Witam
Tzn, moje nastawienie sie zmienilo, bo przeciez nadal cos pekniete w tym serduszku...No i nadal na bierzaco i w kontakcie ze wzgledow finansowych
ALE...nie biore juz jego slow powaznie, jak bralam wczesniej, BO TO MANIPULACJA MOIMI UCZUCIAMI.
Nie chce go jeszcze ocenic tak tragicznie - poczekam do mojego wyjazdu, czy honorowo sie rozliczy ze mna, czy tez nie.
Zawsze, jak z nim rozmawialam, i to ja bylam bardziej stanowcza w moich pogladach - on zmienial taktyke na tego pokrzywdzonego i kochajacego z calych sil...Kiedy to ja bylam miekka i okazywalam swoja slabosc do niego - to on mnie odpychal.
Dzis znow z nim gadalam. Wygarnelam mu wszystko, ostro jechalam po nim - ale to po nim splywa - bo on i tak swoje, ze biedny skrzywdzony przeze mnie (bo wyjechalam do Polski na miesiac przemyslec i przerwe zrobic, a on w tym czasie zdarzyl zaplanowac wyjazd do Wloch i zamieszkanie z nowa, heheh), ze to ja go opuscilam, ze on przysiega na ojca, ze kase odda, ze jeszcze mnie w Polsce odwiedzi, ze nie pozwoli by mi sie stala krzywda, ze martwi sie o mnie, ze bardzo mnie kochal, ale to ja wszystko zniszczylam, ze juz nie jara i ma nerwice z tego powodu, wiec matka musiala wyslac mu psychotropy...No to juz nie ma sily na dyskusje...
Szczerze, boli go moja nowa sila - interesuje sie kazdym moim ruchem, zwlaszcza jak ma skad brac informacje i mi o tym mowi. Zabolalo go to, ze sie bawie z jego znajomymi, a pozatym zazdrosc go zlapala, heh...
Ja juz takie cos mam w d...Dlatego postanowilam nie ogladac sie za siebie i cieszyc sie zyciem, takim jakie jest, bo ma sie tylko jedno, szkoda czasu na lzy. A nigdy nie wiadomo, co los jeszcze przyniesie. Nad czym tu sie zastanawiac, naprawde by kochal, to by sie staral ze mna wszystko naprawic, bo ja chcialam, a nie powinien szukac nowego zastepstwa...
Normalnie po dzisiejszej rozmowie bylabym w kolejnej dolinie i obwinialabym sie za to wszystko - bo biedak skrzywdzony przeze mnie, tyle serca chce mi okazac...A tak dzis jechalam po nim rowno - nawet sie nie obrazil....Bo ja bym sie obrazila, jakby to nie bylo prawda...Powiedzialam mu wszystko co myslalam, bez owijania w bawelne, on przyjmowal wszystko. A po tym wszystkim powiedzial, ze mnie odwiedzi w moim miescie...ehhh...Nie wiem, czy to mozliwe, ze trawa tak wypala mozg...
Chcialabym zeby kase zwrocil, bo nie chcialabym myslec o nim i o tym wszystkim co bylo miedzy nami, ze nie bylo warte funta klakow..
Ale teraz do wszystkich zalamanych kobietek tutaj, zastanawiajacych sie nad swoimi bledami i czekajacych na powrot swoich mezow manotrawnych - cieszcie sie zyciem, wyciagajcie z niego jak najwiecej - szkoda czasu na rozmyslanie, co by bylo gdyby, a kiedy on wroci, czy nie wroci... bedzie co bedzie. Wydobadzcie swoja sile i usmiechajcie sie przez lzy, to w koncu ten usmiech stanie sie naturalny.
Raz jest slonce, raz jest deszcz
Caluski!!