przede wszystkim to ja nie rozumiem... wchodzenia pod kołdrę z... kolegą!
dla mnie to byłby duży dyskomfort - bo
albo...
albo...
to znaczy:
albo on mi się podoba i coś mnie w nim pociąga (tak wstępnie chociaż), więc kiedy on przychodzi się ogrzać i przytulić, to ja mam po prostu na to ochotę i reaguję pozytywnie, jest mi przyjemnie i mogłoby to mieć ciąg dalszy... ALE UWAGA UWAGA... nie zaproszę go jednak do swojego łóżka w takiej sytuacji (w celu wzajemnego ogrzewania się...
), jeśli na przykład znamy się bardzo słabo, albo wiem, że on jest z kimś związany lub czuję, że z jego strony jest ostre parcie przede wszystkim na seks... bo ja nie chcę na takiej zasadzie i w takiej kolejności budować swoich ewentualnych związków i w gruncie rzeczy gdyby potem jednak to się zaczęło szybko rozwijać pod tą kołderką... to poczułbym się jak... dziwka, po prostu i miałbym kaca nazajutrz...
albo też facet na mnie nie działa w żaden szczególny sposób i nie jestem nim w ogóle zainteresowany jako mężczyzną... wówczas nie wyobrażam sobie wchodzenia pod jedną kołdrę i przytulania się - coś by mi bardzo przeszkadzało w takiej sytuacji, byłoby to dla mnie nieprzyjemne, niepotrzebne i w ogóle niepożądane - absolutnie bym się na coś takiego nie zgodził - chyba, że w jakichś warunkach kiedy by to było konieczne, ale wówczas pod osobnymi kocami i na pewno bez żadnego przytulania, itp...
wydaje mi się, że kobieta, która wchodzi w taką sytuację jak opisuje Kotek... igra co nieco z ogniem... bo jednak podskórnie czuje się pobudzona, z takich czy innych powodów jest jej przyjemnie a temu mężczyźnie pewnie tym bardziej, bo zwykle mężczyźni silnie reagują na intymną bliskość kobiety... oczywiście, jeśli mężczyzna nie jest prymitywem, to opanuje się i nie zrobi nic na siłę nawet jeśli się rozbudzi w takiej sytuacji przy kobiecie i nawet jeśli ta kobieta takim swoim zachowaniem sama daje pewien sygnał, że intymność i bliski kontakt fizyczny przychodzi jej łatwo... jednak jeśli trafi się na narwanego prymitywa, albo mocno wygłodzonego faceta z nadwyżką hormonów...
to może się wywiązać nieprzyjemna i ryzykowna dla kobiety sytuacja... i wówczas faktycznie do pewnego stopnia, moim zdaniem, jest ona sama sobie winna, co jednocześnie oczywiście nie usprawiedliwia ewentualnego gwałciciela! ale jeśli na przykład zagaduję kierowcę autobusu i odwracam jego uwagę, to mogę przyczynić się do spowodowania wypadku (i nawet kiedyś były w autobusach napisy, żeby czegoś takiego nie robić...) natomiast jeśli sama w negliżu pozwalam wejść do swojego łóżka mężczyźnie, który daje mi do zrozumienia, że chętnie by się do mnie przytulił... a może i więcej... no to też ryzykuję, że może dojść do... "wypadku"! bo sprawy seksu, podniecenia, itp. niekiedy zarówno kobietom jak i mężczyznom wymykają się spod kontroli, o czym większość z nas dobrze wie, niekiedy nawet z własnego doświadczenia... a komu i do jakiego stopnia może się to wymknąć, to według mnie lepiej nie ryzykować i nie sprawdzać, jeśli nie chce się potem cierpieć z powodu poważnego urazu...
szczerze mówiąc czuję niesmak, kiedy myślę o tym, że jakiś tam mój kolega, który nie jest dla mnie nikim szczególnym miałby mi się wpakować do łóżka i przytulać się do mnie i się ze mną ogrzewać ciałem przy ciele...
dziwi mnie, że kobiecie może to w ogóle nie przeszkadzać, choć jednocześnie nie traktuje ona tego mężczyzny jak potencjalnego partnera i nie czuje do niego żadnego pociągu - po prostu jest on dla niej kolegą...
może jestem dziwny, ale takie są moje odczucia w tych sprawach...