już brakuje mi łez...

Problemy z partnerami.

już brakuje mi łez...

Postprzez zizi » 18 paź 2007, o 00:19

Kochane dziewczyny :(

Dziękuję,że jesteście ze mną.
Już kilka dni nie płakałam....ale jak poczytałam listy od was to łzy same spłynęły mi po policzkach :( :(

Dni mijają...czas leci...praca...obowiązki...dnia mi brakuje.
Ale dzisiaj zadbałam o siebie :lol: :lol: .Poszłam na koncert piosenkarza,którego uwielbiam.Spędziłam mily wieczór.Wzruszylam sie..było super.

Staram sie myśleć pozytywnie...Dalej to jest ciężki czas dla mnie.

Zrobilam maly kroczek...Córka dowiedziała się od taty,że ten zranił się w palec..stanął na gwoździa.Myślę,że nic poważnego się nie stało,ale wyslałam do męża smsa z pytaniem czy nie jest źle z jego palcem?
Odpisał,że będzie żył.A ja na to : to dobrze :))

Myślę,że w sobotę ,albo w niedziele on przyjdzie znowu do domu....może da się porozmawiać.

Czekam cierpliwie.Juz nie wyję.Ale cierpię dalej..tak bym chciała,żeby minął ten czas.....
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez ewka » 18 paź 2007, o 08:12

Zadbałaś o siebie, Zizi. I bardzo dobrze! Trzeba ładować akumulatory, gdzie się da i kiedy tylko jest okazja. :kwiatek2: Teraz ... aby do weekendu. Trzymaj się :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez KATKA » 18 paź 2007, o 08:15

:oklaski: :kwiatek2:
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez mahika » 18 paź 2007, o 08:20

Tak, jeszcze tylko 2 dni i weekend...
Myśląc zawsze ze zrobię coś dla siebie, myśle o zewnetrznejmojej stronie, a Ty pomyślałaś o swoim wnętrzu. Pięknie :D
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

posmutniałam

Postprzez zizi » 18 paź 2007, o 10:05

Kochana Mahiko Katko Ewciu :buziaki:

Strasznie mi go brakuje

Zastanawiam się czy pierwsza nie poprosić,żeby już wrocił do domu????
Zrobiłaby to gdybym wiedziała,że zadziała...
Boję się,że moje proszenie będie dla niego tylko ględzeniem...

Bardzo chcialabym ,zeby on świadomie wrócił...wtedy byłaby szansa,że stasałby się mimo przeciwności..
Nie czarujmy się,że jak mąż wróci np.w sobote do domu,to od razu będzie sielanka....
Marzy mi się,żeby było jak dawniej dawniej.
Mam jednak świadomaść,że jak zechcemy znowu byc razem to czeka nas jeszcze dluga droga..burzenie murów..i budowanie relacji na nowo.

Zeby to bylo wogóle możliwe to mąż musi świadomie chcieć naprawić nasz związek..Tak mi sie wydaje!
na pewno jeszcze nieraz będzie ciężko...
Jesteśmy pogubieni,poranieni...

Z jednej strony jest wiele niejasności.Nie wiem co on tak naprawdę teraz robi?co zrobił ostenio pare razy..bo stosował gierki..więc nie wiem czy zdradził mni kolejny raz..????Nie chcę już nic wiedzieć!!!
.Ale jak on powiedziałby -przepraszam,wiem zawalilem,ale chcę zrobić co w mojej mocy,żeby uratować rodzinę...Gdybym widziała,ze chce,stara się żyć od nowa, to mogłabym nie wracać do bolesnej przeszlości,zamknęłabym ją.
Jak mam wybaczyć mu naprawdę,gdy on nie robi nic,żeby było lepiej?
W tym momencie on wycofał się...jakby poddał??

Zastanawiam się co to znaczy wybaczyć??????

Ja sama głową muru nie przebiję..

Jak zmobilizować męża?

To szokujące,że najbliższa mi osoba jest teraz tak odległa :zalamka:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Pytajaca » 18 paź 2007, o 13:57

Zizi,nie robic nic.

Najblizsza osoba mi byla tak samo odlegla.

Im bardziej "pchasz", tym szybciej sie oddala.

Ja bym poczekala. Poobserwowala jego reakcje, ale przede wszystkim swoje wlasne.

Widzisz, w moim przypadku okazalo sie, ze to oddalenie i ta cisza wcale nas nie zblizyly, ale naprawde oddalily i ... zmienily mnie, moje odczucia w stosunku do niego. Nie potrafie i nie chce mu na nowo zaufac, uwazam, ze nie byl wart moich uczuc, nie docenil ich, podeptal i jeszcze wlasnie jak Twoj maz siedzial cicho jak mysz pod miotla, bez przeprosin, prosby o wybaczenie, a wrecz odwrotie - z atakiem i agresja na mnie. Odpuscilam na zawsze, bo po co mi ktos taki, ktory zawodzi jako przyjaciel, ktory nie potrafi uszanowac mnie, nas, rodziny, a nawet wlasnego kraju?

Ta cisza pomogla mi bardzo. Pomogla zrozumiec, ze tak naprawde nasz zwiazek sie skonczyl i nie widze mozliwosci jego kontynuacji.

Mozme u Ciebie bedzie inaczej. Pamietaj jednak, ze to dwie osoby musza pragnamc tak samo (lub przynajmniej porownywalnie) powrotu i odbudowywania. Jesli on tego jeszcze nie czuje i nie widkzi, to po prostu moze potrzebuje czasu, by dojrzec? Masz czas, by czekac?

Ja mialam czas i sama...dojrzalam w tym czasie. By podjac decyzje, ze nie chce go spowrotem.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

głupia jestem

Postprzez zizi » 18 paź 2007, o 17:14

Pytająca to smutne co piszesz.
Szkoda,że ty zawidłaś się,że skończyła się wasza miłość.

Wciąż mam nadzieję......mam nadzieję,że u mnie będzie inaczej...ze odzyskam go..że on tego zechce!

BOJĘ się okropnie.

Najgorsze jest to,że jestem bezsilna....

Nie chcę poddać się.

Ciężko mi..czas ucieka.

:kwiatek2: :kwiatek2: pozdrawiam cię ciepło w to deszczowe popołudnie
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Pytajaca » 18 paź 2007, o 20:35

Zizi, ale mnie nie jest szkoda!

Uwazam, ze nic nie dzieje sie bez przyczyny w naszym zyciu- a ktos, kto nas zawodzi moze wczesniej sie ujawnia, moze to wlasnie lepiej? Nie wiem, ale wiem jedno - nie zaluje niczego i nie placze wcale juz za tym, by wrocila milosc. Milosc przyhodzi i odchodzi, takie sa koleje.
Powtarzam sie, ale- zaakceptujmy w koncu to, ze zycie to ciagla zmiana i nie ma nic stalego i wiecznego. Nie rozumiem, tez dlaczego chcesz na sile zatrzymac cos, czego byc moze juz nie ma. Wydaje mi sie, ze to jest jakby wszechobecnny na tym forum duch "blagam, tylko niechnie odchodzi i mnie nie zostawia samej, bo JA go kocham!" A gdzie tu liczenie sie ze zdaniem drugiej osoby? Akceptcja przmijania milosci, zycia w ogole? Gdzie szacunek dla wyborow, ktore sa (niestety to trzeba przyznac) od nas niezalezne i ktore wypada nam tylko i wylacznie ZAAKCEPTOWAC?

Byc moze w Twoim przypadku milosc sie wcale nie skonczyla, tylko "ukryla" i TRZEBA czekac, dlatego uplywajacy czas jest Twym sprzymierzencem, a nie wrogiem, nie placz wiec, ze on ucieka.

Jeszcze jedno - chyb najwazniejsze. "Nie lekajcie sie!" - te slowa sp. JP2 maja kluczowa wymowe. Strach jest przeciwienstwem milosci. Niecierpliwosc jest wrogiem milosci. Jesli poganiasz czas i BOISZ sie - oddalasz tym samym milosc, napedzasz energie przeciwstawna!

Trzymam kciuki za TWOJA milosc i cierpliwosc. I brak strachu. Daj sobie i jemu czas - a zobaczysz, co bedzie sie dalej dzialo. Sama zajmij sie zas czyms innym. Mnie pomagaly rozmowy z ludzmi, nauka, praca. Ale kazdy jest inny i kazdy inaczej znosi takie chwile.

Pozdrawiam!
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 18 paź 2007, o 20:40

Zgodzę się ze zmianami... są i będą. Jak wobec tego traktować żonę/męża i małżeństwo? Czy w takim układzie zmiany są też jakąś normą i nie ma się co dziwić?

Pytajaca napisał(a):Nie rozumiem, tez dlaczego chcesz na sile zatrzymac cos, czego byc moze juz nie ma.

Właśnie - "...być może..." - być może nie ma, a być może jest.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 18 paź 2007, o 20:59

BYC MOZE jest - 50% BYC MOZE nie ma 50% - jak sie dowiedziec?- nie robic nic, zaprzestac dzialan po prostu. Tylko z obserwacji drugiej osoby mozna sei tego dowiedziec. Nie plakac, nie blagac, nie dzwonic, nie prosic. Nie przyjmowac roli "ofiary", blagajacej o milosc.Po prostu obserwowac. A samo sie wyjasni. Takie jest moje zdanie.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 18 paź 2007, o 21:09

Moje zdanie jest podobne... jednak bywają różne okoliczności i nie zawsze zdanie "pasuje". Zizi mąż się pogubił, zdołował, coś go tam dręczy (o ile dobrze rozumiem)... lata niedopowiedzeń i wzajemnych pretensji przelały się. Zaprzestanie działań mogą nie poprawić sytuacji... on może mieć mniej sił, niż Zizi. I ja myślę, że w całokształcie to jest ważne... silniejszy ma większe zobowiązania. Tak rozumiem miłość i życie we dwoje.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 18 paź 2007, o 21:21

---------- 19:18 18.10.2007 ----------

Ewka, sadze, ze malzenstwo przez lata tez sie zmienia, jak wszystko, dlaczego to mialoby byc jakims wyjatkiem? Przeciez jesli obie osoby traktuja jako najwyzszy priorytet siebie nawzajem, rodzine i podlewaja ogrod milosci codziennie - zmiany beda prawei stuprocentowo pozytywne! Niestety, w naszych czasach niewiele takich malzenstw, zaganiani za pieniadzem, lapiemy czas i mamy ine prioytety, jak chocby dzieci albo banalnie - gry komputerowe czy wizyta u kosmetyczki ...nie chce tym samym powiedziec, ze zycie poza malzenstwem nie ejst wazne, ale wszystko zalezy od tego, jak mamy ustawione WARTOSCI, priorytety oraz na co jako malzenstwo sie w takim zwiazku umowilismy. Wiekszosc z nas wartosci ma skrajnie odmienne, priorytetem jest forsa i praca, a umawia sie niewielu rowniez. Stad, w wyniku braku komunikacji i pewnych niedomowien i raczej domyslania sie " co ta inna osoba by pomyslala, albo poczula (tu rzadziej)" dzialamy. I stad juz tylko krok do malzenskich zdrad, przekraczania granicy, ranienia. A gdzie bylismy na poczatku, gdy trzeba bylo nakreslic granice takiego zwiazku? A gdzie przysiega slubna? A dlaczego zlamana? To juz teraz tak mozna za kazdym razem? Bo kazano nam wybaczac..."Piekne to i sprawiedliwe" Tak, ale za tym kryje sie bol i stlamszenie praw drugiej strony, zlamanie przysiegi, podeptanie wartosci, a tym samym...nawet po wybaczeniu - zmiana relacji - czy oby zawsze na taka sama jak kiedys? Watpie...

---------- 19:21 ----------

ewka napisał(a):... silniejszy ma większe zobowiązania. Tak rozumiem miłość i życie we dwoje.


Ewa, wiec sadzisz, ze to zawsze ten zraniony i te kobiety ktore tu ak kwila sa silniejsze??? Na jakiej podstawie? I co to za dziwna regula, ze silniejszy ma wieksze zobowiazanie? Ja rozumiem wszystko,ze to Ty tak rozumiesz milosc, ale ja uwazam, ze to wlasnie TYM kobietom trzeba pomoc, to ONE sa bezsilne i szukaja pomocy, bo umieja komunikowac uczucia. Mezczyznom nie przyjdzie to nawet do glowy...Nie znaczy, ze oni sa silni, ale nie znaczy wcale tez, ze kobiety sa silniejsze od nich, Ewa, na milosc boska!
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 18 paź 2007, o 21:29

Powiem tak: teoretycznie masz rację i przyznaję Ci ją calutką. W całym bigosie zabiegania, zdobywania kasy, zaniedbywania ogrodów miłości (jak to ładnie nazwałaś)... jest samo życie i człowiek, który się gubi - a o tym chyba zapomniałaś wspomnieć. Po prostu się gubi i potrzeba (wg mnie) dać mu ciutkę czasu, by się odnalazł... można też tej potrzeby nie mieć, wtedy jest wszystko prostsze - ale w życiu nie zawsze jest wszystko proste.

Nie zawsze czarne jest czarne - to w ramach przedwyborów;) ;) ;)

Nie każdy MUSI wybaczać i ciągnąć ten biznes za wszelką cenę... ale dopóki czuje, że chce, że musi - to będzie to robił. I ja to doskonale rozumiem.

I tym akcentem umykam od dalszej dyskusji, bo nie zaprowadzi nas (Ciebie i mnie) do niczego


:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 18 paź 2007, o 21:55

I ja sie zgadzam z tym, co powyzej napisalas - trzeba czekac i tak dlugo jak mozna wytrzymac (czyli jesli sie chce czekac) - wierzyc, ze sie zmieni na pozytywne, ale nie zxawsze sie to udaje, niestety...

Pozdrawiam, uwazam, ze tak odmienne punkty widzenia maja szanse na zbieznosc :)
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez zizi » 18 paź 2007, o 23:10

Kochane Ewciu i Pytająca :)
Poczytałam waszą dyskusję...

Miłość jest różna.....jak różni są ludzie.

Gdy nadejdzie kryzys w związku niektórzy od razu rozwodzą się,bo po co sie męczyć.....a inni walczą do upadłego...
To zależy jacy są ludzie.Jakie łączyły ich relacje kiedyś..czy są szanse na dalsze wspólne życie?

Każdy decyduje sam za siebie.Postępuje jak najlepiej może.

życie jest sprawdzianem.Sami nawet nie wiemy jak postąpilibyśmy w jakieś sytuacji..aż nie przeżyjemy tego...
Szkoda,że nie można cofnąc czasu :cry: Mądrzy o doświadczenia wiedzielibyśmy jak postępować...
Niestety człowiek uczy się na własnych błędach...


Kurde ja wciąż mam irracjonalne poczucie winy :cry:
Głupia jeszcze jestem...
Może jednak będą dobre efekty...
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 106 gości