaczyna sie walić, gdy pojawia się w pobliży jakaś atrakcyjna kobieta...Na początku jeszcze jest normalnie...Ale gdy znajomość zaczyna się coraz bardziej rozwijać , tracę grunt pod nogami...Tak się stało obecnie...mój chłopak poznał nową koleżankę w pracy...Spędzają ze sobą dużo czasu ,gdyż razem współpracują...Poznałam ją na pewnej imprezie...i nawet polubiłam...Ale potem zaczęły sie te koszmarne myśli...bo zauważam ,że on ją bardzo lubi,mowi że jest inteligentna , że świetnie sie razem bawią, śmieją...Taka praca - nie można od niej uciec...8 h dziennie razem...
Nie mam żadnych podstaw ku temu by mu nie ufać, ale nie w tym problem...Bo ja nie ufam mimo tego...Zaczynam sie mimowlnie z nią porownywać, odczuwać zazdrość gdy on tak świetnie sie z nią czuje...i Moja głowa tworzy chore
scenariusze...Nie umiem nad tym zapanować...Miewam paranoje...że łaczy ich jakiś tajemny układ, że spiskują przeciwko mnie...że śą ze sobą bardzo blisko duchowo...
Bo o to obawiam sie najbardziej - o tę więź dusz...
Rozmawiałąm o tym ze sowim chłopakiem, trudno było tego uniknąć, gdyż zaczęłam wyrzucać z sienie niekontrolowane , nieprawdziwe i raniące podejrzenia...Mój chłopak
(29 lat) ma swiadomość mojego problemu braku zaufania, stara się z nim walczyć we mnie, ale czasem brak mu sił i oddala się ode mnie gdy czuje sie bezsilny (sam jestem DDA)...A ja nie potarfie sobie poradzić z tą niszczącą siła we mnie...Tym samoistnym masochizmem psychiczno-emocjonalnym..
Dlaczego tak sie dzieje..?
Wyobraźnia podsuwa mi straszne obrazy...
Że on się nią zauroczyl...
Że mnie oszukuje i siebie samego też...
Że ona mu imponuje...
Że jest dla niego ważna..
Że istnieje między nimi ta chemia....
Źe oboje próbują się przed nią bronić...być szlachetnymi i fair i to jeszcze barzdiej ich kręci i do siebie zbliża...
Chore...
Mój chłopak bowiem wciąż tłumaczy mi,że lączy ich wyłącznie koleżeństwo..
Że stanowi ona tą saĶą kategorię znajomej co jego koledzy z pracy...
Że nie między nim żadnej szczególnej więzi..
Czasem nawet krzyczy zdenerwowany ,że ona go g...obchodzi...ale ma dość moich oskarżeń i podejrzeń...
Boi sie , że nigdy z tego nie wyjdę...
ja też się boję....
annomalia
 
Posty: 11
Dołączył(a): 19 paź 2007, o 14:53

Postprzez Goszka » 19 paź 2007, o 15:44

Annomalio rozumiem że jest Ci ciężko,ale nie możesz cały czas osaczać swojego chłopaka,bo w końcu naprawdę będzie miał tego dość i ucieknie.
Zazdrość(bo jak inaczej to nazwać)potrafi uczynić z życia piekło,zresztą sama wiesz-bo w swojej głowie rozpętałaś takie małe piekiełko,a teraz przerzucasz je na niego.
Odnośnie DDA-on nim jest czy Ty??Bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam.Ale jeśli Ty,to na pewno wiesz jakie mechanizmy kierują tak zaburzoną psychiką i proponowałabym bez obwiniania poszukać w sobie źródła problemu.
Nie możesz kontrolować chłopaka,bo jest dorosłą wolną osobą i w ten sposób tylko pogorszysz sprawę,taką ma pracę i co poradzisz?Może spróbuj nauczyć się akceptacji...
Skąd ten brak zaufania?Dał Ci kiedyś powody do tego?Zdradził?Skrzywdził?Może w przeszłości spotkała Cię taka krzywda?Traumy często rzutują na dalsze życie.Konsekwencją urazu doznanego wcześniej jest niska samoocena.Jak z nią u Ciebie?Może nad tym powinnaś się zastanowić i popracować?A Twój mężczyzna niech Cię wspiera tak,żebyś czuła że jest z Tobą i abyś wiedziała że możesz mu zaufać :)
Wierzę że wszystko jest do naprawienia,
Pozdrawiam serdecznie :)
Goszka
 

Droga Goszko...

Postprzez annomalia » 19 paź 2007, o 16:07

Dziękuje ,że tak szybko udzieliłaś mi rady...
Hmm..a więc to wszystko zwie się "ZAZDROŚĆ"? Więc to wc^ąż chodzi tylko o tę cholerną zazdrość..? Wydawało mi sie już, że to bardziej skomplikowany problem we mnie...Czasem bowiem, gdy poniosę porażkę w życiu osobistym , pracy np. jak ostatnio...nad wszystkim potem tracę kontrolę...i zaczyma świrować...tak jak z tą koleżanką..
Mam paranoje...
To on jest DDA...
Nigdy wcześniej mnie nie skrzywdził, i nie dał powdów bym nie mogła mu ufać...
Przed laty zostałam zdradzona...moje dzieciństwo też nie było kolorowe...Wołałam desperacko o miłość przez całe moje życie...
Mimo to potarfiłam być szczęśliwa ze sobą, czułam, że mam silę, że nie ma rzeczy dla mnie niemożliwych...Jestem atrakcyjna podobam się wielu mężczyznom, sama siebie lubie też...
Gdy poznałam mojego obecnego chłopaka miewałam symptomy niskiej samooceny..Np. nie chciałam byśmy razem patrzyli w lustro...bo obawiałam sie że on zauważy jaka jestem brzydka przy nim..
Starszne...gdy sobie to uświadamiam...
On jest niezwykle przystojny...ma śliczną mordkę...
Nigdy wcześniej nie miałam takich obaw..lękow...takich sytuacji..
Choc zawsze moi eks byli przystojnymi facetami...
W tym związku poznałam siebie taką jaką nigdy nie znałam..
Niepewną siebie, nie potrafiącą uwierzyć w miłość takiego faceta...
Pełną lęku, potzreby akceptacji...i zazdrości...:(
On mnie naprawdę kocha....
A ja wciąż nie wierzę..boję się..że mnie oszuka, skzrywdzi..że pojawi się inna która mi go odbierze...
annomalia
 
Posty: 11
Dołączył(a): 19 paź 2007, o 14:53

Postprzez KATKA » 19 paź 2007, o 17:10

Rozumiem Cię doskonale i wiem jak to może niszczyć od środka.......i jak trudno z tym walczyć.....mi chyba też najlepioej nie idzie ;(
:kwiatek2:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Applee » 19 paź 2007, o 17:36

ja sie dolacze do KATKI :kwiatek:
Rozumiem Cie doskonale...
Nie wiem na co zrzucic ta zazdrosc, ale jak widac niektore kobiety tak "maja". A byc moze nasza intuicja jest sluszna?
Mam 2 doswiadczenia z ta moja "chorobliwa zazdroscia". ktore oczywiscie okazaly sie sluszne..Ale miliardy innych razy to byly tylko i wylacznie moje teorie spiskowe... Nadal tak naprawde nine potrafie zapanowac nad moja gonitwa mysli. Slowa typu "klatka", wiezienie juz nie raz padaly z ust mojego narzeczonego...Ehh, raz narzeczony, raz chlopak, raz kolega..
Szkoda gadac..
sciskam CIE mocno
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Ups...

Postprzez annomalia » 19 paź 2007, o 18:24

---------- 18:23 19.10.2007 ----------

Rozumiem Cie doskonale...
Nie wiem na co zrzucic ta zazdrosc, ale jak widac niektore kobiety tak "maja". A byc moze nasza intuicja jest sluszna?
Mam 2 doswiadczenia z ta moja "chorobliwa zazdroscia". ktore oczywiscie okazaly sie sluszne..Ale miliardy innych razy to byly tylko i wylacznie moje teorie spiskowe... Nadal tak naprawde nine potrafie zapanowac nad moja gonitwa mysli. Slowa typu "klatka", wiezienie juz nie raz padaly z ust mojego narzeczonego...Ehh, raz narzeczony, raz chlopak, raz kolega..
Szkoda gadac..

Najbardziej nie mogę pogodzić się z tym,że jeśli jak powiedziałaś "niektóre kobiety tak mają" ,to że ja nigdy wcześniej, w żadnym innym związku tak nie miałam...
Nie kochałam..? Nie bylo tak trudno..?
Nie wiem...
Czasem jestem SOBĄ i jestw e mnie ta wolność samejs iebie i wolność jaką ofiarowuje memu partnerowi...I czuję się szczęśliwa...
Ale doświadczenia życiowe świadczą ,że bardzo słaba jestem wciąż od 2 lat...
Porażka działa na mnie tak amotywacyjnie,że zaczynam znów swą krwawą rzeźnię emocji i umysłu...Zażynam nimi mojego chłopaka i wszystko wokół rzosypuje się , a brnę i brnę w tę ślepą uliczkę...
Masochizm..?
Dziękuję za wpisy....
Pozdrawiam

---------- 18:24 ----------

Przepraszam za nieumyślne wklejenie Twej wypowiedzi w swojej...
annomalia
 
Posty: 11
Dołączył(a): 19 paź 2007, o 14:53

Re: Ups...

Postprzez Applee » 20 paź 2007, o 12:11

annomalia napisał(a):---------- 18:23 19.10.2007 ----------

Najbardziej nie mogę pogodzić się z tym,że jeśli jak powiedziałaś "niektóre kobiety tak mają" ,to że ja nigdy wcześniej, w żadnym innym związku tak nie miałam...
Nie kochałam..? Nie bylo tak trudno..?
Nie wiem...

---------- 18:24 ----------


Ale wcale nie musisz sie z tym godzic. To tylko moja hipoteza. Doswiadczenia z "przeszlosci", pewne schematy zachowan wyniesione z domu, podejscie do zycia z druga osoba, druga osoba- chyba to wszystko sklada sie na to, ze takie a nie inne mysli pojawiaja sie w Twojej glowie.
Czasem zastanawiam sie, czy przypadkiem glowna domena kobiet nie jest ciagle rozmyslanie, dazenie do doskonalosci w zwiazku, szukanie winy za zaistniale sytuacje tylko i wylacznie w sobie.
Czy kobiety przypadkiem nie sa w tym wszystkim zbyt naiwne?
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez szachistka » 20 paź 2007, o 21:03

Witam.
W moim poprzednim zwiazku miewalam podobne momenty do tych, ktore opisujesz. Zreszta sama siebie uwazam na osobe dosc podejrzliwa i z natury majaca sklonnosc do zazdrosci itp. I tak samo jak Ty miewalam rozne podejrzenia/ chore mysli/ "filmy" itd. Zwiazek, w ktorym tak sie dzialo to juz przeszlosc. Razem z nim odeszly wszystkie moje "chore" zachowania. Ale nie jest to zwiazane ze zmiana statusu z osoby zajetej na wolna. Jestem w nowym zwiazku. Juz 15 m-cy. Ani razu w nowym zwiazku nie poczulam takiej zazdrosci, jaka czulam wtedy. No dobrze, troche przesadzilam. Sa momenty, kiedy czuje takie drobne uczucie zazdrosci. Ale jest to "zdrowa zazdrosc", tak bym to nazwala. Nie wiem, czy ta zmiana jest zwiazana z nabraniem zdecydowanie wiekszej pewnosci siebie przeze mnie. Za to jestem w 100% przekonana, ze to dzieki mojemu chlopakowi czuje sie taka...naj:) dla niego. Codziennie slysze od niego, jak bardzo mu sie podobam, jak lubi we mnie to, lubi tamto. Codziennie slysze, jak sie mna zachwyca. I mowiac szczerze, przyzwyczailam sie do tych wszystkich komplementow. Sa dla mnie jak chleb powszedni. A mimo to wiem, ze to wlasnie dzieki takiemu "dbaniu o mnie" mimo uplywu czasu ja wciaz czuje, ze jestem najpiekniejsza dla swojego partnera.
Wydaje mi sie, ze wlasnie czegos takiego brakuje wielu kobietom, ktore przychodza tu, na forum z problemem zazdrosci. Niby wszystko w ich zwiazkach jest ok, niby partner nie robi nic zlego, niby poznaje nowe kolezanki. A jednak czegos tam, w tych zwiazkach brakuje. Moze wlasnie wiekszej troski o nas, kobiety?
Dlatego wydaje mi sie, ze u Ciebie problem dotyczy tej kwestii. Nie wiem, czy wylacznie. Ale jestem przekonana, ze troche pomocy ze strony twojego chlopaka w budowaniu u Ciebie poczucia wlasnej kobiecosci/ atrakcyjnosci przyniosloby u Was pozytywne skutki. Zatem: jesli Twoj partner nie jest z natury extrawertykiem (a podejrzewam, ze nie jest) musisz mu troche pomoc w tym wszystkim. Prawdopodobnie bedzie to pole do popisu dla Was dwojga. Jesli powiesz mu, ze potrzebujesz aby mowil Ci czesciej komplementy, byc moze zapamieta to na chwile, moze troche dluzej. Bardziej pewne jest, iz w dluzszym okresie wszystko wroci do "normy". Dlatego czasami trzeba sie "dopraszac o swoje":) - jesli lubisz, kiedy on mowi Ci komplementy, powiedz mu o tym. Chcialabys, aby zamruczal Ci cos milego? Sama mu o tym zamrucz:) I tak dalej.
Natomiast jesli chodzi o "myslowe" skutki zazdrosci. Moim zdaniem najlepszym lekarstwem na goraczke zlych emocji jest studzenie ich rozsadkiem. Tzn. Jesli nachodza Cie negatywne mysli o Twoim chlopaku i jego kolezankach, w stylu: "pewnie on to i to...oni to i to..." pomysl, co Ty sama bys zrobila na jego miejscu. Wyobraz sobie identyczna sytuacje ze swoim udzialem. Jesli Ty zachowalabys sie w 100% fair wobec swojego chlopaka, jesli nie bylabys w najmniejszym stopniu sklonna zrobic to, o co sie obawiasz w stosunku do swojego partnera, to dlaczego on by mial to robic?
To sa najczesciej polecane przeze mnie sposoby autopomocy:) Oczywiscie problem z zazdroscia nie jest do pokonania od razu, ale im wiecej w zwiazku rozsadku, tym zdrowiej:) Pozdrawiam cieplo
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

jesteś normalna

Postprzez zizi » 21 paź 2007, o 12:09

Anomalio :buziaki:

od razu ci powiem,że nie jesteś anormalna...
To naturalne,że boimy sie stracić to co dla nas jest tak ważne !

Jednak z zazdrością trzeba uważać.Nie wmawiać w kółko swojemu mężczyźnie,że zrdradza,ze może zdradzić....
...bo on w końcu może mieć dość ciągłych podejrzeń...i naprawdę zdradzi...bo co traci?Gdy wciąż słyszy,ze pewnie zdradza....nawet gdy na początku nie zdradza w końcu może to zrobić!
Moja przyjaciólka tak miala.Było między nimi dobrze...ona można powiedzić ględzeniem wywolala wilka z lasu..
To przykre Anomalio.Nasza "chora wyobraźnia"może bardzo namieszać.
Moja siostra ma rację mówiąc,że myśli mają dużą moc.Jest coś takiego jak"czarna magia myśli".Chodzi o to,że gdy w kółko myślimy,że zdarzy się coś złego,to to w końcu może się zdarzyc.A gdy mślimy pozytywnie to od razu jest lepiej :slonko:
Sama tak nie raz mam,że niepotrzebnie zadręczam się,zamiast realnie spojrzec na świat i docenic to co mam.
Przykro jest gdy docenimy coś za późno..tzn gdy już to stracimy.

Kochana postaraj tak nie bać się.Gdy partner jest dla ciebie dobry,pokazuje,że mu na tobie naprawdę zależy...zauważ to.Ważne jest też ,żeby szczerze rozmawiać.Mów co czujesz..Czego boisz się..ale nie ględź w kołko..oni tego nie cierpią...

Chore dzieciństwo jest przykre...sama wiem coś o tym :(
Chodzę teraz na terapię,żeby wreszcie rozstać się z dzieciństwem..Wiem,że to nie jest łatwe...

Trzeba jednak iść do przodu..

życzę ci z całego serca żebyś nie bała się tak..żebyś kochała i byla kochana :cmok: :cmok:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Drogie dziewczęta...

Postprzez annomalia » 21 paź 2007, o 19:52

Wszystkim bardzo dziękuję za wpisy...

Silence..
Masz zupełną rację,że osobiste przeżycia , doświadczenia maja wpływ na dorosłe życie każdego człowieka.Zapewne ogromny wpływ mają one na mnie samą...Choć wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy...Wydawało mi się ,że jest od nich uwolniona..A może rzeczywistość i ówczesne realia były zupełnie inne?
Teraz wszak jestem niezależna..i bardzo daleko od domu rodzinnego...
Coś w tym jest,że to kobieta zabiega o zw^ązek, przefiltruje gow swym umyśle tysiąckrotnie...analizuje każdy dzień, chwilę...hmmm...a może to nie domena kobiet a ludzi , którym trudno uwierzć we własne szczęście, bo miłośc nigdy nie zaznali..?

Szachistko...

Bardzo to ciekawe wszystko co opisujesz...W jakimś stopniu ja też wciąż bronię się przed samą sobą i moim chłopakiem, że "to nie jestem ja"...że Mnie nie ma...bo wcześniej nigdy taka nie byłam...
I on nawet przyjume taką alternatywę, ale nie odnosi to pożądanego efektu, ponieważ wówczas dochodzi do smutnego wnioksu, że w takim razie my nie możemy być razem, bo tworzymy ze sobą toksyczne koło...
Często powtarzam mu i próbuję tłumaczyć , jak ważny jest jego stosunek do mnie, jego słowa, czyny, zrozumienie, wsparcie i umiejętność okazania miłości w momentach , gdy najbardziej jej oczekuje, potzrebuję...
Jednak on choc o tym wie, nie potarfi tego wcielić w życie..Czasem mowi, że włąśnie to robi ,a ja mimo to tkwię w swym paranoicznym lęku...a czasem przyznaje, że nie potrafi, po prostu nie potrafi...Bo sam jest dzieckiem skrzywdzonym, emocjonalnie zranionym....
Chyba oboje zdajemy sobie sprawę, że oboje ponosimy odpowiedzialność za nasze problemy, za nieumiejętności poradzenia sobie z moją zazdrością, nieufnoścą i jego ucieczką przed problemem..jakimkolwiek...
Dziś pwoiedział mi, że bardzo sie boi...boi przyszłosci ze mną , ktora jest taka niespokojna...
Dziękuję Ci za rady na "zielonookiego"potwora...:)
Postaram sie z nich skorzystyać gdy będzie źle...

Zizi...
To,co piszesz jest b. mądre i najgorsze jest to,xe ja o tym doskonale wiem...
Mimo to nie potarfie sie temu przeciwstawić często...
Zauważam jednak,że ta moja słabość (brak pewności siebie, zazdrość, lęk) wyłania się częsciej i silniej kiedy mam chandrę, gdy moje życie zawodowe pzryspaża mi problemów, gdy nie jestem zadwowolona z siebie, bo nie osiągam tego, co sobie zaplanuję...
Nie jest to zatem permanentna sytuacja..
Czuje jakbym była chwiejan emocjonalnie...ze skłonnością do płaczu nadmiernego...depresyjnych stanów..?
ja wciąż panicznie się boję , że będę takim przypadkiem "wywołania wilka z lasu"..
I jeszcze barzdiej mnie to przygnębia...
Nawet zdecydowałam popracować nad swoją podświadomością...
Obym wytrwała i efekt jakiś osiągnęła.....
Dziękuje za tyle cieplych słów...

Dziękuję Wam wszystkim...
_________________
annomalia
 
Posty: 11
Dołączył(a): 19 paź 2007, o 14:53


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 104 gości